Projektor 4K Optoma UHD65. Gdzie trzech się (nie) bije, tam czwarty...
Rewolucja 4K trwa w najlepsze. Dziś, gdy najtańsze telewizory 4K kosztują grubo poniżej 2 tys. zł, trudno już sobie wyobrazić zakup ekranu o rozdzielczości Full HD, czy - o zgrozo! - HD Ready. Takie "archaizmy" można znaleźć w zasadzie jedynie w najtańszym segmencie 20-/30-calowych odbiorników, w cenie kilkaset złotych za sztukę. Świat projektorów rządzi się jednak całkiem innymi prawami.
Tym prawem, jak to w biznesie bywa, było prawo silniejszego. Wyśrubowany poziom cen narzucały Sony i JVC, były to bowiem do niedawna jedyne firmy, które oferowały projektory rozdzielczości 4K. Przez długi czas ceny takich modeli startowały od przyprawiającego o ból głowy poziomu ok. 30 tys. zł. Również Epson, który zadebiutował w segmencie 4K nieco później, wkomponował się w ten zastany poziom cen. I w zasadzie nic się w tej kwestii specjalnie nie zmieniało (z wyjątkiem jednego modelu Epsona, o czym za chwilę) ponieważ każda z wymienionych firm opracowała własną technologię generowania obrazu klasy 4K i wykorzystywała ją tylko w swoich urządzeniach. Ten swoisty oligopol trwałby pewnie nadal w najlepsze gdyby nie Texas Instruments i m.in. najnowsza seria projektorów 4K firmy Optoma, zapowiedziana w połowie roku.
W tym miejscu jeszcze mała dygresja, jako że na rynku funkcjonują 3 zasadnicze technologie projekcji. Pierwsza z nich, LCD/HTPS (3LCD w Epsonie), polega na przepuszczaniu światła przez 3 panele ciekłych kryształków ze składowymi RGB. Obraz powstały w ten sposób ma zwykle ładne kolory, ale nie zachwyca czerniami (bo światło przechodzi przez wspomniane panele). Do tego wymaga okresowej wymiany filtrów powietrza. Drugą popularną technologią jest DLP, opracowana przez Texas Instruments, gdzie światło przepuszczane jest przez szybko obracające się koło barwne i odbijane od milionów mikro lusterek. Dzięki temu czerń jest tu zwykle "bardziej czarna" niż przy LCD, lepsze jest też wypełnienie pikseli (brak widocznej siatki), ale powstaje tzw. efekt tęczy, zauważalny przez niektóre osoby. Zalety obu technologii, przy braku większych wad, łączą bardziej niszowe LCoS (SXRD w nomenklaturze Sony, D-ILA w JVC) oraz LCoQ/RHTPS (3LCD Reflective Epsona). Projektory wykonane w tych technologiach kosztują jednak krocie.
Sytuacja jest jeszcze bardziej zagmatwana gdy mówimy o projektorach 4K. Tu dochodzi bowiem zdolność do wygenerowania obrazu o tak dużej liczbie pikseli. Projektory o rzeczywistej rozdzielczości 4K produkuje obecnie w zasadzie tylko Sony, natomiast JVC i Epson korzysta z technologii interpolacji, gdzie matryce o rozdzielczości Full HD nieustannie przesuwają się, generując w efekcie obraz rozdzielczości 4K. Na pierwszy rzut oka brzmi to mało zachęcająco, ale na żywo efekt jest trudny do odróżnienia. Dotąd najtańszym projektorem tego typu był Epson EH-TW9300, do niedawna jedyny wyłamujący się z tego swoistego "klubu 30 tys.+". Bazuje on jednak na technologii 3LCD, która ma swoje wady. Sytuacja rynkowa zmieniła się diametralnie z chwilą zaprezentowania przez Optomę nowej rodziny projektorów 4K - UHD550X, UHD60 i UHD65 - wykonanych w technologii DLP 4K i startujących od 9,5 tys. zł. Miałem okazję sprawdzić najlepszy z nich.
