Nvidia zamiata swój bajzel: konsumenci mogą czuć się wygranymi
Włodarze Nvidii najwyraźniej zdali sobie sprawę, jaką głupotę zrobili i teraz to odkręcają. Dokładne oznaczenia mobilnych kart graficznych powrócą, i to ze zdwojoną siłą.
06.02.2021 16:34
Przypomnijmy, w styczniu Nvidia ogłosiła oficjalnie, że mobilne karty graficzne utracą oznaczenia sufiksowe takie jak Max-Q czy Max-P. Wiadomość ta, choć pozornie nieznaczna, wywołała całą lawinę negatywnych komentarzy zarówno mediów, jak i konsumentów.
Należy bowiem mieć na uwadze, że często był to jedyny sposób, aby ustalić, czy w danym laptopie znajduje się karta graficzna o pełnej mocy, czy energooszczędna. Koniec końców specyfikacja prądowa jest jednym z głównych czynników wpływających na wydajność, a brak stosownej informacji w specyfikacji oznacza kupowanie kota w worku.
Na szczęście zieloni zdali sobie z tego sprawę
Oznaczenia Max-Q i Max-P wprawdzie nie wrócą, ale wymyślono coś jeszcze lepszego: jak ogłosiła Nvidia, chcąc sprzedawać notebooki z GeForce'ami RTX 30, każdy producent musi już na etapie specyfikacji informować o dokładnym limicie mocy (TGP – ang. Total Graphics Power). Przy czym nie wystarczy podać wartości szczytowej, co niektórzy zapewne chętnie by zrobili. Podstawę ma stanowić moc nominalna, a ewentualne turbo trzeba wyszczególnić oddzielnie.
Najwięksi producenci notebooków, tacy jak Asus czy MSI, już się zdążyli do nowych wymogów dostosować. I bardzo dobrze, bo możemy się na przykład dowiedzieć, że u tego pierwszego żaden RTX 3080, nie licząc stacji dokującej XG Mobile, nie pracuje z maksymalnym dopuszczalnym 150-watowym limitem. Topowe asusy mają TGP równe 115 W i do tego 15 W ekstra w turbo.