Nintendo Switch Lite – test. Żywy dowód na to, że smartfony nie zabiły konsol przenośnych

Mówią, że idea konsol przenośnych systematycznie umiera wraz z rozwojem smartfonów. Tymczasem Nintendo w 2,5 roku sprzedaje ponad 35 mln hybrydowych konsolek Switch, by w końcu iść na całość i wydać model będący 100-proc. handheldem. Wariactwo? Bynajmniej – to iście snajperski strzał w dziesiątkę.

Nintendo Switch Lite – test. Żywy dowód na to, że smartfony nie zabiły konsol przenośnych
Piotr Urbaniak

Przyznam, nigdy nie byłem zwolennikiem kreowania smartfonów na sprzęt w jakimś większym stopniu zdatny do grania. Topowe modele są niczym szwajcarski scyzoryk, bogato wyposażone i wielofunkcyjne – ale chleb niezmiennie łatwiej pokroić nożem kuchennym, nawet takim z AliExpress. Analogicznie, graniem w zręcznościówki na dotyku powinni karać nieposłuszne dzieci w szkołach. Już pomijając to, że w Sklepie Play łatwiej znaleźć malware niż porządną, angażującą grę bez tysięcy reklam i/lub mikropłatności.

Nintendo zaoferowało w miarę wygodne sterowanie i bibliotekę świetnych tytułów. To był pomysł literalnie skazany na sukces, choć równocześnie obarczony paroma kompromisami, jakie wymusza stacjonarno-mobilna natura Switcha. Niemniej jednak nowy Switch Lite żadnego z tych problemów nie ma, wszak jest sprzętem sensu stricto przenośnym.

Obraz

Switch, który nie słiczuje

Tym, co od lat wyróżnia firmę Nintendo, jest, delikatnie ujmując, powściągliwość sprzętowa. Producent z Kioto dawno przestał walczyć o koronę technologicznego innowatora. Zamiast tego dostarcza sprzęt, który ma przede wszystkim kusić niekonwencjonalnym podejściem do zabawy. Pod tym względem Switch Lite to produkt o tyle niespodziewany, że nie oferuje żadnej cechy szczególnej. Koncepcyjnie stanowi powrót do czasów Game Boya. Unikatowy może być co najwyżej fakt wydania handheldu w roku 2019.

Zabawa w MacGyvera i wielorakość trybów pracy oryginalnego pstryczka odchodzą w niepamięć. Model Lite nie ma ani stopki do podparcia, ani odpinanych kontrolerów umożliwiających zabawę w dwie osoby na jednej konsoli, ani możliwości podłączenia do TV. Trochę paradoksalnie, dla osób korzystających ze Switcha wyłącznie w trybie przenośnym oznacza to same atuty. Wspomniana stopka cechuje się stabilnością epileptyka, symetria kontrolerów wymusza brak klasycznego krzyżaka, a wyjście obrazu po prostu nie jest potrzebne.

Obraz

Równocześnie jednorodna bryła obudowy gwarantuje dużo większą sztywność całej konstrukcji. Zwłaszcza, że zastosowane tworzywo sztuczne wydaje się solidniejsze niż w oryginale. Nie zbiera odcisków palców i jest dużo przyjemniejsze w dotyku. No i wraca pad kierunkowy. Włodarzom Nintendo niech będą dzięki.

Z drugiej strony wiadomo, że kiedy firma niesłynąca z technologicznej hojności bierze się za okrajanie czegoś, to efekt jest równie wystawny co życie na minimalnej. Mówiąc wprost, z konsoli wyrzucono wszystko to, co dało się wyrzucić nie tracąc kompatybilności z grami. Pod topór poszły silniki wibracji i żyroskopy. Zniknął także sensor oświetlenia, więc jasność wyświetlacza trzeba regulować ręcznie. Wreszcie, sam wyświetlacz widocznie zmniejszono. Zamiast 6,2'', ma przekątną równą 5,5''. Tyle dobrego, że pozostały rozdzielczość 720p i dotyk.

