Nowy iPad: kolejna rewolucja, czy już stagnacja?
Ostatnio firma Apple znalazła się na niezłym zakręcie — trudno powiedzieć, czy to z powodu straty Steve'a Jobsa, czy też po prostu braku pomysłów, a może jeszcze innej przyczyny. W każdym razie od kilku miesięcy daje się zauważyć wyraźne spowolnienie dynamiki innowacyjności kolejnych produktów wypuszczanych z Cupertino: iPhone 4S, iOS 5.1, wreszcie Apple TV trzeciej generacji. Wszystkie te rzeczy, czy to sprzęt czy software, zawiodły oczekiwania wielu użytkowników. Bynajmniej jednak nie oznacza to ich porażki, wręcz przeciwnie. Sprzedaż jest nadal rekordowa. Gdzie w tym wszystkim odnajduje się nowy iPad? W dniu premiery sprzedano trzy miliony iPadów, ale tu i ówdzie ponownie słychać jęki zawodu — pytanie tylko, czy słusznie?
26.03.2012 | aktual.: 26.03.2012 17:15
„iPad trzeciej generacji” albo po prostu „nowy iPad”, bo na pewno nie „iPad 3” — tak określa się najnowszą odsłonę najpopularniejszego tabletu na świecie, który bez wątpienia był urządzeniem rewolucyjnym i wyjątkowym w chwili premiery w marcu 2010 roku. W Polsce oficjalnie pojawił się w sprzedaży w piątek, 23 marca 2012, i tego samego dnia jeden egzemplarz znalazł się także w naszej redakcji. Są wśród nas użytkownicy pierwszego iPada, są też użytkownicy „dwójki”. Inni nie stali się (jeszcze?) szczęśliwymi użytkownikami tabletu żadnej marki. Są to właśnie trzy naturalne grupy docelowe nowego iPada, którym postaramy się przybliżyć odpowiedź na pytanie: czy warto?
Pierwsze wrażenie
Jeśli korzystaliście z iPada 2, to nawet jeśli nie czytaliście specyfikacji technicznej powinniście być w stanie „organoleptycznie” stwierdzić, że nowy iPad jest minimalnie cięższy. Testowana przez nas wersja Wi-Fi waży bowiem 652 gramy, czyli o około 50 gramów więcej. Nie powinniście jednak wyczuć tego, że nowa wersja tabletu jest też nieco wyższa — dokładnie o 0,6 milimetra. Różnicę w kontrukcji jednak łatwo zauważyć, bo nowy iPad ma nieco bardziej zaokrąglone krawędzie, przez co niektórzy uważają, że lepiej leży w dłoni — choć przyznam szczerze, że mi osobiście nie robi to różnicy. Nadal tablet prezentuje się bardzo okazale — jest lekki i smukły, bo jego grubość to zaledwie 9,4 milimetra.
Wizualnie nowy iPad od poprzedniego różni się jeszcze tylko jedną rzeczą: ma nieco większy obiektyw kamery z tyłu. Jest to związane ze sporym uaktualnieniem tego podzespołu, ponieważ został on niemal żywcem przeniesiony z iPhone'a 4S, który znajduje się w czołówce smartfonów pod względem jakości wykonywanych zdjęć. Jedyna różnica tutaj to ilość megapikseli: iPhone 4S ma ich osiem, podczas gdy nowy iPad tylko pięć. Nie matryca jednak, a optyka mają najwięcej do powiedzenia, przez co zdjęcia wykonane iPadem faktycznie niewiele ustępują tym zrobionym smartfonem Apple.
Jeśli nigdy nie spotkaliście się z iPadem, to teraz czas na szybkie odrobienie lekcji. Tablet ma podświetlany diodami LED ekran wykonany w technologii IPS o przekątnej 9,7", który dodatkowo pokryty jest specjalną warstwą chroniącą przed zabrudzeniami. W praktyce jednak nie ma cudów — urządzenie przeznaczone do obsługi palcami zawsze będzie brudne, czy tego chcecie, czy nie. Oprócz wspomnianej przeze mnie kamery z tyłu mamy jeszcze kamerę z przodu, która znalazła się tam, by umożliwić wideokonferencje. Niestety nie wiedzieć czemu Apple nie zdecydowało się na upgrade tej leciwej już kamerki VGA, której jakość w porównaniu do kamery z tyłu jest po prostu przerażająco kiepska... A to przecież ta kamera jest używana częściej — mało kto raczej jest na tyle zdeterminowany, by robić zdjęcia iPadem, wielu za to rozmawia przez FaceTime czy Skype'a.
Poniżej jeszcze kilka zdjęć wykonanych nowym iPadem:
[join][image=IMG_0163]Tyle istotnych szczegółów, cała reszta jest na swoim miejscu: nadal tylko jeden niezbyt mocny głośniczek, jeden 30-pinowy port Dock oraz gniazdo mini-jack na słuchawki. Oprócz tego żadnych slotów na karty pamięci czy portów USB — ot, Apple.
