Mówią, że mają filmik z tobą. Obiecują pomoc
Cyberoszuści znów próbują tego samego. Mówią, że mają filmik z tobą w niedwuznacznej sytuacji i obiecują pomoc, w zamian za odpowiednią opłatę. Oszustwa typu "sextortion" wcale nie tracą na popularności.
03.09.2023 | aktual.: 03.09.2023 13:40
Cyberoszustwa typu "sextortion" nie są niczym nowym. Od kilku już lat pojawiają się wiadomości e-mail, w których żąda się od ofiar wpłacenia pieniędzy w zamian za nierozpowszechnianie materiałów wideo o charakterze jednoznacznie seksualnym. Zwykle schemat jest podobny: "wiemy co oglądasz i nagraliśmy to, co przy tym robisz – zapłać, a tego nie opublikujemy i nie udostępnimy twoim znajomym".
Mówią, że są z YouPorn. I że chcą ci pomóc
W ramach najnowszej kampanii oszuści podszywają się pod jeden z największych serwisów o tematyce pornograficznej: YouPorn. Ostrzegają, że na serwer trafił film przedstawiający odbiorcę w jednoznacznej sytuacji. Wiadomość o temacie "Przesłany materiał: wymagana opinia" pochodzi rzekomo z adresu info@youporn.com, ale jest to tylko nadana nazwa, a nie faktyczny adres (dla swojego bezpieczeństwa, zawsze warto to sprawdzić).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oszuści przekonują w wiadomości, że poważnie podchodzą do kwestii prywatności. Aby zapobiec rozpowszechnianiu intymnych filmów bez zgody, oferują natomiast możliwość usunięcia takiego materiału. Obiecują, że w ciągu siedmiu dni można to zrobić za darmo – kliknięcie podanego linku powoduje jednak tylko otwarcie nowej karty w przeglądarce i nic więcej się nie dzieje.
Jest jednak jeszcze druga opcja. Za odpowiednią opłatą można nie dopuścić do publikacji materiału w którymkolwiek z serwisów należących do sieci YouPorn. Co więcej, ochrona trwać ma przez trzy lata i obejmować także inne filmy, na których może znajdować się odbiorca (takie wideo ma być wykryte poprzez technologię rozpoznawania twarzy). Cena tego największego zabezpieczenia wynosi 1399 dolarów. Są też dostępne opcje za 199 i 699 dol.
Jeszcze nikt się nabrał, ale to kwestia czasu
W przypadku tej kampanii cyberprzestępcy żądają wpłat na dwa portfele bitcoinowe. Jak podaje serwis Bleeping Computer, analiza wykazała, że jak dotąd nikt nie dał się nabrać – na żadnym z portfeli nie odnotowano wpłat. Tego typu akcje nierzadko jednak bywają bardzo skuteczne. Jedna z pierwszych, w 2018 roku, generowała przeszło 50 tys. dolarów tygodniowo dla cyberoszustów.
Tak jak w przypadku innych kampanii tego rodzaju, należy mieć świadomość, że e-maile są oszustwem i są wysyłane (bardziej lub mniej) losowo. Takie wiadomości najlepiej jest zignorować i usunąć. Można też ostrzec przed oszustami innych, na przykład korzystając z narzędzia "zgłoś oszustwo" w serwisie dobreprogramy.pl.
Wojciech Kulik, dziennikarz dobreprogramy.pl