Zrób sobie WiFi z repeaterem Planet WNAP-1260
Klasyczna sytuacja, zmora każdego podróżującego technologicznego geeka — przyjeżdżasz do hotelu, a tam sieci bezprzewodowej brak, tylko gniazdko. Co z tego, że w recepcji od miłej pani dostaniesz kabel sieciowy — jak włożyć go do tabletu czy smartfona? Pobyt zaczyna się nieprzyjemnie: czeka Cię albo internetowa abstynencja, albo wysoki rachunek za internet 3G. A można się na to przygotować...
Wystarczyło wziąć małe i lekkie urządzenie, które podłączysz bezpośrednio do gniazdka (nie ma zasilaczy ani kabli zasilających), a z drugiej strony włożysz kabelek sieciowy. Zero konfiguracji, po kilku sekundach Twój tablet, smartfon, a nawet notebook znajduje się w zasięgu bezprzewodowej sieci, która zapewnia dostęp do sieci hotelowej. Takim urządzeniem jest Planet WNAP-1260 i miałem okazję testować je przy okazji ostatniej podróży.
WNAP-1260 zasadniczo jest repeaterem, czyli urządzniem powielającym już istniejącą sieć bezprzewodową tak, aby zwiększyć jej zasięg. Konfiguracja takiego trybu odbywa się w bardzo prosty sposób — urządzenie łączy się z siecią macierzystą jako klient, a następnie samo zaczyna rozgłaszać sieć o tej samej nazwie (SSID) oraz haśle, pełniąc funkcję niejako pomostu. Dodatkowo możemy podłączyć jeden kabel sieciowy i tą drogą także dodać inne hosty do naszej sieci. Jeśli jednak mamy już takie urządzenie, grzechem byłoby nie udostępnić w nim także trybu routera. Po przestawieniu jednego przełącznika na obudowie WNAP-1260 staje się routerem — do gniazda RJ-45 wkładamy kabel sieci WAN (którą chcemy routować), a bezprzewodowo rozgłaszana jest nasza prywatna sieć wewnętrzna. Jest jeszcze jeden tryb pracy urządzenia: po prostu klient sieci Wi-Fi, bez routowania ani rozgłaszania nowych sieci. Wkładamy do gniazdka, łączymy się do sieci domowej i kablem podłączamy np. telewizor, który nie ma własnego modułu bezprzewodowego, a znajduje się za daleko od naszego routera.
W specyfikacji WNAP-1260 wygląda całkiem dobrze — obsługuje sieć 802.11n i konfigurację WPS oferującą łączenie z siecią jednym kliknięciem. Naprawdę dużą zaletą jest przełącznik na obudowie, dzięki któremu ograniczamy kłopotliwe przekonfigurowywanie urządzenia w webowym panelu administracyjnym. Warto też dodać, że w trybie routera mamy do dyspozycji większość funkcji, których moglibyśmy się w tej sytuacji spodziewać: firewall, przekierowywanie portów, filtrowanie dostępu. Niestety w trakcie testów okazało się, że wcale tak różowo nie jest. Podczas pięciodniowego pobytu w hotelu, gdzie nie było innych sieci bezprzewodowych, i pracy w trybie routera, urządzenie po prostu co rusz zawieszało się. Sieć Wi-Fi nadal była rozgłaszana, ale przerywało się połączenie z Internetem. Co ciekawe, sam router przestawał pingować. Pomagał tylko restart poprzez wyjęcie urządzenia z prądu. Średnio WNAP-1260 zawieszał się tak dwa, trzy razy na dobę. Być może router był przeciążony koniecznością obsługiwania pięciu urządzeń bezprzewodowych jednocześnie, ale producent w specyfikacji podaje, że maksimum to aż 32 urządzenia. Niestety nie udało mi się ustalić przyczyny, zwisy miały miejsce raczej w losowych momentach. Klnąc pod nosem resetowałem co chwilę router i jakoś dotrwałem do wyjazdu.
Sytuację ratuje wyłącznie stosunkowo niska cena: około 120 złotych. Być może kłopoty doświadczane podczas moich testów były przypadkowe i w innym scenariuszu nie powtórzą się. Jeśli urządzenie działałoby stabilnie, można by je śmiało polecić. Jedyny minus jaki jeszcze przychodzi mi do głowy to ograniczenie portu sieciowego do 100 Mbit/s, ale nie uważam, aby było to w tym momencie szczególnie istotne. Ważne po prostu, aby wszystko działało jak trzeba — a z tym, jak widać, bywa różnie...