Obraz

Na całe szczęście nikt nie wymyślił też, że zbyt mało lajtowe są głośniki stereo, gniazdo słuchawkowe, czytnik kart microSD czy USB-C do ładowania. Kompatybilność z popularnymi kartami pamięci cieszy szczególnie. Wzorem pierwowzoru Switch Lite dysponuje zaledwie 32 GB na dane, co po aktualizacjach daje jakieś 26 GB. Algorytmy kompresji proponowane przez Big N są bardzo efektywne, ale i tak nietrudno znaleźć gry zajmujące ponad 20 GB. Resztę policzcie sami.

Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę

Krzyczał Stuhr do Łukaszewicza w kultowej scenie w Seksmisji. Wewnętrznie krzyczałem też ja, gdy po raz pierwszy zabrałem Switcha Lite na osiedlową ławkę. Zastosowany w konsolce ekran IPS cechuje się dobrym nasyceniem barw, nie smuży i ma szerokie kąty patrzenia, ale jego maksymalna jasność to niecałe 290 cd/m² Efekt jest taki, że w nasłonecznionych miejscach ciężko o dobrą widoczność. Nie jest to jednak problem wyłącznie Lite'a, gdyż duży osiąga podobne rezultaty.

Obraz

Aby w pełni rozkoszować się rozgrywką, należy znaleźć trochę cienia. I wtedy Lite odpłaca się naprawdę przyzwoitym czasem pracy na baterii. W kultowym Zelda Breath of Wild, a więc jednej z najbardziej wymagających gier na tę platformę, akumulator starcza na niespełna 4 godz. To od kilkunastu do kilkudziesięciu minut więcej niż w przypadku wersji premierowej.

Co ciekawe, taki przyrost osiągnięto poprzez zmianę głównego czipu Tegra X1 na jego nowszą rewizję, produkowaną w procesie litograficznym klasy 16 nm, a nie 20 nm. Sam akumulator jest w istocie rzeczy mniejszy, a mianowicie ma pojemność 3570 mAh, w miejscu 4310 mAh. Pod względem żywotności akumulatora Lite'a przewyższa jedynie najnowsza rewizja klasyka, również wyposażona w odświeżoną Tegrę. Taka to ciekawostka w temacie postępów z krzemem.

Renesans konsol przenośnych

Na temat gier czy systemu operacyjnego nie chcę się zbytnio rozwodzić, bo zakładam, że każdy kto tutaj trafił w mniejszym lub większym stopniu wie, czym jest Switch i co takiego oferuje – a przecież nie chodzi o odkrywanie koła na nowo.

Słowem podsumowania: Nie odkrywa go również Nintendo, które stworzyło nic innego jak Switcha dedykowanego graczom mobilnym. Konsolka została pozbawiona funkcji wykorzystywanych głównie w zaciszu domowym, dzięki czemu widocznie staniała. W Polsce kosztuje 979 zł, czyli jakieś 400 zł mniej niż trzeba obecnie zapłacić za pełny model.

Obraz

Switch Lite kompatybilny jest z dokładnie tymi samymi grami. Opasła biblioteka hitów, takich jak Assassin's Creed, Resident Evil, Super Mario czy Zelda, a wkrótce nawet Wiedźmin 3 tylko czeka na wrzucenie do plecaka. Nieprzekonanych do platformy Nintendo model Lite nie przekona. Powinien natomiast zainteresować wszystkich tych, których przed zakupem Switcha wstrzymywała cena windowana przez potencjalnie zbędne dodatki.

Plusy
  • Niesamowita biblioteka gier Switcha w kompaktowym wydaniu
  • Bardzo przyzwoita jakość wykonania
  • Ładowanie poprzez standardowe USB-C
  • Klasyczne złącze słuchawkowe
  • Poprawiony czip Tegra X1
  • Dłuższy niż w oryginale czas pracy na baterii
Minusy
  • Niska maksymalna jasność ekranu
  • Brak czujnika oświetlenia
  • Zbyt małe przyciski dla osób z dużymi dłońmi

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)