4K w projektorze imponuje bardziej niż w TV!
Podobnie jak Optoma UHD550X i UHD60, model UHD65 bazuje na najbardziej zaawansowanym układzie DLP jaki obecnie produkuje Texas Instruments (DLP660TE). Technicznie rzecz biorąc układ ten generuje obraz 4K również poprzez interpolację (w tym przypadku bardzo szybkie przesuwanie strumienia światła odbijającego się od mikro lusterek, kryjące się za kryptonimem handlowym XPR Technology). Jednak w odróżnieniu od konkurencyjnych rozwiązań, bazą nie jest tu Full HD 1920x1080 pikseli (łącznie ok. 2 mln.), ale 2715x1528 pikseli (4,15 mln.), co stanowi połowę 4K UHD 3860x2160 pikseli (8,3 mln.). Dzięki temu w praktyce różnice są nie do wychwycenia względem natywnego 4K, a całe rozwiązanie spełnia oczywiście wymogi Consumer Technology Association (CTA) jako zgodne z 4K Ultra HD.
Detaliczność obrazu tak wysokiej rozdzielczości robi niesamowite wrażenie. Szczególnie że mówimy tu o olbrzymich przekątnych, przekładających się zazwyczaj na aż 3-5-krotnie większą powierzchnię względem dużych telewizorów. Nie irytują zauważalne piksele, ich siatka, czy subiektywnie rozmazany obraz. Całość jest ostra i wygląda niemalże niczym gigantyczny telewizor. Co istotne, korzyści z posiadania 4K nie ograniczają się jedynie do obrazu przesyłanego w tej jakości - w końcu filmów Blu-ray UHD, czy treści UHD w serwisach VoD nie ma jeszcze zbyt wiele, a i żeby pograć w rozdzielczości 4K trzeba mieć porządny sprzęt. Optoma potrafi jednak efektownie podkręcić także materiały Full HD, czy nawet HD Ready, dzięki czemu subiektywnie wyglądają one zauważalnie lepiej niż na klasycznym projektorze Full HD.
Kolejną efektowną cechą Optomy UHD65 - i zarazem głównym wyróżnikiem względem tańszych modeli 4K tej firmy - jest poprawa płynności wyświetlania, czyli interpolacja klatek PureMotion. Jak już nie raz zaznaczałem, sam nie jestem zwolennikiem tego typu "ulepszaczy" gdyż bardzo często skutkują one irytującą sztucznością (teatralnością) filmów. Zwykle zalety takich rozwiązań widziałem tylko w przypadku sportu. Nie w przypadku Optomy - tutaj PureMotion w podstawowym ustawieniu 1 działa skutecznie, ale zarazem zaskakująco subtelnie. Inaczej mówiąc poprawa jest zauważalna, ale nie irytująca. Wydawać by się mogło, że upłynniacze w rozwiązaniach poszczególnych producentów działają tak samo, a tu taka niespodzianka. Być może jest to wynik, doboru filmów jakie oglądałem, niemniej jednak warty odnotowania. Co istotne, PureMotion działa także w rozdzielczości 4K.
Postęp w rozwoju DLP
Bez względu jednak na ustawienia, filmy na Optomie UHD65 ogląda się z wielką przyjemnością. Kolory są żywe, dobrze odwzorowane (pokrycie przestrzeni Rec. 709) i nasycone niczym w telewizorze. Tradycyjnie dla wielu DLP, z klasycznym kołem barwnym typu RGB, czerwienie są fabrycznie odrobinę nadreprezentowane, ale nawet bez kalibracji całość jest bardzo efektowna i może się podobać. Świetnie będzie sprawdzać się w przypadku produkcji telewizyjnych ("Stranger Things 2" i "Belfer 2" wyglądały bajecznie!), bajek, koncertów, czy gier. Przy klasycznych filmach, osobiście wolę minimalnie bardziej stonowany obraz, z nieco większą reprodukcją żółtych tonacji, a mniejszą czerwieni, to jednak kwestia indywidualnych preferencji (pod tym kątem prawdopodobnie lepsza byłaby Optoma UHD60 z kołem barwnym RGBY, ale nie miałem jeszcze okazji jej testować). Na szczęście producent daje kilka predefiniowanych ustawień obrazu, możliwość ich dostosowywania, a także tworzenia własnych, dzięki czemu wszystko można dostroić pod siebie.
