Sony VAIO SB — w poszukaniu ideału

Notebook idealny? Recepta jest prosta jak drut — musi mieć mocny procesor, wydajną grafikę, dużo pamięci, szybki dysk, a przy tym długo trzymać na baterii i ważyć jak najmniej. Ekran ma urzekać nasyconymi kolorami i głęboką czernią, ale najlepiej aby był matowy, zaś cały notebook nie może się grzać i powinien być cichy. Do tego wskazane jest aby fajnie wyglądał, był świetnie wykonany, miał bogate oprogramowanie, długą gwarancję i... niedużo kosztował. Proste, prawda? O takich dodatkach jak napęd optyczny, WiFi, Bluetooth, modem 3G, złącze HDMI czy kamera, nawet nie warto wspominać bo to przecież „oczywista oczywistość” — mają być i basta! Niestety te pobożne życzenia, niczym Pragnienie vs Sprite, nie mają szans w starciu z brutalną rzeczywistością. W sklepach próżno szukać notebooków, które łączyłyby tak przeciwstawne cechy. Te wydajne są zwykle mało mobilne, mobilne zaś... mało wydajne. A do tego zdecydowana większość wykonana jest z kiepskiego plastiku i trzeszczy już leżąc na półkach ;) Jak już znajdzie się coś, co wyłamuje się z klubu tandety, jak np. MacBook Pro, to z kolei kosztuje majątek. Wydaje się, że za pogodzenie ognia i wody wzięło się Sony, prezentując najnowszy model VAIO SB. Pytanie, co z tego wyszło?

Sony VAIO SB — w poszukaniu ideału

Obraz

VAIO SB to najnowsza seria notebooków w ofercie Sony, będąca rozwinięciem stricte biznesowej linii S i topowej, ultramobilnej linii Z tego producenta.

Testowany egzemplarz (VPCSB1V9E/B) wyposażony jest m.in. w dwurdzeniowy procesor Intel Core i5-2410M 2,3 GHz, 4 GB pamięci RAM, tradycyjny dysk twardy o pojemności 500 GB, matrycę 13,3” o rozdzielczości 1366x768, kartę graficzną AMD Radeon HD 6470M z 512 MB własnej pamięci + układ Intel HD Graphics 3000 zintegrowany z procesorem, nagrywarkę DVD, kartę sieciową Gigabit Ethernet, bezprzewodową kartę sieciową 802.11a/b/g/n, modem 3G, Bluetooth 2.1 + EDR, 2 gniazda USB 2.0 i 1 USB 3.0, a także wyjście HDMI. Całość pracuje pod kontrolą 64-bitowej edycji systemu Windows 7 Professional. Notebook objęty jest 2-letnią gwarancją. Pełną specyfikację znaleźć można na stronie producenta.

Na pierwszy rzut konfiguracja wygląda zachęcająco, choć brak np. dysku SSD. Nie samymi cyferkami jednak człowiek żyje — zacznę więc tradycyjnie od podzielenia się wrażeniami z tego, czego żadne specyfikacje nie oddadzą.

Jakość w każdym detalu

Jeżeli lubicie proste, ponadczasowe formy, nieprzeładowane odpustową ornamentyką, to z całą pewnością Sony VAIO SB przypadnie Wam do gustu. Jego obudowa na pierwszy rzut oka może wydawać się klasyczna, by nie powiedzieć banalna, ma jednak w sobie to „coś”, co charakteryzuje sprzęt z wyższej półki. Są to stylistyczne smaczki takie jak na przykład zagłębiona wyspowa klawiatura czy świetnie wkomponowany touchpad. Naturalnie, nie zabrakło też srebrnego logo VAIO na pokrywie ekranu. Fani marki zauważą, że model SB jest zwrotem od dotychczasowego wzornictwa — brak mu charakterystycznego, cylindrycznego przetłoczenia obudowy i świecącego na zielono dużego włącznika. Z jednej strony trochę szkoda, z drugiej — te detale kompletnie nie zgrywałyby się z estetyką nowego modelu, wyrażającą się smuklejszą i całkowicie płaską obudową. Jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, jednak moim skromnym zdaniem notebook prezentuje się nowocześnie i elegancko. Pozytywne pierwsze wrażenie burzą jedynie tandetne naklejki.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Nie mniej ważna od stylistyki jest dla mnie jakość wykonania. Zdjęcia tego nie oddadzą, ale na żywo Sony VAIO SB sprawia po prostu fenomenalne wrażenie. Jest to zasługa przede wszystkim zastosowanych materiałów — praktycznie cała zewnętrzna część obudowy (także spód) wykonana jest nie z plastiku, ale ze stopu magnezu polakierowanego na matowy, czarny kolor. Po otwarciu ekranu notebook epatuje z kolei wielką połacią grafitowo-fioletowego aluminium. Jest ono idealnie gładkie (pomijając wyprofilowane zagłębienie klawiatury) i niezwykle przyjemne w dotyku. W całej obudowie ciężko dopatrzeć się plastikowych elementów — doszukałem się jedynie niewielkiego paska na zewnętrznej krawędzi pokrywy ekranu, ramki wokół matrycy i osłony zawiasu. Co najważniejsze, poszczególne elementy są doskonale spasowane ze sobą, nie ma żadnych szpar, nic nie trzeszczy i nie ugina się pod naciskiem palców.

