Samsung Galaxy Tab 10.1 — gwiezdne wojny
Do naszego labu zawitał kolejny „galaktyczny” produkt Samsunga. Nowy gość jest wyjątkowy, bowiem jego marketingiem zajmuje się samo Apple ;-) Galaxy Tab 10.1 — bo o nim mowa — znany jest szerszemu gronu czytelników z powodu niekończącej się wojny patentowej, która wybuchła pomiędzy największymi firmami z sektora IT. Apple doprowadziło do zakazu sprzedaży tego tabletu w Niemczech oraz Holandii (kraje zostały wybrane nieprzypadkowo, oba posiadają największe porty przeładunkowe w Europie), w kraju tulipanów zakaz utrzymał się jednak tylko chwilę. Rzućmy więc okiem na produkt, o który została stoczona jedna z głośniejszych i ostrzejszych batalii patentowych.
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…
Gdy po raz pierwszy wziąłem do ręki Samsunga Galaxy Tab 10.1 zacząłem rozumieć dlaczego Apple tak zależało na wstrzymaniu jego dystrybucji. Pierwsze wrażenie: jest lekki, bardzo lekki. Jeśli być bardziej szczegółowym — waży dokładnie 565 gramów, czyli jest lżejszy od odpowiadającego mu iPada 2 (z modeułem 3G) o 48 gramów. Urządzenie bardzo dobrze leży w dłoni i nie ciąży nawet po dłuższej pracy. To bardzo kluczowa zaleta tego produktu.
Także obudowa tabletu Samsunga robi bardzo dobre wrażenie. Galaxy Tab 10.1 posiada obudowę o wymiarach 256,7 x 175,3 x 8,6 mm (iPad 2: 241,2 x 185,7 x 8,8 mm). Miałem bardzo duże obawy o jakość materiałów wykorzystanych przy tworzeniu obudowy Samsunga. Firma wykorzystywała w przeszłości różne typy tworzyw sztucznych i większość była jak dla mnie nie do zaakceptowania. Galaxy Tab, mimo iż został wykonany z plastiku, a nie jak w przypadku Motoroli Xoom z aluminium, jest jednak bardzo przyjemny w dotyku. Żadna część obudowy nie ugina się i przede wszystkim nie trzeszczy. Plastik tylnej części nieco przypomina ten, który wykorzystano w obudowach starej (białej) serii MacBooków. Względem Galaxy S II sprawia wrażenie trwalszego – szczególnie, jeśli porównywać z pokrywą baterii telefonu. Jak każde tworzywo ma tendencje do łapania niewielkich zarysowań, ale nie są one specjalnie widoczne.
Samsung Galaxy Tab 10.1 wyposażony został w pojemnościowy ekran o proporcjach 16:10, przekątnej 10,1 cala i rozdzielczości 1280x800 pikseli. W przeciwieństwie do topowego smartfonu Galaxy S II, ekran w Galaxy Tabie 10.1 zbudowano w oparciu o matrycę TFT, a nie Super AMOLED Plus. Taka konstrukcja powinna w teorii dać jaśniejszy obraz, ale gorsze nasycenie kolorów i większe zużycie energii. Co ciekawe, w praktyce różnica pomiędzy ekranami obu produktów nie była znacząca. Obraz w Galaxy Tab 10.1 prezentuje się bardzo dobrze, jest ładnie nasycony, do jego jakości nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Matryca pokryta została odpornym na zarysowania szkłem Gorilla Glass. Pomimo błyszczącego wykończenia z urządzenia da się korzystać na zewnątrz.
