WiOO w Jaworznie - jak radzi sobie Linux w szkołach?
Na przełomie czerwca i lipca 2009 roku władzemiasta Jaworzno zdecydowały, że na wszystkich komputerach wszkołach zainstalowany zostanie system Linux. Trzeba przyznać, że to odważny krok - po roku wypada więc sprawdzić, jak radzi sobie Linux w szkołach, a także co o wdrożeniu myślą nie tylko pomysłodawcy projektu, ale także główni zainteresowani, czyli nauczyciele i dzieci. Jeden z naszych czytelników, Quest-88miał okazję przeprowadzić wywiad z osobą, która na temat całejsprawy ma wiele do powiedzenia - Maciej Bąk, Starszy Informatyk Urzędu Miejskiego w Jaworznie opowiada między innymi o efektach realizacji pierwszego etapu wdrożenia, sprawach technicznych jak i reakcjach nauczycieli oraz uczniów na nowe środowisko pracy.
29.06.2010 | aktual.: 29.06.2010 12:17
W lipcu zeszłego roku rozmawialiśmy o planach migracji infrastruktury jaworznickiej edukacji na Wolne i Otwarte Oprogramowanie. Od tego czasu minęło ponad 11 miesięcy. Jakie są efekty wykonanej migracji?
Maciej Bąk: Liczbowo wydaje się, że niewielkie: 7 pracowni korzystających z Linuksa na pewno nie powala, ale o wiele cenniejszym osiągnięciem minionego roku jest przeszkolenie prawie 50 nauczycieli z jaworznickich szkół: informatyków, matematyków czy nawet językowców z wykorzystywania w szkole nowego systemu operacyjnego. Przyjęliśmy bowiem założenie, że nie sztuką jest zainstalować w pracowniach Linuksa, o wiele trudniejszym zadaniem będzie jego sensowne wykorzystanie na lekcjach. Zależy nam na tym, by zarówno uczniowie, jak i nauczyciele nie zniechęcili się do Linuksa tylko dlatego, że szablonowo podchodzą do korzystania z komputera. Stąd ciągnące się od października do maja cotygodniowe szkolenia, w których zupełnie za darmo mogli uczestniczyć wszyscy chętni nauczyciele, a których głównym celem było pokazanie, że nie taki diabeł straszny, jak go malują :) Myślimy, że się udało... Przynajmniej takie było zdanie tych, którzy przez kurs przebrnęli.
Podczas naszej pierwszej rozmowy wspomniał Pan, że migracja jest podyktowana m.in. nowym prawem, wymagającym, aby przy jednym stanowisku pracował jeden uczeń. Wspominał Pan też, że pieniądze zaoszczędzone na licencjach można przeznaczyć na kupno nowego sprzętu. To ile tych pieniędzy zaoszczędzono i ile nowych stanowisk stworzono?
Maciej Bąk:Istotnie, jednym z czynników, które popchnęły nas do migracji, jest rozporządzenie MEN, które - słusznie zresztą - mówi, że od 1 września 2012 roku w polskiej szkole obowiązywać ma model: przy stanowisku komputerowym pracuje tylko jeden uczeń. Oczywiście rodzi to określone problemy dla samorządów, przekładające się ostatecznie na pieniądze wydane bądź to na zwiększenie ilości komputerów w pracowniach, bądź to na dodatkowe etaty dla nauczycieli. Niezależnie od tego, jaki wariant się wybierze, potrzebne są na to wcale niemałe pieniądze, a - podejrzewam - niewiele samorządów ma tego obecnie pełną świadomość.