Sztywność obudowy w połączeniu z lekko chropowatą fakturą stopu magnezu przekłada się na wygodne i pewne trzymanie laptopa w ręku. Sprzyjają temu też niewielka grubość (2,4 cm) i waga (1,75 kg). Niestety pewny chwyt ma swoją cenę — na obudowie zostają odciski palców. W Sony VAIO Z było to mniej widoczne, tam jednak obudowa była gładka i mniej sztywna — przez co nie dawała takiego komfortu psychicznego jak w modelu SB. Na szczęście środek notebooka nie daje już w tym względzie powodów do najmniejszych narzekań. Warto dodać, że za sprawą wyjątkowo sztywnej obudowy i stosunkowo niedużej wagi, notebooka bezstresowo przenosi się w pozycji otwartej, trzymając np. jedną ręką za róg obudowy.

Obraz

Na wielkie brawa zasługuje też niezwykle wygodna, wyspowa klawiatura. Podobnie jak w serii Z, klawisze w modelu SB wykonane są ze specyficznego tworzywa — jakby lekko „gumowanego”, ale zarazem twardego. Materiał ten jest bardzo przyjemny w dotyku i, mimo że gładki, stawia opuszkom palców odpowiedni opór. Klawisze mają typowe rozmiary, wyraźnie wyczuwalny skok i są ergonomicznie rozplanowane (wydzielony blok kursorów, powiększony lewy Ctrl), brakuje jednak dedykowanych klawiszy Home, End, Page Up i Down. Pracę w ciemności bardzo ułatwia podświetlenie – uruchamiane automatycznie za sprawą wbudowanego czujnika światła. Warto nadmienić, że większa szerokość i głębokość obudowy w stosunku do serii Z (o około 1,5 cm) ma swój aspekt praktyczny. Przekłada się na większą powierzchnię podparcia dla nadgarstków, co ma niebagatelny wpływ na komfort pracy.

Doskonały obraz całości dopełnia niezły touchpad. Ma on duże wymiary (9,5 x 5 cm) i wyraźnie zaznaczone krawędzie — co podkreślam, bo wbrew pozorom nie jest to obecnie normą nawet w notebookach biznesowych. Spora powierzchnia zaowocowała precyzją działania i wydzieleniem dwóch stref do przewijania zawartości ekranu — zarówno w pionie, jak i poziomie. Przyciski touchpada są adekwatnie duże i działają z wyraźnym, choć na szczęście niezbyt głośnym klikiem. Pomiędzy nimi zgrabnie wkomponowano czytnik linii papilarnych. Sterownik touchpada teoretycznie oferuje obsługę wielodotykowych gestów (np. powiększania) niestety nie działają one najlepiej. Dla mnie jest to jednak bez znaczenia, bo z nich nie korzystam.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Konstrukcyjne ciekawostki (i bolączki)

Na pierwszy rzut oka Sony VAIO SB jest w ofercie producenta kolejnym modelem w ramach linii S. Tak naprawdę to jednak całkiem nowa konstrukcja z wieloma nietypowymi rozwiązaniami technicznymi.

Największą ciekawostką jest konstrukcja obudowy, która przewiduje możliwość doczepienia od spodu dodatkowego akumulatora. I to jakiego! Specjalnie zaprojektowany do tego modelu zewnętrzny akumulator to swego rodzaju „pokładka” pod notebooka — jest całkowicie płaski, a jego grubość wynosi jedynie 1,2 cm. Jest przy tym stosunkowo lekki (0,5 kg), dzięki czemu notebook z dwoma bateriami waży przyzwoite 2,25 kg. Akumulator ten można dopinać i odpinać w czasie pracy notebooka, bez konieczności zamykania systemu. Najważniejsze jednak, że dzięki temu rozwiązaniu można pracować do 14 godzin bez zasilania z gniazdka! Co ciekawe, podstawowy akumulator jest zamontowany na stałe wewnątrz obudowy.

Całkowicie nowy projekt obudowy pociągnął za sobą inne zmiany. Przede wszystkim jest to nowy układ wentylacji, który musi zapewniać odpowiednią cyrkulację powietrza, również gdy zostanie doczepiona od spodu dodatkowa bateria, która (jak łatwo się domyślić) blokuje dolne otwory wentylacyjne. Aby poradzić sobie z tym wyzwaniem wykorzystano... porty notebooka, które zgrupowano na jednej tylko krawędzi obudowy, aby z ich naturalnych otworów pobierać chłodne powietrze. Z kolei wylot powietrza umiejscowiono nie jak zazwyczaj z lewej strony obudowy, ale w najlepszym możliwym miejscu czyli z tyłu. To z kolei spowodowało, że trzeba było na nowo zaprojektować mechanizm otwierania ekranu — stary po otwarciu mocno „zachodził” za obudowę, co wykluczało wylot powietrza w tym miejscu.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

I tu dochodzimy do drugiej największej nowości — nowego, pojedynczego zawiasu pokrywy ekranu. Nie ukrywam — miałem tutaj pewne obawy. Muszę jednak przyznać, że ta konstrukcja inżynierom Sony się udała. Zawias chodzi lekko, ale jednocześnie z wyczuwalnym oporem. Nie trzeba przytrzymywać spodniej części notebooka aby podnieść pokrywę ekranu, co było pewną niedogodnością w serii Z. Mimo to ekran nie opada podczas chodzenia z otwartym notebookiem, nie mówiąc już o pracy przy biurku. Dopiero bardziej agresywna podróż samochodem po dziurawych, polskich drogach może przynieść ten niepożądany efekt. Inna sprawa, że podczas jazdy pokrywa matrycy trochę się „gibie”, co na dłuższą metę może być irytujące. Szkoda też, że maksymalny kąt otwarcia to standardowe 135°.

