Wszystko.pl zniknęło z rynku. Problem może rozwiązać AI

W połowie lutego nadeszła informacja o zakończeniu działalności serwisu wszystko.pl. Platforma stworzona przez firmę Comarch, miała stanowić konkurencję dla Allegro. Na rynku przetrwała jedynie siedem miesięcy. W efekcie sprzedawcy stracili jeden z kanałów dotarcia do swoich klientów.

Wszystko.pl podczas zapowiedzi
Wszystko.pl podczas zapowiedzi
Źródło zdjęć: © wszystko.pl
Oskar Ziomek

Wyszukiwanie kolejnych kanałów jest trudne, ponieważ duże marketplace, takie jak Allegro, Temu czy Amazon, dysponują niemal nieograniczonymi budżetami reklamowymi. Jak zatem znaleźć nowych klientów i choć w pewnym stopniu uniezależnić się od dyktatu największych graczy na rynku? Rozwiązaniem mogą być technologie oparte na sztucznej inteligencji oraz ekspansja na rynki zagraniczne.

Według danych zebranych przez SimilarWeb, w lipcu 2023 roku, kiedy serwis wszystko.pl cieszył się największą popularnością, odnotował około 300 000 wizyt. Dla porównania, w tym samym czasie Allegro zanotowało 220 milionów wizyt. W styczniu liczba wizyt na wszystko.pl spadła do nieco ponad 100 tysięcy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Teoretycznie Comarch nie powinien mieć problemu z podażą - na ich systemach ERP i programach księgowo-magazynowych pracuje spora część rynku. Przesunięcie produktów na własną platformę e-sprzedaży wydawało się dość proste technicznie i naturalne, bo to globalny trend" - tłumaczy Bartosz Ferenc – założyciel i CEO Sembot.com. "Problem leżał jednak po stronie popytowej. Aby stworzyć serwis od zera potrzebny jest dobry branding i droga kampania zasięgowa. To są kwoty liczone w dziesiątkach, jeśli nie setkach milionów złotych" - dodaje.

Czy jednak możliwe jest osiągnięcie pożądanego efektu, czyli zainteresowania klientów i utrzymanie ich lojalności, bez konieczności inwestowania ogromnych środków? - Wszystko.pl mogło na przykład reklamować produkty swoich sprzedawców, a nawet mogło to robić za ich pieniądze, wbudowując mechanizm tworzenia kampanii reklamowych bezpośrednio na swojej platformie - sugeruje Ferenc, którego firma specjalizuje się w tworzeniu takich rozwiązań.

Efekty takiego podejścia można zaobserwować na przykładzie platformy Erli, która obecnie jest szóstym najpopularniejszym serwisem w kategorii zakupów online w Polsce. W styczniu 2024 roku osiągnęła ponad 6 milionów unikalnych użytkowników, w porównaniu do 22 milionów na Allegro.

Ferenc podkreśla również inne przykłady, które dowodzą, że to nie brak chętnych do zakupów na nowych platformach stanowi problem dla sprzedawców. Problem braku ruchu nie dotyczył na przykład Shopee. Ta singapurska platforma zniknęła z polskiego rynku kilka miesięcy temu, ale była to decyzja strategiczna, podyktowana globalną restrukturyzacją.

Wyniki, które ta platforma e-handlu osiągała, mogły zachęcić innych do podjęcia podobnych działań. Przypomnijmy, że Shopee, dzięki swoim specyficznym reklamom, przekroczyło 10 milionów unikalnych użytkowników i w szczytowym momencie zajęło trzecią pozycję w swojej kategorii w Polsce. To pokazuje, że kapitał pozwala na podbicie rynku, co potwierdza Temu (nr 2 z 15 milionami użytkowników w styczniu 2024 roku), które powiela model Shopee.

