Zoom królem wideokonferencji, czyli jak bardzo Microsoft zrujnował Skype'a. Część II
Naszą historię Skype'a zakończyliśmy na pierwszym zwiastunie nieszczęścia, jakim było przejęcie przez Microsoft oraz na rozpoczęciu procesu ewakuacji użytkowników z MSN. Kontynuujmy więc. wspomniana migracja nie przebiegła bezboleśnie, wiele osób uskarżało się na utratę kontaktów, nieusuwalne duplikaty i dziwnych nieznajomych.
W dodatku przebiegała w dziwnym momencie: Microsoft właśnie wydał system Windows 8, z wbudowanym komunikatorem. Był nim... MSN. Windows 8 zachęcał też do korzystania z konta Microsoft: zalogowanie się do portalu użytkownika oferowało pakiet usług (poczta, dysk, Office...) i logowało do wbudowanego komunikatora. Tym razem był nim Skype. Zupełnie, jakby w Redmond nikt nie potrafił sformułować jednoznacznej strategii rozwoju i wszyscy robili wszystko jednocześnie.
Kafelkowy Skype
Wkrótce potem przyszedł Windows 8.1 i on zawierał już zintegrowanego Skype'a. Klient Metro pojawił się już przed premierą 8.1, ale był bardzo mało popularny. Wynikało to głównie z tego, że umiał znacząco mniej od klienta "prawdziwego", na pulpit. Braków nigdy tak naprawdę w pełni nie zaadresowano. Co gorsza, klasyczny klient Skype'a dalej pozostawał wielkim binarnym blobem EXE napisanym w Delphi (!) i w dodatku fatalnie radził sobie z dotykiem. A dokładniej, nie radził sobie wcale. Użycie pióra albo palca na oknie Skype albo nie dawało nic albo wywoływało jakieś straszne efekty.
Tymczasem wszystkie pozostałe komunikatory "po prostu działały", a coraz więcej z nich uciekało na telefony. Telefoniczny klient Skype'a był wtedy oazą racjonalizmu w porównaniu z tym, co się działo na Windowsach. Gorszy był już tylko klient na Linuksa, który z wielkim trudem usiłował poprawnie obsługiwać dźwięk nie wchodząc w konflikt z innymi aplikacjami.
Windows 10: ponury żart
Czas Windows 10 to jeszcze większy chaos dla Skype'a, którego reputacja mocno ucierpiała po problemach z migracją na MSN oraz rewelacjach Edwarda Snowdena w kwestii dostępności danych. Po przejęciu przez Microsoft, Skype został przebudowany ze swojej pierwotnej postaci w kształcie połączeń p2p wspomaganych infrastrukturą na wersję całkowicie scentralizowaną. Skype utracił w ten sposób sporą część swojej tożsamości (wszak jego nazwa pochodzi od "sky peer-to-peer"), pomagając przy okazji w podsłuchiwaniu przez amerykański wywiad elektroniczny.
Aplikacja Metro została zastąpiona przez aplikację UWP, znacznie bliższą klasycznej i dostępną także na telefony z Windows 10 Mobile. Informowano, że aplikacja UWP "w przyszłości zastąpi" wersję klasyczną, ale oczywiście i ona była rozwijana, chociażby po to, by oferować klienta dla systemu Windows 7, który przecież UWP nie obsługuje.
Degradacja wizerunku
Jak nietrudno się domyślić, Skype UWP był źródłem fatalnych recenzji i nawet na Windows 10 preferowano użycie klasycznego klienta, bo po prostu działał lepiej. Mimo że był ciężki, coraz wolniejszy i zdarzało mu się wieszać. I dopiero co nauczył się jako tako akceptować wejście dotykowe. Warto także pamiętać, że Windows 10 początkowo nie zawierał żadnej wersji Skype'a. Wydanie UWP nie było gotowe w momencie premiery!
Wydawałoby się, że tak skomplikowana i niekorzystna sytuacja to krytyczny moment, by rozpocząć akcję ratowania twarzy i marki. Istotnie, Microsoft doszedł do podobnego wniosku i wypróbował podejście radykalnego resetu i przeobrażenia Skype'a. Udało im się jednak znaleźć tę jedną metodę, dzięki której całość okazała się jednym wielkim niewypałem, jeszcze bardziej pogarszającym sytuację. Tak wstrząsająco głupie błędy potrafią popełniać tylko najwięksi gracze.
Jakie? O tym następnym razem.