Na koniec największy mankament nowej konstrukcji. Wspomniałem wcześniej o portach, które umieszczono na jednej krawędzi obudowy. Wszystko byłoby OK gdyby nie fakt, że projektant Sony VAIO SB albo jest mańkutem, albo wypił za dużo sake, bo zaplanował wszystkie te porty z prawej strony! Nie z lewej, nie z tyłu, ale z prawej. Podpinając tylko zasilanie, przewodową myszkę i zewnętrzny monitor przez HDMI mamy z prawej strony plątaninę irytujących kabli. O zewnętrznym dysku na USB czy podłączeniu do sieci kabelkiem najlepiej od razu zapomnieć. Po prostu idiotyczne... Nie z takimi przeciwnościami losu walczył jednak nasz naród ;) Rozwiązanie: polubić myszki na Bluetooth i zakupić kabel HDMI z „łamaną” wtyczką, ewentualnie stację dokującą, która ma wszystkie porty wyprowadzone z tyłu. Jedynym pozytywem takiego umiejscowienia złącz są gniazda kart pamięci, które w innych modelach VAIO są zwykle przodu.

Ekran na duży plus

Jakość ekranu to cecha do której przywiązuję dużą wagę. Szczególnie, że na tym polu rozstrzał jest ogromny i często nawet w drogich notebokach można trafić na kiepskie matryce (dla przykładu Lenovo ThinkPad T410, HP ProBook 8440p).

Na szczęście „Wyświetlacz VAIO Plus”, jaki został zastosowany w testowanym modelu, reprezentuje wysoki poziom. Legitymuje się wystarczającą jasnością (przynajmniej jeżeli chodzi o pracę wewnątrz), przyjemnie ciepłą bielą oraz rewelacyjnie głęboką czernią — i to przy matowym wykończeniu! Nasycenie kolorów jest wyższe niż w zdecydowanej większości notebooków z matowymi matrycami, choć nie aż tak wysokie jak np. w testowanych przez nas modelach F13 i Z13. Taka charakterystyka ekranu w notebooku kierowanym głównie do biznesu jest jednak jak najbardziej zaletą — zbyt mocno nasycony obraz jest dobry do oglądania filmów czy grania, podczas pracy na dłuższą metę męczy. Jeżeli jednak dla kogoś oferowany poziom byłby za mały to zawsze może podbić nasycenie w ustawieniach sterownika, choć zdecydowanie nie jest to potrzebne.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Nie mniej, niż ładnie świecąca matryca, ucieszyła mnie rozdzielczość ekranu. Najwyraźniej ten kto wymyślił, że rozdzielczość 1600x900 czy 1920x1080 pikseli na 13 calach to świetny pomysł (takie właśnie rozdzielczości serwowano w notebookach VAIO z serii Z) popełnił w końcu seppuku, tudzież został po prostu zwolniony. W Sony VAIO SB, tak jak w serii S, rozdzielczość wynosi już „tylko” 1366x768, co jest według mnie maksymalną sensowną wartością dla ekranu o przekątnej 13,3". Co prawda, w notebooku biznesowym moja radość byłaby jeszcze większa gdyby ekran miał proporcje 16:10 i rozdzielczość 1280x800, jednak zdaję sobie sprawę, że wszystko zmierza w kierunku 16:9 i ma to też swoje zalety np. podczas oglądania filmów czy podczas korzystania z preinstalowanego pakietu Office Starter (o czym później).

Największą zaletą ekranu jest jednak genialna, matowa powłoka antyrefleksyjna. Skutecznie tłumi ona odbicia światła podczas pracy tyłem do okna lub na zewnątrz, a czyści się ją równie łatwo jak błyszczące powłoki typu glare, które znajdziemy obecnie w większości notebooków. Jak na notebook biznesowy przystało, w gamie akcesoriów Sony VAIO SB dostępna jest także opcjonalna nakładka na ekran chroniąca przed spojrzeniami osób postronnych np. podczas podróży pociągiem czy samolotem (co może być szczególnie przydatne bo matryca ma w poziomie duże kąty widzenia). Po nałożeniu nakładki informacje na ekranie stają się natomiast widoczne wyłącznie dla osoby siedzącej na wprost notebooka.

Pod maską nowości

Jaki powinien być procesor w notebooku biznesowym? Według mnie wcale nie jak najmocniejszy. Takie procesory zużywają dużo energii i wydzielają sporo ciepła, co przekłada się na krótszy czas pracy na baterii i niższy komfort termiczny, a często i akustyczny. Z drugiej strony zbyt słaby procesor będzie skutkował wolną pracą systemu i aplikacji, ograniczał możliwość wykorzystania wirtualizacji i irytował hałasem wentylatora podczas bardziej obciążających zadań. Jak jest w przypadku Sony VAIO SB?