Dużym plusem urządzenia jest rozplanowanie poszczególnych elementów — przycisków, wejścia oraz głośników. Zostały one umieszczone na brzegach tabletu. Szczególnie jeśli chodzi o te ostatnie, położenie jest niewątpliwie zaletą. Testowana wcześniej Motorola XOOM ma głośniki w tylnej części obudowy, więc problemem było położenie jej na stole bez straty dla jakości odtwarzanego dźwięku. Tutaj ten problem nie występuje. Od góry mamy dostęp do gniazda kart SIM, wejścia słuchawkowego oraz przycisków regulacji głośności i zasilania. Po obu bokach znalazły się głośniki stereo. W dolnej części obudowy znajduje się mikrofon oraz chyba największe moje rozczarowanie, jeśli chodzi o Galaxy Tab 10.1.
Samsung zdecydował się bowiem na identyczną do Apple zagrywkę wobec klientów i zastosował własne uniwersalne gniazdo, które w zamyśle ma zastąpić porty USB oraz HDMI. Dzięki niemu będziemy mogli zarówno ładować urządzenie jak i podłączyć je do komputera czy telewizora. Jeśli chodzi o to ostatnie to będziemy musieli zaopatrzyć się w specjalny adapter, którego cena została ustalona na 39 dolarów (podobnie jak w przypadku iPada, o czym wspominałem przy recenzji Motoroli XOOM). Jaki jest sens stosowania zmyślnych, autorskich portów, gdy istnieją powszechnie wykorzystywane standardy? Takie rozwiązanie można tłumaczyć jedynie chęcią minimalizacji gabarytów i wagi urządzenia. Bardziej wygląda to jednak na bezmyślne kopiowanie rozwiązań konkurencji albo sposób zwiększenia sprzedaży akcesoriów do urządzenia i tym samym sięgnięcie głębiej do kieszeni klientów.
Na spodzie znalazło się miejsce dla aparatu z matrycą 3 Mpix, zdolnego nagrywać filmy HD (720p, przy zmiennej liczbie klatek – maksymalnie: 30 kl/s, średnio 24 kl/s). Jeśli chodzi o jakość zdjęć to w mojej opinii Samsung dał dobry – jak na tego typu urządzenie – układ optyczny. Nie ma kompletnie co porównywać jakości zdjęć pomiędzy iPadem 2, a Galaxy Tab, taki pojedynek definitywnie wygrywa Galaxy Tab. iPad 2 rozczarowuje rozdzielczością, ostrością i dosyć często zdjęcia wyglądają na prześwietlone. Jakość zdjęcia zrobiona tabletem Samsunga jest bardzo zbliżona do tej, jakie robi aparat w Galaxy S II – kolory są żywe, a fotografowane obiekty ostre.
Gdy zajrzymy do wnętrza Galaxy Taba 10.1 znajdziemy układ NVIDIA Tegra 2 250, którego dwurdzeniowy procesor taktowany jest z częstotliwością 1 GHz. Dla porównania - smartfon Galaxy S II posiada dwurdzeniowy procesor Samsung Exynos 1,20 GHz sprzężony z układem graficznym Mali 400 MP4. Galaxy Tab 10.1 ma więc wyraźnie wolniejsze podzespoły — szczególnie jeśli chodzi o GPU. Tablet posiada 1 GB pamięci RAM, 16 GB pamięci wewnętrznej. Niestety, w przeciwieństwie do konkurencyjnych urządzeń z Androidem, nie można rozszerzać pamięci wewnętrznej przy pomocy kart SD — to duże ograniczenie. O ile różnica w przypadku procesorów pomiędzy tabletem i smartfonem Samsunga w praktyce nie jest bardzo widoczna, to jakość zastosowanego układu graficznego sprawia, że tablet pozostaje daleko w tyle jeśli chodzi o wydajność w testach OpenGL. Nie trafiłem jednak na grę, w której w znaczący sposób było widać różnicę na niekorzyść Galaxy Tab 10.1. Nie będzie również problemu przy odtwarzaniu materiałów wideo, nawet tych w rozdzielczości Full HD.
