Sextortion ciągle w użyciu. Oszuści straszą, że nagrali cię przed komputerem
Oszustom nie brakuje energii, by straszyć niewinnych ludzi, że nagrali ich przed komputerami podczas oglądania materiałów pornograficznych. Ten rodzaj oszustwa nie jest niczym nowym, ale z raportów w sieci wynika, że popularność tylko rośnie, co oznacza, że przestępcom musi się to po prostu opłacać.
Schemat jest przy tym za każdym razem taki sam. Oszust kontaktuje się z ofiarą poprzez e-mail, w którym deklaruje, że włamał się do jej komputera i przejął kontrolę nad urządzeniem. To miałoby mu pozwolić nagrać zarówno zawartość ekranu, jak i obraz z kamery internetowej, kiedy ofiara oglądała filmy pornograficzne w sieci.
Oszust grozi, że jeśli nie uzyska oczekiwanej zapłaty w ciągu kilkudziesięciu godzin, roześle rzekome nagranie do znajomych z książki telefonicznej poszkodowanego. Jak pokazuje praktyka, wiele osób musi się obawiać ewentualnych konsekwencji i wpłacać żądane kwoty.
Oszuści, by uwiarygodnić swoje opowieści, posługują się przy tym autentycznymi hasłami ofiary (najpewniej sprzed paru lat), które wyciekły do sieci i krążą po Darknecie. Ofiara, widząc swoje hasło (być może od dawna go nie zmieniała), jest skłonna uwierzyć, że ktoś faktycznie zdobył dostęp do jej komputera. Aby zrozumieć skalę problemu, warto zwrócić uwagę na statystyki Avasta, z których wynika, że tylko w styczniu tego roku na całym świecie zablokowano aż 500 tys. tego typu ataków.
Co najważniejsze, po otrzymaniu opisywanej wiadomości, najrozsądniej jest ją po prostu zignorować. Prawdopodobieństwo, że oszust faktycznie włamał się do komputera ofiary, a później nagrał zarówno ekran, jak i obraz z jego kamery jest niewielkie, a atak opiera się po prostu na wywoływaniu strachu u poszkodowanego.
W trosce o spokój można ponadto kamerkę zakleić, choćby kawałkiem plastra albo plastikową zasuwką, jaką można kupić już za parę złotych. Co by nie mówić, daje to całkowitą pewność, że nikt obrazu nie przechwyci i nie wykorzysta.