Pod maską testowanego notebooka pracuje procesor Intel Core i5-2410M, który w wielkim skrócie jest złotym środkiem pomiędzy energooszczędnością, a wydajnością. Jest to bardzo nowoczesna jednostka należąca do najnowszej generacji procesorów Core Intela, o kodowej nazwie Sandy Bridge. Legitymuje się nominalnym taktowaniem 2,3 GHz (do 2,9 GHz w trybie Turbo Boost), posiada 2 rdzenie (4 logiczne wątki dzięki technologii Hyper-Threading), 3 MB pamięci podręcznej, zintegrowany układ graficzny Intel HD Graphics 3000 oraz obsługę wirtualizacji Intel VT-x (Intel Virtualization Technology). Wszystko to przy współczynniku poboru mocy TDP na poziomie 35W. Krótko mówiąc do takiego notebooka jak Sony VAIO SB jest to procesor optymalny. Jedyną obiekcję, jaką można mieć względem tego konkretnego modelu, to brak obsługi technologii Intel VT-d (Intel Virtualization Technology for Directed I/O), co w specyficznych zastosowaniach może być mankamentem. Trochę szkoda więc, że producent nie zdecydował się na zastosowanie procesora z serii i5-25xxM, w której VT-d jest wspierane.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Architektura Sandy Bridge przyniosła tak wiele nowości i zmian, że to temat na obszerny artykuł. Wypada jednak wspomnieć o całkowicie przeprojektowanej, modułowej budowie procesora oraz zintegrowaniu układu graficznego w ramach tej samej struktury krzemowej — z rdzeniami, pamięcią podręczną i innymi elementami. Dotychczas układ ten był zintegrowany na tej samej podstawce procesora, była to jednak osobna struktura krzemowa wykonana w procesie technologicznym 45 nm, a nie 32 nm (tak jak procesor). Sam układ graficzny jest też znacznie szybszy za sprawą 12 jednostek wykonawczych. Ta zintegrowana architektura przekłada się na większą wydajność przy niższym taktowaniu, a modułowa budowa na lepsze zarządzanie poborem energii. Zaimplementowano też cały szereg nowych funkcji i technologii m.in. Intel Advanced Vector Extensions — nowy zbiór 256-bitowych instrukcji, który przyspiesza obliczenia np. podczas analizy finansowej, Intel Wireless Display 2.0 — bezprzewodowe przesyłanie obrazu Full HD 1080p na ekran telewizora, obsługę HDMI w wersji 1.4 wraz wyświetlaniem obrazu 3D i wiele innych.

Jak to wszystko sprawdza się w praktyce? Jednym słowem — idealnie. W trakcie testu nie było ani jednego momentu w którym odczuwałbym niedobór mocy obliczeniowej. Podczas normalnych zadań (praca z aplikacjami biurowymi czy graficznymi, przeglądanie stron, słuchanie muzyki, oglądanie filmów) można spokojnie pracować w trybie oszczędzania energii. Ten tryb jest wręcz wskazany bowiem uwalnianie większych pokładów mocy procesora w trybie zrównoważonym i wysokiej wydajności, podczas np. edycji wideo, grania czy nawet instalowania większej porcji systemowych aktualizacji, skutkuje niezwykle irytującym odgłosem wentylatora, który przypomina dźwięk szykującego się do startu odrzutowca tudzież pralki wirującej na wysokich obrotach. Warto o tym pamiętać jeżeli nie chcecie pobudzić dzieci albo narazić się sąsiadom za zakłócenie ciszy nocnej ;)

Na pocieszenie, dzięki agresywnemu chłodzeniu, notebook nadmiernie się nie nagrzewa. Nawet pod dużym i długotrwałym obciążeniem obudowa osiąga na większości powierzchni temperaturę rzędu 27-33℃, jedynie w okolicach klawisza „P” 40℃ oraz od spodu, przy wylocie powietrza z wentylatora 41-43℃. To jednak wartości ekstremalne — podczas normalnej pracy temperatura nie przekracza komfortowych 36℃, a wentylator jest zwykle prawie bezgłośny.

Aktualizacja: Uaktualnienie BIOSu do najnowszej wersji minimalizuje zjawisko „wkręcania się” wentylatora na wysokie obroty, podczas pracy w trybie zrównoważonym i wysokiej wydajności.

Obraz

Hybrydowa grafika

Jak już pisałem, procesor Intel Core i5-2410M posiada zintegrowany układ graficzny Intel HD Graphics 3000. Zintegrowany nie oznacza kiepski — to już nie te czasy, kiedy posiadając grafikę Intela na pokładzie, można było co najwyżej pograć w windowsowego Sapera ;) Wydajność HD Graphics 3000 jest zaskakująco wysoka, porównywalna do wielu zewnętrznych układów AMD i NVIDII. Pewnym odniesieniem niech będzie zmierzony przeze mnie GPU Score w programie 3DMark Vantage, który wyniósł 6989 punktów w trybie Entry i 923 w trybie Performance. Dla porównania — układ NVIDIA GeForce GT 330M w testowanym niedawno Sony VAIO Z13, nie taki w końcu najsłabszy, osiągnął odpowiednio 9754 i 1739 punktów. Jeżeli o mnie chodzi wydajność układu Intela byłaby w zupełności wystarczająca — rzadko gram (a jeżeli już to zwykle w takie gry, które spokojnie „uciągnie”), natomiast do oglądania filmów czy amatorskiej edycji wideo więcej nie potrzeba.

