Panasonic Lumix GX7 — bezlusterkowiec, który może wszystko

Panasonic Lumix GX7 to piąty w rodzinie Lumiksów aparat fotograficzny, w którym producent postanowił pozbyć się mechanicznie podnoszonego lustra. Dzięki temu aparat stracił kilka niewątpliwych zalet (optyczny wizjer), ale też uciążliwych wad (drgania przy podnoszeniu zwierciadła) lustrzanki. Formalnie jest następcą zaprezentowanego dwa lata wcześniej modelu GX1, ale Panasonic dobrze wykorzystał ten czas i wprowadził mnóstwo zmian — od stylistyki po lepszą matrycę — trudno więc mówić tu jednoznacznie o kontynuacji linii.

Panasonic Lumix GX7 — bezlusterkowiec, który może wszystko

26.11.2013 | aktual.: 26.11.2013 14:47

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Konstrukcja aparatu jest bardzo estetyczna, nawiązująca do klasycznych modeli sprzed lat, ale zdradzająca nowoczesność w szczegółach — wystarczy spojrzeć na odchylany w górę lub w dół ekran czy pociesznie wyskakującą lampę błyskową. Gumowany grip, udający skórę, nie jest duży, ale bardzo wygodny, o ile akurat w dłoń nie wbija się uszko na pasek. Poza tym detalem aparat trzymało mi się naprawdę świetnie, tak przy oku, jak i przed sobą, kiedy korzystałam z podglądu na ekranie i nie miałam żadnego problemu z używaniem go jedną ręką ani nie obawiałam się, że zaraz go upuszczę. Jego masa jest zauważalna (400 gramów z baterią) i wydaje mi się odpowiednia, aczkolwiek obiektyw, z którym był testowany, nieco „ciągnął” do przodu — tego jednak w aparacie tego typu nie da się przeskoczyć.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Jeśli chodzi o sterowanie i zmianę ustawień, mamy dwie możliwości — fizyczne przyciski lub ekran dotykowy. Przyciski wydały mi się intuicyjnie rozmieszczone i bardzo szybko się do nich przyzwyczaiłam, sterowanie dotykiem jest, moim zdaniem, jeszcze niedopracowane — kilka ikonek na ekranie (na przykład w trybie stylizacji, który opisałam w dalszej części recenzji) jest za małych, aby dało się je szybko i bez specjalnego starania się wybrać palcem. Zaznaczę jednak, że operowanie podstawowymi ustawieniami działa tu bez zarzutu — po dotknięciu wartości danego parametru na ekranie pojawia się dymek lub suwaczek z opcjami do wyboru. Świetnym, moim zdaniem, pomysłem jest oznaczenie na szaro par parametrów (czas + przysłona dla danej czułości), które w połączeniu będą miały sens dla danej sceny. Tradycjonaliści mogą oczywiście sterować aparatem za pomocą przycisków i kółeczek (tu zaznaczę, że bardzo przyzwyczaiłam się do dwóch kółeczek w Pentaksie K-5, osobno do czasu i przysłony, więc byłam wniebowzięta, gdyż i tu znalazłam ich odpowiedniki). Na uwagę zasługują osobne spusty dla migawki i nagrywania wideo, dzięki czemu w każdej chwili można szybko zarejestrować film, bez kręcenia gałką trybów. Materiał wideo można rejestrować w formatach AVHCD lub MP4, maksymalna rozdzielczość to oczywiście 1920×1080 (50p, 28 Mbps). Dźwięk nagrywany jest w systemie Dolby Digital i producent zadbał o algorytm redukujący efekty wynikające na przykład z ruchu powietrza w okolicy mikrofonu, kiedy nagrywamy na wietrze.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Jako że mamy do czynienia z aparatem bezlusterkowym, trzeba przyzwyczaić się do cyfrowego wizjera. Zamontowany tutaj został wyposażony w matrycę o 2 764 800 punktach. Można odchylić go do pozycji pionowej lub ustawić w niemal dowolnej pozycji po drodze. Atrakcją jest czujnik zbliżeniowy, który przełącza aparat z trybu podglądu na żywo na ekranie w tryb podglądu przez wizjer, kiedy wykryje zbliżający się obiekt (w domyśle twarz fotografa). Producent zadbał oczywiście o komfort pracy osób z wadą wzroku — po odchyleniu wizjera znajdziemy regulację w zakresie od -4 do +3 dioptrii. Na ekraniku znajdują się wszystkie niezbędne przy ustawianiu aparatu informacje. Na górze kolejno: oznaczenie trybu, efekt, tryb lampy błyskowej, jakość nagrywania wideo, proporcje i jakość zapisywanego zdjęcia, ustawienia ostrości oraz wskaźnik stanu baterii.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Na dole znajdziemy: wskaźnik trybu pomiaru światła, wartość przysłony, czas naświetlania, wskazania światłomierza, wartość ISO, symbol trybu balansu bieli oraz „przebieg” urządzenia. Aby nie wprowadzać zamieszania, informacje te są prezentowane identycznie także na ekranie aparatu (zależnie od ustawień, na lub pod zdjęciem), identycznie wygląda także siatka wspomagająca kadrowanie (w ustawieniach można znaleźć kilka jej wzorców lub całkiem ją wyłączyć) i tak samo pokazywane są możliwości wyboru wartości parametrów. Osoby potrzebujące dodatkowego wsparcia przy kadrowaniu mogą skorzystać z poziomicy, której obecność na ekranie i w wizjerze można włączyć przyciskiem DISP. Ten sam przycisk pozwoli także włączyć na ekranie widok ustawień podobny do tych, jakie znajdziemy w klasycznych lustrzankach.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Jako osoba o długich rzęsach nie mogę zbytnio zbliżać wizjera do oka (zwykle nie mam tego problemu), przez co nie mogę go oprzeć i robienie zdjęć jest nieco mniej komfortowe, niż by mogło być. Wydaje mi się też nieco za mały do precyzyjnego kadrowania, mimo 100% pokrycia, więc testując ten aparat korzystałam głównie z możliwości jego ekranu. Przyzwyczajenie do lustrzanek (w końcu swoją pasję rozwijam od szkoły podstawowej, kiedy to miałam Zenita ET) powoduje, że wizjery cyfrowe męczą mnie opóźnieniami w prezentacji obrazu, ale pod tym względem GX7 jest wyjątkowo mało uciążliwy… choć nie idealny. Nie mogę się też pozbyć wrażenia, że prezentowany na ekranie wizjera obraz jest delikatnie zabarwiony na różowo. Z pewnością brak mu kontrastu.