W Jaworznie przyjęliśmy, biorąc oczywiście pod uwagę specyfikę sprzętu znajdującego się w naszych szkolnych pracowniach, że sposobem na znaczące obniżenie kosztów będzie wprowadzenie modelu terminalowego, którego główną zaletą jest to, że o komforcie pracy nie decydują parametry techniczne i wiek końcówki, przed którą siedzi uczeń, a możliwości i zasoby serwera, do którego ta końcówka jest podłączona. Dzięki temu zyskujemy możliwość dalszego wykorzystywania 8-, czy nawet 10-letniego sprzętu, na którym obecnie pracuje np. Windows 95 czy 98, jako terminala udostępniającego uczniowi graficzny dostęp do nowoczesnego systemu operacyjnego, który światło dzienne ujrzał np. w kwietniu 2010 roku (w tym konkretnym przypadku: Ubuntu 10.04 LTS). Decydując się na taki, a nie inny system operacyjny oszczędzamy dodatkowo na licencjach, dzięki czemu na przykład serwer zakupiony do szkoły może być silniejszy, co stwarza dodatkowe możliwości.
W pierwszym etapie wdrożenia celem samym w sobie nie była maksymalizacja liczby stanowisk komputerowych w jaworznickich szkołach, bo zwiększenie ich ilości założono na rok szkolny 2010/2011 i kolejny, a szkolenia, o których wspominałem wcześniej, i przetestowanie zaproponowanego modelu w praktyce. Dlatego też jaworznickie szkoły w ramach I etapu wzbogaciły się o dwie nowe pracownie komputerowe, 3 serwery, 16 terminali i monitorów, a także 6 24-portowych switchy, ale co ważniejsze, w trzech szkołach stworzono od podstaw infrastrukturę, która pozwala obecnie na bezproblemowe podpięcie w każdej z nich nawet do 80 końcówek uczniowskich obsługiwanych przez jeden serwer! Tak więc teraz w szkołach tych możliwe jest uruchomienie np. 16-stanowiskowej pracowni za 8000 złotych lub 24-stanowiskowej pracowni za kwotę 12000 złotych (pomijam oczywiście koszty okablowania), co bez modelu terminalowego byłoby trudne do realizacji.
Czy te serwery zakupiono już z preinstalowanym GNU/Linuksem, czy był to „goły” sprzęt?
Maciej Bąk: Goły sprzęt, jako że nie mogliśmy się powstrzymać od przyjemności samodzielnej jego instalacji ;-). A na poważnie: własnoręcznie instalując system, chcieliśmy po drodze przetestować kilka wariantów i możliwości oraz odpowiedzieć sobie na parę wątpliwości, co, jak myślę, w pełni nam się udało.
Co sprawiło, że urząd zdecydował się wykorzystać Ubuntu, a nie na OpenSUSE (z KDE)? Wspominał Pan też o personalizacji dystrybucji pod potrzeby placówek. Jak teraz wygląda sytuacja z oprogramowaniem? W jaki sposób matematycy i nauczyciele języków obcych wykorzystują Ubuntu? Czy nadal uważa Pan, że aplikacje typu Corel można „emulować” pod WINE lub wirtualizować?
Maciej Bąk: Wiem, że zaawansowani użytkownicy Linuksa przyjmą to z lekkim uśmiechem (bo i oni, i my mamy świadomość istnienia znacznie lżejszych dystrybucji), ale tandem Ubuntu/GNOME sprawuje się na naszych serwerach sprawniej od pary OpenSUSE/KDE. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Ubuntu jest obecnie najpopularniejszą dystrybucją linuksową, z bardzo dobrym wsparciem sprzętu i - co ważniejsze - większą społecznością, generującą zdecydowanie więcej dostępnej w internecie dokumentacji. A pamiętajmy, że jednym z założeń wdrożenia jest wyposażenie uczniów w możliwość uruchamiania w domu tego samego systemu i tych samych aplikacji, co w szkole. Logicznym więc wydaje się, że uczeń powinien zacząć swoją linuksową przygodę od dystrybucji, która nie tylko gwarantuje stabilny i szybki rozwój, największą bazę aplikacji (zaplecze Debiana), ale także mnóstwo stron i forów, na których będzie mógł znaleźć rozwiązanie swoich problemów.