Sony nie poprzestało jednak na grafice zintegrowanej w procesorze i poszło krok dalej implementując w modelu SB swój rewelacyjny patent z dwoma układami graficznymi i sprzętowym systemem przełączania się pomiędzy nimi, znany z serii Z. Oprócz układu Intel HD Graphics 3000, do dyspozycji jest tu AMD Radeon HD 6470M z 512 MB własnej pamięci DDR3. Nie jest on jakoś specjalnie wydajny (11103 pkt w trybie Entry, 1566 w Performance), ale wyraźnie szybszy od Intela i obsługujący najnowsze technologie m.in. DirectX 11, OpenGL 4.1 i OpenCL 1.1. Dzięki temu można z powodzeniem pograć w nowsze gry, o większych wymaganiach (choć oczywiście zwykle nie będzie to możliwe przy wysokim, a czasami nawet średnim ustawieniu detali). Dodatkowy układ ma jednak zastosowanie nie tylko w grach — przydaje się w programach które wykorzystują akcelerację GPU do przyspieszenia obliczeń, takich jak np. Sony Vegas Pro 10.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Szkoda tylko, że ten dodatkowy układ nie jest bardziej wydajny. Na tle Intela GMA HD, z pierwszej generacji procesorów Core i5, wydajność Radeona HD 6470M byłaby imponująca. Na tle HD Graphics 3000 różnica nie jest już niestety tak widoczna. Subiektywnie, układ AMD jest nawet wolniejszy niż GeForce GT 330M z Zetki. Różnice nie są duże, ale np. w Crysisa można było na GT 330M płynnie pograć w HD przy wysokim ustawieniu detali, a na 6470M da się tylko przy średnim. Jakby tego było mało, grafika AMD posiada zmodyfikowaną przez Sony wartość Hardware ID, a co za tym idzie — nie jest rozpoznawana przez referencyjne sterowniki wydawane przez producenta. Jesteśmy więc skazani na sterowniki Sony, a te udostępniane są z zwykle z pewnym opóźnieniem. Jest to trochę dziwne ponieważ układ nie ma zmniejszonego taktowania rdzenia czy pamięci.

Nie sposób na koniec pominąć faktu, że system hybrydowej grafiki został w Sony VAIO SB zmodyfikowany. Do dyspozycji są teraz tylko dwa tryby pracy Stamina i Speed — w pierwszym aktywny jest układ graficzny zintegrowany z procesorem, w drugim zewnętrzny układ AMD. Zrezygnowano z trzeciej pozycji Auto, oddając użytkownikowi decyzję z którego układu chce w danej chwili korzystać. Co jednak ważniejsze, złącze HDMI jest obecnie aktywne zawsze, bez względu na to jaki tryb jest wybrany. Wcześniej z dobrodziejstw HDMI można było korzystać tylko w trybie Speed. Bez zmian pozostała podstawowa zaleta — tryb Stamina w dalszym ciągu skutkuje całkowitym odłączeniem zewnętrznej karty graficznej, co pozwala na oszczędzanie energii podczas pracy na baterii.

Mocne i słabe strony konfiguracji

Pozostałe komponenty Sony VAIO SB zostały dobrane optymalnie, może poza jednym wyjątkiem, ale o tym za chwilę. Na wyposażeniu fabrycznym znalazło się: 4 GB pamięci DDR3 PC3-10600 (z możliwością rozbudowy do 8 GB), karta sieciowa Gigabit Ethernet Realtek RTL8167, bezprzewodowa karta sieciowa 802.11b/g/n Intel Centrino Wireless-N 1000, adapter Bluetooth 2.1+EDR, dwa złącza USB 2.0 i jedno USB 3.0, czytnik kart SD i MMC, a także kamera internetowa 0,3 Mpix. Jest też modem 3G Qualcomm Gobi 2000 umożliwiający transfer z prędkościami do 7,2 Mbps (download) i do 5,76 Mbps (upload), układ zabezpieczający TPM 1.2 oraz czytnik linii papilarnych. W niewielkiej, bądź co bądź, obudowie wygospodarowane nawet miejsce na napęd optyczny — w testowanym egzemplarzu była to nagrywarka DVD. Jak widać wyposażenie jest w zasadzie kompletne.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Niestety wąskim gardłem Sony VAIO SB jest dysk twardy. Talerzowy Hitachi Travelstar 5K500.B o pojemności 500 GB i prędkości 5400 rpm jest niemiłosiernie powolny. Nieodparcie przypominał mi mój pierwszy komputer Elwro 800 Junior i ślamzarne wczytywanie programów z kaset magnetofonowych ;) Powolność fabrycznego dysku jest odczuwalna szczególnie podczas dłuższych operacji dyskowych np. kopiowania dużej liczby plików czy instalacji większej paczki systemowych poprawek. Wymiana na dysk 7200 rpm lub (jeszcze lepiej) na jakąś konstrukcję SSD jest więc jak najbardziej wskazana. Na szczęście łatwo tego dokonać ponieważ w odróżnieniu od nietypowej pamięci w serii Z, w SB mieści się standardowa konstrukcja 2,5". Travelstar 5K500.B ma tylko jedną zaletę — stosunkowo niski pobór energii (nominalnie średnio 0,5 W w czasie bezczynności i 1,4 W podczas operacji odczytu/zapisu), co wydłuża czas pracy na baterii. Nie uważam jednak aby dodatkowe kilku minut warte było aż takich poświęceń na polu wydajności.

