Upadek portalu dobreprogramy.pl
Stało się i już się nie odstanie. Portal dobreprogramy.pl zdaniem wielu użytkowników nieodwracalnie chyli się ku upadkowi. Stopniowo więdnie na oczach swoich czytelników, trawiony podstępnie łagodną odmianą sepsy, wstrzykiwaną systematycznie wprost z laboratoriów śmierci Wirtualnej Polski…
Strona główna już poddała się naporowi wysoko przetworzonych treści konsumenckich. Część użytkowników w obawie przed infekcją kasuje konta, ale dla wielu z nich i tak jest już za późno. Trawieni chorobą powracają pisząc smutne komentarze z anonimowych kont. Pozostali jeszcze przy zdrowych zmysłach forumowicze i blogerzy stawiają zaciekły opór jak tylko mogą. Braki w uzbrojeniu nadrabiają niezłomną wolą walki do upadłego, broniąc zaciekle ostatnich pozycji.
Pomimo niekwestionowanego hartu ducha, potwierdzonego wieloletnim stażem i aktywnością portalową nawet tych najtwardszych może w końcu dopaść… zmęczenie materiału. Zdaje sobie z tego doskonale sprawę portalowa elita, wspominając od czasu do czasu o znaczeniu społeczności. Czy jednak uda się jeszcze przebudzić jej Ducha? I czy uda się ocalić portal przed całkowitą zagładą?
Pozwolę sobie uszczypliwie zauważyć, że szkoda tegoż skarlałego poltergeista budzić. Przyczyny są dość prozaiczne. Z jednej strony to widoczny gołym okiem brak formy wyżej wspomnianego, a z drugiej uczciwie trzeba przyznać, że nie bardzo jest też dla kogo.
Możecie się z tym nie zgadzać, domagając się wyłącznie porządnej strawy medialnej, ale pomimo prawdziwego, tudzież udawanego oburzenia, pewne sprawy są jakie są i nie ma sensu łudzić się, że jest inaczej.
...ale o co chodzi?
A o to, że portal prawdopodobnie ma się całkiem dobrze! I to pomimo tego, że w komentarzach jęczycie, biadolicie i stękacie jak nie przymierzając stare baby.
Tak, tak – nie inaczej. Wszystko Wam nie pasuje, tytuły nie pasują, autorzy głupi, zawartość njusów kiepska, system komentarzy do bani, temperatura podania niewłaściwa… Tak można bez końca, albowiem jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził. Tylko, że to jest moi drodzy biznes, a jak tylko słupki cyferek się zgadzają, znaczy się, że wszystko sztymuje.
Oczywiście macie trochę racji z tym, że forma i treść spada. Tak to już bywa, że albo sprzedaje się dobry produkt drogo, przy znacznym koszcie jego wytworzenia albo idzie się w duży wolumen, gdzie nawet ten co nic nie kupi chociaż za wejście na halę zapłaci. Bodaj bezpłatnym kliknięciem...
Ja też się czasem na tym łapię, że mając do wyboru kolejny nudny tekst o konfigurowaniu czegoś tam na czymś tam, sięgam w pierwszej kolejności po historię programisty, który powiesił się na bezprzewodowej klawiaturze.
Dlatego nie macie się co martwić o stronę główną. Nawet jak zabetonujecie się w bezsilnej złości i będziecie ją z wyższością omijać z daleka, ona i tak przetrwa. Forum też jest niezagrożone, bo ludzie lubią sobie pogadać i zawsze coś tam napiszą. Posty będą.
Gorzej faktycznie może być z blogerką. O tą zwykłą, uprawianą przez testerów gratów rozsyłanych przez agencje marketingowe nie ma obaw. Chłopaki raczej nie będą się bawić we własne domeny i stawianie CMSów na wykupionych hostingach. Bądźmy poważni, no kto by im tam przyszedł?
Problemem jest ta część blogerów, których intelekt własny trochę uwiera i jak chcą to potrafią coś sensownego i nieszablonowego napisać. Pomysł z zaprzęgnięciem ich do roboty w generowaniu dodatkowych odsłon przez naganianie do własnych publikacji poprzez inne serwisy internetowe to był majstersztyk. Nawet jak się co poniektórzy zorientowali, że z odsłon niewiele skapnie to jeszcze na horyzoncie majaczyła marchewka tzn. wizja nagrody. I tu nazwijmy rzeczy po imieniu, decydenci którzy dopięli tą wspaniałą wizję na ostatni guzik zwyczajnie przeżydzili.
Nie o to chodzi, że nagrody są bezwartościowe, ale o to, że pokonywany dystans w przyznawanym ekwiwalencie jest zdecydowanie za długi. No i się zawodnicy wypalają. Widownia też nie pomaga, nie wspiera, nie motywuje, a jeszcze czasem ubliża.
Jak widzicie sami, to wcale nie jest tak, że portal pada. Owszem są jakieś niedociągnięcia, no ale gdzie ich nie ma? Z czasem jakiś program naprawczy można będzie wdrożyć, chociażby prewencyjnie. Trudne to nie będzie, można na przykład zwolnić kilku redaktorów przerzucając ich robotę na jednego. Da mu się podwójną wypłatę, a pisał będzie dla niepoznaki z kilku profili. Liczna redakcja zawsze robi lepsze wrażenie, a strona główna i tak nie ucierpi.
Resztę oszczędności można przerzucić na comiesięczny wyścig blogerów, z nagrodami od 1 do 20 miejsca. W ten sposób zostaną zagwarantowane jakościowe teksty w najniższej cenie, a zniechęcenie piszących zminimalizowane. W takich warunkach nawet jak któryś z blogerów odpadnie to zaraz inny przyjdzie na jego miejsce.
Realnie żadnego poważnego zagrożenia nie ma. Społeczność to zjawisko płynne, a duchami dzisiaj już się nikt nie przejmuje.
* wszystkie grafiki zostały zaciągnięte z Pixabay