Linkowanie może być przestępstwem: wyrok Trybunału Sprawiedliwości to cios w cyberschowki
I zrozum tu Unię Europejską. Jeszcze nie tak dawno mogliśmy siędowiedzieć, że linkowanie do opublikowanych treści nie jest aktempiractwa (tzn. nieautoryzowanego rozpowszechaniana chronionychtreści). Z nowego wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwościwynika, że linkowanie nie jest aktem piractwa, chyba że jest.Wszystko zależy od tego, kto zamieszcza link i z jaką intencją.Pole do interpretacji okazuje się być niezwykle szerokie.
Wyrok dotyczył sprawy C-160/15: GS Media vs Sanoma Media iPlayboy. Krótko wyjaśnimy, o co chodziło. GS Media, firmaprowadząca stronę GeenStijl.nl, w swoim materiale poświęconymholenderskiej gwiazdce telewizyjnej Brittcie Geertruidzie Dekker,zalinkowała do pliku przechowywanego na cyberschowku FileFactory.Link mówił, że „tutaj” można pobrać jej fotki – archiwum11 zdjęć pochodzące z nieopublikowanej wcześniej sesji dlaPlayboya. Pomimo wezwań ze strony Sanoma Media, holenderskiegowydawcy Playboya, GS Media odmówiła usunięcia linku. Kiedy zaśfotki zniknęły z cyberschowka, GeenStijl opublikowało nowy wpis, zlinkiem prowadzącym do innego cyberschowka.
Sprawa trafiła do sądu, aż wreszcie po odwołaniach stron, dosamego Sądu Najwyższego Niderlandów. Ten nie potrafiąc wydaćwyroku, zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE. W swoimzapytaniu holenderski sąd zauważył, że zdjęcia byłyopublikowane przed publikacją GS Media i możliwe do znalezienia wInternecie, jednak opublikowanie linka w popularnym serwisie ułatwiłodotarcie do nich.
Opinię w tej sprawie w kwietniu przedstawił Melchior Wathelet,rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości. Podkreślił, żelinkowanie to nie udostępnianie, a każde inne rozumienie tej sprawyspowodowałoby poważne zakłócenie funkcjonowania Internetu. Zdanierzecznika nie jest jednak oficjalnym wyrokiem TrybunałuSprawiedliwości. Ten okazał się zupełnie inny.
Mówiąc w skrócie: to, czy w danym przypadku linkowania doszłodo publicznego udostępniania zależy od kontekstu sytuacji. Inaczejnależy traktować linkowanie przez osoby prywatne, które mogą niewiedzieć, co jest legalne, jak wygląda kwestia licencjonowaniadanej treści, a inaczej, gdy linkuje osoba czy firma działającazarobkowo w tej dziedzinie, mająca możliwość oceny charakterutreści.
Jeśli publikacja linku jest dokonana w celach zarobkowych, towłaściciel strony powinien sprawdzić, czy nie prowadzi on dotreści opublikowanych bezprawnie. Jeśli zaniedba tego, to działaniepolegające na opublikowaniu linku do bezprawnie opublikowanego wInternecie utworu jest jego „publicznym udostępnianiem”.
W uzasadnieniu wyroku Trybunał odwołał się do wcześniejszegoorzecznictwa, w sprawach dotyczących osadzania mediów (C-348/13), atakże linkowania do utworów bez zgody posiadacza praw autorskich,gdy utwory te zostały opublikowane zgodnie z prawem (C-466/12).Sędziowie podkreślili, że Internet ma szczególne znaczenie dlawolności wypowiedzi i komunikacji, a linkowanie jest niezbędne dofunkcjonowania Internetu oraz do wymiany opinii i informacji. Samizaś linkujący nie mogą zawsze ustalić, czy dana publikacjazostała opublikowana w zgodzie z prawem. Właśnie dlategokoniecznie jest stosowanie zindywidualizowanej oceny takiegodziałania.
Dla samego właściciela strony GeenStijl.nl, wyrok oznacza wpraktyce przegraną. Trybunał uznał za bezsporne, że komercyjnywydawca dla celów zarobkowych udostępnił linki do treściopublikowanych w Internecie bezprawnie, bez zgody właściciela prawautorskich, będąc świadomym charakteru tych treści.
Z całością wyroku Trybunału Sprawiedliwości możecie zapoznaćsię na stronach InfoCuria(ten link jest legalny). Konsekwencje takiego orzecznictwa idąjednak daleko. Nagle okazało się, że wszelkiego rodzaju forainternetowe, specjalizujące się w publikowaniu linków docyberschowków ze spiraconymi treściami, działają w świetleunijnego prawa nielegalnie. Tłumaczenie się, że linkowanie niejest piractwem, właśnie straciło rację bytu.