Skoro już jestem przy kole barwnym to warto nadmienić, że Texas Instruments bardzo mocno rozwinął ten element swojej technologii DLP, poprawiając nie tylko reprodukcję kolorów, ale i redukując w zasadzie do zera wspomniany wcześniej efekt tęczy. Przynajmniej tak jest w Optomie UHD65, gdzie światło przepuszczane jest przez dwukrotnie zagęszczone składowymi koło barwne (RGBRGB) wirujące do tego ze znacznie większą, niż w starszych konstrukcjach DLP, prędkością. Temu aspektowi przyglądałem się szczególnie wnikliwie, ponieważ należę do tych ~10% populacji, która zauważa wspomniany efekt. Problem dotyczy głównie mocno kontrastowych obszarów ekranu np. białych napisów na czarnym tle. Różne filmy, oglądane samodzielnie ("Grand Budapest Hotel"), z lepszą połówką ("Mój chłopak się żeni"), czy z dziećmi ("Minionki") i... nic. W Optomie UHD65 absolutnie nie ma żadnych uciążliwości - czy to tęczy, czy pulsowania. Brawo!
Tradycyjnie dla technologii DLP, czernie i przejścia tonalne w ciemnych partiach obrazu są bardzo dobre, przyczynia się do tego również stosunkowo niewyśrubowana jasność 2200 lumenów. To z kolei przekłada się też na bardzo dobry subiektywny kontrast. Producenci dążą oczywiście do tego aby czerń i kontrast były możliwe najlepsze - Optoma w modelu UHD65 zastosowała technologię o nazwie Dynamic Black, dzięki czemu dynamiczny kontrast wg specyfikacji ma dochodzić nawet do 1.200.000:1. W bardzo ciemnych scenach obraz z lampy jest nieco przygaszany, przez co czernie są bardziej głębokie. Rozwiązanie nie działa może aż tak sprawnie jak alternatywa w postaci tzw. aktywnej przysłony, ale z drugiej strony nie jest to element mechaniczny, więc nie hałasuje i nie powoduje irytującego pulsowania jasności przy dynamicznych scenach (co niestety się zdarza). Cudów jednak nie ma - jeżeli wyświetlimy film o proporcjach kinowych 2:39:1, 2,06:1 na standardowym ekranie 1,78:1 (16:9), na górze i dole pojawią się czarne pasy, które nie będą atramentowo czarne jak w telewizorach OLED. To w końcu projektor...
Nie mogło zabraknąć HDR
Wisienką na tym torcie jest oczywiście obsługa HDR, konkretnie HDR10. Oczywiście HDR w projektorach działa nieco inaczej niż w telewizorach. Pokrycie przestrzeni barw Rec. 2020 jest bardziej ograniczone, a rozpiętości pomiędzy najciemniejszymi i najjaśniejszymi partiami nie są tak duże. Nie muszą jednak być, bo mamy do czynienia ze znacznie większą powierzchnią obrazu, poza tym w zaciemnionym/przyciemnionym pomieszczeniu zbyt duże różnice nie byłyby wskazane. Tak czy siak efekt jest zdecydowanie zauważalny, a największe wrażenie robi w grach. Jedna z osób, która tego doświadczyła, podsumowała to tak: Grając w najnowsze Gran Turismo, jadąc w stronę zachodu słońca, można pomyśleć o założeniu okularów przeciwsłonecznych. Jasne partie są bardzo jasne, a ciemne są... ciemne. Niesamowity efekt.
