Windows Phone — niekochane dziecko Microsoftu?
Za oknem żar leje się prosto z nieba, a Microsoft w pocie czoła pracuje nad wyszykowaniem szeregu swoich produktów do zbiorczej aktualizacji określanej kodową nazwą „Blue”. Wiadomo jednak, że Windows Phone nie należy do tej grupy — większość smartfonów z tym systemem ma co prawda niedługo otrzymać poprawkę GDR2 (niektórzy właściciele urządzeń HTC już z niej korzystają), ale nie wprowadza ona wielu istotnych zmian. Na nie musimy zaczekać przynajmniej do pierwszego kwartału przyszłego roku, kiedy to wreszcie koncern dobrnie do końca przeciągających się prac.
Taki obrót spraw jest szczególnie dotkliwy dla Nokii, która jak nikt inny zaryzykowała i postawiła na jedną, wciąż dość niepewną kartę. Problemem bowiem nie jest małe zainteresowanie smartfonami z Windows Phone 8, bo na to akurat Finowie nie narzekają (choć trzeba też podkreślić, że samo zainteresowanie nie jest jednoznaczne ze sprzedażą), ale przede wszystkim stare nawyki Microsoftu, który nie ma w zwyczaju śpieszyć się z wypuszczaniem dużych pakietów poprawek. Niestety — okres mniej więcej roku dzielącego Windows 8 i 8.1 w przypadku smartfonów stanowi przepaść, która nie pozwala szybko dostosować się do zmian na rynku. Staramy się zmienić sposób myślenia pracowników Microsoftu na „czas jest najważniejszy”. Oczekiwanie na zamknięcie ich roku fiskalnego, gdy próbują osiągnąć zamierzone cele, nie idzie w parze z naszą potrzebą sprzedawania telefonów tu i teraz — stwierdził Bryan Biniak, wiceszef Nokii.
Kłopot jednak stanowią nie tylko rzadkie aktualizacje systemu. Równie (a może nawet bardziej) palącą kwestią jest nieśpiesznie rozwijana baza aplikacji, w której ciągle brakuje wielu pozycji znanych z Androida czy iOS. O tym, jak wielkie to ma znaczenie, można przekonać się oglądając zapowiedzi flagowych produktów Samsunga. Jego szefostwo rozumie, że nawet najlepszy technicznie smartfon potrzebuje aplikacji pozwalających ujawnić jego potencjał, dlatego podczas prezentacji nie szczędzi czasu i wysiłku na pokazanie unikatowych programów. Tą samą drogą stara się iść Nokia — można było to zauważyć podczas zapowiedzi Lumii 1020 — trudno jednak nie odnieść wrażenia, że pod tym względem Finowie nie mogą liczyć na swojego strategicznego partnera. Często wypuszczamy na rynek nowe urządzenia i tracimy potencjalnych klientów dlatego, że wciąż istnieją popularne aplikacje, które nie współpracują z Windows Phone. A smartfonów nie można sprzedawać bez aplikacji, po prostu się nie da — uważa Biniak.
Układ między Nokią a Microsoftem jest o tyle zastanawiający, że gigant z Redmond zdaje się być nieobecny na rynku smartfonów. I nie chodzi tu tylko o dosłowne udziały w sprzedaży, ale o stopień zaangażowania w rozwój platformy. Różnicę na tym polu widać, gdy zestawimy Windows Phone chociażby z tabletami Surface. Według najnowszych danych przyniosły one blisko miliard dolarów strat, a mimo to koncern wciąż wierzy w to, że uda mu się zdobyć serca klientów i nie waha się przed zainwestowaniem pieniędzy w rozwój odświeżonej wersji sprzętu. Natomiast w przypadku Windows Phone, który powoli i systematycznie pracuje na swoją pozycję, nie widać takiego parcia na sukces. Wręcz przeciwnie — z mobilnymi „Okienkami” kojarzy się raczej Nokia, na której smartfony można natknąć się na każdym kroku. Biniak tłumaczy to słowami, że jako firma nie zamierzają polegać na innych i siedzieć tylko z założonymi rękami.
Co na to sam Microsoft? Jak na razie koncern zdaje się być skupiony wyłącznie na tych produktach, którymi zasłynął lub jest w pełni zaangażowany (zarówno pod względem software'u, jak i hardware'u). Windows, Office, Surface, Xbox — to tylko jedne z wielu nazw w firmowym portfolio. Warto jednak zwrócić uwagę na ostatniego z wymienionych, bo jako konsola pojawił się na bardzo trudnym rynku, który w momencie jego debiutu był już podzielony między Nintendo i Sony. Mimo tego i początkowych niepowodzeń, po wielu latach udało się wreszcie wypromować go jako jedną z wiodących platform, którą pozostaje do dziś. Przypadek Xboksa doskonale pokazuje, że Microsoft rozumie potrzebę rozwijania produktu nie tylko pod względem sprzętowym, ale również pod kątem samych możliwości wykorzystania technologii. Dlatego na moment odłóżmy na bok Kinecta, który póki co jest tylko interesującym dodatkiem, a zamiast tego przyjrzyjmy się grom — w końcu właśnie dla nich powstała konsola. Konsekwentnie rozwijana baza ekskluzywnych tytułów, w które nie można zagrać na urządzeniach konkurencji, sprawiła, że Xbox stał się marką jednoznacznie kojarzoną z rozrywką. Microsoft w porę zrozumiał, że to gry sprzedają konsolę, a nie odwrotnie.
Czy tak wreszcie stanie się w przypadku Windows Phone? Tego na razie nie wiadomo, ale bez wątpienia platforma potrzebuje większego zainteresowania ze strony producenta niż obecnie. I nie wątpię, że Microsoft potrafi to zrobić, bo gołym okiem widać, ile wysiłku firma wkłada w transformację Xboksa z prostej konsoli do domowego centrum rozrywki. Sama jednak Nokia nie uciągnie tak dużego projektu, zwłaszcza że w kwestii rozwoju Windows Phone ma akurat niewiele do powiedzenia. A inni producenci, w obawie przed jej monopolistyczną pozycją w tej niszy, jakoś nie palą się do niesienia pomocy…