Resolutionary — wizualna rewolucja?
Są dwie rzeczy, które „sprzedają” nowego iPada — superszybka łączność LTE oraz ekran Retina o ekstremalnie wysokiej wręcz rozdzielczości. Skupmy się może najpierw na rozdzielczości, bo ona rzeczywiście rzuca na kolana. Ekran nowego iPada, przypomnijmy, o przekątnej tej samej co poprzednie wersje (i popularnej wśród konkurentów), wyświetla teraz obraz w rozdzielczości 2048x1536 pikseli, czyli już nawet nie Full HD (1920x1080), ale 2K. Sprawia to, że na jeden cal zamiast 132 pikseli, do jakich przyzwyczaił nas iPad, przypada teraz aż 264 pikseli. Według Apple jest to poziom wystarczający, by określić nowy ekran mianem Retina, czyli twierdzić, że ludzkie oko z typowej do pracy z tabletem odległości nie jest w stanie zauważyć pojedynczego piksela na ekranie.
I faktycznie tak jest — od samego początku, tuż po włączeniu, tekst wygląda jakby ktoś wykaligrafował każdą literę atramentem bezpośrednio na ekranie. Wrażenie jest po prostu fenomenalne, a dodatkowo potęgują je dwie rzeczy: nowy iPad świeci jaśniej od poprzednika, a wyświetlane kolory są bardziej nasycone, żywsze. Wystarczy kilka minut popracować na nowym iPadzie, a potem wrócić do starego modelu, by przeżyć naprawdę wielkie rozczarowanie. Oczywiście wysoka rozdzielczość nie jest tak zauważalna w każdym miejscu i w każdym momencie. Najbardziej docenią ją osoby, które dużo czytają na iPadzie — nie tylko książki, ale także wiadomości na zwykłych stronach internetowych, dokumenty czy nawet e-maile.
Nowy iPad wyposażono w tę samą liczbę rdzeni procesora (czyli dwa), ale nowy procesor Apple A5X ma podrasowany podsystem graficzny — aż czterordzeniowy, w porównaniu do dwurdzeniowego procesora graficznego iPada 2. Dzięki temu tablet w locie skaluje te elementy, które nie zostały przygotowane w tak wysokiej rozdzielczości. Sprawia to, że wszystkie aplikacje stworzone dla poprzednich iPadów będą nadal działać w iPadzie trzeciej generacji i nie będą wyglądać gorzej, a gdy tylko ich producenci zaktualizują grafiki i interfejs użytkownika, będą wyglądać znacznie lepiej. Skoro wspomnieliśmy już procesor, to dodajmy też, że nowy iPad ma dwa razy więcej pamięci RAM niż iPad 2 — dokładnie 1 GB.
W praktyce wiele najpopularniejszych aplikacji już obsługuje ekran Retina w nowym iPadzie. Zaliczają się do nich na przykład Flipboard czy Angry Birds Space HD. Również strony internetowe są dopasowywane tak, aby wyświetlane były nadal w tym samym formacie — czyli jakby ekran nadal miał rozdzielczość 1024x768 pikseli. Dzięki skalowaniu do rozdzielczości 2048x1536 pikseli tekst na stronach jest jednak znacznie bardziej czytelny, czcionki idealnie wygładzone, a zdjęcia wyglądają znacznie lepiej.
Łączność szybsza, ale...
Co do drugiego hitu, czyli LTE, to niestety w Europie ono nie działa. To oczywiście trochę skrót myślowy — LTE działa nawet w Polsce, sami zresztą z powodzeniem i dużym zadowoleniem testowaliśmy je w połowie ubiegłego roku. Dlaczego więc kupując nowego iPada w wersji już 4G, a nie 3G, nie będziemy mogli skorzystać z mobilnego internetu o prędkości blisko 100 Mbit/s? Odpowiedź jest prosta, ale niezrozumiała — Apple zdecydował się wbudować w iPada obsługę tylko wybranych częstotliwości LTE, a konkretnie takich, jakie obowiązują w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Europa niestety zdecydowała, że będzie wdrażać LTE na innym paśmie, przez co nowy iPad nie pogada z naszymi nadajnikami i nie będzie mógł skorzystać z wysokich prędkości.
Jest to spory mankament — na szczęście w tym nieszczęściu nowy modem wbudowany w iPada i tak jest lepszy niż wersja w iPadzie 2, bo pozwala korzystać z technologii HSPA+DC, czyli także w Polsce umożliwi łączenie się z Internetem z prędkością do 42 Mbit/s. Zawsze to coś, ale pozostaje niesmak po tak głośno zapowiadanej funkcji, z której nie tylko u nas, ale w całej Europie skorzystać nie sposób.