Skoro wspomniałem już o wymianie dysku to trzeba bardzo pochwalić doskonały dostęp do komponentów — aby się do nich dostać wystarczy odkręcić 2 śrubki i przesunąć jedną klapkę na spodzie obudowy. Pod nią znajdziemy slot dodatkowej kości pamięci (co ciekawe, fabryczne 4 GB jest wlutowane na płycie), wspomniany wcześniej dysk twardy i bezprzewodową kartę sieciową na złączu Mini PCI-E. Jest także dostęp do baterii — teoretycznie niewymienialnej, ale wydaje mi się, że gdyby zaszła taka potrzeba to można by z powodzeniem podjąć taką próbę. Swoją drogą, ta bateria ma też pewien dodatkowy plus — nie trzeba już jej wyciągać aby włożyć kartę SIM, jak to miało miejsce we wcześniejszych modelach Sony. Teraz slot karty SIM mieści się pod osobną, łatwo dostępną zaślepką.

Energetyczny długodystansowiec

Przyznaję, że nic mnie tak nie zaskoczyło w Sony VAIO SB, jak czas pracy na baterii. Szczególnie, że zastosowany akumulator 50,39 Wh (11,1 V / 4540 mAh), zapowiadał co najwyżej przeciętne osiągi — w testowanym wcześniej modelu Z13 był o blisko 20% większy. Na tym tle, obiecywane przez producenta 7 godzin na baterii wydawało się mocno nieprawdopodobne.

Tymczasem pierwsze godziny pracy na baterii pokazały, że mocno nie doceniłem najnowszego dziecka Sony. Już podczas normalnej pracy (przeglądanie stron, praca w programach biurowych/graficznych, słuchanie muzyki, sporadyczne operacje na plikach) można osiągnąć czas pracy rzędu 5 godzin 30 minut (tryb Stamina, oszczędzanie energii Windows, jasność ekranu na poziomie 80-100%, włączone Aero, WiFi, Bluetooth). Redukując jasność ekranu do 50%, wyłączając Aero i ograniczając się do spokojnej pracy offline (np. w Wordzie) można więc faktycznie zbliżyć się do deklarowanych 7 godzin, a w skrajnych sytuacjach nawet nieznacznie je przekroczyć. Trzeba jednak mieć na względzie, że podświetlenie matrycy w Sony VAIO SB nie jest przesadnie mocne, zatem praca z jasnością na poziomie 50% oznacza większe wyzwanie dla oczu niż np. w serii Z przy analogicznych ustawieniach. Wynik ten należy więc traktować z dystansem.

Obraz

Jeżeli chodzi o energetyczne osiągi największe wrażenie zrobiło jednak na mnie coś innego — blisko 5-godzinne odtwarzanie filmów w HD z plików MP4 czy MKV (H.264/AVC). I to przy maksymalnej jasności ekranu (również tryb Stamina, wyłączone WiFi i Bluetooth). Około 5 godzin przyjdzie nam też oglądać filmy z płyt DVD. Najsłabsze, ale i dość zróżnicowane osiągi są oczywiście przy grach — od 1 godziny 30 minut w trybie Speed do 2 godzin 30 minut w trybie Stamina (w obu przypadkach przy zrównoważonych ustawieniach oszczędzana energii Windows, maksymalnej jasności ekranu, wyłączonym WiFi, Bluetooth). Ciekawostką jest automatyczne odłączanie zasilania nieużywanego napędu optycznego podczas pracy w trybie oszczędzania energii.

Jakby nie patrzeć wyniki są ogólnie imponujące, a to jednak nie wszystko! Można je jeszcze podwoić za sprawą dodatkowego akumulatora BPSC24, o którym pisałem na początku. Ma on praktycznie taką samą pojemność (49 Wh / 4400 mAh) jak bateria zamontowana fabrycznie w VAIO SB. Dzięki temu czas normalnej pracy wydłuża się do robiących wrażenie 10-11 godzin, a przy odpowiedniej dozie samozaparcia można wycisnąć nawet i obiecywane przez producenta 14. Rewelacja!

Oprogramowanie (prawie) w komplecie

Jakość oprogramowania preinstalowanego na notebookach to zwykle wielka niewiadoma. Niestety bardzo często producenci mylą jakość z ilością — bijąc się o złotą patelnię serwują nam w zestawie obowiązkowym tonę niepotrzebnych aplikacji, narzędzi, dodatków, wersji testowych, wygaszaczy i innych śmieci. Nawet w przypadku tego samego producenta rozstrzał może być ogromny — od przemyślanego zestawu w testowanym Sony VAIO Z13 do crapware'u w czystej postaci w Sony VAIO YB1. Jak to wygląda w przypadku testowanego modelu?

