Ofiary oszustwa "na bitcoina" tracą miliony złotych. Policja często jest bezradna

Były już oszustwa "na wnuczka" i "na policjanta", a teraz coraz częściej cyberprzestępcy wykorzystują zainteresowanie kryptowalutami, by kusić nieświadome ofiary. Niestety w większości przypadków policja nie jest w stanie ustalić sprawców przestępstwa.

Bitcoin
Bitcoin
Źródło zdjęć: © GETTY | NurPhoto

Zainteresowanie kryptowalutami cały czas rośnie, ale trudno się dziwić, kiedy zewsząd słychać o tym, że różne wirtualne waluty osiągają coraz wyższe wartości. Niestety poza osobami, które chcą zainwestować, kryptowaluty przyciągają również wszelakich oszustów.

Nie trzeba szukać daleko: 11 maja informowaliśmy was o tym, że oszuści podszywają się pod Narodowy Bank Polski i tworzą kolejną fałszywą giełdę kryptowalut. Serwis Prawo.pl z kolei opisał historię kobiety, która chciała zainwestować w kryptowaluty, w czym miał pomóc jej rzekomy doradca inwestycyjny:

- Założył mi wszystkie potrzebne aplikacje binance, portfolio, revolut. (...) Kolejna sztuczka polegała na przekonaniu mnie do rozmowy ze znanym analitykiem, ale warunkiem było wpłacenie kolejnych 1700 euro do wglądu. Zaczęłam podejrzewać podstęp, kiedy poinformowali mnie, że moje pieniądze przetrzymuje Komisja Nadzoru Finansowego - opowiada poszkodowana, która straciła łącznie 450 euro.

Setki ofiar i miliony złotych strat

Ale takich ofiar jest znacznie więcej, a Wydział do walki z Cyberprzestępczością Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie prowadzi śledztwo, w którym pokrzywdzonych jest ponad 200 osób z całego kraju. Łącznie stracili kilka milionów złotych, z czego jedna ofiara prawie 700 tys. zł.

Schemat działania cyberoszustów się powtarza: osoby skuszone potencjalnymi zyskami zostawiają swoje dane kontaktowe na stronie internetowej, która ma pośredniczyć w inwestycji. Niedługo potem kontaktuje się z zainteresowanym "doradca inwestycyjny", który namawia do zainstalowania odpowiedniego oprogramowania (najczęściej AnyDesk lub TeamViewer) i obiecuje pomoc w dalszych krokach.

Rzekomi doradcy dokonywali w ten sposób licznych operacji na portfelach kryptowalutowych, które miały być przygotowywane dla konkretnych klientów. Pokrzywdzeni sami autoryzowali te transakcje, nieświadomi, że ich pieniądze są właśnie wyprowadzane. Niektórzy z nich zaciągali nawet kredyty na "inwestycje".

Policja często jest bezradna

Niestety często w przypadku oszustw "na bitcoina" policja pozostaje bezradna, ponieważ nie ma sił ani środków, aby ustalić sprawców, zauważa serwis Prawo.pl. Często ustalenie tożsamości właściciela portfela kryptowalutowego jest niemożliwe, a brak odpowiednich przepisów w polskim prawie może prowadzić do różnych nadużyć.

Łukasz Jachowicz, specjalista ds. bezpieczeństwa IT w Mediarecovery zwrócił uwagę, że w większości przypadków procedury bankowe również nie są w stanie wyłapać nieprawidłowości. Cyberprzestępca musi być nieuważny lub niedoświadczony, by dało się go łatwo namierzyć, zauważa ekspert.

KNFNBP kilkukrotnie już ostrzegały przed fałszywymi giełdami kryptowalutowymi, podkreślając, że żadna z tych organizacji nie zajmuje się obsługą rachunków osób fizycznych, więc nie byłaby w stanie weryfikować takich inwestycji. Niestety oszustów starających się wykorzystać niewiedzę potencjalnych ofiar przybywa.

Biorąc pod uwagę, że cyfrowy pieniądz już niedługo może na dobre zagościć w naszych portfelach, należy mieć się na baczności i nie wierzyć w inwestycje, które wyglądają "aż za dobrze". Jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości dotyczące potencjalnych inwestycji, możemy zgłosić to Komisji Nadzoru Finansowego.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:WP Tech
wiadomościbezpieczeństwobitcoin
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)