Jakość ekranu nie pozostawia, moim zdaniem, niczego do życzenia. Niestety zdjęcia, które tu służą jako zrzuty ekranu, nie są w stanie oddać jego wyrazistości i soczystych kolorów. Ma on, podobnie jak wizjer, 100% pokrycie kadru, pozwala dostosować kolorystykę, kontrast wyświetlanego obrazu oraz oczywiście podświetlenie. Można nawet w ustawieniach wybrać opcję automatycznego dostosowania jego jasności do warunków zewnętrznych, choć poziomów nie ma wielu i podczas nocnych wypraw męczył oczy zbyt jasnym obrazem. W dzień nie miałam żadnych problemów przy sterowaniu aparatem, choć jego odbijająca powłoka może nie wróżyć dobrze na letnie, słoneczne dni — wtedy pewnie lepiej sprawdzi się wizjer. Niewątpliwą zaletą, zwłaszcza podczas pracy ze statywem, jest szeroki zakres pozycji, jakie zapewnia jego (wyglądające na solidne) mocowanie — 45° w dół i 80° w górę.

Obraz

Lampa błyskowa została, moim zdaniem, bardzo sprytnie umieszczona. Schowana w ogóle nie zdradza swojej obecności, a rozłożona jest na tyle daleko od reszty aparatu, że nie ma szans aby przysłonić część światła dłonią lub obiektywem (chyba że ktoś spróbuje robić z nią zdjęcia makro, ale to pomysł z definicji skazany na porażkę ;)). Podczas robienia zdjęć na otwartej przestrzeni dobrze oświetlone będą obiekty znajdujące się 5-6 metrów od fotografującego, ale promień kręgu światła będzie oczywiście większy.

Obraz
  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Jeśli chodzi o ostrość i pomiar światła, mamy oczywiście możliwość wyboru między kilkoma algorytmami pomiaru. Ogniskowanie opiera się tu o wykrywanie kontrastu. Do wyboru mamy oczywiście tryb manualny, a także elastyczny, ciągły i automatyczny na potrzeby jednego zdjęcia. Automatyczne ustawianie ostrości opierać się może o wykrywanie twarzy, śledzenie, a także automatyczne wykrywanie 23-strefowe, wykrywanie w jednej, wybranej strefie oraz pomiar punktowy. Punkt lub strefę można oczywiście wskazać dotykiem na ekranie i, co ciekawe, ekran będzie reagował na dotyk również kiedy fotograf korzysta z wizjera — można wtedy dotykać ekranu jak touchpada. W ustawianiu ostrości pomaga dioda doświetlająca. W trybie manualnym zaś na ekranie w powiększeniu prezentowana jest wybrana wcześniej strefa, a odpowiednie ustawienie ostrości jest potwierdzane przez aparat. System pomiaru światła bazuje na 1728 strefach. Pomiaru dokonać można w trybie centralnie ważonym, punktowym lub „inteligentnym” matrycowym. Mamy oczywiście do dyspozycji także mechanizmy kompensacji ekspozycji.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

