Polski serwis PimEyes zaindeksował prawie miliard zdjęć twarzy. Działanie budzi wątpliwości
Wyszukiwanie obrazem w sieci nie powinno dzisiaj nikogo zaskakiwać, ale w przypadku zdjęć ludzi, a dokładniej – ich twarzy, wątpliwości może budzić kwestia prywatności i bezpieczeństwa. Jak zwraca uwagę Zaufana Trzecia Strona, jednym z serwisów z niejasnym podejściem do tej kwestii jest polski PimEyes, który pozwala wyszukiwać w sieci zdjęcia ludzi na podstawie porównywania ich twarzy.
Problemem jest niekonsekwentne podejście twórców i łatwość poszukiwania cudzych zdjęć. Jak się okazuje, możliwości PimEyes istotnie zmieniły się w ostatnich tygodniach, również w czasie śledztwa Netzpolitik, gdzie wspomina się, że serwis pozwala wyszukiwać zdjęcia 900 milionów twarzy. Wcześniej możliwe było wyszukiwanie wizerunku dowolnej osoby, natomiast obecnie – tylko swojego.
Wiąże się to oczywiście z akceptacją szeregu regulaminów na etapie wgrywania fotografii i co do tego nie ma żadnych uwag. Użytkownik musi wyrazić zgodę między innymi na przetwarzanie zdjęcia swojej twarzy.
"Chronimy prawo osób fizycznych do prywatności i walczymy z nielegalnym użyciem mechanizmu rozpoznawania twarzy" – czytamy na stronie PimEyes w komunikacie, który jest na niej dostępny podobno dopiero od kilku dni. "Z tego powodu jedynym sposobem, aby skorzystać z wyszukiwarki PimEyes jest zrobienie sobie zdjęcia przy użyciu wbudowanego aparatu, a nie wgranie go lub wklejenie linka do zewnętrznej strony internetowej. Dziękujemy za zrozumienie."
Ograniczenia, które łatwo ominąć
Niestety, to ograniczenie jest tylko teoretyczne, bowiem – jak zwraca uwagę Zaufana Trzecia Strona – system można łatwo oszukać. Na etapie "wykonywania zdjęcia", wystarczy pokazać do kamery zdjęcie cudzej twarzy na przykład na ekranie innego smartfona. System nie zorientuje się, że to próba oszustwa.
W efekcie takich niedociągnięć, do bazy mogły już trafić dziesiątki, jak nie setki czy tysiące zdjęć twarzy osób, które w ogóle o tym nie wiedzą. Co więcej, przed opisywanymi zmianami na etapie śledztwa Netzpolitik, przyzwolenie na wyszukiwanie cudzych zdjęć było oficjalne. System pozwalał wgrywać zdjęcia, na których znajdowało się kilka osób. Dopiero później wybierano, której twarzy ma dotyczyć wyszukiwanie.
Zdjęcia, których nie da się usunąć
Istotny problem mają także stanowić zdjęcia wgrywane przez samych zainteresowanych – w praktyce opcja ich usuwania podobno nie działa. W chwili pisania niniejszego tekstu, na stronie widnieje jednak komunikat, że w przypadku takiego życzenia, zdjęcia zostaną usunięte z serwerów w ciągu 24 godzin.
Zaufana Trzecia Strona dodaje jeszcze, że zaskakująco trudno dotrzeć w sieci do informacji o twórcach oraz znaleźć ich zdjęcia, co również wydaje się dość zaskakujące. Wątpliwości budzą także komentarze zadowolonych użytkowników na stronie PimEyes, obok których wyświetlają się ich rzekome zdjęcia.
Grafiki te pojawiają się w sieci obok różnych nazwisk, przez co można założyć, że są tylko przykładowymi zdjęciami stockowymi. Twórcy PimEyes wyjaśnili jednak, że pojawiły się obok komentarzy po to, by chronić prywatność użytkowników.
Aby zdobyć dodatkowe informacje, wysłaliśmy wiadomość do PimEyes. Gdy tylko uda nam się uzyskać stanowisko twórców, niniejsza publikacja zostanie zaktualizowana.