Need for Speed: Underground 2 to jedna z tych gier wyścigowych, które wspominać się będzie miło po wsze czasy. Zanim Electronic Arts pogubiło się przy dalszym rozwoju marki, firma dała szansę na rozwój koncentrującej się na tuningu serii pobocznej, wydając udaną kontynuację wielkiego hitu. Projekt rozwinięto niemal pod każdym względem, okraszając go oczywiście odpowiednio skoczną ścieżką dźwiękową.
Pogłębiono opcje modyfikowania wozów, które przecież stawały się przedłużeniem wizerunku cyfrowego alter ego gracza, mistrza dróg w fikcyjnym mieście Bayview. Kolejne wyzwania podejmuje się odnajdując je na mapie, co urozmaiciło nieco skostniały gatunek. Poza standardowym gnaniem do mety, pojawiają się starcia drifterów, czyli wielbicieli ślizgania po asfalcie, rywalizacja na zryw na krótkim odcinku, plus turnieje ligowe, składające się z etapów po kilka emocjonujących wyścigów każdy.
Jak na swoje czasy, propozycja od EA zadziwiała graficznie. Samochody wzorowane na istniejących modelach znanych marek, głównie japońskich, ale nie tylko, zaskakiwały poziomem detali. Do tego dało się je upiększyć, zmieniając zderzaki, kołpaki, dodając neonowe światełka, o przyśpieszeniu nitro w standardzie nie wspominając. Zbyt daleko idące zapędy projektantów aut odbijały się też dodatkowo na osiągach pojazdów.
Ograniczenia wersji demo
Wersja testowa jest niewielkim wycinkiem pełnej gry. Oferuje kilka trybów zabawy, w tym wyścig na jednej mapie z użyciem któregoś wariantu Nissana 350Z, zawody driftowe i swobodną jazdę po mieście. Daje to dość duży wgląd w mechanikę rozgrywki.