Z początku, delikatnie mówiąc, nie najlepiej. Po pierwszym uruchomieniu notebooka, system ślimaczył się, a dysk po prostu nie przestawał pracować. Szybko okazało się, że to zasługa tony aktualizacji jaką musiał „przemielić” Windows 7 Professional. Na Sony VAIO SB preinstalowana jest 64-bitowa edycja, ale jeszcze bez Service Packa 1. Nie liczyłem dokładnie, ale proces instalacji kilkudziesięciu poprawek oraz wspomnianego dodatku zajął w sumie około 6 godzin! Oczywiście w kilku etapach przerywanych restartami. Na szczęście po ściągnięciu i zainstalowaniu wszystkiego co możliwe, Windows 7 zaczął pracować w końcu z grubsza tak jak powinien.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Dlaczego piszę „z grubsza”? Ponieważ wraz ze startem systemu uruchamia się sporo fabrycznie preinstalowanych aplikacji, co trwa i w efekcie opóźnia moment w którym można rozpocząć pracę w komfortowych warunkach. Tu szczególnie daje znać o sobie wolny dysk. Do tego zaraz po starcie wiele z tych programów pobiera własne aktualizacje, irytuje prośbami o rejestrację, różnymi podpowiedziami itp. Jakby tego było mało zdarza się, że któryś sypnie błędem (np. AuthenTec TrueSuite). Krótko mówiąc kwestia software'u nie została w VAIO SB tak dopracowana tak jak w modelu Z13, choć na szczęście do katastrofy z YB1 bardzo dużo brakuje. W końcu, bądź co bądź, to notebook biznesowy. Jednak mimo wszystko to dziwne ponieważ producent chwali się, że w modelu SB położył nacisk na szybsze uruchamianie się systemu m.in. skracając do 4 sekund czas sekwencji testów sprzętowych (POST) przeprowadzanych przy starcie komputera.

Żeby nie być gołosłownym, lista aplikacji i dodatków preinstalowanych wraz z systemem obejmuje m.in.: wersję testową programu antywirusowego McAfee AntiVirus oraz aplikacji do archiwizowania ważnych danych Norton Online Backup, pakiet biurowy Microsoft Office Starter 2010, przeglądarkę dokumentów PDF Adobe Reader 9, aplikację do tworzenia dokumentów PDF Adobe Acrobat 9 Standard, wersję testową programu do edycji zdjęć Adobe Photoshop Elements 9 oraz edycji wideo Adobe Premiere Elements 9, narzędzie do sporządzania notatek i przechowywania danych Evernote, komunikator Skype, pakiet aplikacji Windows Live Essentials (Mail, Mesh, Messenger, Movie Maker, Photo Gallery, Writer), zestaw oprogramowania do kamery internetowej ArcSoft Webcam Suite oraz czytnika linii papilarnych AuthenTec TrueSuite, dodatki do przeglądarki Internet Explorer — pasek McAfee SiteAdvisor oraz Google Toolbar, a także całą rodzinę akcesoriów i narzędzi firmowanych przez Sony — VAIO Gate, VAIO Control Center, VAIO Care, VAIO Update, VAIO Transfer Support, VAIO Smart Network...

Tymczasem wystarczyłoby zrezygnować z kilku aplikacji, które do szczęścia naprawdę nie są niezbędne (m.in. ArcSoft Webcam Suite, AuthenTec TrueSuite, VAIO Gate), program antywirusowy zamienić na coś mniej upierdliwego, a problemu by nie było. Zawsze można je jednak przecież odinstalować — czego nie omieszkałem uczynić. Nareszcie wszystko zaczęło pracować bez zarzutu.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Sony wyposaża nabywcę VAIO SB nie tylko w wątpliwej jakości dodatki. Przede wszystkim cieszy obecność pakietu biurowego Microsoft Office 2010. Co prawda jest to edycja Starter zawierająca jedynie edytor tekstów Word i arkusz kalkulacyjny Excel, do tego w ograniczonych funkcjonalnie wersjach, niemniej jednak jak to mówią „lepszy rydz niż nic”. Tym bardziej, że ograniczenia te nie dyskwalifikują pakietu nawet w zastosowaniach biznesowych — niedostępne są rzadziej wykorzystywane opcje takie jak przypisy, bibliografia, spisy treści czy śledzenie zmian. Inna sprawa, że Office Starter wyświetla podczas pracy niewielkie reklamy, które ograniczają przestrzeń roboczą. Przy matrycy o proporcjach 16:9 i rozdzielczości HD jest to jednak stosunkowo mało uciążliwe.

