Misja w Syrii i majątek w skarbcu. Oszuści nie próżnują w sieci

Oszuści grający na emocjach ludzi poszukujących "drugiej połówki", pomimo licznych ostrzeżeń i rosnącej świadomości społeczeństwa odnośnie cyberzagrożeń, wciąż odnoszą sukcesy. Świadczą o tym chociażby przypadki opisane przez Policję w ostatnich dniach. Oszuści podający się za "lekarza z misji ONZ" oraz "pielęgniarkę wojskową" wyłudzili niemałe pieniądze. Takich incydentów jest znacznie więcej, ale nie każdy decyduje się na ich zgłoszenie.

Oszuści często wykorzystują popularne aplikacje randkowe i komunikatory
Oszuści często wykorzystują popularne aplikacje randkowe i komunikatory
Źródło zdjęć: © Pixabay
Karolina Modzelewska

Schemat tego typu oszustw zazwyczaj wygląda podobnie. Oszuści szukają kontaktu z potencjalnymi ofiarami w popularnych aplikacjach randkowych lub za pośrednictwem mediów społecznościowych. Następnie, stopniowo zyskują zaufanie wybranej osoby, piszą z nią, wpasowują się w jej życie, aby później wykorzystać w ten sposób zbudowaną relację do wyłudzenia dużych kwot pieniędzy. Są to prośby o pożyczki na rozwiązanie pilnych i niecierpiących zwłoki spraw, a proszący o nie to rzekomi pracownicy palcówek dyplomatycznych, żołnierze i żołnierki na misjach, czy ostatnio coraz popularniejsi lekarze oraz pielęgniarki ONZ.

Oszustwa "na miłość" w sieci

Przypadek opisany przez olsztyńską Policję mówi o "znajomości" trwającej aż 4 lata. W tracie tego czasu 58-letni mieszkaniec Olsztyna korespondował z osobą, która podawała się za wojskową pielęgniarkę będącą na misji w Syrii. Kobieta twierdziła, że "jej rodzice zginęli w wypadku, a ojciec (handlarz kamieni szlachetnych) zostawił jej w spadku majątek w skarbcu". Mężczyzna przelewał jej pieniądze m.in. na opłacenie firmy, która ochraniała wspomniany skarbiec. 58-latek łącznie stracił około 250 tys. Pozbył się oszczędności i zaciągnął kredyt w wysokości 190 tys. zł. Do końca wierzył, że "wojskowa pielęgniarka" z Syrii istnieje.

Inne, bardzo podobne zdarzenie przedstawiła pomorska Policja. Tym razem ofiarą oszusta, który podwał się za "lekarza z ramienia ONZ" padła 71-letnia mieszkanka Wejherowa. Kobieta regularnie pisała z mężczyzną za pośrednictwem popularnego komunikatora. W pewnym momencie "lekarz ONZ" oznajmił, że potrzebuje pieniędzy, w tym środków na podróż do Polski. Kobieta postanowiła mu pomóc i namówiona przez oszusta udała się do banku po pożyczkę. Jak donosi pomorska Policja, "czujny pracownik odradził wykonanie przelewu z uwagi na podejrzenie oszustwa. Niestety w kolejnym banku, do którego udała się kobieta, wykonano już przelew na kwotę ponad 32 tys. zł.". Oczywiście po przelaniu środków, mężczyzna zniknął.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Takich przypadków może być znacznie więcej, ale nie każdy decyduje się na ich zgłaszanie. Najprawdopodobniej jest to podyktowane wstydem. Ofiary często czują się wykorzystane i upokorzone, a o całej sprawie chcą jak najszybciej zapomnieć. Może to być jednak trudne, jeśli "w imię miłości" zaciągnęło się spory kredyt. Z tego powodu warto zachować szczególną ostrożność w sieci i nie ulegać chwilowym zauroczeniom, zwłaszcza gdy dotyczą one osób, których nie widzieliśmy nawet na oczy.

Karolina Modzelewska, dziennikarka dobreprogramy.pl

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)