Wystarczyło postraszyć reklamodawców: na Facebooku nie będzie już można śmiać się z kobiet
Trudno powiedzieć, do czego służy dziś Facebook. Jako kanałmarketingowy nie sprawdził się tak, jak na to liczyli specjaliściod social media – i nic dziwnego, już w 2011 roku twórca wielustartupów Joseph Perla pisał, że to piramidafinansowa, dla reklamodawców praktycznie bezwartościowa. Skorobowiem większość użytkowników reklam tam niemal wcale niezauważało, będąc zajętymi oglądaniem znacznie fajniejszychobrazków z Internetu, to i kliknięć w te reklamy za wiele niebyło. Może jednak już wkrótce liczba tych odwracających uwagęod reklam rozpraszaczy znacznie zmaleje – gdyż Facebookprzygotowuje się do radykalnego zaostrzenia swojej polityki względemobraźliwych, niepoprawnych politycznie treści, jakie wypełniająrozmaite strony fanowskie.Odkąd ludzkość wymyśliła humor, był on zawsze był czymśkłopotliwym, z samej swojej natury wychodzącym poza ramy społecznejetykiety. Już od czasów Platona mamy więc do czynienia z różnymipomysłami na jego poskromienie, jako prowadzącego do szkodliwychemocji, zaburzających racjonalną samokontrolę. Wielki filozof niemógł nawet pogodzić się z tym, że w Iliadzie i Odysei wspominanoo śmiechu bogów. Taką postawę odziedziczyło też chrześcijaństwo– żartowanie mogło prowadzić nawet do śmierci, tak jak się otym przekonało 42 chłopców, żartujących z łysiny prorokaElizeusza. Prorok przeklął ich w imię Pańskie, wskutek czego zlasu wyszły dwie niedźwiedzice i rozszarpały te okropne dzieci. Wydawało się, że dwa tysiące lat później stosunek do humorunie będzie już tak niechętny, ale gdzie tam – w krajach realnegosocjalizmu opowiadanie dowcipów o władzy źle się zwykle kończyłodla obywateli, a i po upadku starego reżimu nowe władze też niebyły specjalnie zachwycone. To jednak i tak było małym piwem wporównaniu do tego, co przyszło do nas zza oceanu. Od wielu lat wamerykańskiej obyczajowości nie ma miejsca na żarty –szczególnie jeśli są to żarty dotyczące rozmaitych mniejszościczy grup uznających się za dyskryminowane. Opowiadanie w miejscupracy dowcipów o murzynach, żydach, homoseksualistach czy kobietachstało się w USA od lat dziewięćdziesiątych proszeniem się opoważne kłopoty, włącznie z utratą pracy czy koniecznościąpłacenia pokaźnych odszkodowań obrażonych takim humorem.Z Internetem było jednak trudniej. Od samego swojego początkupełen był humoru, nierzadko kiepskiego – a wraz zupowszechnieniem się mediów społecznościowych, humor tenrozkwitł. Facebook wypełniony jest po brzegi stronami publikującymimniej lub bardziej śmieszne obrazki, demotywatory i komiksy. Zwyklesą to przeklejki z 4chanu i reddita, ale bywa też, że i stanowiąone samodzielną twórczość użytkowników serwisu Zuckerberga,którego łatwość obsługi i popularność upowszechniły wieleinternetowych memów, wprowadzając je do mainstreamu. [img=facebook]Wraz jednak z upowszechnianiem się internetowego humoru przezFacebooka musiał rosnąć opór przeciwko niemu. Jednak obrażenidowcipami użytkownicy mieli problem – do tej pory w Standardachspołeczności Facebooka znaleźć można było rozróżnieniemiędzy poważnymi i humorystycznymi wypowiedziami, więc wiele ztego, co było zgłaszane jako mowa nienawiści,przez moderatorów było uznawane za dopuszczalny humor – i dlategonie było trudno znaleźć na Facebooku strony gromadzące czasemnawet bardzo paskudne dowcipy.Teraz jednak się to zmieni, gdyż moderatorzy Facebooka otrzymalinowy nakaz. Muszą oto wykazać się szczególną czujnościąwzględem dowcipów, które obrażałyby kobiety, czy sugerowałyprzyzwolenie na (hetero)seksualną przemoc. We wczorajszymoświadczeniu,podpisanym przez wiceprezes Facebooka, panią Marne Levine,przeczytać można, że największy serwis społecznościowy światakaja się za to, że nie radził sobie dotąd z przechwyceniemwszystkich obraźliwych dla kobiet materiałów. Od tej pory, podprzewodnictwem ekspertów z dziedziny prawa i działaczek organizacjikobiecy będzie szkolił swoich moderatorów w wychwytywaniu takichnaruszających standardy treści.Jest to odpowiedź na opublikowany w poprzednim tygodniu przez organizację feministyczną Women, Action & the Media list, w którym twierdzono, że Facebook nie robidość, by usunąć treści pochwalające przemoc względem kobiet –pełno w nim obrazków, których autorzy potrafią żartować sobienp. z gwałtów. Autorki listu wykazały się dużym sprytem –skontaktowały się z głównymi reklamodawcami Facebooka, informującich, że ich reklamy pokazywane są obok treści propagujących przemoc wobec kobiet. Skutekmożna było przewidzieć – przerażone potencjalnymi problemamikorporacje natychmiast zwróciły się do Facebooka. Np. linialotnicza Finnair wystosowała list z żądaniem zapewnienia,by nasze reklamy nie pojawiały się na stronach zawierających mowęnienawiści, grożąc, że jeślitak się nie stanie, to będziemy musieli przemyślećnaszą strategię medialną względem Facebooka.Wystarczyła więc groźba utratyreklamodawców, by odróżnienie żartów i poważnych wypowiedziprzestało mieć dla Facebooka znaczenie. Pozostaje jedynie zapytać,kiedy kolejne dyskryminowane grupy pójdą w ślad feministek,zmuszając Facebooka do zaostrzenia polityki względem dowcipów omniejszościach rasowych, seksualnych czy kulinarnych. I tak oto zakilka lat w serwisie Zuckerberga pojawiać się będą mogły jedyniedowcipy o białych, heteroseksualnych mężczyznach z klasy średniej– a my wszyscy powinniśmy się cieszyć, że ani feministki, aniZuckerberg nie mają wystarczającej mocy, by napuścić na nasgłodne niedźwiedzice.
29.05.2013 15:19