Dlaczego zatem sprzedawcy nie skupiają swojej działalności wyłącznie na prowadzeniu własnych sklepów internetowych i nie ograniczają swojej obecności na dużych marketplace? Problemem mniejszych sklepów online jest na przykład to, że ich reklamy są wyświetlane obok produktów oferowanych na dużych platformach.

To one przyciągają klienta, ponieważ użytkownicy mają większą skłonność do kupowania w miejscach, które już znają. Na przykład takich, które mają program ochrony kupujących lub gdzie już wprowadzili wszystkie swoje dane, a sam proces zakupu trwa kilkanaście sekund. Cena, wiarygodność i reklama to trudne połączenie, a marketerzy zatrudnieni przez mniejsze sklepy muszą konkurować z najlepszymi specjalistami w branży, którzy odpowiadają za marketing w dużych korporacjach.

Sytuację małych i średnich sklepów może poprawić rewolucja sztucznej inteligencji, która daje im możliwość ciągłej analizy bez konieczności zatrudniania nowych specjalistów. Dzięki takim narzędziom, tworzonym na przykład przez polską firmę Sembot, można między innymi monitorować ceny konkurencji, a reklamy wyświetlać wtedy, gdy są najbardziej opłacalne dla sprzedającego.

Gdzie jeszcze szukać kanałów sprzedaży? Wielu ekspertów wskazuje na rynki zagraniczne. Szczególnie atrakcyjne mogą okazać się działania skierowane do konsumentów za naszą południową granicą. Allegro, które udostępnia swój portal na rynku czeskim od maja ubiegłego roku, przeciera szlaki.

Efekt? Allegro jest jedną z dwóch najczęściej pobieranych aplikacji w Czechach, a już po pierwszych trzech miesiącach od pełnego uruchomienia platformy Allegro.cz, wspólnie z MALL i CZC (które również należą do polskiej grupy), wygenerowała największy ruch na tamtejszym rynku e-commerce. Jednocześnie świadomość marki wśród czeskich konsumentów osiągnęła poziom 90 proc. Platforma oferuje promocyjne warunki nowym lokalnym sprzedawcom, zapewniając jednocześnie wygodną dostawę do Czech sprzedawcom z Polski dzięki usłudze Allegro International, metodzie uruchomionej we współpracy z InPost i WE|DO. Dostawą Smart! objętych jest już ponad 50 milionów ofert na Allegro.cz, a liczba użytkowników usługi w Czechach przekroczyła już 300 tysięcy, co czyni Smart! największym programem lojalnościowym w tamtym kraju.

Widać to również w badaniach e-konsumentów przeprowadzonych w Czechach, w których Polska jako kraj pochodzenia e-importowanych towarów zanotowała rok do roku największy przyrost. Obecnie już 14 proc. Czechów kupuje produkty przez internet z naszego kraju. Nie może więc dziwić, że pod koniec lutego Allegro planuje uruchomić kolejny lokalny serwis, tym razem na Słowacji.

Co ciekawe, słowaccy konsumenci od lat korzystają z polskiego Allegro. W wioskach na Orawie, po polskiej stronie granicy, działają firmy, które specjalizują się w zakupach dla takich słowackich klientów. Odbierają produkt na swój adres i następnie przesyłają go na Słowację, lub umawiają się na odbiór blisko granicy po polskiej stronie.

Logistyka? Na szczęście bliskość geograficzna i brak granic w Europie ułatwiają start na rynkach nie tylko sąsiednich krajów. Firmy, które dysponują magazynem na południu Polski, są w stanie wysyłać z niego produkty nawet na odleglejsze rynki, takie jak Rumunia, w czasie akceptowalnym przez lokalnych konsumentów. Na przykład, paczka zamówiona w poniedziałek może być u rumuńskiego klienta już w środę. Dzięki takiej optymalizacji nie ma konieczności otwierania magazynów za granicą lub korzystania z usługi fullfilment, przynajmniej na początkowym etapie ekspansji.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)