Mini PC bez karty graficznej zamiast konsoli? Sprawdzamy AMD Kaveri A10‑7800
Granie na dużym ekranie nie bez powodu kojarzone jest z konsolami. Sam posiadam zestaw składający się z konsoli Sony PS3 i 42-calowej plazmy Panasonica. Czasami zasiadam na wygodnej sofie z padem w ręce i pogrywam w ulubione wyścigi lub w wirtualną piłkę. Zdarza mi się też pograć z młodszą córką w jakieś platformówki pokroju Raymana czy zręcznościową serię LEGO. To gry, które traktuję jako przerywnik dnia codziennego. Na chwilę, z doskoku, szybko, bez większej refleksji nad ogrywanym tytułem. Taka jest większość gier na konsole. Tak widzę to ja, gracz ze stażem sięgającym trzech dekad. Zdecydowanie lepiej gra mi się na pececie. Klawiatura i mysz to manipulatory, które zdecydowanie lepiej leżą mi w dłoni, niż nawet najbardziej ergonomiczny pad Microsoftu. Co jednak zrobić, kiedy wydajny komputer stacjonarny jest oblegany przez nasze pociechy, w telewizji nic nie ma (jak zwykle), a nam po głowie chodzi partyjka w Cywilizację? W tym teście przyglądamy się zgrabnemu komputerkowi miniPC, którego sercem jest APU (Accelerated Procesor Unit) od AMD. Posłużył on jako podłączony do dużego telewizora salonowy komputerek, nie tylko do odtwarzania mediów, ale też do uruchamiania i strumieniowania gier.
Na początku kilka słów o wyborze tej akurat konfiguracji. Trafiły do nas komponenty, które umożliwiły przygotowanie kompletnej platformy. Naszym nadrzędnym celem było złożenie jak najtańszego komputera z przyzwoitymi parametrami, małego i miłego dla oka, aby nie straszył w salonie. Bardzo ważne było też by był oszczędny pod względem zużycia energii.
Zacznijmy od procesora. Na rynku dostępnych rozwiązań jest zatrzęsienie. Jednak ze względu na powyższe wytyczne nasz wybór padł na AMD, a dokładnie na model A10-7800. W obecnej chwili to jednostka z najmocniejszą zintegrowaną kartą graficzną. Właściwie nie daje szans konkurencji ze swoimi 512 rdzeniami GCN. Zegar procesora pracuje w zakresie od 3,4 do 3,9 GHz w trybie Turbo. Procesor ten ma jeszcze jedną szczególną cechę, może pracować z dwoma profilami energetycznymi: 45 i 65 TDP. To jest to, na czym nam bardzo zależało. I ostania ważna rzecz, po niedawnej obniżce model ten powinien być dostępny w atrakcyjnej cenie około 540 zł.
Za podstawę miniPC posłużyła płyta główna ASRock FM2A88X-ITX+. Dlaczego ten model? Płyta została bardzo bogato wyposażona, a przy tym nie kosztuje fortuny. Za obsługę odpowiada najlepszy chipset dla procesorów AMD, czyli A88X. W dwa gniazda pamięci włożymy maksymalnie 32GB pamięci. Może przyjąć też do 6 urządzeń SATA. Na tylnym panelu znalazły się praktycznie wszystkie niezbędne interfejsy, 6 USB (w tym 2 w standardzie 3.0), wyjścia VGA, DVI i HDMI. Mamy też wejście HDMI, które umożliwia przełączanie źródła sygnału w środowisku Windows. Dużym atutem tego modelu jest też wbudowana bezprzewodowa karta sieciowa w standardzie 802.11n. Cena w polskich sklepach oscyluje w granicach 360 zł.
Co do pamięci, tu nie ma jakichś szczególnych preferencji, choć oczywiście chcemy jak najwięcej jak najszybszych. Najszybszych dlatego, że przy współpracy z APU to właśnie ten parametr ogranicza wydajność rdzeni graficznych, nie mających własnej pamięci, jak na dyskretnych kartach graficznych. Oczywiście potrzebny będzie też dysk na system i dane. Tutaj mamy dwie drogi, albo duży dysk talerzowy do przechowywania, filmów, zdjęć, muzyki, albo wersja SSD, mniejsza, wydajniejsza, cichsza i mniej łakoma na energię. W naszej platformie zastosowaliśmy dysk SSD firmy ADATA o oznaczeniu Premier PRO P920 i pojemności 128GB, którego koszt nie powinien być wyższy niż 250 zł.