Żeby jednak nie było tak cukierkowo, w tej beczce miodu są dwie małe łyżki dziegciu. Po pierwsze, obraz 4K z HDR w najbardziej wyśrubowanym trybie 4K 60p przy 10/12-bitowej głębi kolorów, jest obsługiwany tylko przy próbkowaniu 4:2:0, co będzie degradować jakość obrazu i przejścia tonalne, stając się przez to bezużytecznym. Problem jest marginalny, gdyż dotyczy wyłącznie filmów Blu-ray HDR Ultra HD zapisanych w 60 klatkach na sekundę, których jest tyle co kot napłakał, niemniej jednak warto o tym wspomnieć. Naturalnie to wyjątek ekstremalny. Wszystkie pozostałe tryby - aż do 4K 30p 10/12-bit są wyświetlane przy próbkowaniu 4:4:4. No i druga sprawa - nie liczcie na cudowną konwersję posiadanych filmów SDR do HDR, czym chwali się w materiałach producent. To po prostu nie działa tak jak należy. Koniec kropka.
Wykonanie, instalacja i eksploatacja
Tę część ostatnio celowo wrzucam na koniec, ale nie żeby była ona mało ważna. Obudowa Optomy UHD65 jest bowiem bardzo estetycznie zaprojektowana, z ciekawymi detalami, wykonana z dobrych jakościowo materiałów i porządnie zmontowana. Gabaryty są spore (50x33x15 cm, 8 kg wagi), ale niech Was to nie przeraża, bo dzięki temu przestrzeni wewnątrz projektora jest więcej, otwory wentylacyjne mogą być duże, a wentylatory nie muszą pracować na wysokich obrotach. Ten projektor jest zaskakująco wręcz cichy, może nie aż tak jak testowany przeze mnie ostatnio Sony VPL-VW260ES, ale różnica naprawdę nie jest duża. Jedyne do czego bym się przyczepił to wykończenie górnej części obudowy typu piano black...
Na tylnej ściance kryją się wszystkie gniazda. Mamy do dyspozycji dwa HDMI: jedno w standardzie 1.4 i drugie 2.0 18 Gbps z obsługą HDCP 2.2 i MHL 2.1. Oprócz tego jest wejście D-Sub (VGA), RJ-45 do wpięcia do sieci, wejście i wyjście audio mini jack, port USB 5V/1,5A do zasilania urządzeń zewnętrznych takich jak Google Chromecast, wyjście trigger 12V do sterowania elektrycznie rozwijanymi ekranami, a także - co istotne jeżeli nie posiadacie amplitunera - wyjście audio optyczne, dzięki któremu można podłączyć projektor np. bezpośrednio do soundbara. Obecność tego ostatniego w zasadzie jest wyjątkiem w tej klasie projektorów. Typowo dla Optomy są też 2 wbudowane głośniki, ale nad ich jakością nie będę się pastwił - przy tej klasie sprzętu należy je potraktować jako ciekawostkę zoologiczną. Miłośników automatyki domowej ucieszy zapewne, że projektorem można sterować przy pomocy systemów Extron i Crestron.
Jeżeli chcielibyście zainstalować projektor na stałe (np. na wieszaku sufitowym lub jakiejś półce), to będziecie musieli trochę napocić się z jego ustawieniem. Duży plus za to, że obiektyw znajduje się na osi obudowy, niestety im dalej, tym gorzej. Optoma UHD65 nie ma bowiem zmotoryzowanego zespołu optycznego, ba - nie ma nawet manualnego przesunięcia soczewki w poziomie. Jest tylko w pionie i to w ograniczonym zakresie do 15%. Trzeba więc idealnie zainstalować projektor na osi ekranu, albo odwrotnie - zawiesić ekran już po montażu projektora (ew. po prostu rzucać obraz na ścianę). Warto też wcześniej sprawdzić wymiary pomieszczenia oraz wielkość projekcji jaką chcielibyśmy osiągnąć, bowiem maksymalne optyczne powiększenie obrazu to 1,6x (w praktyce zwykle wystarcza, ale lepiej się upewnić). Idąc dalej, pierścień regulacji ostrości działa nieco za lekko, ściągając dekielek zasłaniający obiektyw, zdarzyło mi się ją naruszyć...
