My Passport Edge - automatyczna kopia zapasowa zaszyfrowanych danych
Przenośne talerzowe dyski twarde mają coraz większą konkurencję. Rosnąca pojemność pamięci USB i spadające ceny dysków SSD mocno odbijają się na zainteresowaniu i sprzedaży klasycznych rozwiązań. Jednak dopóki ich cena będzie w miarę atrakcyjna, a popyt adekwatny, producenci będą aktualizowali swoje oferty o nowe modele. Jednym z nich jest My Passport Edge o pojemności 500 GB – przedstawiciel ultracienkiej serii firmy Western Digital.
15.10.2012 17:33
Osobiście znam dwie kategorie dysków przenośnych – te które można wrzucić luzem do plecaka i te co ładnie prezentują się na biurku. Testowany model to delikatnie wyglądająca, dość smukła jak na 2,5 cala konstrukcja złożona z dwóch plastikowych części. Do dolnej nie można się doczepić, zaś górna, przypominająca aluminium, jest kiepsko spasowana i wystaje nieco na boki, a ze względu na swoją minimalną grubość jest miejscami odczuwalnie ostra. Całość stoi na czterech małych gumowych stopkach, które w niewielkim stopniu poprawiają stabilność na śliskich powierzchniach.
Do zestawu dołączono kabel zasilająco-transmisyjny o długości 47cm zakończony wtyczkami męskimi typu A i micro B . W przypadku podłączenia dysku do notebooka długość jest optymalna – nie plącze się po stole. Jeśli natomiast chcielibyście położyć dysk na obudowie klasycznego desktopa i wpiąć wtyczkę do portu często umieszczanego przy samej ziemi, to trochę tego kabla zabraknie. O aktywności połączenia dysku z komputerem informuje malutka dioda świecąca na zimno biały kolor.
My Passport Edge posiada interfejs USB w wersji 3.0, który teoretycznie powinien być kompatybilny wstecz i rzeczywiście jest zarówno z wersją 2.0 jak i 1.1. Najnowszy standard przesyłania danych zapewnia transfery na poziomie 400 MB/s, jednak są one mocno ograniczone przez możliwości samego dysku. Wewnątrz obudowy, jeśli identyfikacja softwarowa mnie nie oszukuje, zamontowano Samsunga HM500LI z 8 megabajtowym buforem pamięci. Na wykresie oprócz możliwości dysku, widać różnicę wydajności interfejsów.
Western Digital, podobnie zresztą jak inni producenci, aby uatrakcyjnić ofertę, do swojego sprzętu dodaje przydatne narzędzia. W przypadku testowanego modelu są to: WD Security, WD SmartWare i WD Drive Utilities. Wszystkie aplikacji zarówno dla systemu Windows jak i Mac oraz instrukcje w wielu językach świata (również polskim), znajdują się na dysku i w sumie zajmują na nim około 21 GB. Mimo, że pliki instalacyjne można pobrać z sieci, to zawsze jest to wygodniejsze rozwiązanie przy pierwszym podłączeniu dysku.
Zainstalowane aplikacje, a w szczególności WD Drive Utilities i WD Security są bardzo minimalistyczne, żeby nie powiedzieć banalne zarówno w wyglądzie jak i mnogości opcji. Chociaż nie jestem zwolennikiem upychania wszystkiego w jeden tytuł, to w tym przypadku można było się o to pokusić. WD Security ogranicza się do odhaczenia deklaracji z ostrzeżeniem o zagubionym haśle oraz wpisaniu go i podpowiedzi w odpowiednie okna. Można również wymusić, aby nasze konto było rozpoznawane przez dysk i pomijało zabezpieczenie. To co istotne z punktu bezpieczeństwa, dane na dysku są szyfrowane sprzętowo, a wymóg wpisania hasła dotyczy każdego komputera i jest możliwy bez instalacji aplikacji.
Kolejne narzędzie - WD Drive Utilities umożliwia między innymi wykonanie prostej diagnostyki - da się sprawdzić stan SMART oraz wykonać szybki i pełny test dysku. Niestety poza paskiem postępu i tekstowym statusem czynności nic się nie wyświetla. Oprócz sprawdzania dysku możemy ustawić czas, po którym sprzęt przejdzie w stan uśpienia oraz wykonać trwałe wymazywanie. Z poziomu aplikacji wykonujemy również rejestrację upoważniająca do korzystania z pomocy technicznej.
Najbardziej rozbudowanym z trzech dołączonych narzędzi jest WD SmartWare przeznaczony do automatycznego tworzenia kopii zapasowych, stąd konieczność, aby stale pracował w tle. W aplikacji możemy zdecydować się na dwa tryby – kopia plików i kopia kategorii. Pierwszy i według mnie jedyny słuszny daje nam możliwość wyboru plików i folderów, które chcemy zabezpieczyć. Drugi to automat sortujący według kategorii (system, dokumenty, poczta, filmy, muzyka, obrazy i inne), który nawet nie wyświetla i nie pozwala zmodyfikować swoich wyborów przed wykonaniem dalszych czynności. W ustawieniach programu możemy zdefiniować ilość kopii, które mają być przechowywane na dysku, co daje nam możliwość cofnięcia się do przypadkowo zmodyfikowanych dokumentów.
Testowany dysk kosztuje w sieci znanych sklepów komputerowych 369zł. To zdecydowanie za drogo jak na urządzenie o pojemności 500GB. W tej samej cenie, a nawet niższej można znaleźć pamięci przenośne z interfejsem USB 3.0 i dodatkowym oprogramowaniem, ale o dwa razy większej pojemności. Co więcej w tej cenie można się już pokusić o dyski w zdecydowanie bardziej odpornej obudowie spełniającej militarne standardy.