PocketBook Pro 612: możesz mieć węża w kieszeni i jeszcze całą bibliotekę
Czytniki e-booków mocno się popularyzują. Czytać e-książki można wprawdzie na zwykłym komputerze, tablecie czy smartfonie, ale nie każdy ma oczy ze stali. Wyspecjalizowane czytniki mają się nieźle, a to głównie dzięki stosowaniu ekranów E-Ink – czyli elektronicznego papieru. PocketBook Pro to czytnik e-książek, któremu producent nie pożałował funkcji i parametrów. Czy powinniśmy pożałować na niego pieniędzy? Czy raczej powinniśmy wydawać oszczędności z uśmiechem na ustach? Warto porzucić dla niego szeleszczące kartki papieru? Sprawdźmy…
PocketBook Pro 612 to czytnik, który samą specyfikacją techniczną może zachęcić potencjalnych czytelników e-książek, w zasadzie ma wszystko co powinien. Wyposażony został w procesor Samsung 533 MHz, 256 MB RAM, 2 GB Flash (860 MB zajęte przez system), dotykowy ekran indukcyjny E-Ink, wyjście audio i głośniczki stereo, slot na karty microSD i gniazdo microUSB oraz wbudowany akcelerometr. Miłośników tabelek z danymi technicznymi zapraszam na stronę producenta. Wszystkim steruje system, którego niby nikt nie używa, a gdzie zaglądniemy tam jest – Linux. Nie jest to proste czytadło.
Pierwsze wrażenie
PocketBook Pro 612 jest dość spory jak na oferowaną przekątną ekranu: ma 18,2 cm długości, 13,2 cm szerokości i 1,06 cm grubości. Waży 276 g. Dlaczego wydaje się duży? Powodem jest obszerna ramka dookoła ekranu. Na pierwszy rzut oka urządzenie sprawia wrażenie pochodzącego z innej epoki, bynajmniej nie z przyszłości. PocketBook jest dość gruby, subiektywnie wydawał mi się również ciężki choć jest dwa razy lżejszy niż iPad. Trzeba jednak przyznać, że jest bardzo dobrze wykonany, po otwarciu pudełka nie powiało w twarz chińszczyzną. Tworzywa są wysokiej jakości, bardzo dobrze połączono plastik z metalem (plecki). W zasadzie na pierwszy rzut oka całość może sprawić wrażenie wykonanego z metalu. Wszystko jest dobrze spasowane, nic nie skrzypi i nie ugina się.
Wizytówka każdego czytnika - ekran
Najważniejszym elementem każdego czytnika jest jego ekran. Pocketbook Pro 612 wyposażony został w ekran E-Ink Vizplex o przekątnej 6 cali i rozdzielczości 600x800 pikseli. Vizplex nie jest najnowszym dzieckiem E-Ink, w 2010 roku światło dzienne ujrzały ekrany Pearl stosowane w najnowszych modelach Amazon Kindle. Pearl charakteryzuje się wyższym kontrastem niż Vizplex. Wyświetlający 16 odcieni szarości ekran Pocketbooka powinien jednak zadowolić miłośników e-booków. Ekran jest dotykowy, a zastosowana technologia indukcyjna jest wynikiem współpracy E Ink i Wacoma. Niezbędny jest stylus – ani palcem, ani „patykiem” nie zadziałamy.
Warto przy okazji opisywania ekranu wtrącić kilka słów na temat technologii E-Ink kierując je do tych, którzy z e-papierem do czynienia jeszcze nie mieli. To co widzimy na ekranie LCD nijak się ma do e-papieru. Podstawy technologii zgłębić można choćby dzięki Wikipedii, ja chciałbym jedynie wskazać na kilka podstawowych jej cech. Ekran nie jest podświetlany jak to ma miejsce w LCD, w przeciwieństwie do LCD długotrwałe czytanie nie męczy wzroku wyraźnie bardziej niż czytanie z nośników papierowych. Ekrany charakteryzują się niezwykłą energooszczędnością, w zasadzie straty energii związane są tylko ze zmianą obrazu — stałe wyświetlanie nie generuje poboru energii. Na widoczność nie ma wpływu kąt patrzenia. Patrząc pierwszy raz na ekran E-Ink można mieć wrażenie, że obraz nie jest wyświetlony, a patrzymy na jakąś naklejkę, nadruk. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nic nie jest doskonałe. Ekran wymaga odświeżania w celu usunięcia śladów poprzedniego obrazu, w efekcie każda zmiana zawartości ekranu związana jest z irytującym mignięciem, nie mamy również kolorów – z tego problemu firma E-Ink wyszła już jednak zwycięsko, niebawem pokażemy Wam PocketBooka z kolorowym ekranem E-Ink Triton. Jest jeszcze jedna przewaga ekranów LCD: nie wymagają oświetlenia zewnętrznego. E-Ink, tak samo jak tradycyjna książka, wymaga do czytania oświetlenia.