Na koniec zostawiliśmy obudowę. Tu wybór jest bardzo trudny. Wiadomo, to przez jej pryzmat nasz komputer będzie oceniany przez mniej obeznanych z techniką komputerową. Obudowa ma być ładna, niewielka i komponować się z resztą sprzętu w salonie. Po dość długich poszukiwaniach udało nam się znaleźć produkt, który wpasował się w wymagania celująco. To Chieftec IX-03B. Malutka obudowa, która może być eksponowana zarówno w pionie jak i poziomie. Możemy ją też powiesić na ścianie za pomocą dołączonego uchwytu. Naprawdę przemyślana konstrukcja a i cena też raczej przystępna. W polskich sklepach można ją kupić za niecałe 240 zł.
Cena całego systemu zamknęła się w okolicach 1600 zł, nie licząc systemu operacyjnego. Można zastosować oczywiście system Microsoftu, co jednak podniesie już i tak niemałą kwotę. Na tę okoliczność zastosowaliśmy alternatywę w postaci SteamOS oraz Ubuntu 14.04. Poniżej przedstawiamy nasze wrażenia.
Jako że nasz komputerek ma posłużyć też do gier, pierwszy system, który na nim zainstalowaliśmy to linuksowy SteamOS. System wciąż jest w wersji rozwojowej, co może się objawić przykrymi niespodziankami. Nas to jednak nie zraziło i ochoczo przystąpiliśmy do zabawy z systemem od Valve. Instalacja przebiegła całkiem bezproblemowo i dosłownie po kilkunastu minutach mogliśmy cieszyć oko klientem Steam w wersji pełnoekranowej. Choć jestem graczem z dużym stażem, to jak wcześniej pisałem, w mojej cyfrowej bibliotece zbyt dużo gier się nie znajdzie. Wśród 33 pozycji znalazłem tylko jedną, która byłaby w stanie uruchomić się bezpośrednio spod Linuksa. Na całe szczęście była to od dawna przeze mnie uwielbiana Cywilizacja i to w piątej odsłonie. Grało się całkiem przyjemnie w predefiniowanej rozdzielczości 720p na 42-calowej plazmie. Można było się rozsiąść wygodnie na sofie i z bezprzewodową myszką zanurzyć się bez pamięci w rozwój swojej cywilizacji. Niestety nieco przeszkadzała jednak za niska rozdzielczość na tak dużym ekranie. Gra działała jednak płynnie, bez jakichkolwiek zgrzytów. Z miłą chęcią sprawdziłbym jeszcze inne tytuły, niestety na blisko 750 tytułów dostępnych dla Linuksa, większość to mało wymagające gry indie, które działałyby też na znacznie słabszej i starszej maszynie.
Z racji tego, że SteamOS jest w głównej mierze przeznaczony do rozrywki, to za wiele w trybie Big Screen nie zrobimy. Zresztą zamysł producenta jest taki, aby nabywcy posługiwali się uproszczonym interfejsem i nie opuszczali platformy Steam. Bardziej doświadczeni użytkownicy mogą się jednak przełączyć na pulpit GNOME 3 i pracować jak na typowej linuksowej dystrybucji.
Kolejny system to Ubuntu w wersji 14.04. To znacznie bardziej dopracowany produkt niż SteamOS. Instalacja na naszym komputerku odbyła się błyskawicznie i po chwili mogliśmy cieszyć oko najnowszym Unity. To dojrzały system, który nadaje się do codziennego użytku, a mnogość łatwo dostępnych do instalacji aplikacji może zaskoczyć. Na naszym salonowym sprzęcie system działał wyjątkowo sprawnie, nie sprawił żadnych kłopotów. Oczywiście po instalacji klienta Steam liczba dostępnych gier dla Linuksa w mojej bibliotece się nie zmieniła. Nadal do dyspozycji miałem tylko Cywilizację. Po uruchomieniu mogłem się cieszyć płynną grą i wyższą rozdzielczością (1080p) niż w przypadku SteamOS. Większa rozdzielczość znacznie poprawiła jakość rozgrywki, gra na 42-calowym TV gra wyglądała wręcz idealnie, a przy tym działała nadal wyjątkowo płynnie. Na Ubuntu testowaliśmy też wszelkie multimedia. Filmy, muzyka, zdjęcia, strony internetowe, wszystko działało doskonale, nawet testowe filmy w rozdzielczości 4K! W tym systemie dopiero można było zobaczyć wydajność rozwiązania AMD. Dopracowane sterowniki uwydatniły drzemiące zasoby w APU, pokazując, że do takich zastosowań nie ma już potrzeby kupować dyskretnej karty graficznej.
