Nie tylko Niemcy. Prezydent Biden włącza się do walki o półprzewodniki
Walka o brakujące półprzewodniki trwa. Po tym, jak włączył się do niej rząd niemiecki, o swoje zaczynają zabiegać Amerykanie, a konkretniej prezydent Joe Biden. Źródła donoszą, że Stany Zjednoczone poszukują głównie rozwiązań logistycznych, choć silne lobby korporacyjne stale naciska na przeniesienie produkcji do kraju.
Wraz z nadejściem roku 2021 sytuacja na rynku półprzewodników, z kiepskiej w roku minionym, stała się dramatyczna. Chipów dosłownie nie ma, a problem ten rozlewa się na kolejne branże. Nie chodzi już tylko o producentów elektroniki. Jak podaje Bloomberg, właśnie wskutek braku odpowiednich układów trzy montownie musiał tymczasowo zamknąć koncern General Motors. Podobnie jest też w przemyśle medycznym, energetyce i transporcie.
Administracja Bidena pracuje nad rozwiązaniem problemu niedoboru półprzewodników na świecie, który spowodował wstrzymanie produkcji w amerykańskim przemyśle, w tym w motoryzacji, ogłosiła rzeczniczka Białego Domu, Jen Psaki.
Urzędnicy zamierzają zidentyfikować wąskie gardła w łańcuchu dostaw i omówić ścieżkę rozwoju z firmami i innymi partnerami handlowymi, deklaruje Psaki. W dłuższej perspektywie ma powstać kompleksowa strategia, pozwalająca uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. Oczekuje się, że prezydent Biden podpisze dekret zarządzający przegląd łańcucha dostaw towarów klasyfikowanych jako krytyczne dla całego amerykańskiego przemysłu.
W związku z tym Krajowa Rada Gospodarcza, jak również Rada Bezpieczeństwa Narodowego, mają zająć się przeprowadzeniem 100-dniowego audytu, skupiającego się przede wszystkim na produkcji półprzewodników, mineralnych surowcach krytycznych, materiałach medycznych i akumulatorach o dużej pojemności, takich jak te używane w pojazdach elektrycznych, raportuje Bloomberg.
Korporacje domagają się interwencji
W czwartek włodarze największych firm technologicznych, w tym Intela, Qualcommu czy AMD, zaadresowali do prezydenta specjalny list, wzywając go do wspierania krajowej produkcji i powstrzymania USA przed utratą przewagi innowacyjnej. Zaapelowano m.in. o dotacje i ulgi podatkowe, mogące zachęcić do przeniesienia produkcji do kraju. Dokument podpisało 21 dyrektorów generalnych, wśród nich m.in. Bob Swan, Steve Mollenkopf oraz Lisa Su.
Jak podkreślają potentaci, w ciągu ostatnich trzech dekad USA zaliczyły pod względem produkcji chipów naprawdę duży regres. Ich udział spadł z 37 proc. w 1990 roku do 12 proc. aktualnie.
Amerykańskie firmy w lwiej części zlecają produkcję układów firmie TSMC z Tajwanu, ewentualnie koreańskiemu Samsungowi, co na dłuższą metę, zdaniem przedsiębiorców, zagraża nawet obronności kraju. Konkurencyjne Chiny tego problemu nie mają i inwestują we własny przemysł, z prężnie rozwijającą się fabryką SMIC na czele, zauważono.
Oświadczenie w analogicznym tonie wygłosił związek zawodowy United Auto Workers. "Wzywamy administrację Bidena i Kongres do opracowania rozwiązań handlowych i politycznych, które zapewnią, że zaawansowana technologia, która została przeniesiona za granicę, zostanie przywrócona i wyprodukowana przez pracowników UAW tutaj, w USA".
Stawiając sprawę na ostrzu noża
Zatem, walka o półprzewodniki nabiera tempa. To ciekawe, kto wyjdzie z niej zwycięsko. Również dlatego, że pojemność fabryk, mimo iż sukcesywnie zwiększana, pozostaje limitowana.
A przypomnijmy, pod koniec stycznia br. świat obiegły informacje, że wśród największych zainteresowanych chipami są też władze Niemiec, które w zamian za uzyskanie satysfakcjonującej liczby układów oferują szczepionki na COVID-19. Jeśli USA pójdą tą samą ścieżką i doraźnie zawalczą o półprzewodniki na drodze jakiejś atrakcyjnej formy transakcji, to szykują się ciężkie czasy dla wszystkich spoza układu. TSMC i Samsung jako dwaj najwięksi dostawcy mają więc twardy orzech do zgryzienia, a chętnych do podziału tortu przybywa.