Resident Evil Revelations 2 — gra mało straszna, za to ze świetnymi bonusami
Zapewne do czasu, kiedy Capcom zdecyduje się zrestartować serię Resident Evil, nie doczekamy się większych zmian w formule rozgrywki. Co ciekawe, wydane niedawno Revelations 2 wcale nie próbuje za wiele modyfikować czy być zbytnio odkrywczym, a to wychodzi produktowi tylko o dziwo na dobre. Gra w żadnym wypadku nie jest horrorem. Reprezentuje strzelanki TPP, podszyto ją prostym, lecz przez to zjadliwym scenariuszem, a na dokładkę stanowi świetną propozycję dla lubiących grać razem z kolegą przed jednym telewizorem. Po ukończeniu głównego wątku jest co robić dalej, a do tego czysto zręcznościowy tryb Szturmu długo nie pozwoli odłożyć produktu na półkę, by się kurzył.
02.04.2015 19:01
Nowy Resident to zabawa w parach. Poznajemy dzieje uwięzionych na tajemniczej wyspie Claire Redfield z Moirą Burton, by w kluczowych dla historii momentach fabuła zrobiła pauzę i przeniosła nas pół roku w przyszłość, kiedy Barry Burton szuka córki z drobną pomocą tajemniczej dziewczynki Natalii. Claire i Barry to siła uderzeniowa w każdym duecie, są świetnie wyszkoleni i doskonale posługują się bronią. Moira używa latarki, by oślepiać przeciwników, wyszukiwać w mroku cenne przedmioty, zaś w starciu bezpośrednim potrafi przyłożyć łomem, którym otwiera także drzwi. Natalia może co najwyżej rzucić cegłą, ale również wskazuje pochowane rzeczy, a ponadto wyczuwa położenie wrogów, z tymi normalnie niewidzialnymi dla tymczasowego opiekuna na czele. Włazi też w wąskie dziury. System przełączania się między postaciami sprawdza się dobrze, przy lokalnej współpracy oczywiście w towarzysza wciela się osoba siedząca obok gracza. Szkoda, że nie ma opcji wspólnego poznawania całej przygody online.
Wrogowie dzielą się na zombiaki i inne przebrzydłe poczwary. Wyspa była kiedyś zamieszkana, zanim nie zaczęto przeprowadzać tutaj eksperymentów z wirusami oraz strachem, w rezultacie czego mniej odporne na stres jednostki po prostu pomutowały. Do zabawy nie trzeba znać poprzednich odsłon marki, chociaż oczywiście warto wiedzieć przynajmniej kim są główni bohaterowie, kto to był Wesker czy Lansdale i o co w ogóle chodzi z takim powiedzmy Uroborosem. Brak rozeznania w całym strzelaniu absolutnie jednak nie przeszkadza. Momenty grozy nie występują, chyba że zaliczyć do nich nagłe zużycie wszystkich nabojów. Nieprzyjaciół zazwyczaj widać z daleka, bo stoją gdzieś dalej lub leżą na ziemi. Historię podzielono na epizody, pierwotnie sprzedawane osobno, potem zebrane w jedną paczkę, po których za zdobyte doświadczenie możemy rozwijać umiejętności poszczególnych postaci. Do tego dochodzi modyfikowanie broni przy wykorzystaniu odnajdywanych tu i ówdzie modułów, usprawniających statystyki giwer. Rzeczy pochowane są w drewnianych skrzyniach lub pozamykanych kufrach. Występują też lecznicze roślinki, a także opcja łączenia przedmiotów, by uzyskać inne.
Co charakterystyczne dla Residenta, naotwieracie się tutaj wielu drzwi oraz pobłądzicie w tę i z powrotem po tych samych lokacjach. Barry podąża śladem Moiry po lekko tylko nadgryzionych zębem czasu, identycznych miejscówkach. Zagadki logiczne w zasadzie nie występują, poza potrzebą przeniesienia skrzynki w inne miejsce, by wejść wyżej lub po prostu odnalezienia klucza. Podejście mocno zmienia się w odcinkach dodatkowych, gdzie Moira nagle musi szukać pożywienia plus amunicji, by móc wykonywać kolejne misje i odpierać ataki przeciwników, a Natalia skradać się za plecami przydali w towarzystwie swojego mrocznego alter ego… Oba scenariusze dopowiadają pewne wątki i stanowią udane przedłużenie fabuły, ale to dopiero tryb Szturmu, który warto zostawić sobie na dokładkę, wciągnie na całego. Tutaj w wirtualnym świecie wykonywać będziecie różnorakie zadania, sprowadzające się zazwyczaj do wybicia wszystkiego, co się rusza na danej arenie lub obrony czegoś, stopniowo zyskując odblokowujące kolejne misje odznaki, odnajdując potężniejsze bronie oraz rozwijając zdolności wybranego bohatera (wiele znanych twarzy do wyboru, każda osoba z innymi umiejętnościami) i ulepszając wyposażenie. Takie małe Residentowe RPG, w którym wiele może ujść na sucho, włącznie z dysponującymi supermocami zombiakami, bo to tylko program bojowym. Warto odnotować, że najnowsza aktualizacja gry umożliwia tu rozgrywkę online z kimś.
Produkt po pierwsze sprzedawany był w odcinkach, a po drugie pojawił się też na konsolach starej generacji, więc zachwytów graficznych nie macie się co spodziewać. Tekstury miejscami straszą jakością, geometria terenu i szczegółowość lokacji nie zachwycają, za to mogą podobać się efekty oświetleniowe, roślinność plus projekty niektórych wrogów, chociaż słabo mają się one tak naprawdę do fabuły. Ogólnie zabrakło mi kilku więcej typów przeciwników. Rzecz jasna musiało pojawić się mroczne domostwo, pełne niespodzianek… Nie warto używać bonusowych kostiumów dla postaci od razu w kampanii, bo roznegliżowane panny słabo komponują się z sytuacjami zagrożenia. Od strony muzycznej jest dobrze i przejmująco, ale efekt ten psują wulgaryzmy, którymi strzela na lewo i prawo pozbawiona możliwości posługiwania się bronią Moira. Na PS4 głośniczek w padzie służy naturalnie do odgrywania komunikatów radiowych. Polonizacja w formie napisów sprawdza się naprawdę całkiem nieźle.
Po Resident Evil Revelations 2, czyli w sumie kontynuacji historii pobocznej do głównego nurtu serii, rewelacji się nie spodziewałem i jeśli o prezentowaną fabułę chodzi to objawienia nie doznałem. Trzyma ona rozpoznawalny dla tych lubianych odsłon marki poziom, co akurat należy policzyć na plus, a poza tym strzelanie do wrogów po prostu daje frajdę. Tam, gdzie przygoda się jednak kończy, rozpoczyna się wciągający jak odkurzacz Szturm, z misjami średnio na 5 minut, idealna sprawa na krótkie partyjki przed telewizorem w wolnym czasie. Dla niego już chociażby warto pakiet nabyć, a że cena pudełkowego wydanie z dnia na jest coraz tańsza, naprawdę polecam graczom zainteresować się tytułem w najbliższym czasie, zwłaszcza tym tęskniącym za tzw. starą szkołą. Pewne archaizmy, nie graficzne, niosą wspomnienia dawnych, dobrych czasów.