Nadal niepocieszony, że nie mogę sprawdzić większej liczby tytułów, przypomniałem sobie, że od maja tego roku dla wszystkich dostępna jest usługa pod nazwą Steam In-Home Streaming. To nic innego jak strumieniowanie gier w naszej sieci domowej, z mocniejszej maszyny na dowolny sprzęt, na którym jest zainstalowany klient Steam. W tym momencie brak już posiadanych gier na Linuksa przestaje mieć znaczenie. Logujemy się na obu sprzętach do naszego konta, maszyny zostają wykryte i od tego momentu silniejszy z komputerów jest serwerem strumieniującym grę, natomiast miniaturowy pecet staje się tylko wyświetlającym ją klientem. Do poprawnego działania potrzebujemy bardzo dobrej jakości sygnału WiFi lub połączenia kablowego. W naszym przypadku strumieniowanie działało perfekcyjnie i można było się cieszyć ulubionymi tytułami, które ogrywaliśmy na sofie patrząc w duży telewizor. Dla mnie bajka.
Z platformą na procesorze AMD A10-7800 spędziłem kilkanaście dni. Bawiąc się, pracując, oglądając filmy czy przeglądając WWW. Przez cały ten okres sprzęt sprawował się wręcz wzorowo. Praktycznie w żadnym sprawdzonym zastosowaniu nie odczułem spadku wydajności. APU radziło sobie wyjątkowo dobrze, i to nawet pod kontrolą systemów, które raczej nie są najpopularniejsze wśród domowych użytkowników. A jak wygląda kwestia z Windows? Tu sprzęt AMD też sobie poradził i to wcale nie gorzej. Nie patrząc na benchmarki naprawdę trudno by było powiedzieć, które rozwiązanie jest lepsze, czy A10-7800 czy np. Core i5 w redakcyjnym laptopie. I tu i tu praca przebiegała podobnie, czas potrzebny na uruchomienie gier, filmów, czy przeglądarki Chrome z 20 zakładkami był zbliżony. Wskazanie zdecydowanego faworyta gołym okiem byłoby naprawdę sporym wyzwaniem. Do zastosowań takich jak wymieniłem w tekście, procesor AMD nadaje się w zupełności.
Wybierając APU Kaveri, dostajemy jednak jeszcze dwie atrakcje. Pierwsza to niskopoziomowy interfejs grafiki Mantle, coraz bardziej widoczny za sprawą takich hitów jak Battlefield 4 czy najnowsza Cywilizacja o podtytule Beyond Earth. Wydajność korzystających z Mantle gier większa o nawet 20-30% na tym samym sprzęcie często stanowi o różnicy między grywalnością a klatkowaniem. Druga to True Audio, czyli w pełni programowalny potok dźwięku, który wyraźnie wnosi jakość efektów audio w grach na poziom dostępny wcześniej tylko posiadaczom specjalistycznego sprzętu.
To prawda, pod względem czystej mocy obliczeniowej procesory od AMD wciąż nie są w stanie rywalizować z produktami Intela. Ale tam, gdzie liczą się inne kwestie, niż wydajność w wyliczaniu funkcji matematycznych, APU stanowi bardzo ciekawe, zrównoważone rozwiązanie, dostępne w bardzo przystępnej cenie.
- Wydajność rdzeni graficznych
- Regulowane TDP
- Pomysłowa architektura sprzętowa
- Sprzętowe wsparcie dla wideo 4K
- Niska cena
- Niewielka wydajność rdzeni CPU
- Uzależnienie GPU od pamięci operacyjnej komputera