Jak to działa i co może?
Pierwsze wrażenia zaraz po uruchomieniu PocketBooka mogą być przykre. Demonem prędkości nie jest, jeśli jesteśmy na skraju nerwicy – sześćsetdwunastka może nas wypchnąć poza ten skraj. Trzeba mieć zdrowe nerwy, responsywność nijak się ma do nowoczesnych tabletów. Widać, że to urządzenie dla intelektualistów, a nie narwanych nastolatków. Jeśli jednak w przypadku tabletów czy smartfonów to cecha dyskwalifikująca, to w przypadku czytnika tak bym jej nie traktował. Nie przypadły mi do gustu również funkcje dotykowe. Konieczność korzystania ze stylusa jest nieco archaiczna. Rozumiem niechęć do odblaskowych powierzchni w ekranach pojemnościowych, ale zastosowane rozwiązanie ergonomiczne nie jest. Gdy czytamy, na szczęście, rysik nam nie jest w zasadzie do niczego potrzebny. PocketBook sprawił na mnie wrażenie urządzenia stojącego trochę w rozkroku pomiędzy filozofią dotykową, a „klawiszową”. Dotyk działa trochę jak w zamierzchłych początkach ekranów rezystywnych, ale na szczęście mnogość przycisków zmniejsza zapotrzebowanie na wygrzebywanie teleskopowego stylusa. Trochę tak jakby producent zdawał sobie sprawę, że dotyk w tym urządzeniu może nie satysfakcjonować użytkowników, więc trzeba zapewnić alternatywę. Strony przewracamy zatem przyciskiem, podobnie z głośnością, skalowaniem obrazu itd., uff, to dobrze...
OK, dotyk nie zachwyca, poruszanie się po menu dynamiką nie powala, robi wrażenie jednak liczba opcji. Na ekranie startowym widzimy Ostatnio otwarte książki, widżety aplikacji (o tym później) oraz podstawowe menu: Bilblioteka, Notatki, Aplikacje, Słownik, Muzyka, Zdjęcia, Szukaj, Konfiguracja i Rejestracja (w partnerskiej, niestety pozbawionej polskich pozycji księgarni bookland.net, a w zasadzie obecnie obreey.com).
W Bibliotece znajdziemy pakiet startowy, czyli kilkaset książek, które udostępnił nam producent (głównie obcojęzyczne klasyki, już się ucieszyłem, że trafiłem na „Cmentarz w Pradze” Umberto Eco w polskim wydaniu, ale okazało się, że to dość długa zajawka), które posegregować można na różne sposoby. Trochę brakuje „szukajki” – dostępnej z poziomu strony startowej. W Notatkach znajdziemy to co wybraliśmy sobie w czytanych książkach z dokładnym określeniem pozycji fragmentów w tekście źródłowym. O Aplikacjach za chwilę bo to dłuższy temat. Słownik, a zasadzie słowniki dostarczyła ABBYY LINGVO, języków jest mnóstwo, a słownik bardzo dobry. Można skorzystać z niego wprost z menu głównego, jak również tłumacząc wyrazy podczas czytania książki. Muzyka to, jak można się domyślić, prosty odtwarzacz MP3. Zdjęcia kierują nas do katalogu z plikami graficznymi, które możemy sobie obejrzeć. Opcja Szukaj pozwala nam szukać po autorze, tytule i nazwie pliku, szukanie w treści dostępne jest jedynie z poziomu wybranej publikacji.
Jednym z elementów, który ma różnicować PocketBooka Pro od najprostszych czytników są zainstalowane aplikacje, które jako widżety można podczepić do strony startowej. Zanim o najważniejszej z nich, przynajmniej moim zdaniem, czyli przeglądarce WWW, kilka słów o pozostałych.
Pierwszą aplikacją na liście jest kalkulator, kolejne to szachy, zegarek, kanasta, uproszczona przeglądarka WWW Links – również bardzo przydatna w wielu przypadkach, czytnik RSSów, notatnik do odręcznych zapisków i rysunków, klasyczna gra w węża oraz sudoku. Fajnie, że są te aplikacje choć powiedzmy sobie szczerze, gry raczej nie zrobią wrażenia na tych, którzy zmienili telefon na nowy w XXI wieku.