Wszystko to brzmi może nieco dramatycznie, ale da się z tym żyć, gdyż większość tych operacji wykonuje się jednorazowo, podczas instalacji projektora, nie ma więc co nad tym rozpaczać. Domyślam się, że producent nie wyposażył projektora w takie wodotryski aby zminimalizować końcową cenę urządzenia. Trzeba bowiem pamiętać, że zespoły optyczne DLP są generalnie znacznie bardziej skomplikowane i droższe w produkcji od 3LCD, co za tym idzie lepiej poszukać oszczędności, tam gdzie są one relatywnie najmniej dotkliwe dla użytkownika.
Są za to pozytywy - menu jest czytelne i łatwe do opanowania, pilot nie za duży, ergonomiczny w obsłudze i z podświetlanymi klawiszami (swoją drogą jest ono tak mocne, że podczas projekcji po ciemku można go używać jako latarki ;). Producent deklaruje też relatywnie długą pracę lampy 4000/10000/15000 godzin (w trybach Bright/ECO/Dynamic), a projektor jest objęty aż 3-letnią gwarancją.
Podsumowanie
Optoma UHD65 to wydatek blisko 15 tys. zł, a więc nadal bardzo dużo z punktu widzenia przeciętnego klienta w Polsce. Trochę lepiej wygląda to w przypadku pozostałych członków rodziny 4K Optomy - UHD550X (ok. 9,5 tys. zł) oraz UHD60 (ok. 10,8 tys. zł), jednak różnice w cenach nie biorą się znikąd. Pośredni cenowo model w gamie, nie oferuje upłynniania obrazu PureMotion, a w najtańszym dodatkowo jest gorszy kontrast. Jednak czy warto za nie aż tyle dopłacać? To już zależy od indywidualnych oczekiwań oraz zastosowań i warunków w jakich projektor będzie wykorzystywany.
Jeżeli zatem tylko stać Was na zakup, nie będzie zawiedzeni, bowiem różnica w detaliczności obrazu 4K względem projektorów wyświetlających go w HD Ready, czy Full HD, jest widoczna gołym okiem. I nie ma tu znaczenia, że obraz 4K jest interpolowany - ważny jest efekt, a ten jest imponujący.
Bez względu jednak, czy zdecydujecie się na zakup jednego z powyższych modeli, trzeba pamiętać, że to właśnie m.in. one zapoczątkowały pierwszą, tak drastyczną obniżkę cen, z jaką mamy do czynienia na rynku projektorów 4K. To po opracowaniu najnowszych układów DLP 4K przez Texas Instruments i zapowiedzi projektorów 4K DLP przez Optomę, Acera, BenQ, czy Viviteka, Sony spuściło z tonu i wprowadziło na rynek swój pierwszy projektor 4K w cenie ocierającej się o 20 tys. zł. Wcześniej nie zmotywował ich do tego ruchu nawet pierwiosnek, Epson EH-TW9300, który zadebiutował rok temu.
Ten trend będzie postępować, bowiem w oparciu o technologię DLP 4K pojawiają się na rynku i zapowiadane są kolejne projektory, kolejnych producentów. Najbardziej wygrała na tym jak na razie Optoma, która w krótkim czasie, wyrosła na lidera segmentu 4K pod względem liczby sprzedanych sztuk. Przede wszystkim wygrywamy jednak my, klienci, mający coraz większy wybór, w coraz szerszym zakresie cenowym.
- Imponująca rozdzielczość 4K
- Wysoka jakość obrazu
- Brak tzw. efektu tęczy
- Wsparcie HDR
- Upscalling i PureMotion 4K
- Optyczne wyjście audio
- Relatywnie cicha praca
- Ładne wykonanie
- Wygodny pilot
- Długi, deklarowany czas pracy lampy
- 3 lata gwarancji
- Brak motoryki obiektywu
- Ograniczony lens shift
- Ograniczony zakres zoomu 1,6x
- Próbkowanie koloru 4:2:0 przy 4K60p