Cena postępu
Usługi teleinformatyczne rozwijają się aż miło i to nawet w naszym, często z definicji zacofanym, kraju. Czy ktoś z Was dziesięć lat temu pomyślałby, że publiczna telewizja będzie nadawać w HD, programy będzie można nagrywać i to wszystko za znośną (albo i nie, patrz: NC+) cenę?
Normalnie nic, tylko usadowić się przed Smart TV, odpalić coś w HD (albo i 3D) i oddać się przyjemności oglądania piekielnie realistycznie pokazanych na ekranie surykatek na jakimś kanale przyrodniczym. No, może jeszcze pomyśleć że teraz to nam dobrze.
Ale rozwój nie przychodzi łatwo, a powiedziałbym wręcz że jest okupiony pewną ceną. I tak jak w czasach kolonializmu mieliśmy nieszczęsnych autochtonów dźwigających bele bawełny i odwalających czarną robotę (doceńcie subtelny humor), tak dzisiaj mamy w Polsce zjawisko nazywane przeze mnie białymi murzynami. Tutaj króciutkie wyjaśnienie: słowo 'murzyn' użyte jest tylko żeby oddać stosunek tych wyżej do tych niżej i nie ma nieść znaczenia pejoratywnego.
Motywacją do tego wpisu były historie dwójki moich znajomych. Jednego poznałem niedawno, drugą osobę znam już wiele lat. Oto ich przeżycia:
Case study 1
Ojciec kolegi pracował w pewnej firmie dostarczającej Internet oraz TV jeszcze wiele lat temu. Zaczynał razem z nimi, zajmując stanowisko inżynierskie i odpowiadając za dość ważne sprawy. Był odpowiednio wykwalifikowany i wykształcony. Z racji tego, że firma dopiero zaczynała, pensje były niezbyt wysokie - zaczynał od 2000 pln na rękę. Kilka lat zajęło mu dostanie podwyżek na 3000 i 4000.
Potem nastąpił okres prosperity. Firma z lokalnej stała się poważnym graczem oferującym usługi na cały kraj. Kasa płynęła strumieniami, tyle że nie do pracowników. Ojciec znajomego wspiął się w hierarchii praktycznie najwyżej jak się dało jeśli chodzi o technikalia, uczestniczył we wszystkich szkoleniach i brał nadgodziny, żeby pokazać że mu zależy. Ostatecznie dochrapał się pułapu 9000 pln miesięcznie na rękę.
I w tydzień później z dnia na dzień....wylano go. Z argumentacją że jest za drogi. Na jego miejsce przesunięto jedną osobę zarabiającą dotychczas 4000 na rękę, bez żadnej podwyżki. Tamtego za 4K zastąpił gość za 2K, a tego za 2 koła zastąpił....darmowy stażysta.
Jak twierdził kolega, jego rodziciel nigdy nie był zachłanny, a że za takie sumy jakie dostawał można u nas spokojnie egzystować, to i wolałby trzymać się jednego pracodawcy nawet i do emerytury. Jednak już nie może. Zaczął więc szukać nowej pracy, na razie bez spektakularnych efektów, ale po rozejrzeniu się na rynku wyszło, że przez ponad 20 lat jego pensja była jakimś śmiesznym ułamkiem tego, czym być powinna. I czym by była, gdyby pracował za granicą.
Nazwa firmy jest jednym, krótkim wyrazem zaczynającym się na literę V'.
Case study 2
Koleżanka studentka szukała sobie opcji szybkiego dorobienia i jak grom z jasnego nieba odebrała telefon od takiej tam firmy kojarzonej z Krzyśkiem Botoksem. Nic specjalnego, jakaś akcja promocyjna i rozdawanie ulotek, ale lepsze to niż nic.
Na miejscu okazało się, że chodziło o szukanie modelowych białych murzynów vel niewolników. Studenciaków zdesperowanych na tyle, aby się takiego zajęcia chwytać, przebrano w przypałowe kurtki ala logo VLC, kazano im zakładać maski żółwi ninja (LOL), a następnie przedstawiono warunki:
- Codziennie kontrole - Jedna przerwa 10 min na 5 godzin pracy - Brak możliwości posadzenia gdziekolwiek tyłu pleców - Stawka ucinana wedle uznania z 11 pln/godzinę do 4 - Ulotkarze mają nie tylko rozdawać ulotki, ale odpowiadać na pytania i informować
Ostatni punkt, choć może nie brzmieć, jest najgorszy. Otóż summa summarum, za jakieś 400‑500 pln miesięcznie zatrudniono de facto nowych pracowników punktu, tyle że jeszcze rozdających ulotki i bez możliwości siedzenia. W dodatku od takich biedaków wymaga się spaghetti wie czego i ciągle ich kontroluje oraz bombarduje durnymi pomysłami . Brawo! To ja już bym wolał plantację bawełny, przynajmniej świeże powietrze i można podpakować.
Tzw. centrala wymyśliła sobie m.in aby nasze pachołki drogowe chodziły ostentacyjnie pod punktem NC+ znajdującym się w tym samym budynku. Super. Wcale nie pachnie to desperacją. W ogóle, centrala ma jakąś niesamowitą spinę akurat na NC+, w przygotowanych modelowych dialogach z klientem (uwielbiam to, zawsze są sztuczne i nigdy się nie zdarzają) zakłada się, że człowiek albo jest abonentem NC+, albo Ibiszowni, albo nie ma TV.
W punkcie właściwym jest tak dużo miejsca, że można rozprostować wzdłuż jedną nogę. Siedzi tam sobie aż jedna osoba, co prowadzi do takiego paradoksu, że kolejka jest na 10‑20 ludzi, nie ma komu obsługiwać, a nasze białe murzyny naganiają nowych i uspokajają tłum.
Nie możnaby zapłacić białym murzynom godziwiej, dać krzesła i po prostu zrobić z nich, tymczasowych albo nie, pracowników punktu zamiast wciskać kit że tylko uczestniczą w akcji promocyjnej? Najwidoczniej nie...
Konkluzja
Dzięki wspaniałemu traktowaniu swoich pracowników dwóm ogromnym firmom dostarczającym TV oraz Internet ja już podziękuję. Mogą sobie mieć fajne oferty, ale jeżeli chcą sobie przeklejać u nas niewolnicze wzorce rodem z chińskich fabryk, to nie mam zamiaru nabijać im kabzy. Nie mówiąc już nawet o szukaniu u nich zatrudnienia.
Po co ten wpis? Ano, żeby podnieść świadomość. I żeby publicznie skarcić - specjalnie dałem subtelne wskazówki o które korpo chodzi, żeby czytelnik zainteresowany tematem wiedział, kogo ma unikać.
Chcieliście mieć ogromne zyski i promocję kosztem innych ludzi? Powodzenia, mam szczerą nadzieję że nie tyle ten wpis, ale reakcje na niego, sprawią że stracicie jeszcze kasę na którą nie zasłużyliście.
P.S. Moja prywatna opinia - nie będzie w tym kraju lepiej, dopóki godzimy się na takie traktowanie.