Personalizacja dystrybucji w naszym przypadku sprowadza się głównie do odpowiedniego doboru aplikacji: innej dla klas 1-3 czy 4-6 szkoły podstawowej, innej dla gimnazjum, jeszcze innej dla liceum czy na przykład technikum profilowanego. W każdym typie szkół podstawowy zestaw aplikacji jest podobny (przeglądarki, pakiet biurowy, narzędzia systemowe), ale oczywiście przydatność TuxPainta w liceum, a Stellarium czy Freepascala w podstawówce jest wątpliwa, więc ich tam po prostu nie instalujemy.
Jeśli chodzi o wykorzystanie systemu GNU/Linux przez poszczególnych przedmiotowców, to akurat matematycy mają najmniejszy problem i najmniej powodu do narzekań. Wielość ciekawych i przydatnych w warunkach szkolnych linuksowych aplikacji, że wymienię choćby TuxMath, KAlgebra, KBruch, Kig, KMplot czy wielosystemową GeoGebrę, sprawia, że nauczyciel - o ile oczywiście chce - na pewno znajdzie coś, co może wykorzystać w nauczaniu. Trochę gorzej jest z nauczaniem języków (no może poza angielskim, gdzie sam internet dostarcza już przecież sporych możliwości), bo większość dołączanych do podręczników płytek wspomagających multimedialnie językową edukację oczywiście tradycyjnie nie uwzględnia platformy innej niż dominująca. Na szczęście spora część tych programów daje się uruchomić pod WINE, w części można uzyskać dostęp via HTTP lub bezpośrednio do zawartości multimedialnej. Nie ukrywam również, że zalecamy przedmiotowcom uwzględnianie takich podręczników i takich programów, które dostrzegają inne platformy systemowe.
Konkretne zastosowania opensourcowych, linuksowych narzędzi, to już raczej pole popisu dla poszczególnych nauczycieli, a nie dla urzędu miejskiego, ale aby ułatwić pedagogom wybór, zorganizowaliśmy właśnie cykl szkoleń, a także nawiązaliśmy na przykład ściślejszą współpracę z metodykami. Jeden z nich zresztą sam jeszcze jesienią ubiegłego roku zaproponował nam współpracę w doborze aplikacji i przedstawieniu nauczycielom nowego systemu, czego wynikiem było specjalne szkolenie dla matematyków, któremu wysoką ocenę wystawił obecny na nim przedstawiciel kuratorium. A to dopiero początek, od września takie podejście będzie z całą konsekwencją kontynuowane, bo mamy świadomość, że to głównie od nauczycieli zależeć będzie sukces bądź porażka migracji.
Tematu wirtualizacji Corela proponuję w ogóle dogłębniej nie rozważać, gdyż... nie potrafię sobie przypomnieć, czy w którejkolwiek szkole go spotkałem. Zresztą, po co miał, by tam być? :)
No dobrze, a jak wyglądały szkolenia pedagogów? Przyznam szczerze, że dla mnie to brzmi jak abstrakcja. Co jest trudnego w Ubuntu, że trzeba przeszkalać pracowników? Myślę, że każdy człowiek stawiający na samorozwój już po paru dniach użytkowania systemu będzie wiedział wszystko, co jest mu potrzebne do pracy. Gdy szkoły kupowały Macintoshe za pieniądze z EFS-u, nie było mowy o szkoleniach z obsługi z MacOS X. Czy ta migracja wpłynęła jakoś na system nauczania, np. go spowolniła?
