"Mój T‑Mobile" – testujemy nową aplikację abonencką
Pod koniec lipca T-Mobile rozpoczął testy nowej aplikacji abonenckiej o wymownej nazwie "Mój T-Mobile". To mała rewolucja w dziedzinie wygody zarządzania subskrybowanymi usługami. Z końcem października odświeżona wersja trafiła już do wszystkich abonentów sieci korzystających z systemu Android. Pozwoliliśmy sobie sprawdzić, ile prawdy tkwi w obietnicach.
31.10.2018 | aktual.: 06.11.2018 15:02
Technicznie rzecz biorąc, "Mój T-Mobile" to klasyka gatunku: aplikacja do kontroli posiadanych numerów i związanych z nimi usług. Tyle że zrealizowano ją w formie agregatora, a nie typowego panelu zarządzania kontem abonenckim.
Jak to działa? Konkurencja pozostaje przywiązana do systemu kont zakładanych przy podpisywaniu umowy i udostępnia najwyżej okrojony zestaw funkcji dla numerów autoryzowanych przez SMS. T-Mobile pozwala łatwo zsynchronizować z narzędziem dowolną liczbę usługobiorców. Bez konieczności kontaktu z infolinią czy wizyty w salonie można powiązać kolejne numery z kontem. Na przykład prepaid należący do dziecka bądź abonamentowy telefon partnerki/partnera. Wystarczy się zalogować.
Co za tym idzie, otwierają się kompleksowe możliwości nadzoru i konfiguracji wielu numerów. Choćby kontrola wydatków (włącznie z historią faktur za ostatnich 12 mies.), dokonywanie płatności lub doładowań prepaid, aktywacja usług dodatkowych, zarządzanie pakietami, zamówienie rozmowy z konsultantem czy znalezienie najbliższego salonu.
Szybko, wygodnie i bezpiecznie
Hasło reklamowe aplikacji brzmi: "szybko i wygodnie". W gruncie rzeczy często jest też bezpieczniej, przynajmniej patrząc z profilaktycznego punktu widzenia. Wyobraźcie sobie, że posiadacie kilka numerów abonamentowych, które są bardzo intensywnie eksploatowane. Nierzadko musicie korzystać z usług dodatkowych, takich jak kupno paczek danych w roamingu. Ciężko to wszystko spamiętać.
Co na to "Mój T-Mobile"? Moduł kontroli wydatków w formie czytelnych pasków zużycia przedstawi wykorzystanie obecnego pakietu. Dokupienie większego to zaledwie kilka kliknięć. Wreszcie, otrzymawszy rachunek, widzimy wyraźnie, za co operator naliczył wszystkie opłaty. A płatności możemy dokonać bezpośrednio z poziomu aplikacji, korzystając z szybkiego przelewu online lub powiązanej karty kredytowej.
W takim wypadku żaden oszust nie podszyje się pod operatora, wysyłając sfabrykowanego SMS-a lub e-mail. Natomiast środki z całą pewnością trafią na odpowiednie konto.
Tato, doładuj mi konto
Jako że narzędzie daje się wiązać również z numerami prepaid, równie sprawnie zasilimy dzięki niemu numery na kartę. Przy czym tak naprawdę powiązanie w tym przypadku nie jest obligatoryjne, wystarczy znajomość samego numeru. Płatność, ponownie, odbywa się za pomocą szybkiego przelewu online lub powiązanej karty kredytowej. Co istotne, aplikacja zapamiętuje historię dokonywanych doładowań, więc zabiegany rodzic nie powinien mieć problemów z oceną, czy pociecha w ustalonym okresie otrzymała zasilenie konta, czy nie.
Co więcej, za opłatą w wysokości 6,15 zł na miesiąc, oferowana jest usługa o wymownej nazwie "Gdzie jest dziecko". Umożliwia ona weryfikację położenia wybranego telefonu w czasie rzeczywistym. Równie dobrze tym samym sposobem można nadzorować osoby w podeszłym wieku albo – dla pewności – partnerkę/partnera pracującego na nocnej zmianie.
Moduł ten pozwala zdefiniować bezpieczne strefy i błyskawicznie wysyła powiadomienia w momencie ich opuszczenia. Przykładowo: kiedy tylko dziecko opuści budynek szkoły, rodzic otrzyma informację poprzez wiadomość tekstową. Jeśli godzina okazuje się zbyt wczesna, łatwo nakryć wagarowicza.
Łatwa lokalizacja salonów
Co więcej, sprawdzimy też położenie na mapie najbliższych salonów T-Mobile. To niby detal, który na dodatek łatwo zastąpić wszędobylską przeglądarką Google, ale w prawdziwym kombajnie, jakim niewątpliwie jest "Mój T-Mobile", i tego zabraknąć nie mogło.
Mój jest ten "Mój T-Mobile"
"Mój T-Mobile" to rzeczywiście prawdziwy kombajn. Jest szybko, wygodnie i bezpiecznie.
Naturalnie liczę się z opiniami, jakoby dedykowane narzędzie było zbędne, skoro większość jego funkcji daje się zastąpić istniejącymi narzędziami. Pakiety aktywuje się kodami, prepaid doładowuje z poziomu konta bankowego, a rozmowę z konsultantem zamawia przez oficjalną witrynę internetową. Zgoda, ale – pozwólcie – posłużę się analogią. Otóż zdjęcia wykonuje się aparatem fotograficznym, drogę do celu ustala nawigacją samochodową, dzwonić zaś można z najprostszej słuchawki. Mimo to wybieramy smartfony – wielofunkcyjne kombajny.
Łatwiej jest bowiem korzystać z jednego podmiotu zastępującego wiele innych. Dokładnie to samo tyczy się aplikacji "Mój T-Mobile". Nie ma powodu, by się rozdrabniać.