[break /]Oprogramowanie aparatu jest naprawdę bardzo bogate. Poza trybami manualnym i półautomatycznymi (automatyczna ekspozycja, priorytet przysłony i priorytet migawki, które wykorzystywane są także podczas nagrywania filmów) oraz trzema trybami użytkownika, znajdziemy tu także całkiem inteligentny tryb automatyczny (iA) oraz ulepszony iA+, który wykrywa, co będzie fotografowane, i na tej podstawie dostraja także jasność i kolorystykę zdjęcia. Lumix GX7 potrafi wykryć między innymi krajobraz, makro, scenerię nocną czy twarze. Moim zdaniem jego wybory są bardzo dobre i rzeczywiście mogą pomóc początkującym lub wyręczyć leniwych, znacznie poprawiając jakość zdjęć.

Jeśli jednak ktoś nie darzy elektroniki dostatecznym zaufaniem, tryb można także wybrać samodzielnie — służy do tego program oznaczony SCN i książeczką. Wybór jest naprawdę szeroki (za producentem: Czysty portret, Jedwabista cera, Miękkie podświetlenie, Czysty podświetlony, Nastrój zrelaksowania, Słodka twarzyczka dziecka, Wyrazista sceneria, Czyste błękitne niebo, Romantyczna zorza zachodu, Żywa poświata zachodu, Lśniąca woda, Pogodna noc, Chłodne nocne niebo, Ciepły krajobraz nocny, Nocny krajobraz artystyczny, Roziskrzone oświetlenie, Czysty portret nocny, Miękki obraz kwiatu, Apetyczne danie, Smakowity deser, Zatrzymaj zwierzę w ruchu, Czyste zdjęcie sportowe, Monochromatyczny, Panorama) i na początku trudno pojąć różnicę między niektórymi z nich (na przykład „Apetyczne danie” i „Smakowity deser”), ale każdy tryb został zilustrowany przykładowym zdjęciem, aby było jasne, w jakich mniej-więcej warunkach się sprawdzi, oraz opisem modyfikacji (a to ocieplony obraz, a to bardziej intensywne kolory, a to uruchomi się lampa błyskowa i tak dalej).

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Podobnie ma się sprawa z trybami „Kreatywnymi”, czyli filtrami przeznaczonymi do stylizacji zdjęcia. Tu również mamy spory wybór: Ekspresyjny, Retro, Dawne Czasy, Wysoka tonacja, Niska tonacja, Sepia, Monochromatyczny, Dynamiczne czarno-białe, Gruboziarnisty (Rough) monochromatyczny, Monochromatyczny gładki (Silky), Mocny obraz, Wysoka dynamika, Efekt krosowania, Efekt zabawki, Jasny i żywy efekt zabawki, Pominięcie wybielania (filtr Bleach Bypass), Efekt miniatury, Miękka ostrość, Fantazja, Filtr gwiezdny, Obraz jednobarwny (barwę, która pozostanie na zdjęciu, wybieramy na ekranie dotykowym) i Światło słoneczne. Przykładowe zdjęcia można zastąpić opisami przez zmianę ustawień (przycisk DISP.). Efekty mogą być bardzo ciekawe. W tym trybie nie można nagrywać filmów.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]
  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Oczywiście nie zabrakło tu możliwości zrobienia serii zdjęć na potrzeby HDR, samowyzwalacza (2s, 10s, 10s + 3 zdjęcia), możliwości ustawienia ostrości dotykiem na ekranie, a nawet automatycznego zwalniania migawki, kiedy w zaznaczonym przez użytkownika obszarze znajdzie się „ostry" obiekt. Zdjęcia seryjne można robić z prędkością 40, 10, 5, 4,3, 4 i 2 klatki na sekundę, przy czym te powyżej 5 latek na sekundę będą miały ograniczoną rozdzielczość. Z automatycznej regulacji ostrości można skorzystać przy prędkości 5 klatek na sekundę i mniejszych. W serii możemy zapisać 9 zdjęć w formacie surowym, lub tyle JPEG-ów, ile zmieści się na karcie pamięci. Można także wykorzystać ten aparat do robienia zdjęć z określonym interwałem (najmniejszy to 1 sekunda) na potrzeby animacji poklatkowych, a także automatycznie złożyć animację. Lista możliwości jest, jak widać, bardzo długa, a ja nadal mam uczucie, że jeszcze nie wszystko wymieniłam i jeszcze coś godnego uwagi uda mi się w ustawieniach znaleźć… na przykład możliwość robienia zdjęć 3D (pary stereograficzne, zapisywane do formatu MPO, które można obejrzeć na przykład na telewizorze Panasonic Viera 3D).

