Ukraińscy hakerzy podszywali się pod kobiety. To pozwoliło im namierzyć Rosjan
Ukraińscy hakerzy wykorzystują swoją wiedzę i doświadczenie do obrony kraju. Zakładają fałszywe konta atrakcyjnych kobiet na różnych platformach społecznościowych i nakłaniają Rosjan do wysyłania im swoich zdjęć. Z fotografii wyciągają metadane, czyli głównie informacje o czasie ich wykonania oraz współrzędne GPS, które następnie przekazują ukraińskiej armii.
06.09.2022 | aktual.: 06.09.2022 20:08
Brytyjski dziennik "Financial Times" zwrócił uwagę na jedną z akcji ukraińskich hakerów, którzy postanowili udawać atrakcyjne kobiety, aby pomóc rodzimej armii namierzać rosyjskich żołnierzy. Hakerzy nawiązywali z nimi kontakty w mediach społecznościowych, w tym na cieszącym się dużą popularnością wśród Rosjan Telegramie. Najprawdopodobniej po krótkiej wymianie zdań "kobiety" prosiły o przesłanie zdjęć. O to właśnie chodziło hakerom, którzy zaznaczyli, że Rosjanie bardzo chętnie dzielili się swoimi fotografiami.
Ukraińcy udawali atrakcyjne kobiety
W rozmowie z Financial Times jeden z hakerów przyznał, że dzięki tak zdobytym informacjom hakerzy byli w stanie zidentyfikować, że żołnierze pochodzą z rosyjskiej bazy wojskowej w pobliżu okupowanego Melitopola na południu Ukrainy. Swoją wiedzą mieli podzielić się z ukraińską armią, a baza została zaatakowana kilka dni później. Twierdzenia hakerów nie zostały oficjalnie potwierdzone. Trudno więc ocenić ich autentyczność. Brytyjski dziennik skontaktował się z ukraińskimi urzędnikami, aby dowiedzieć się nieco więcej o całej sprawie, ale odmówili oni rozmów na temat roli hakerów w ataku na tę bazę wojskową.
Zarówno zdjęcia, jak i materiały wideo w odpowiednich rękach są źródłem cennej wiedzy. Można z nich wyciągnąć tzw. metadane, czyli najprościej mówiąc "dane o danych". Przykładowo, jeśli podczas robienia zdjęcia mieliśmy włączoną geolokalizację, można sprawdzić współrzędne geograficzne miejsca, które na nim widnieje.
Właśnie dlatego od początku wojny w Ukrainie Wojsko Polskie i inne instytucje apelowały do Polaków, aby nie udostępniali zdjęć i filmów pokazujących transporty sprzętu wojskowego, czy miejsc, w którym on się znajduje. Niosło to ze sobą ryzyko, że takie informacje trafią w ręce wywiadów rosyjskiego i białoruskiego, co pozwoli obcym analitykom zwiększyć wiedzę o dyslokacji armii, przemieszczaniu konkretnych jednostek, ich liczebności, prowadzonych działań, posiadanym sprzęcie wojskowym czy właśnie wspomnianych metadanych.
Karolina Modzelewska, dziennikarka dobreprogramy.pl