Czym tak naprawdę jest śmierć?
Bez wątpienia sami nie raz zastanawialiście się nad tym jak wygląda śmierć, w końcu jest to coś nieuniknionego, co przydarzy się każdemu. W tym samym czasie, albo zanim jeszcze potrafiliście samodzielnie myśleć, niektóre organizacje próbowały sprzedać Wam swoją wizję końca. Tak byście się jej bali, tak byście postępowali według określonych zasad, tak byście zasłużyli na szczęśliwy koniec, a może nawet "życie wieczne".
Chyba jesteśmy już w wystarczająco nowoczesnym świecie, że mogę stwierdzić na głos (i nie być spalonym na stosie), że są to kompletne bzdury, które mają zmanipulować społeczeństwo do konkretnych zachowań za życia jednostki. Osoby, które wymyśliły te bajki, kompletnie nie obchodzi, ani nie wiedzą, co staje się z nami po śmierci, perfidnie wykorzystując naiwność rodzaju ludzkiego.
Gdy ludzie próbują wyobrazić sobie jak wygląda koniec, często stosują porównanie do wiecznego snu. Jest to stwierdzenie bliższe prawdy, jednak nadal nie oddające pełni obrazu, wszakże podczas snu nasza świadomość nadal się tli, miewamy sny, oddychamy i czujemy. Wedle nauki mózg ludzki zużywa wtedy tyle samo energii, co w ciągu dnia, czyli tyle co szybko ładujący się smartfon.
Zanim przejdziemy dalej, warto byłoby w tym momencie odpowiedzieć na pytanie czym jesteśmy. Nasz umysł (jak i cała reszta) jest niewyobrażalnie skomplikowaną strukturą, nano-technologicznym kunsztem, niedoścignionym jeszcze przez obecną technologię. Dokładniej - jest przeogromną (składającą się z 86 milardów połączeń) siecią neuronową, zdolną do nauki. Komputery całego świata, działając wspólnie, nie dałyby rady zasymulować działania tego organicznego komputera, którego przecież każdy z nas ma w głowach, a do którego działania wystarczy śmieszna ilość energii. Co tu dużo gadać, do tej pory nie daliśmy nawet rady zeskanować jednego mózgu w całości, co dopiero mówić o symulacji. Choć zgaduję, że kiedyś to będzie możliwe, w końcu my jesteśmy, co jest dowodem na to, że technologicznie jest to do osiągnięcia.
No dobrze, ale co się staje, gdy ta sieć neuronowa znika? Tak jak każdy inny komputer, przestaje wykonywać obliczenia. Co to znaczy? Dobrze wiecie co to znaczy, ponieważ już kiedyś przecież byliście martwi! Mówię oczywiście o okresie ostatnich prawie 14 miliardów lat, przez które Was nie było. Jak się wtedy czuliście? Jak szybko Wam mijał czas? Ten czas dla Was nie istniał. Dopiero gdy się pojawiliście, zaczęliście go odmierzać i doświadczać.
Przejdźmy do sedna. Co stanie się, gdy umrzecie? Z Waszej perspektywy natychmiast nastąpi koniec całego Wszechświata, nieważne ile tysięcy miliardów lat jeszcze będzie istniał, ponieważ nie będzie Was by odmierzać czas. Można powiedzieć, że każdy z Waszych bliskich, który pozostał w przeszłości, dotarł już na kraniec czasu... A może nawet dalej.
Ponieważ według mojej teorii, liczy się w takim razie tylko ten czas, w którym obecnie się jest. Jeśli po śmierci następuje koniec Wszechświata, to znaczy, że następuje jego nowy początek. Przez maksymalne rozszerzenie się czasoprzestrzeni (Wielkie Rozdarcie), stanie się ona jednolitą energią w każdym jej punkcie. To znaczy, że stanie się punktem, a z punktu jak wiadomo nastąpił przecież Wielki Wybuch.
Do czego zmierzam... Możliwe, że świat rozpocznie się na nowo. Jeśli jest deterministyczny i warunki początkowe będą identyczne z poprzednimi, to stanie się dokładnie to samo, co poprzednim razem. Jeśli nie jest deterministyczny, to stanie się coś innego, jednak biorąc pod uwagę nieskończoność powtórzeń, w końcu znowu zdarzyłoby się to samo, co kiedyś.
To znaczy, że istnieje możliwość narodzenia się na nowo w tej samej, a może i innej postaci. I nawet nie będziecie musieli czekać, ponieważ po śmierci czas przestanie dla Was istnieć i natychmiast się urodzicie. Powszechnie to zjawisko nazywa się reinkarnacją, jednak zawsze traktowałem ją jako sferę wierzeń. Jednak biorąc pod uwagę, że w końcu teraz tu jestem i mogę to pisać o czymś świadczy. Także witaj świecie i już teraz cieszcie się swoim życiem wiecznym, nie czekajcie na nic. Już teraz, tutaj, macie swoje niebo lub piekło, zależnie od subiektywnego punktu widzenia.
Ktoś jeszcze mógłby spytać - "Ale czy ta osoba identyczna do mnie, która się narodzi, będzie mną? Czy będę patrzył jej oczami, tak jak teraz?". Jak dla mnie to, że patrzysz oczami tej osoby teraz, jest na to sporym dowodem. Jednak jako argument pomocniczy, dodam, że obecna fizyka wskazuje na to, że przed Wielkim Wybuchem przestaje istnieć czas (to by się zgadzało z moim poprzednim wywodem o Wielkim Rozdarciu, bo jeśli energia jest równomiernie rozłożona, to nie można w żaden sposób określić czasu ani miejsca). Może to być swojego rodzaju resetująca ściana, oddzielająca wszystkie wydarzenia od siebie tak, że za każdym razem są one jedynie prawdziwe.
Jako bonus policzyłem ile procent obecnego czasu Wszechświata to Wasze życie, jeśli dożyjecie 90 lat:
0,0000006521739130434783%