Tablet został wyposażony w standardowe moduły komunikacji bezprzewodowej: Bluetooth 3.0, HDSPA+, EDGE, GPRS oraz WiFi (b/g/n). Galaxy Tab oferuje również możliwość łączenia się przy pomocy technologii WiFi Direct, która pozwala na bezpośrednie połączenia WiFi pomiędzy poszczególnymi urządzeniami, bez wykorzystywania hotspotów.
Galaxy Tab posiada baterię o pojemności 25,9 Wh (3,7V / 7000mAh), niemalże o takiej samej pojemności jaką posiada iPad. Zbliżone parametry obu baterii przekładają się na podobny czas pracy. Galaxy Tab 10.1 przy przeglądaniu stron internetowych (poprzez WiFi), uruchomionej synchronizacji danych i włączonym module GPS wytrzyma na nieco ponad 9 godzin. Czas można wydłużyć poprzez aktywację trybu oszczędzania energii, który jest jedną z rozpoznawalnych rzeczy w produktach Samsunga. Na ponowne naładowanie baterii do pełna należy przeznaczyć około 4-5 godzin.
Bardzo miłym akcentem są akcesoria dołączone do zestawu. Zarówno okablowanie jak i ładowarka wykonane zostały z miłego w dotyku plastiku. Chciałbym szczególnie mocno wyróżnić tutaj słuchawki douszne GH59-10419E, które stały się już chyba wizytówką produktów Samsunga. Cechują się one na tle innych dołączonych zestawów słuchawkowych bardzo dobrym dźwiękiem, dobrą izolacją otoczenia oraz trwałością wykonania. Jest to zdecydowanie najmilszy dodatek jaki znajdziemy w pudełku ;-)
Admirał Android
Galaxy Tab 10.1 dowodzony jest przez admirała Androida 3.1, z lekko odświeżonym interfejsem TouchWiz UX. Jeśli mam być szczery to nigdy nie przepadałem za TouchWiz – wariantem interfejsu stworzonym przez Samsunga na potrzeby urządzeń z Androidem. W przeciwieństwie do tego znanego z telefonów, wersja która trafiła do tabletu nie zmienia w znaczący sposób zachowania interfejsu. Mamy tutaj do czynienia ze zmienionym motywem ikon oraz kilkoma dodatkowymi widżetami. Jedyną większą modyfikacją było dodanie opcji zrobienia zrzutu ekranowego oraz pakietu podręcznych aplikacji umiejscowionych na wysuwanym docku.
Niestety system zachowuje się momentami bardziej ociężale, niż testowana niedawno Motorola XOOM. Podejrzenie padło na widżety przygotowane przez Samsunga, które synchronizowały m.in. najnowsze wiadomości z agencji Associated Press. Jednak po ich wyłączeniu system zachowywał się dokładnie tak samo jak przed tą operacją. Ostatecznie nie potrafię powiedzieć skąd widoczna różnica w wydajności systemu. Mam nadzieję, że inżynierowie z Samsunga wypuszczą aktualizację, która naprawi tą niedogodność.
Tradycyjnie już w przypadku urządzeń na Androidzie mamy dostęp do szeregu autorskich aplikacji producenta: Music Hub, Social Hub oraz eBook. Music Hub jest partnerskim sklepem, opartym o infrastrukturę firmy 7digital (tą samą ofertę znajdą użytkownicy Ubuntu), co oznacza, że znaczna część biblioteki będzie dostępna dla klientów z Polski. Niestety przyjęto, że walutą dla Polski będzie Euro.
SocialHub jest aplikacją, której zadaniem jest agregacja wiadomości z serwisów społecznościach (Facebook, Twitter, Linkedin) a także kont email (również poprzez ActiveSync). eBook jest natomiast prostym czytnikiem książek, który w prosty sposób możemy skonfigurować skróty do swoich ulubionych sklepów internetowych. Za darmo dostaniemy od Samsunga „The Marvelous Land of Oz” Franka Bauma.
