NVIDIA. Według prezesa 27 proc. nabywców najnowszych kart graficznych to wariaci
Przedstawiciele NVIDII od lat pokazują, że agresywny marketing nie jest im obcy. Lubią czasem wbić szpilę konkurencji przez wytykanie wpadek i podkreślanie własnej, dominującej pozycji. Teraz swoje trzy grosze dorzucił sam Jensen Huang, dyrektor generalny zielonych, który podsumowując raport finansowy za II kwartał 2019 roku, nie omieszkał przypomnieć o technologii ray tracingu.
18.08.2019 02:12
W tym momencie jest przesądzone, że jeśli zamierzasz kupić nową kartę graficzną, będziesz z niej korzystać przez dwa, trzy, cztery lata, a brak ray tracingu jest szaleństwem – powiedział Huang podczas transmisji skierowanej do inwestorów, cytowany przez serwis OC3D.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że miał to być przytyk w stronę AMD Radeonów RX 5700 XT oraz RX 5700. Te, jak wiadomo, sprzętowej akceleracji dla śledzenia promieni nie mają, w odróżnieniu od konkurencyjnych GeForce'ów RTX 2070 (Super) i RTX 2060 (Super). Nie można przy tym zaprzeczyć, że ray tracing faktycznie jest przyszłością. Nie bez kozery o tym rozwiązaniu mówią zarówno twórcy konsol, jak i AMD w kontekście przyszłych modeli kart.
Tylko, prezes NVIDII jakby zapomniał o własnej ofercie. Aktualny katalog zielonych to nie tylko seria RTX 20 z wyspecjalizowanymi jednostkami do ray tracingu, ale także pozbawione tej technologii GeForce'y GTX 16. Ostatecznie szaleńcami nazwani zostali również ci, którzy wiernie kupują produkty Huanga, tyle że z nieco niższej półki. Brawo, prezesie, tak właśnie należy robić PR.
Z ciekawości sprawdziłem w ankiecie sprzętowej Steama udział poszczególnych odmian Turingów. Odsetek posiadaczy RTX 20 wynosi 3,26 proc., GTX 16 zaś – 1,23 proc. Matematycznie rzecz ujmując, według szefa NVIDII 27 proc. nabywców kart w architekturze Turing to wariaci.