Zapewne najważniejszą aplikacją jest przeglądarka internetowa (nie mówię teraz o Lynksie tylko o przeglądarce graficznej). PocketBook nie jest wprawdzie urządzeniem stworzonym do przeglądania Internetu, raczej traktowałbym realizacje takiego zadania jako ostateczność, ale ostateczność istotną. Przewijanie strony wymaga sporo samozaparcia, jeśli strona ma elementy dynamiczne to te jej fragmenty irytująco migoczą, generalnie nie jest to mistrzostwo świata w surfowaniu. Dlaczego przyciski skalowania nie działają w przeglądarce? Nie wiem. Przeglądarka nie jest jednak zbędnym gadżetem, dzięki niej możemy wszak kupować i pobierać książki z sieciowych księgarni. To moim zdaniem podstawowa i naprawdę bardzo istotna zaleta wyposażenia czytnika w Wi-Fi. Nie kryję, jestem miłośnikiem książek, takich prawdziwych, papierowych. Nie przeszkadza mi, że zajmują wiele metrów ścian. O ekologii nie będę dyskutował bo to jak wskazuje wpis na naszym blogu kontrowersyjny temat. To co jednak zawsze mnie drażniło, to koniec książki w kiepskim momencie, wówczas gdy chciałbym poczytać dalej, a kolejnej nieprzeczytanej na półce brak. Zamawianie w sieci to przynajmniej dwa dni oczekiwania, bieg do księgarni bywa niemożliwy – zwłaszcza w środku nocy. Czytnik z Wi-Fi załatwia problem, chcesz i masz – super.
E-booki...
Pisząc o kupowaniu e-książek chciałoby się od razu poruszyć temat polskiego rynku e-booków. To odbieganie od zasadniczego tematu, ale PocketBook to pierwszy czytnik w naszym Labie więc kilka słów warto poświęcić książkom elektronicznym w naszym kraju. Otóż różowo nie jest. Księgarni wprawdzie jest sporo, liczba tytułów jeszcze nie oszałamia, ale już jest coraz lepiej. Pojawiają się nie tylko niszowe pozycje, ale i bestsellery. Problem jednak rozbija się o ceny. Niestety ceny wydań papierowych i edycji cyfrowych różnią się minimalnie, zwykle o może kilka procent. Trzeba jednak przyznać, że zdarzają się również przypadki gdy różnica przekracza 30%, niestety bardzo rzadko. Na pierwszy rzut oka sytuacja wydaje się absurdalna. Koszty druku wszak nie są wcale niskie, koszty logistyczne, marże itp. To powinno generować bardzo dużą różnicę w cenie. Tak jednak zwykle nie jest. Dlaczego? Nie tylko ze względu na niechęć wydawców, potrzebę utrzymania status quo. Dochodzi jeszcze do tego zupełnie idiotyczna kwestia podatkowa. E-booki są traktowane jak usługi i obłożone są 23% podatkiem VAT, książki papierowe tylko 5%. To bynajmniej nie wymysł naszego prawodawcy lecz unijne dziwactwo… Bez komentarza…
Poczytajmy więc
Aplikacje aplikacjami, bajery bajerami, a PocketBook to czytnik książek, jak się sprawdza? Ekran sześćsetdwunastki znakomicie sprawdza się w swym podstawowym zadaniu, podczas czytania książek. W dobrym oświetleniu kontrast jest wystarczający, a czytanie komfortowe. Długotrwałe sesje z książką elektroniczną nie męczą wzroku bardziej niż w przypadku papierowej lektury. Irytujące spowolnienia i inne niedogodności podczas czytania tracą na znaczeniu. Choć przewracając stronę musimy liczyć się z mrugnięciem ekranu to jednak czynność ta i tak trwa krócej niż w przypadku przewracania kartki papierowej, i jest wygodniejsza. Wartość dodana to możliwość tłumaczenia wyrazów podczas czytania, możliwość skalowania rozmiaru czcionki, wyszukiwanie w tekście, czy notatki (przenoszenie fragmentów do notatnika lub zaznaczanie, czy wręcz bazgranie na czytanych stronach – choć to nie we wszystkich formatach - generalnie najlepiej wszystko konwertować do formatu EPUB), możemy też zawsze podglądnąć spis treści i przeskoczyć do dowolnego rozdziału. Wygodnym rozwiązaniem, niby oczywistym gdy jest akcelerometr, a jednak np. w Kindlu Touch niedostępnym, jest zmiana orientacji ekranu. Atutem PocketBooka Pro jest wielość obsługiwanych formatów: PDF (także z Adobe DRM), EPUB (także z Adobe DRM), FB2, FB2.ZIP, TXT, DJVU, HTML, CHM, DOC, DOCX, RTF, TCR.