W zestawie znalazły się również dwie bardzo interesujące aplikacje: Polaris Office oraz czytnik wiadomości Pulse. Pakiet biurowy firmy Infraware jest niewątpliwie gwiazdą, jeśli chodzi o tego typu oprogramowanie na Androida. Wielką zaletą Polaris Office jest możliwość synchronizacji dokumentów z usługą Box.net. W ramach darmowej wersji tej usługi użytkownik może dostać za darmo dostęp do 5 GB powierzchni, którą może przeznaczyć na różnego rodzaju dokumenty.
Pakiet biurowy wspiera łącznie 6 formatów plików. Obsługiwane są stare formaty Office (97-2003) oraz nowy OpenXML, który pojawił się w Office 2007. Ponadto przy tworzeniu nowych dokumentów możemy skorzystać z jednego z czternastu szablonów. Dodatkowo należy przyznać autorom aplikacji, że zaprojektowali schludny i przede wszystkim wygodny interfejs, który bardzo dobrze wykorzystuje możliwości, jakie daje duży ekran.
Pulse jest aplikacją dla fanów kanałów RSS. Dzięki niej w bardzo gustowny, obrazkowy sposób wyświetlane są na ekranie tabletu najnowsze wiadomości ze świata. Co ciekawe aplikacja ma funkcję importu źródeł z Google Readera. Ponadto źródła możemy podzielić na poszczególne strony.
W systemie przygotowanym przez Samsunga znalazło się miejsce na aż dwie aplikacje do robienia notatek. Spokojnie, nie mamy do czynienia z atakiem klonów. Obie aplikacje różnią się pomiędzy sobą zestawem funkcji. „Notatka” oferuje podstawowy zestaw funkcji: możemy tworzyć notatki, kolorować tekst, wydrukować (tylko na drukarce Samsunga), udostępnić, a także zabezpieczyć przed modyfikacją. „Notatnik” poza możliwością wprowadzania tekstu przy pomoc klawiatury ekranowej daje możliwość zapisania notatki w formie pisma odręcznego. Jest do dyspozycji pędzel, którego grubość i kolor kreski możemy regulować. Podobnie jak w „Notatce” możemy udostępniać nasze zapiski innym osobom, możemy również wyeksportować notatkę do galerii. Dostępna jest również opcja wydruku (znów – tylko na drukarce stworzonej przez Samsunga).
Ostatnią już perełką wśród aplikacji jest prosty edytor zdjęć, dzięki któremu możemy poprawić różne parametry kolorów, przyciąć czy zastosować podstawowe efekty.
Z Androida usunięty został domyślny odtwarzacz muzyczny, który zintegrowany jest z usługą Google Music. W zamian Samsung udostępnił swój własny produkt, funkcjami nieznacznie tylko różniący się od pierwowzoru. Porównując z aplikacją dostarczaną z Motorolą XOOM, mamy do czynienia raczej z liftingiem interfejsu. Inną aplikacją, której zabrakło to edytor filmów. Nie dostarczono w zamian innej aplikacji, która starałaby się go zastąpić.
Podobnie jak HTC, również Samsung dokłada starań, aby ich wersje Androida wyróżniały się na tle konkurencji. Do Galaxy Tab 10.1 trafił znany użytkownikom produktów tej firmy tryb oszczędzania energii. Opcja ta pozwala na wyłączenie wybranych przez użytkownika modułów urządzenia (tj. modemu 3G, WiFi) czy dostosowania opcji ekranu i usług systemowych w momencie, gdy poziom baterii przekroczy określoną wartość. I faktycznie funkcja ta zdaje egzamin – tablet wyłączy w porę sieć 3G i synchronizację danych, dając nam ok. 1h dodatkowej pracy (przy założeniu, że wyłączone zostaną na granicy 40%).
Tradycyjnie już Samsung integruje w swoim oprogramowaniu klawiaturę SWYPE. O ile doskonale sprawdzała się ona w telefonach przy pisaniu w autobusach czy samochodach, o tyle używanie jej na tablecie jest bardzo, ale to bardzo niewygodne. Siłą rzeczy znacząco zwiększa się odległość, jaką musi pokonać palec, aby można było napisać pojedyncze słowo. Domyślnie klawiatura SWYPE jest wyłączona i nie widzę sensu aby ją aktywować.
