Konsekwencje wycieku z morele.net? Czytelnik szantażowany [Aktualizacja]

Wycieki danych w sieci to realne zagrożenie, czego dowodem jest przypadek jednego z naszych czytelników. Pod koniec ubiegłego roku doszło do nieuprawionego dostępu do danych klientów sklepu morele.net, które kilka miesięcy później trafiły do internetu. Już wtedy było wiadomo, że baza pełna nazwisk, numerów telefonów i adresów e-mail w końcu zostanie wykorzystana do jakiegoś ataku. Dzisiaj możemy opisać jeden z nich.

Atakujący żądają od naszego czytelnika 500 złotych w bitcoinach
Atakujący żądają od naszego czytelnika 500 złotych w bitcoinach
Oskar Ziomek

08.07.2019 | aktual.: 10.07.2019 17:23

Do redakcji zgłosił się jeden z czytelników dobrychprogramów, by przestrzec innych przed niebezpieczeństwem. Na jego skrzynkę e-mail trafiła bowiem wiadomość, w której atakujący udowadnia, że jest w posiadaniu danych naszego czytelnika, a także kompromitujących go zdjęć, które rzekomo posiada dzięki zainfekowaniu jego smartfona. Atakujący żąda przelewu równowartości 500 złotych w bitcoinach, aby zdjęcia zostały usunięte i nie trafiły do internetu.

Wiadomość od atakujących, zrzut ekranu od naszego czytelnika.
Wiadomość od atakujących, zrzut ekranu od naszego czytelnika.

- Mam 100 procent pewności, że to żądanie o okup pochodzi z tego wycieku danych z morele.net, gdyż tylko w tym sklepie podawałem maila, na którego otrzymałem ultimatum – tłumaczy nasz czytelnik. - Dodam tylko, że już kiedyś zaraz po tej głośnej akcji z wyciekiem z Morele dostałem podobnego maila, ale wtedy nie wysłałem Wam, gdyż był znacznie mniej „mocny”. Ten natomiast wzbudza już obawy.

Szantaż przez e-mail – jak reagować?

Generalnie – najlepiej wcale, a e-mail wyrzucić do kosza. Treść każdej tego typu wiadomości, w tym maila, którego otrzymał nasz czytelnik, celowo skonstruowana jest tak, by ofiara poczuła, że nie ma innego wyjścia, niż spełnienie żądań atakującego. Nadawca wiadomości od początku stara się uwiarygodnić swoje słowa, przedstawiając szereg prywatnych danych ofiary, które w tym przypadku (z powodu opisywanego wycieku) są bez wątpienia autentyczne.

W każdej sytuacji niezbędne jest trzeźwe myślenie. W tym przypadku nasz czytelnik sam widzi związek między treścią otrzymanej wiadomości a danymi, które podawał w sklepie morele.net. Nie oznacza to jednak jeszcze, że atakujący zainfekował jego smartfon i w jakiś sposób zdobył zdjęcia z jego pamięci. Czy wśród nich mogą znajdować się kompromitujące fotografie, o których wspomina atakujący, trzeba już ocenić samodzielnie.

Warto mieć na uwadze, że to nie pierwszy raz, kiedy atakujący grożą publikacją prywatnych zdjęć o charakterze pornograficznym. Po raz pierwszy opisywaliśmy podobne przypadki jeszcze w sierpniu ubiegłego roku, później w połowie października, a dopiero co miejsce miała kolejna fala tego typu wiadomości.

Aktualizacja, 9 lipca

W odpowiedzi na zaistniały problem naszego czytelnika, otrzymaliśmy oświadczenie od morele.net, które zamieszczamy poniżej:

Nie sposób potwierdzić czy tego typu, przytaczana przez autora artykułu, korespondencja jest wynikiem uzyskania nieuprawnionego dostępu do bazy danych Klientów morele.net czy też jest rezultatem zwykłej działalności spamerskiej, prowadzonej niezależnie od wydarzeń związanych z naszym sklepem. Dlatego w naszej opinii nie można jednoznacznie łączyć tych zdarzeń.

Przy tej okazji pragniemy rekomendować postępowanie wedle przyjętych powszechnie praktyk zachowania bezpieczeństwa w sieci i nieodpowiadanie na tego typu korespondencję. Wszelkie tego typu próby wyłudzeń i działalności spamerskiej należy zgłaszać właściwym organom.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (212)