Maciej Bąk: Zacznę od końca pytania: nie, absolutnie nie spowolniła nauczania choćby z tego powodu, że wszystkie szkolenia i instalacje odbywały się po godzinach pracy szkół. Nauczyciele podzielili się na trzy grupy, z których dwie (tzw. poniedziałkowa i czwartkowa) zajęcia miały raz w tygodniu (od października do maja od 16 do 18), trzecia zaś w jedną sobotę w miesiącu (od października do czerwca w godzinach od 9-13). Dla każdej z tych grup realizowane było 60-godzinne szkolenie (grupa sobotnia miała po prostu więcej do przerobienia samodzielnie) obejmujące m.in.: podstawy użytkowania systemu GNU/Linux z głównym naciskiem na różnice występujące między „pingwinkiem” a „oknami” (struktura plików i katalogów, uprawnienia, instalacja i zarządzanie aplikacjami, ale także konfiguracja środowiska pracy), podstawy administrowania (grupy, kontrola użytkowników), aplikacje wchodzące w skład pakietu biurowego OpenOffice.org, przeglądarki, multimedia, itd. Głównie jednak chcieliśmy pokazać, że Linux nadaje się do normalnego domowego użytku (aplikacje biurowe, poczta, komunikatory, przeglądanie internetu, multimedia), ale także do nauczania. Co warte podkreślenia, w tej materii oni czegoś się uczyli, ale także i szkolący sporo zyskali, poznając nauczycielskie oczekiwania. To z pewnością zaprocentuje w przyszłości.
A jak na zmianę zareagowały same dzieci?
Maciej Bąk: Myślę, że najlepszą odpowiedzią będzie zdanie wypowiedziane przez nauczycielkę uczącą w klasach 4-6 w szkole podstawowej, której pracownię odwiedziliśmy po dwóch tygodniach od testowej instalacji Ubuntu na jednym z 10 komputerów tej pracowni. Ta wskazując na to linuksowe stanowisko i kłębiący się wokół wianuszek uczniów powiedziała: „Panie Maćku, tak jest cały czas. Wszyscy chcą pracować na tym stanowisku!”.
Pewnie, że założyć trzeba, że dla nich była to nowość i że wszystko, co nowe wzbudza spore zainteresowanie, ale... pamiętajmy, że z Linuksem w jaworznickich pracowniach mamy do czynienia nie od wczoraj i zawsze podkreślam, że to właśnie uczniowie najsprawniej radzą sobie z przesiadką na inny system operacyjny.
Prezydent Paweł Silbert w wywiadzie dla portalu jaw.pl powiedział, że nie przewiduje żadnej porażki, a migracja na Linuksa jest innowacyjną decyzją, którą za niedługo podejmą także inne samorządy. Może orientuje się Pan, czy w związku z tym, planowane są jakieś perswazyjne działania wobec CKE? Migracja obejmuje także szkoły średnie, a co najmniej od 2005 roku słychać narzekania maturzystów na archaiczność decyzji Komisji Egzaminacyjnej. Stanowiska z Linuksem w stosunku do tych z Windows są znacznie ograniczone, a liczba dostępnego oprogramowania jest po prostu uboższa.
Maciej Bąk: Przyznam, że na starcie programu takich działań w ogóle nie zakładaliśmy, koncentrując się wyłącznie na naszym lokalnym podwórku. Z mojego prywatnego punktu widzenia niewiele się w tej materii przez ten rok zmieniło, a wręcz przeciwnie: wszyscy zaangażowani w migrację mają jeszcze większą świadomość tego, że zarówno sprzyjający nam, jak i krytycy naszych poczynań bacznie obserwują, czy projekt „Linux w szkole” odniesie ostatecznie sukces, czy też nie. I ta świadomość raczej mobilizuje nas do wykonania naszej części pracy najlepiej, jak się da, tak by szkoły i samorządy z całego kraju, które sygnalizowały przez ten rok zainteresowanie naszymi działaniami, mogły w przyszłości z nich czerpać.
Z drugiej strony rysuje się chyba możliwość nawiązania szerszej koalicji ludzi prywatnych, organizacji pozarządowych, a nawet firm, która troszkę mocniej naciśnie na różne decydenckie struktury, uświadamiając im, że świat nie stoi w miejscu i że takie pojęcia, jak otwarte standardy, interoperacyjność, wspieranie Open Source to nawet niektórzy w Europie powpisywali w rozmaite strategie, a wykorzystanie Linuksa w edukacji od lat z dobrym skutkiem praktykują znacznie bogatsze od nas kraje.
Dziękuję za rozmowę.