Matryca, którą znajdziemy w tym aparacie, to 16-megapikselowy sensor typu Digital Live MOS. Panasonic chwali się, że w porównaniu do poprzedniczki w modelu GX1, tu udało się osiągnąć wyższą rozdzielczość i wyższą czułość (ISO na poziomie 25600) przy niższym poziomie szumu. Za redukcję szumów odpowiedzialny jest mechanizm o wdzięcznej nazwie Venus Engine, który lepiej od starszych technologii wykrywa i usuwa szum. To tyle, jeśli chodzi o propagandę producenta.

Matryca ma wymiary 17,3×13 mm (proporcje 4:3) i pozwala na zapis zdjęć o maksymalnej rozdzielczości wynoszącej 4592×3448 pikseli. Surowe zdjęcia zapisywane są jako 12-bitowe pliki z rozszerzeniem RW2, które jeszcze nie każdy program będzie w stanie otworzyć (Lightroom 5.2 już umie, DxO Optics Pro 9 jeszcze nie). Tu wspomnę o rzeczy nieoczywistej — podczas przeglądania RAW-ów na komputerze w Lightroomie niewidoczne będą efekty artystyczne z filtrów, gdyż program zignoruje dotyczące stylizacji metadane dołączone do pliku. Szkoda. Warto wspomnieć także o mechanizmie samoczyszczenia matrycy ultradźwiękami.

Jeśli chodzi o szumy, jak zwykle, nie jest tak różowo, jak zapewniał producent. Czułość ISO 25600, którą tak zachwala się w materiałach promocyjnych, nie ma raczej sensu. Jednak do ISO 800 jest całkiem nieźle, co jest sporym osiągnięciem i wiele aparatów nie może się tym pochwalić. Zdjęcia zrobione z ISO 1600, a nawet niektóre z ISO 3200, można odszumić w dedykowanym oprogramowaniu i jeszcze jako-taki efekt osiągnąć.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]
  • Slider item
  • Slider item
[1/2]
  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Warto zaznaczyć, że Panasonic poszedł na rękę osobom zmieniającym obiektywy i zamontował system optycznej stabilizacji obrazu w body aparatu. Producent gwarantuje, że system ten działa tak samo dobrze z obiektywami bez stabilizacji, jak znany z wcześniejszych produktów MEGA O.I.S. Efekty? Z wieloletniego doświadczenia wiem, że aparatem bez stabilizacji przy czasie naświetlania rzędu 1/30 sekundy już można poruszyć aparatem, przy 1/25 poruszenie jest bardzo prawdopodobne, przy 1/20 gwarantowane, a dłuższych nie ma co używać. Stabilizacja w lustrzankach pozwala mi robić zdjęcia „z ręki” naświetlane do 1/20 sekundy. Lumix GX7 sprawdził się tu bardzo dobrze — przy odrobinie skupienia nieporuszone zdjęcia udawało mi się zrobić nawet gdy korzystałam z czasów naświetlania rzędu 1/10 sekundy, ale dłuższe czasy już nie miały sensu. Warto zaznaczyć, że ten aparat jest sporo lżejszy od typowej lustrzanki, więc i utrzymanie go w jednej pozycji było dla mnie trochę łatwiejsze.

Obraz

Najlepszym testem było oczywiście robienie zdjęć w ruchu. GX7 stanął na wysokości zadania nawet nocą, choć nie mogę powiedzieć, bym ze zdjęć robionych późną porą była szczególnie zadowolona. Są z pewnością lepsze, niż efekty starań mojego niemłodego już Pentaksa K-5 w porównywalnych warunkach, ale do tego, co prezentuje w materiałach reklamowych producent, jeszcze im daleko…

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Celowo nie opisuję tu szczegółów konstrukcji obiektywu, z którym został przekazany do testów GX7 — G Vario 14-42 z systemem MEGA O.I.S.. Aparat ten można kupić z różnymi układami optycznymi, które mogą znacząco wpłynąć na cenę zestawu i na jakość zdjęć. Ten model jest, moim zdaniem, zbyt ciemny (największy otwór przysłony to tylko f/3,5) i niestety psuje pejzaże aberracjami chromatycznymi.

