Nowy Outlook: bez nowości, za to z chmurą [OPINIA]
Coraz większa liczba użytkowników pakietu Microsoft 365 otrzymuje możliwość przetestowania nowej wersji programu Outlook, zapowiadanej kilka lat temu jako następca wszystkich programów pocztowych Microsoftu. Program wygląda nieźle, działa akceptowalnie i ma jedną, poważną wadę.
Programy pocztowe z Redmond, w tym Outlook, mają burzliwą przeszłość. Poczta miała być wbudowana w Eksplorator w Windows 95, ale zrezygnowano z tego na rzecz oddzielnego programu Exchange Client. Jego nazwa była myląca, więc przemianowano go na Windows Messaging. Program ten stosował sterowniki pocztowe, z których e-mail był tylko jednym z wielu dostępnych. Model sterownika okazał się wybrakowany, więc program Exchange Client wrócił. Zastąpił go Outlook 97, który z kolei bardzo słabo obsługiwał pocztę internetową. Poprawił to darmowy Outlook 98, który… nie obsługiwał grup dyskusyjnych. Ich obsługę dostarczał Outlook Express - jeszcze inny program, niezwiązany rozwojem z powyższymi.
Z biegiem lat Outlook zyskał złą sławę ciężkiego, zgodnego tylko z rozwiązaniami Microsoftu narzędzia kaleczącego pocztę dziwną obsługą CC, załączników i osadzonych czcionek. Usilnie go poprawiano, ale poprawna obsługa załączników, konwersja emoji i współpraca z OAuth2 pojawiły się bardzo późno. Outlook bywał nielubiany i wciąż jest bardzo rzadko stosowany jako klient osobistej poczty. Używa się go raczej do pracy - i do osobistego konta Microsoft, do którego zaciąga się automatycznie.
Koszmarem był też format PST - gigantyczny, jednolity i podatny na uszkodzenia plik zawierający całą skrzynkę pocztową z przyległościami. Interakcja z nim jest możliwa wyłącznie przez API, jest bowiem zapisany w niestandardowym formacie, właściwym tylko dla Outlooka. Do obsługi, konserwacji i naprawy plików PST powstało wiele narzędzi firm trzecich. Plik ten sprawiał tyle problemów, że mimo bycia wewnętrzną bazą danych, o której nie powinno się zbyt wiele mówić, był doskonale znany administratorom oraz całkiem sporej grupie użytkowników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PWA? UWP? Webmail?
Nowy Outlook jest inny. Jest aplikacją dostarczaną w "sklepowym" formacie APPX, pracującą w sposób zbliżony do Electrona. To desktopowa web-aplikacja, hostowana wewnątrz ramki Microsoft Edge WebView2. Większość procesów Outlooka to właśnie msedgewebview2.exe, a nie outlook.exe. Program nie ma jednak szczególnie dużego zapotrzebowania na pamięć.
Wykorzystanie RAM-u nie idzie w setki megabajtów, jak przy Electronie. Program jednak nie potrafi (jeszcze) pracować offline. Bez sieci nawet się nie wyświetli. Wynika to zapewne z tego, że jest oparty o Outlook.com, czyli "Hotmaila". Logowanie do webowej poczty wita użytkownika niemal identycznym interfejsem. Planem jest wszak, by połączyć wszystkie Outlooki w jeden.
Interfejs jest bardzo ładny. Przypomina on przede wszystkim webową wersję Outlooka, ale w wersji konsumenckiej - czyli to, w co 10 lat temu przerodził się Hotmail. Zdecydowanie widocznych funkcji jest mniej niż w przypadku klasycznego Outlooka. Ale dłuższa obserwacja wykaże, że dużo przycisków na Wstążce poprzedniej wersji było nadmiarowych. Dlatego wprowadzono uproszczoną. A ta jest już zbieżna z tą dostępną w nowym Outlooku. W istocie zawiera on obie wstążki: nową uproszczoną (niemal identyczna) i nową pełną (a ta startuje domyślnie i jest pusta).
Kliknięcie prawym klawiszem na maila wyświetli obfite menu kontekstowe, w którym naprawdę niewiele brakuje. Podobnie będzie w przypadku widoku kalendarza i kontaktów. Natychmiast rzuca się w oczy konwencja UI, polegająca na połączeniu koncepcji z Outlooka 2010+ z aplikacjami Metro "Poczta, Kalendarz i Kontakty". Będzie to jeszcze wyraźniejsze, gdy wyświetlimy panel ustawień. Dostrzeżemy w nim pomysły, które zadebiutowały w czasach Windows 8.1 i wczesnej Dziesiątki. Także w kwestii podpinania kont chmurowych. Zmiana w tej kwestii jest najważniejszą konsekwencją porzucenia dawnego Outlooka opartego o PST.
Inne konta
Klasyczny Outlook bardzo długo czekał na natywną obsługę logowania OAuth do kont Google, dzięki której możliwe jest logowanie 2FA, bez generowania tylnych furtek w postaci "haseł aplikacji". W drugą stronę jest podobnie - rozwiązania OAuth Microsoftu działają poza Outlookiem słabo - albo w ogóle. Natywna obsługa Gmaila w Office'owym Outlooku była przyjęta bardzo pozytywnie. Teraz sprawa zaczyna się komplikować.
Webowy Outlook też pozwala na dodanie konta Gmail. Działa to jednak siłą rzeczy, w inny sposób: logowanie upoważnia chmurę Microsoft do zaglądania do skrzynki pocztowej, książki adresowej i kalendarza konta Google. Poczta z Gmaila jest serwowana użytkownikowi przez pośrednika, jakim jest Microsoft. Nie każdemu musi się to podobać - ale w przypadku aplikacji chmurowych nie ma innego wyjścia.
Zgadza się - nowy Outlook jest właśnie taką aplikacją. Dodawanie konta Google, i każdego innego spoza Microsoftu (co jeszcze nie działa), wymaga zastosowania chmurowego pośrednika, którym jest microsoftowa chmura, logująca się do pozostałych kont celem inwentaryzacji. Ta cecha pozostanie niezmieniona nawet po tym, jak nowa odsłona Outlooka "nauczy się" pracować offline. A ma ona, docelowo, zastąpić tę klasyczną. Gdy to nastąpi, użytkownikom niepalącym się do wpuszczania Microsoftu do swojej poczty pozostanie przesiąść się na Thunderbirda.
Kamil J. Dudek, współpracownik redakcji dobreprogramy.pl