Ciekawostką jest działający sklep Samsung Apps. Polecam wszystkim zaglądanie do tego sklepu, ponieważ można trafić na okazje i dostać za darmo zwykle płatne aplikacje ;-) Jedyna moja uwaga pod adresem Samsunga jest taka, że najwyższy czas rozwiązać problem konieczności włączenia opcji instalacji aplikacji z nieznanych źródeł – zarówno w Galaxy S II jak i Galaxy Tab 10.1 — aby skorzystać z Samsung Apps. Wymaganie odbezpieczanie Androida jest bardzo nieeleganckie i może spotkać się z oporem części użytkowników. Inną z kolei wpadką jest niedostosowanie ekranu wprowadzania kodu PIN.
Starcie na szczycie
Jeśli na półce w sklepie położone zostaną obok siebie Galaxy Tab 10.1 i Motorola XOOM, to potencjalny klient może mieć twardy orzech do zgryzienia. Oba tablety zostały bardzo dobrze wykonane, a mimo różnic w wykorzystanych materiałach poszczególne elementy były idealnie spasowane i – co ważnie – podczas korzystania z nich nie wydawały nieprzyjemnych dźwięków. Różnice pojawiają się w rozmieszczeniu poszczególnych przycisków, a także w ilości portów i gniazd – tutaj w moim odczuciu Motorola jest znacznie lepsza, ponieważ nie wymaga zakupu dedykowanych adapterów czy stacji dokujących.
Kolejne różnice objawią już się w samym Androidzie. Motorola XOOM oferuje „gołego” Androida. Z jednej strony jest to zaletą, ponieważ teoretycznie szybciej aktualizacje będą trafiały do tych właśnie urządzeń – szczególnie po przejęciu Motoroli przez Google może zaistnieć sytuacja, jaka ma miejsce przy telefonach z serii Nexus, gdzie aktualizacja systemu trafia do nich zaraz po premierze kolejnej wersji Androida. Android, którego dostajemy wraz z Galaxy Tabem 10.1, jest z kolei bardziej funkcjonalny i dopracowany. Dużymi plusami są dostęp do Samsung Hub, Samsung Apps oraz tryb oszczędzania energii. Mniejszą wydajność można zauważyć jedynie gdy miało się wcześniej kontakt z tabletem Motoroli i nie jest aż tak irytującą rzeczą, aby przekreślać Galaxy Tab. Niezaprzeczalnym plusem jest zintegrowany sklep muzyczny, którego oferta dostępna jest na terenie Polski.
Od Galaxy Tab bije chęć przełamania Apple w robieniu rzeczy cieńszych i lżejszych, w dodatku takich, które nie zamkną użytkownika w złotej klatce. Pierwszych dwóch cech nie można zakwestionować – to się Samsungowi udało. Funkcję Złotej Klatki pełni ten magiczny, jedyny port, przez który tablet może się komunikować z innymi urządzeniami. Gdyby zastosowane były konwencjonalne złącza i trochę mocniejsze podzespoły, ocena byłaby jeszcze wyższa, a tak niestety pozostaje na poziomie odrobinę niższym niż Motoroli XOOM. Mamy więc wybór: kupujemy tablet odrobinę cięższy, z bardzo podstawowym Androidem i zestawem potrzebnych portów, albo wybierzemy lekki tablet z jednym nietypowym wyjściem, za wykorzystanie którego przyjdzie nam słono zapłacić, ale w tej cenie dostaniemy również dużo lepiej przygotowanego Androida. Oczywiście możemy poczekać na Kindle Fire, który potencjalnie może wywołać większe zamieszanie na rynku niż Motorola XOOM i Galaxy Tab razem wzięte. Ale to dopiero pieśń przyszłości.