[break /]Obsługa WiFi w tym aparacie działa w kilku trybach. Po pierwsze, co bardzo mi się spodobało (ba, zawsze o czymś takim marzyłam!), możemy wykorzystywać smartfon lub tablet z odpowiednią aplikacją (Panasonic Image App) jako pilot i przeglądarkę zdjęć. W tym trybie aparat ustawia się jako punkt dostępowy WiFi, do którego podłączamy urządzenie przenośne. Można także sparować je za pomocą NFC. Aplikacja zapewnia podgląd na żywo z aparatu z wybraną jakością, pozwala przestawiać niemal wszystkie parametry fotografowania, do których wystarczy kontrola z poziomu oprogramowania, robić zdjęcia i nagrywać filmy, a także umożliwia przeglądanie zawartości karty pamięci. Po przytrzymaniu palcem zdjęcia pokazują się opcje pobrania na telefon, usunięcia, a także, jeśli odpowiednie aplikacje są skonfigurowane, udostępnienia zdjęcia na serwisach społecznościowych. Ciekawostką jest możliwość wykorzystania odbiornika GPS smartfonu do zapisywania lokalizacji.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Ponadto, za pomocą WiFi Direct lub po połączeniu aparatu z domową siecią WiFi (WPA2 wydaje się nie być obsługiwane) możemy oglądać zdjęcia na telewizorze z autorskim systemem Viera, jeśli dysponujemy telewizorem tego samego producenta, lub za pośrednictwem DLNA na dowolnym urządzeniu obsługującym ten mechanizm. Jeśli z poziomu tej sieci urządzenie będzie miało dostęp do Internetu, może także automatycznie wysyłać zdjęcia do chmury producenta (na kono Lumix Club) lub bezpośrednio na inne urządzenie, czy to komputer, tablet czy smartfon z uruchomioną aplikacją Panasonica. Zdjęcia do wysłania, a także jakość i stopień kompresji, można wybrać na ekranie aparatu podczas konfiguracji połączenia. Funkcje te idą w parze z możliwością wykonania podstawowego kadrowania zdjęć jeszcze na aparacie. Możliwe jest również drukowanie bezpośrednio z aparatu.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Tradycjonaliści mogą oczywiście skorzystać z możliwości przełożenia do komputera karty SD, podłączenia aparatu kablem HDMI do monitora lub rzutnika, bądź skorzystania ze starego, dobrego kabla USB. Nie zabrakło tu możliwości podłączenia tradycyjnego, przewodowego pilota. Panasonic pomyślał również o możliwości zamontowania dodatkowej baterii, jeśli wbudowana nie wystarczy. W zestawie znajdziemy akumulator o pojemności 1025 mAh (7,2V, model DMW-BLG10E), który przy intensywnych testach (porównywalnych do wycieczki krajoznawczej bez kręcenia filmów) udawało mi się rozładować w jeden dzień. Producent zapewnia, że wystarczy on na 300 do 350 zdjęć, zależnie od tego, czy użytkownik korzystać będzie z ekranu czy wizjera.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Pytanie nie brzmi tu, czy ten aparat jest godny polecenia, ale: „Komu można go polecić?”

Obraz

Z pewnością jest to urządzenie zbyt skomplikowane dla zupełnych laików oraz osób nielubiących zaglądać do instrukcji bądź buszować po opcjach menu na własną rękę. Jako pierwszy aparat dla wielu osób będzie, moim zdaniem, za trudny, chyba że pod choinką znajdą także dobra książka wprowadzająca do fotografii. Po kilku dniach używania go, sprawdzania jak mogę osiągnąć pożądany efekt i co robi każdy przycisk w każdych warunkach nadal mam poczucie, że nie wszystko znalazłam i mam sporo pytań.

Obraz

Jednak wszystkie funkcje, z których korzystam intensywnie w innych aparatach, udało mi się znaleźć już pierwszego dnia, bez zaglądania do instrukcji. W związku z tym myślę, że dla osób już trochę zorientowanych, które szukają czegoś lżejszego od lustrzanki, a dającego szersze możliwości niż kompakt, produkt ten będzie dobrym wyborem, zwłaszcza że posiada już wbudowany wizjer. Miłośnicy sprawdzania mnogości opcji na własnej skórze i testowania nowinek technicznych w stylu sterowania aparatem z tabletu również powinni być zachwyceni. Amatorzy nocnej fotografii mogą się jednak trochę zawieść — wbrew zapewnieniom producenta, potrafi w takich warunkach nie spełnić oczekiwań.

Obraz

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)