Windows 11 działa na 10‑letnim sprzęcie. Dlaczego wymaga nowszego?

Windows 11 podniósł wymagania sprzętowe w znaczący sposób, pierwszy raz od bardzo wielu lat. Choć rosły one śladowo z każdą nową wersją systemu, ostatni poważny skok miał miejsce w listopadzie 2006, podczas premiery systemu Windows Vista. Czy Jedenastka naprawdę utyła aż tak mocno, że potrzebuje procesorów ósmej generacji, mających swój debiut w 2017 roku?

Windows 11 działa na dziesięcioletnim sprzęcie.
Windows 11 działa na dziesięcioletnim sprzęcie.
Źródło zdjęć: © Pixabay | Bruno/Germany
Kamil J. Dudek

Krótko mówiąc, nie. System tak naprawdę nie różni się szczególnie od swojego poprzednika, Windows 10. A ten uruchomimy na procesorze Core 2 Duo z 2006 roku i dwóch gigabajtach pamięci RAM. Wzrost wymagań nie oznacza przełomu technologicznego w budowaniu Okienek i łatwo to udowodnić. Zanim jednak do tego przejdziemy, warto przyjrzeć się wytłumaczeniom dla wzrostu wymagań. Microsoft obecnie przedstawia dwa: konsumenckie i techniczne.

Office i Teams

Usprawiedliwienie konsumenckie jest takie, że choć system nie urósł szczególnie ponad Windows 10, i tak stanowi zazwyczaj platformę dla programów Edge i składników Office, a także dla Microsoft Teams. Ten ostatni będzie wbudowany w Windows 11, a jest oparty o Chromium/WebView2. Użytkownicy aplikacji wykorzystujących Electron znają ich apetyt na RAM. Dzisiejsze wymagania pozwalają uruchomić Windows 10 na najsłabszym "obsługiwanym" sprzęcie. Po prostu nie będzie się na nim dało uruchomić wiele więcej.

Najwyraźniej łatwiej jest zintegrować Teams z systemem niż dodać je do sklepu... (dobreprogramy, Fot: Kamil J. Dudek)
Najwyraźniej łatwiej jest zintegrować Teams z systemem niż dodać je do sklepu... (dobreprogramy, Fot: Kamil J. Dudek)

Zjawisko to dotyczy zarówno najnowszego Windows 10, jak i wersji 1507 LTSB sprzed sześciu lat. Oba systemy będą mieć kłopoty z działaniem dzisiejszych, przeładowanych JavaScriptem aplikacji. Szybko też "zamarzną", gdy Defender zdecyduje się przeprowadzić zaplanowany skan. Podbicie wymagań sprzętowych to po prostu przyznanie tego stanu rzeczy i praktyce dotyczy także Dziesiątki.

Taki ciężki?

Wytłumaczenie techniczne jest ciekawsze. Wymagany procesor ósmej generacji to wszak naprawdę nowy sprzęt. Istotnie, najnowszy Windows z Office 365, Edgem i Teamsami na Core 2 Duo to nieosiągalny scenariusz, ale już taki Skylake (szósta generacja) radzi sobie z owym scenariuszem wzorowo, zwłaszcza na czterech rdzeniach. Może jednak naprawdę jest w Jedenastce coś, co potrzebuje Coffee Lake?

Otóż tak, ale wcale nie są to obowiązkowe składniki. Można się o tym przekonać, stosując Hyper-V. Windows 11 działa w maszynie wirtualnej bez żadnych problemów, jeżeli jest to maszyna drugiej generacji z włączonym UEFI i Secure Boot.

Wirtualizacja udźwignie Jedenastkę na sprzęcie sprzed ponad dekady (dobreprogramy, Fot: Kamil J. Dudek)
Wirtualizacja udźwignie Jedenastkę na sprzęcie sprzed ponad dekady (dobreprogramy, Fot: Kamil J. Dudek)

4 gigabajty RAM-u oraz dwa rdzenie procesora pozwolą uruchomić system działający z przyzwoitą prędkością. Istotnie, Jedenastka czasem będzie się mocniej "zastanawiać" w Hyper-V… ale dokładnie tak samo zachowuje się zwirtualizowana Dziesiątka. Google Chrome obciąża taki sprzęt bardziej, niż cały Windows.

Drugą generację maszyn Hyper-V zestawimy bez problemu na procesorach Sandy Bridge, czyli układach Intela generacji… drugiej. Tak długo, jak dostarczymy systemowi zwirtualizowane środowisko zapewniające odpowiedni sprzętowy poziom zabezpieczeń. Poziomu tego nie musi reprezentować maszyna-host (układy drugiej generacji zdecydowanie są na to za stare!). Procesor z 2011 roku udźwignie wirtualną Jedenastkę bez kłopotów, więc podobnie bezproblemowa byłaby na nim Jedenastka natywna. Skąd więc zapotrzebowanie na ósmą generację?

Bezpieczeństwo

Otóż nie jest ono niczym nowym. Ósma generacja procesorów Intela jest niezbędna już od kilku lat, by Windows Defender nie wyświetlał ostrzeżenia o niewystarczającym poziomie zabezpieczeń. Odpowiedzialność za to ponoszą mechanizmy HVCI oraz VBS, znane lepiej pod handlową nazwą Device Guard. Służą one do izolowania sterowników działających w trybie jądra w sposób wspomagany wirtualizacją. Wymaga to zgodnych sterowników. Intel wydał je dopiero dla platformy w generacji szóstej, Skylake. W dodatku, HVCI działa jedynie (natywnie) na procesorach wspierających MBEC, czyli Kaby Lake w górę. A to jest generacja siódma.

Tych funkcji nie włączymy bez siódmej generacji (jeżeli mamy szczęście) lub późniejszych
Tych funkcji nie włączymy bez siódmej generacji (jeżeli mamy szczęście) lub późniejszych © dobreprogramy | Kamil J. Dudek

Ochrona poświadczeń wymaga z kolei TPM 2.0, którego specyfikacja powstała w 2015 roku. Standard ten zadebiutował w generacji siódmej, a stał się przewidywalny i obowiązkowy właśnie w ósmej. HVCI i TPM w Windows 11 przestają być opcjonalne i stają się obowiązkowe. Na komputerach bez nich, Defender od lat krzyczał już, że są niebezpieczne. Pełne wykorzystanie Defendera było możliwe tylko w wersji Enterprise. Od teraz, zaawansowane zabezpieczenia będą dostępne szerzej.

Oznacza to oczywiście, że wymagania opcjonalne także się "przesuwają". Dotychczas był to TPM 2.0 i HVCI, a od Windows 11 będzie to sprzętowa ochrona stosu (Intel CET i SGX), dostępna dopiero od generacji… jedenastej.

Defender ostrzegał o nowych wymaganiach już od lat!
Defender ostrzegał o nowych wymaganiach już od lat! © Microsoft Corporation

Wyższe wymagania Jedenastki nie są związane z tym, że system jest szczególnie cięższy. Jak widać, zadziała on na sprzęcie o mocy właściwej dla roku 2011. Wymagania te nie są także niczym nowym, wiadomo o nich od co najmniej trzech lat. Po prostu minął czas, w którym mogą one pozostawać opcjonalne.

Tematyką funkcjonalności TPM 2.0 zajmiemy się już wkrótce.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:dobreprogramy
oprogramowaniewindows 10windows 11
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (224)