Nie ma natomiast przeszkód w korzystaniu z nowego standardu Bluetooth 4.0. Oprócz tego mamy naturalnie do dyspozycji sieć bezprzewodową Wi-Fi w technologii 802.11a/b/g/n, co jednak nie powinno nikogo dziwić. Zarówno wersja Wi-Fi, jak i 4G wyposażona jest jeszcze w cyfrowy kompas, natomiast decydując się na edycję z modemem zyskamy także dokładniejszą lokalizację w oparciu o nadajniki sieci komórkowej, czyli tak zwany Assisted GPS.
Co w zamian?
Mówią, że nie ma róży bez kolców. Nowy ekran o wysokiej rozdzielczości musi być bardzo energożerny, nic więc dziwnego, że Apple zdecydowało się na niemal podwojenie pojemności wbudowanego akumulatora. Poprzedni iPad posiadał baterię o pojemności 25 Wh, zaś nowy tablet Apple ma w zapasie aż 42,5 Wh. Praca wykonana tutaj przez inżynierów firmy zasługuje na uznanie, bo przy praktycznie tych samych wymiarach waga tabletu nieznacznie tylko zwiększyła się, a mocy mamy zdecydowanie więcej. Czy to jednak wystarczy?
Osobiście bardzo obawiałem się, że czas pracy ulegnie skróceniu — do tej pory iPad 2 z Wi-Fi bez problemu „wyciągał” 10 godzin, co przy luźnym użytkowaniu starczało na około tydzień. Na szczęście tutaj przyszli użytkownicy nowego iPada mogą odetchnąć z ulgą — nadal mamy tyle samo czasu na czytanie i surfowanie po Internecie. Jeśli chodzi o gry, byłbym tu bardziej ostrożny. Generalnie tablet nie jest chyba najlepszym urządzeniem do grania. O ile gry faktycznie wyglądają świetnie, a na nowym ekranie Retina po prostu rewelacyjnie, tak już na iPadach poprzedniej generacji wymagające gry 3D miały tendencję do wysysania całej energii już w około 30 minut. Nie sądzę, aby teraz z czterordzeniowym układem graficznym było lepiej...
Ekran o wysokiej rozdzielczości, potężny procesor graficzny i ogromna bateria — to wszystko sprawia niestety, że tablet grzeje się bardziej, niż iPad 2. Od razu powiedzmy to jasno: temperatura do jakiej maksymalnie nagrzał się nasz testowy egzemplarz jest daleka od niekomfortowej, ale nie ulega wątpliwości, że ciepło jest wyczuwalne. Pojawia się po około 20 minutach luźnej pracy typu przeglądanie Internetu, poczta, mało obciążające aplikacje. Najbardziej grzeje się lewy dolny róg nowego iPada, więc zależnie od sposobu trzymania tabletu i używanej orientacji, grzanie będzie mniej lub bardziej uciążliwe.
Co z ładowaniem? Niestety nietrudno się domyślić. W zestawie z nowym iPadem otrzymujemy tę samą ładowarkę o mocy 10 W, a do naładowania jest prawie dwa razy większy akumulator. Fizyka jest tu nieubłagana i siłą rzeczy proces ładowania wydłużył się do około 8 godzin w przypadku całkowitego wcześniejszego rozładowania. Nieprawdą jednak jest, jakoby korzystanie z iPada uniemożliwiało jego ładowanie — z taką opinią spotkałem się ostatnio. Normalna praca w Internecie czy z popularnymi aplikacjami nie spowodowała u mnie przerwania ładowania. Naturalnie jednak taka sytuacja nadal, tak jak w „dwójce”, ma miejsce gdy ładujemy tablet z portu USB — wtedy faktycznie włączenie ekranu spowoduje przerwę, bo prąd podawany przez komputer jest po prostu zbyt mały, by zasilić iPada i jeszcze ładować akumulator.
Jest jeszcze jeden efekt uboczny zastosowania wysokiej rozdzielczości w nowym iPadzie, który paradoksalnie najbardziej mogą odczuć... posiadacze starszych iPadów i w pewnym sensie też iPhone'ów. Chodzi o rozmiar instalowanych aplikacji. Konieczność osadzenia w nich grafik w wyższej rozdzielczości sprawia, że wiele programów znacząco puchnie. Pół biedy, jeśli programy te instalujemy tylko na nowym iPadzie — w końcu coś za coś. Gorzej jednak, gdy używamy na przykład iPada 2, bo rozmiar niektórych aplikacji wzrósł nawet o kilkadziesiąt procent. Nie jest to zjawisko globalne, niektórzy producenci radzą sobie z tym wyraźnie lepiej od innych, ale to zjawisko pozbawione nadzoru może wymknąć się spod kontroli. Warto, by zarówno producenci przemyśleli swoją strategię, jak i by Apple zastanowiło się nad nowymi mechanizmami ułatwiającymi pokonanie tego problemu. Może czas też na wersję 128 GB?