Kolejną aplikacją na którą warto zwrócić uwagę jest Adobe Acrobat 9 Standard. Powiecie, że generowanie dokumentów PDF to nie problem — czy to z poziomu Office'a czy korzystając z jednego z bezpłatnych programów. Jasne, ale Acrobat daje znacznie więcej możliwości. Przy jego pomocy można np. tworzyć interaktywne formularze, wzbogacać dokumenty PDF o podpis cyfrowy, komentarze, znak wodny czy łączyć kilka plików w jeden. Do formatu PDF przekształcać można ponadto nie tylko dokumenty Office'a, strony internetowe, ale także zeskanowane dokumenty papierowe, i to z wykorzystaniem technologii OCR. Warto przy tym podkreślić, że pliki generowane przez Acrobata mają zwykle nieco mniejsze rozmiary niż przy wykorzystaniu innych narzędzi, przy porównywalnej jakości wynikowych grafik. Najważniejsze jednak, że Acrobat pozwala nie tylko tworzyć, ale także edytować i eksportować PDFy do np. formatu .doc (to ostatnie zwykle nie 1:1 ale zawsze). Współpraca poprzedniej wersji Acrobata (obecnie na rynku jest już wersja X) z zainstalowanym Office'em nie zawsze też wygląda najlepiej, ale tworzenie dokumentów PDF od podstaw czy np. edycja pliku wygenerowanego w pakiecie CorelDRAW (o Acrobacie nie wspominając), nie nastręczała już żadnych problemów. Tak czy inaczej w notebooku biznesowym obecność tego programu należy zapisać na duży plus.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Na uwagę zasługują także narzędzia Sony, w szczególności VAIO Control Center – program umożliwiający łatwe dostosowywanie najważniejszych ustawień komputera, w tym specyficznych dla tego modelu, jak zdefiniowanie funkcji przycisków specjalnych, włączenie/wyłączenie automatycznej regulacji jasności ekranu, czy ustawienie czasu podświetlania klawiatury; VAIO Care – centrum diagnostyki komputera i rozwiązywania ewentualnych problemów; VAIO Update – narzędzie do automatycznej aktualizacji sterowników i preinstalowanego oprogramowania czy VAIO Smart Network – niewielki, ale pożyteczny dodatek pozwalający na szybkie włączenie/wyłączenie modemu 3G, WiFi i Bluetooth, a także ułatwiający zarządzanie połączeniami bezprzewodowymi.

Szkoda jedynie, że preinstalowane są tylko testowe wersje aplikacji Adobe Photoshop i Premiere Elements. Gdyby producent dołączył pełne licencje, oprogramowanie dostarczane wraz Sony VAIO SB, byłoby w zasadzie kompletne. Można powiedzieć, że w zastosowaniach biznesowych nie są to programy niezbędne, ale w takim razie po co instalowane są ich triale?

Na koniec ciekawostka zoologiczna — oprócz Windows 7 Professional, na Sony VAIO SB zainstalowany jest także Splashtop OS w wersji 1.4.5.1. System ten można wywołać uruchamiając notebooka klawiszem Web i w zamierzeniu producenta ma pozwalać na szybki dostęp do Internetu. W zasadzie system to za dużo powiedziane — w wersji preinstalowanej na VAIO dostępna jest tylko przeglądarka. Wszystko było pięknie gdyby nie to, że Splashtop OS na testowanej konfiguracji uruchamia się około 25 sekund, a uruchomić go można tylko wówczas gdy Windows został zamknięty (a nie uśpiony czy hibernowany). Tymczasem przywrócenie Windowsa ze stanu uśpienia trwa dosłownie chwilę i mamy dostęp nie tylko do stron WWW, ale poczty, komunikatora i wielu innych potencjalnie przydatnych rzeczy takich jak np. VPN. Krótko mówiąc, niespecjalnie przydatny to dodatek.

Podsumowanie

Sony VAIO SB z całą pewnością nie jest notebookiem idealnym. Ba, do ideału wiele mu brakuje! Irytuje w nim rozplanowanie wszystkich portów z prawej strony obudowy, dźwięk wentylatora podczas dużego obciążenia oraz powolny dysk twardy. Podświetlenie matrycy mogło by być odrobinę wyższe, podobnie jak wydajność dodatkowej grafiki. Przyczepić można się też do zewnętrznej powierzchni obudowy, na której zostają odciski palców oraz do oprogramowania, które powinno zostać bardziej dopracowane...

Można punktować słabości, ale wystarczy tylko raz wziąć tego notebooka do ręki aby przestały mieć one tak naprawdę znaczenie. Sony VAIO SB cieszy bowiem porządnymi materiałami, solidnym wykonaniem, świetną klawiaturą i lekką, ale zarazem sztywną konstrukcją... Tego notebooka używa się po prostu z czystą przyjemnością, a przy noszeniu nie ciąży on w torbie czy plecaku. Bardzo długi czas pracy na baterii oraz zintegrowany modem 3G zachęcają aby korzystać z niego nie tylko w domu czy pracy, ale także w parku, pośród zieleni drzew i śpiewu ptaków. Radość obcowania z VAIO SB zwiększają optymalnie dobrane podzespoły z wydajnym procesorem na czele, hybrydową grafiką, odpowiednią ilością pamięci oraz nagrywarką DVD, kartami sieciowymi, złączami, słowem — wszystkim tym, co każdy szanujący się notebook posiadać powinien ;) Przysłowiową wisienką na torcie jest pomysłowy system dodatkowego zasilania.

Obraz

Sony pozycjonuje VAIO SB jako model stricte biznesowy. Zapewne nieprzypadkowo kosztuje on więc około 4300 zł brutto czyli na poziomie górnej granicy umożliwiającej dogodną, jednorazową amortyzację środka trwałego w firmie (do 3500 zł netto). To co prawda aż o połowę mniej niż do niedawna kosztowało VAIO Z, lecz w dalszym ciągu 4 tysiące złotych, za notebooka o takiej konfiguracji, nie jest kwotą małą. Czasami warto jednak nieco dołożyć ;)

Plusy
  • Brak
Minusy
  • Brak

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (70)