Krajobraz po Christchurch. Zuckerberg apeluje do władz o globalne regulacje internetu
Mark Zuckerberg uważa, że internet potrzebuje stałego nadzoru ze strony rządów i innych organów regulacyjnych. Swoje poglądy tłumaczy w felietonie na łamach Washington Post, chwaląc przy tym przyjęte w Europie rozporządzenie o ochronie danych osobowych (RODO).
31.03.2019 | aktual.: 31.03.2019 11:47
Według twórcy Facebooka, ciążąca na administratorach serwisów internetowych odpowiedzialność za monitorowanie szkodliwych treści jest zbyt duża. Dlatego zachęca, aby rządy wzięły choć część obowiązków na siebie. Wymienia cztery zasadnicze obszary wymagające reakcji: szkodliwe treści, próby ingerencji w wybory, prywatność i przenoszenie danych.
– Prawodawcy często mówią mi, że mamy zbyt wielką władzę i szczerze zgadzam się z tym – pisze Zuckerberg, dodając, że aktualnie Facebook „tworzy niezależną jednostkę, pozwalającą ludziom odwoływać się od decyzji serwisu o tym, co zostało usunięte, a co nie”.Mówiąc prościej, Zuckerberg apeluje o wprowadzenie globalnego regulaminu dla wszystkich serwisów. Ten miałby być egzekwowany bezpośrednio przez służby bezpieczeństwa i porządku publicznego, np. policję. Jak sądzi przedsiębiorca, internet wprowadza nowe zagrożenia, których nie definiują w sposób dostateczny istniejące kodeksy. W efekcie rodzą się nieścisłości, które musi opiniować administracja. A to z kolei przekłada się na brak transparentności.
Czego konkretnie chce Mark Zuckerberg
W skrócie, biznesmen przedstawia osiem postulatów:
- Wprowadzenie zbioru powszechnych zasad oceny treści szkodliwych, egzekwowanych przez strony trzecie, których musiałby przestrzegać wszystkie serwisy internetowe
- Wymuszenie na wydawcach treści publikacji raportów kwartalnych dotyczących bezpieczeństwa i ewentualnych naruszeń zapisów regulaminowych
- Zaostrzenie kar za próby ingerencji w wybory, również dla wydawców
- Powszechne rozszerzenie pojęcia ingerencji w wybory o wypowiedzi i czynności o charakterze politycznym podejmowane poza okresem trwania kampanii wyborczej
- Wdrożenie systemów telemetrycznych umożliwiających sprawdzenie w jaki dokładnie sposób biura polityczne wykorzystują internet do kierowania wyborców online
- Przyjęcie rozporządzeń na wzór RODO na całym świecie
- Usystematyzowanie prawa o ochronie danych tak, aby w każdym zakątku kuli ziemskiej miało możliwie zbliżone założenia i wymogi
- Każdorazowe i klarowne wskazywanie podmiotu odpowiedzialnego za ochronę danych w przypadkach, gdy są one przenoszone z jednej usługi do drugiej
Odpowiedź na wydarzenia w Christchurch
Oczywiście, jak to w tego typu sytuacjach bywa, nic nie dzieje się przypadkiem. Zuckerberg również nie napisał swojego artykułu tylko dlatego, że miał chwilę wolnego czasu w porze lunchu.
Felieton stanowi bezpośrednią odpowiedź na zarzuty wobec Facebooka o opieszałość w sprawie zamachu terrorystycznego w Christchurch z 15 marca br. Przypomnijmy, zamachowiec strumieniował atak na żywo za pośrednictwem właśnie konta na Facebooku. Niektóre media są zdania, że dopuściwszy do dystrybucji materiału, gigant ponosi odpowiedzialność za masakrę.
To zresztą tłumaczy głośne wystąpienie przeciw białym nacjonalistom i białym separatystom, czy próbę zaostrzenia regulaminu transmisji na żywo. Firma po prostu broni swoich interesów. A przecież jeszcze nie zdążyły umilknąć echa skandalu z Cambridge Analytica, które bezprawnie wykorzystało dane około 50 mln użytkowników platformy społecznościowej w celach reklamowych.
Teraz, jak widać, zdecydowano się przyjąć pozycję ofiary. Coś w stylu chcielibyśmy dobrze, ale brakuje nam mocy przerobowych, więc liczymy na pomocną dłoń ze strony władz. Czy korporacji uda się tym sposobem odbudować zaufanie? To już pytanie do każdego użytkownika z osobna.