Windows Live Essentials: gorsze wrogiem dobrego (Część I)

Microsoft wystartował z marką "Windows Live" pod koniec roku 2005, nie budząc zrozumienia ani u konsumentów, ani u fachowców. Dostarczając jedynie skromny zbiór podstawowych usług online, rozpoczął zarazem rebranding swojej poczty i przyległości, na skalę dotychczas nieznaną w Redmond. Powszechna konfuzja nie zmalała, gdy do usług online Windows Live dołączyło oprogramowanie klienckie: wszak początkowo było ono jedynie... cięższą wersją już dostępnych programów.

Windows Live Essentials: gorsze wrogiem dobrego (fot. Kamil Dudek)
Windows Live Essentials: gorsze wrogiem dobrego (fot. Kamil Dudek)
Kamil J. Dudek

Software spod znaku Windows Live zadebiutował w roku 2007, najpierw jako program pocztowy, a potem także galeria zdjęć, edytor bloga i komunikator. Najnowszym systemem operacyjnym Microsoftu była wtedy Vista. Zawierał on wbudowany program pocztowy i przeglądarkę fotografii. Trudno było uzasadnić sens instalowania w systemie klonów owych aplikacji, wzbogaconych jedynie o wątłą integrację z kontem Microsoft i publikowaniem na blogu, który zresztą łatwiej było prowadzić przez przeglądarkę, a nie przez dedykowany program.

Produkt bez odbiorcy

Aplikacje Windows Live były żartem jeszcze większym od samej marki i stanowiły niemal definicję bloatware'u. Sytuacja zmieniła się wraz z wydaniem Windows 7. System ten był pozbawiony wielu aplikacji wbudowanych. Jako, że pakiet WL w między czasie nieco dojrzał, rekomendowanie go zaczęło mieć sens w pewnych okolicznościach. W dalszym ciągu był to jednak wybór nieco dziwaczny.

Odkupienie

W roku 2010 miało jednak miejsce coś, co można z powodzeniem nazwać stworzeniem wzorcowego projektu informatycznego. Od czasu do czasu ktoś w Redmond otrzymuje wystarczająco dużo czasu, pieniędzy i utalentowanych rąk do pracy, by stworzyć małe cudo, od którego nie bije aura tymczasowości. Dobrymi przykładami takich zjawisk, dzielących zresztą wspólny los, są Media Center oraz właśnie Windows Live, w wersji 2011. Pakiet ten zawierał program pocztowy, galerię zdjęć, edytor blogów, synchronizator plików, komunikator i narzędzie do montowania filmów.

Obraz

Pakiet oprogramowania Windows Live Essentials 2011 był dokładnie tym, czego oczekiwali użytkownicy. W dodatku, dostarczono go w porządny sposób, czerpiąc garściami (i całkiem elegancko) z nowych technologii Microsoftu. Zbiór aplikacji, dedykowanych dla systemu Windows 7, można było pokazywać jako wzór do naśladowania dla programistów.

Interfejs aplikacji dobrze się skalował i korzystał z natywnej wstążki, mechanizmy multimedialne używały do pracy bibliotek DirectX 10, zaawansowaną logikę dostarczono w oparciu o .NET Framework 3.5, a programy wymagające przechowywania większych porcji danych stosowały w tym celu wewnętrzną instancję SQL Server Compact Edition. Całość była dostarczana w postaci pakietów MSI i aktualizowana przez Windows Update.

Wzorcowe oprogramowanie

Programy te były napisane dokładnie tak, jak rekomendował to Microsoft, samemu notorycznie przecież łamiąc własne wytyczne. Zestaw Essentials, znany w Polsce pod nazwą Podstawowe Programy Windows Live, był zrobiony naprawdę dobrze. Nawet część marketingowa była dopracowana, a zazwyczaj przecież program jest albo dobry albo hałaśliwy. Tymczasem Essentials nie zajmował się zmianą tapety i strony głównej na Windows Live, a dodawał przydatne rzeczy, jak wtyczkę integracji Worda z blogami i Outlooka z Hotmailem.

Obraz

Twórcy Windows Live rozkręcili się na tyle, że rozpoczęli budowanie własnego dostawcy poświadczeń ("Microsoft® Windows Live ID Credential Provider"). Dostarczał on nie tylko infrastrukturę do łączenia aplikacji z kontem Microsoft, ale także auto-uzupełnianie hasła oraz dostawcę SSP. Taka kolekcja narzędzi to już tylko jeden krok od podpięcia go do ekranu logowania. To jednak nigdy nie nastąpiło. Prawdopodobnie ktoś zauważył, że pakiet Windows Live jest zbyt dobry, a mechanizm logowania kontem Microsoft nie powinien zostać spontanicznie dodany do Siódemki, a zostać główną cechą następcy: Windows 8.

Składniki

Wszystkie aplikacje Windows Live spotkał ponury los. Cały pakiet porzucono, a wbudowane aplikacje nigdy nie otrzymały nowszych wersji. W wielu przypadkach było to nieuniknione ze względu na kierunek rozwoju internetu. Niektóre aplikacje straciły sens. Jest jednak kilka programów, których porzucenie nie było korzystne dla użytkowników końcowych. Silna presja na promocję platformy WinRT i aplikacji Metro sprawiała, że nie było miejsca na klasyczne programy, nawet najlepsze. Świat miał pokochać Windows 8, kafelki i pełnoekranowe, dotykowe interfejsy. Plan ten... nie powiódł się. Ale programów Windows Live już nie ma.

W kolejnej części dokonamy krótkiego przeglądu Podstawowych Programów Windows Live. Stanowią bowiem dowód na to, że dobra inżynieria zawsze może przegrać z marketingiem. A to cenna lekcja.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (50)