Wywiad z głowy
Poniższy wywiad jest tworem fikcyjnym, żadne z tych postaci nie istnieją. Wybrałem taką formę, by łatwiej mi było przekazać pewną treść i wiedzę zawartą w wywiadzie. Na ile "pan profesor" ma rację? Starałem się przekazać realną wiedzę o realnych teoriach naukowych wraz z domieszką moich domysłów i filozofii, dlatego możecie brać do tego pewien dystans, choć mam wrażenie, że proces logiczny jest całkiem... Logiczny 😉
Jeśli Wam się spodoba i chcecie więcej, to ogłaszam, że założyłem właśnie osobistego bloga, związanego z typowymi, "nerdowymi" tematami. Oprócz tematów takich jak ten, będą również gry, komiksy, technologie, czy może nawet w przyszłości programowanie. Czyli to co jest mi w życiu bliskie. Nie obiecuję, że będę systematycznie pisał, ale może być ciekawie na dłuższą metę. Zapraszam na:
nerd0w0.wordpress.com
- Witam Państwa serdecznie w naszym programie Fizyczne Pogaduchy, z tej strony Łucja Bochenek a gościć będziemy dziś znanego astrofizyka Michała Brzozowskiego. Witam Panie profesorze.
- Witam, miło mi.
- Przejdźmy od razu do tematu. Było ostatnio o Panu głośno w mediach z powodu tego, że stwierdził Pan, że Wszechświat nie musiał mieć powodu by powstać, a jednak jak widać po naszym najbliższym otoczeniu - powstał. Jak Pan to skomentuje?
- Ech… Trochę Pani przekręciła to, co publicznie powiedziałem, ale o tym zaraz. Nie mam wystarczającej ilości dowodów, choć mam bardzo wiele poszlak oraz prac naukowych, które wskazują wspólnie, że mogę mieć rację. Przy czym możliwe jest, że nigdy nie dowiemy się całej prawdy, ponieważ niektóre odpowiedzi mogą leżeć „poza granicami naszego Wszechświata”, do czego możliwe że nie mamy dostępu i nigdy mieć nie będziemy. Komentując to co Pani powiedziała… Czy uważa Pani, że skutek i przyczyna może istnieć, jeśli nie istnieje czas?
- Hmm… To trudne pytanie, ale wydaje mi się, że nie…
- Dokładnie. Zanim nasz Wszechświat powstał, czas ani przestrzeń nie istniały, więc czy pytanie jaka była przyczyna ma sens?
- Hm… Czyli jednak twierdzi Pan, że Wszechświat powstał bez przyczyny?
- Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest trochę bardziej skomplikowana. Jeśli nie istniał czas, oznacza to, że przyczyna i skutek jest jednym i tym samym. Oznacza to, że wszystko co może się wydarzyć, dzieje się „cały czas” – jak widać ogranicza mnie trochę nasza codzienna terminologia… Generalnie wchodzimy na tereny nieskończoności i jeśli mamy myśleć o tym co dzieje się „poza naszym Wszechświatem”, to bez niej się nie obędzie, co dla wielu jest bardzo abstrakcyjne.
- Rzeczywiście jest to dość abstrakcyjne, ale w takim razie jak Pan wytłumaczy to, że dzisiaj tutaj siedzimy i rozmawiamy, skoro nie było żadnej przyczyny początku?
- Widzę, że nadal Pani nie zrozumiała, ale idzie Pani w bardzo dobrym kierunku! Życie jest kolejną poszlaką, które dużo nam podpowiada. By życie zaistniało, spełniony musi być szereg krytycznych wymagań. Proszę sobie to wyobrazić, co jeśli cząsteczki elementarne różniłyby się mikroskopijnie od tego jakie je dziś znamy? Jeśli by np. trochę różniła się masa elektronu? Nie mógłby powstać atom wodoru! Co za tym idzie dalej? Nie mogłoby powstać żadne słońce. Co powoduje brak gwiazd? Brak wszystkich pierwiastków z tablicy Mendelejewa, których uczy się w każdej szkole i z których jesteśmy zbudowani! Mielibyśmy pusty świat bez nikogo kto mógłby go zobaczyć.
- Do czego Pan zmierza?
- Do tego, że szansa na to, że możemy tutaj żyć, była nieskończenie mała. A jednak istniejemy. Jak to wytłumaczyć? Niektórzy uciekają się w tym wypadku do Boga. Tylko jak wytłumaczyć wtedy istnienie Boga? To do niczego nie prowadzi i wchodzimy w błędne koło, gdzie tłumaczymy jedną niewytłumaczalną rzecz, drugą niewytłumaczalną rzeczą.
- Dla wielu to na pewno bardzo kontrowersyjny temat. Ma Pan jakąś swoją teorię?
- Tak, choć nie jest to teoria stricte naukowa i udowodniona, to ma wielu zwolenników. Myślę, że poza czasem i przestrzenią musi istnieć nieskończona ilość Wszechświatów o nieskończonych konfiguracjach i tylko niektóre z tych światów mają odpowiednie prawa fizyki by zrodzić życie. To prostsze wytłumaczenie.
- Prostsze? A skąd to wszystko miałoby się wziąć? Skąd energia potrzebna na to, by te światy powstały? Skąd wzięłyby się materia, fale, czy cząsteczki?
- Widzi Pani Łucjo, coraz bardziej myślę, że zadaje Pani bardzo trafne pytania.
- Dziękuję, staram się jak mogę.