Nowy iPad to nadal iPad
Odcinając się od porównań z poprzednią generacją, nadal w nowym iPadzie pozostają te same problemy, które znamy od początku. Nie są to może wady samego urządzenia, ale po prostu cechy charakterystyczne dla filozofii sprzętu produkowanego przez Apple, z którymi albo trzeba się pogodzić, albo po prostu kupić coś u konkurencji. I tak nowy iPad nie posiada żadnych portów czy slotów rozszerzeń oprócz 30-pinowego portu Apple Dock oraz gniazda słuchawkowego. Nie podłączymy w łatwy sposób karty pamięci, nie będziemy mogli podłączyć iPada do komputera kablem microUSB lub w ten sposób go ładować. Nie podłączymy również szybko tabletu do telewizora czy projektora kablem HDMI. Wszystko to możemy oczywiście zrobić, ale dopiero po zakupieniu stosownych akcesoriów dodatkowych — przejściówek, kabelków czy stacji dokujących. Te są z kolei, jak to w świecie Apple, bardzo drogie. Przykładowo przejściówka ze złącza Dock na HDMI to wydatek około 150 złotych. Na szczęście wszystkie akcesoria do poprzednich iPadów są kompatybilne z najnowszym modelem, włącznie z nakładką Smart Cover, która nadal idealnie przyczepia się do urządzenia i spełnia swoją funkcję — budzi tablet, gdy ją podnosimy i usypia go, gdy ją zamykamy.
Jeśli ktoś nie korzystał wcześniej z żadnego urządzenia firmy z Cupertino, może też mieć z początku problemy w odnalezieniu się w systemie iOS i jego filozofii instalowania aplikacji oraz przechowywania plików. Nie będę tu jednak poświęcał na to więcej miejsca, tylko odeślę zainteresowanych do mojej poprzedniej recencji iPada 2, gdzie temat omówiony został dość wyczerpująco i to właśnie z perspektywy osoby, która po raz pierwszy się z nim zetknęła.
Werdykt
Czas na małe podsumowanie. Testowaliśmy najbardziej podstawową wersję nowego iPada wyposażoną w 16 GB pamięci i łączność Wi-Fi (bez 4G). Oficjalna cena tego tabletu w Polsce to 2099 złotych, czyli tyle samo, co iPada 2 w chwili premiery. Co najważniejsze jednak, obecnie cena drugiej generacji tabletu Apple została obniżona do 1699 złotych. Jest to więc 400 złotych różnicy. Ta różnica to naprawdę doskonały ekran, bezapelacyjnie najlepszy obecnie wśród tabletów, a także znacznie już mniej spektakularna, ale lepsza kamera z tyłu urządzenia. Gorzka prawda jest jednak taka, że w modelu bez łączności 4G nie ma już poza tym nic, co mogłoby przekonać do wydania tych 400 złotych na korzyść nowego iPada. Również i w wersji 4G, z uwagi na brak pełnego LTE, nie ma rewelacji. Czy warto więc wydawać dodatkowe kilkaset złotych dla ekranu i kamerki?
Jeśli ktoś zastanawia się nad swoim pierwszym iPadem, moim zdaniem zdecydowanie warto. Kamera nie jest dla mnie osobiście żadną korzyścią, ale ekran jest naprawdę godny uwagi i korzysta się z niego z przyjemnością. To on właśnie tchnął nowe życie w starego iPada. Jeśli natomiast korzystacie nadal z pierwszej generacji tabletu Apple, to są spore szanse, ze Wasz sprzęt ma już dwa lata. I w tym przypadku odświeżenie wyjdzie Wam zdecydowanie na zdrowie, o ile oczywiście zgodzicie się na wydatek ponad dwóch tysięcy złotych. W moim przekonaniu jednak na tej półce urządzeń nie ma obecnie na rynku lepszego, choć konkurencja jest czujna i należy spodziewać się kolejnych premier w ciągu roku — pytanie tylko, czy wielkich.
Mocno zastanawiałbym się jednak na miejscu posiadaczy iPadów 2, zwłaszcza jeśli tablet kupili niedawno. Jeśli tylko zdołają powstrzymać się przed „zapuszczaniem żurawia” na nowego iPada w sklepach, powinni przełknąć stratę w postaci ekranu, a — co smutne — tym razem nic innego praktycznie dla nich nie przygotowano. Ostrzegam jednak, że kilka minut zapomnienia z nowym iPadem może wywołać traumę na tyle dużą, że zakup będzie po prostu nieunikniony... ;-)