Czytanie uatrakcyjnić może podkład muzyczny. PocketBook jest wielozadaniowy, możemy jednocześnie czytać i słuchać muzyki. Urządzenie wyposażone jest w głośniczki 2x0,5W, ale jakość dźwięku jest wystarczająca raczej do odsłuchiwania audiobooków niż muzyki. Jeśli jednak skorzystamy z wyjścia słuchawkowego to zdecydowanie możemy cieszyć się muzyką podczas lektury, jakość będzie znacznie lepsza.
Warto podkreślić, że jak przystało na czytnik E-Ink, PocketBook jest „długowieczny”. Wybierając się na wakacje nie musimy przejmować się ładowaniem. Litowo-polimerowa bateria o pojemności 1530 mAh pozwala na 14 tysięcy odświeżeń ekranu, czyli teoretycznie gdybyśmy w kółko tylko czytali moglibyśmy na jednym ładowaniu wchłonąć około 40 książek. W praktyce przy intensywnym korzystaniu, łącznie z Wi-Fi, nie powinniśmy przejmować się ładowaniem przez minimum tydzień, dwa tygodnie. Oczywiście tylko czytając czas działania bardzo mocno przedłużamy. W zestawie nie ma ładowarki tylko kabelek USB. Generalnie nie jest to „upierdliwy” problem, bo ładujemy bardzo rzadko.
Mieliśmy przyjemność pobawić się również większym bratem opisywanego urządzenia, wersją Pro 912 (zrzuty ekranu pochodzą z 912). Różni się ona jedynie przekątną ekranu (9,7”). Dużą zaletą PocketBooka Pro 612, a w jeszcze większym stopniu właśnie wersji 912 jest to, że mogą się one przysłużyć molom książkowym, mającym niedoskonały wzrok. Skalowanie czcionek, odsłuchiwanie audiobooków oraz w skrajnych przypadkach wykorzystanie synatezatora mowy (TTS), który umożliwia odczytywanie na głos wybranych fragmentów lub całych książek (możliwość dostępna dla aż 26 języków w tym oczywiście dla polskiego) daje do ręki kompletny pakiet narzędzi osobom, których wzrok nie zawsze radzi sobie z papierowymi tytułami.
Warto?
Na pewno porównując działanie PocketBooka z nowoczesnymi tabletami będziemy zażenowani brakiem responsywności, wygody czy atrakcyjności wizualnej treści wyświetlanych na ekranie. To jednak nie tablet. Moim zdaniem to nie zabawka dla niedzielnych miłośników czytania. To urządzenie dobrze spisujące się jako czytnik książek elektronicznych, w końcu tym jest. Jego specyfikacja techniczna może jednak mydlić oczy. Może zachęcać także tych, dla których czytanie ma być tylko jednym z elementów wykorzystania urządzenia. To nie produkt dla takich odbiorców. Dodatki do możliwości czytania to tylko wartość dodana. To funkcje, które mają być wykorzystywane na marginesie głównego zastosowania. To czytnik, który umożliwia puszczenie w tle muzyki, zaznaczenia ważnego fragmentu czytanej książki, sprawdzenie znaczenie obcojęzycznego słowa oraz pobranie książki z Internetu. Jeśli ktoś szuka czegoś więcej, nie polecam. Jeśli jednak o to chodzi to zapewne PocketBook się sprawdzi. PocketBook nie zastąpi tabletu czy bajerów smartfona, ale może zastąpić domową bibliotekę. W jego pamięci możemy przecież pomieścić spory księgozbiór i dołożyć ulubioną muzykę. To dobry czytnik. Problem polega na tym, że jest również drogi. Za model 612 przyjdzie nam zapłacić około 900 zł, za większego brata — wersję 912 — około 1500 zł. Czy warto? Jeśli czytamy mało, to na pewno lepiej lepiej kupić sobie tablet, wprawdzie wzrok się męczy bardziej, ale jest wielofunkcyjny i można poczytać nawet w ciemności. Jeśli jednak czytamy dużo, długo i chcemy wejść w świat e-książek to warto pomyśleć o PocketBooku. Wybierajcie, ja idę poczytać, coś papierowego ;)