- Jak powiedział kiedyś ktoś mądry… Nie ma darmowych obiadów. Jednak w tym przypadku Wszechświat jest jednym, nieskończenie wielkim, darmowym obiadem. Otóż, co dla wielu jest zaskakujące, zsumowana energia Wszechświata wynosi dokładnie zero. Jeśli skupić Wszechświat z powrotem do punktu, to nic by z niego nie zostało. Antymateria zniosłaby się z materią i tak dalej… W wyniku nic by nie zostało.
- A co stanie się z tą całą podzieloną energią, gdy nadejdzie koniec świata? Czy może będzie tak trwał w nieskończoność?
- Niestety muszę Panią zasmucić. 99,99% (a nawet więcej) czasu trwania Wszechświata odbędzie się, gdy nikt już nie będzie mógł być jego świadkiem. Pozostaną same czarne dziury, „parujące” promieniowaniem, przez wydawałoby się, nieskończony dla nas czas w kompletnej ciemności. Potem nawet i one znikną. Pozostanie samo, równomiernie rozłożone promieniowanie w nieskończonej przestrzeni. Nawet atomy nie będą mogły istnieć. Ta teoria nazywa się Teorią Wielkiego Rozdarcia i jestem jej zwolennikiem. Jeśli umieścić umownego obserwatora w takim przerażającym świecie, to nie byłby on w stanie zmierzyć czasu lub określić gdzie się znajduje, ponieważ muszą istnieć przynajmniej dwie poruszające się cząsteczki, by móc mieć jakiś punkt odniesienia. Jak dla mnie taki stan nie różni się niczym od punktu, równomiernie identycznego w całej swej przestrzeni.
- Zaraz, zaraz, chyba widzę do czego Pan dąży…
- Tak, myślę, że mógłby to być nowy początek, nowego Wszechświata, który zrodziłby się w Wielkim Wybuchu. A może byłby to początek tego samego Wszechświata? Trudno stwierdzić.
- Sugeruje Pan, że ten Wszechświat rodzi się zawsze taki sam?
- Nie jest to wykluczone.
- Chce mi Pan powiedzieć, że w kółko dzieje się to samo? Że już „wcześniej” przeprowadziłam z Panem ten wywiad?
- A czy bohater w jakimś nagranym filmie nieprzerwanie wykonuje te same czynności? To podobny poziom abstrakcji. Odpowiem tak, jeśli nasz świat jest deterministyczny i naszym światem rządzi zawsze jedno, niezmienne prawo kosmiczne, to wysoce prawdopodobne, że za każdym razem stanie się to samo. Jeśli natomiast jest niedeterministyczny, to nie można przewidzieć przyszłości naszego świata i ciągle się ona zmienia. To jest dokładnie to, czego nie możemy stwierdzić z naszym obecnym poziomem wiedzy. I możliwe, że nigdy się nie dowiemy.
- Brzmi to dość pesymistycznie, jak na naukowca.
- Ja znajduję to czasem ekscytującym, a czasem przerażającym. Swoją drogą chciałbym jeszcze wrócić do teorii nieskończonych światów, ponieważ zauważyłem, że nie powiedziałem wszystkiego, mogę?
- Ależ proszę bardzo.
- Wyobraźmy sobie taki świat, których zapewne jest większość, w którym nie istnieje życie. Jak szybko mija w nim czas..? Czy miliard lat to długo, czy krótko? Nie ma nikogo by to określić. Równie dobrze można powiedzieć, że taki świat, w momencie, w którym powstał, od razu się skończył. Trochę właśnie przypomina to taki film, który powstał, ale nikt go nie mógł obejrzeć i „kurzy się na półce”. Moim zdaniem jednak… Tak naprawdę to, czy we Wszechświecie jest obserwator, czy nie, nie ma znaczenia. Z „zewnątrz” każdy świat wygląda zawsze jak taki film.
- Przepraszam, że przerwę, ale czemu w takim razie dla nas tak to nie wygląda?
- Hmm… Dobrym porównaniem jest porównanie człowieka do komputera. Komputer ma swój procesor i jakiś kawałek kryształu krzemowego, dzięki czemu może między innymi odliczać czas. Tak samo jest z naszym mózgiem, on również odlicza czas i subiektywnie go odczuwa. Dzięki naszemu „komputerowi w głowie” jesteśmy zawieszeni w jednej chwili, a szybkość upływającego czasu jest zależna od szybkości naszego „procesora”. Nie od dziś wiadomo, że na ten „procesor” można wpływać, chociażby przez zażywanie niektórych narkotyków. Niejedna osoba pod wpływem pewnych substancji straciła możliwość odczuwania upływu czasu, doświadczyła jego wydłużenia, czy przyśpieszenia. Innym przykładem jest znana głównie ze świata kina hibernacja. Człowiek pod wpływem hibernacji nie odczuwa upływu czasu i po obudzeniu, ma wrażenie, że dopiero co poszedł spać. To tylko dowodzi, że poczucie upływu czasu jest zupełnie subiektywne i iluzoryczne… To jest to co chciałem powiedzieć.
- Brzmi sensownie… Tak biorąc udział w tej rozmowie, nasunęła mi się jednak wątpliwość… Może umiałby Pan podsumować w ten sposób ten wywiad… Dlaczego jest „coś”, a nie po prostu „nic”?
- Myślę, że z jakiegoś powodu prostsze było istnienie „wszystkiego” we wszystkich konfiguracjach, niż „niczego”, przy czym tak naprawdę to „wszystko” to równocześnie „nic”. Materia to zaciągnięty dług, a czas jest iluzją.
- Dziękuję za wywiad i ciekawą rozmowę.