Vademecum początkującego droniarza
11.07.2016 23:39
Niniejszy wpis blogowy kieruję do osób, które dopiero planują rozpocząć swoją przygodę z dronami lub są u samego jej początku. Nie będzie to jednak profesjonalny poradnik, a raczej zbiór informacji i przemyśleń z perspektywy posiadacza taniego chińskiego quadrokoptera.
Co to takiego ten dron?
Dron według definicji ze słownika języka polskiego PWN to „bezzałogowy statek latający”. Czy zatem model rakiety, balon meteorologiczny można nazwać dronem? A latawiec, bumerang? W słownikowym haśle brakuje frazy „kontrolowany zdalnie”. Anglojęzyczne definicje (dictionary.com) traktują drona przede wszystkim jako jednostkę zdolną do autonomicznego lotu poza zasięgiem wzroku człowieka, a dron jako model zdalnie sterowany funkcjonuje wyłącznie w mowie potocznej.
W naszym języku drona kojarzymy najczęściej ze zdalnie sterowanym wielowirnikowcem, cztero-, sześcio- lub ośmiosilnikowym. Chociaż zamiast „dron” lepiej jest używać słowa „quadrokopter” (lub w wersji amerykańskiej „quadcopter”), „heksakopter”, itd. w zależności od liczby silników lub generalnie „multikopter”.
Kupujemy swój pierwszy multikopter
Zasadniczo im większy i droższy dron, tym mniej umiejętności potrzeba przy jego pilotażu. Lepsze koptery wyposażone są w GPS, który umożliwia zawiśnięcie w powietrzu nawet przy wietrznej pogodzie, a w razie utraty kontroli czy zasięgu samodzielny powrót do miejsca startu. W tańszych quadrokopterach montowane są układy pozwalające utrzymać maszynę na stałej wysokości na podstawie pomiarów z barometru pokładowego. Przydatną funkcją dostępną także w modelach z najniższej półki cenowej jest tryb headless.
Kupowanie drogiego sprzętu mija się jednak z celem, jeśli chcemy latać rekreacyjnie i okazjonalnie. Obowiązuje wówczas reguła: „kupuj to, na co się stać”. Odradzam jednak zakup czegokolwiek poniżej 150‑200 zł, chyba że chodzi o miniaturowego drona wielkości dłoni. Do ceny samej maszyny należy doliczyć jeszcze koszt dodatkowych akumulatorów, ładowarki i części zamiennych w razie kraksy, które mogą nam się niespodziewanie przytrafić. Prędzej czy później popełnimy błąd, który może kosztować nas klejenie elementów plastikowych (pamiętajmy, śmigieł nie kleimy, tylko wymieniamy na nowe) lub wymianę podzespołów, a najgorszym przypadku „zezłomowanie” multikoptera. Żeby nauka latania nie spustoszyła naszego portfela, wybierzmy popularny model, np. firmy Syma czy WLToys, do którego wszystkie części zapasowe są łatwo dostępne i kosztują niewiele. Można sobie wówczas pozwolić na mniej zachowawcze loty i szybciej dojść do biegłości w pilotażu.
Nie bójmy się kupować w chińskich sklepach wysyłkowych. Średnie i małe modele dostarczane są za darmo, co dodatkowo przy ich korzystnej cenie daje nam sporą oszczędność. Sprzęt przychodzi w kartonie opatulony styropianem, więc nic nie powinno uszkodzić się w transporcie. W przypadku większych quadrokopterów zakupy w Azji są nieopłacalne, ponieważ za dostawę gabarytowej paczki trzeba słono dopłacić, nawet przy wysyłce pocztą listem nierejestrowanym. Warto za to sprowadzać wszelkie części zamienne, których cena jest bardzo atrakcyjna.
Nauka latania
Jednym ze sposobów nauki pilotażu jest zakup specjalnego kontrolera realistycznie odwzorowującego prawdziwy nadajnik i ćwiczenie na symulatorze lotu. Umożliwia on na naukę podstawowych manewrów jak lot po okręgu czy kręcenie ósemek trenując przy tym swoją pamięć mięśniową. Nic jednak nie zastąpi ćwiczeń w terenie, kiedy latamy nie wirtualnym modelem, a swoim.
Nawet poprawnie skalibrowany quadrokopter, mimo że wyposażony jest w układ wieloosiowych żyroskopów, nie zawsze będzie posłusznie wisiał powietrzu w bezruchu, zwłaszcza tanie i lekkie modele-zabawki. Ruch powietrza robi swoje, a pilotaż wymaga wprowadzania na bieżąco poprawek poprzez kontroler. Osoby, którym dawałem polatać po raz pierwszy w panice oddawały mi stery będąc w błędnym przekonaniu, że całe to latanie jest proste i bezproblemowe. Tak jest w istocie, ale dopiero przy modelach z czterocyfrową ceną. Sterowanie tańszymi quadrokopterami wymaga nieco koncentracji i godzin praktyki, ale potrafi dostarczyć wielu emocji. Podsumowując, przygotujcie odpowiedni zapas akumulatorów i ćwiczcie jak najwięcej, i najważniejsze, nie zrażajcie się początkowymi niepowodzeniami.
Co sprawi wam najwięcej problemów na początku? Kontrola orientacji modelu, a dokładniej prawidłowe rozpoznanie, w którą stronę skierowany jest przód. Gdy pogubimy się w orientacji, model zacznie od nas uciekać, a po utracie zasięgu nadajnika nie będziemy mieli już nad nim żadnej kontroli. Dlatego nie przyniesie wam żadnej hańby dodatkowe oznakowanie jaskrawą taśmą lub zakup kolorowych śmigiełek. Innym rozwiązaniem jest zakup modelu z trybem headless. Po kalibracji, model zawsze będzie się poruszał zgodnie z kierunkiem poruszania drążka, niezależnie od orientacji przód-tył. Idealne rozwiązanie dla początkujących.
Do nauki latania należy wybrać miejsce przestronne bez przeszkód terenowych w postaci bagien, otwartych zbiorników wodnych i wysokich drzew. Prawo Murphy’ego mówi bowiem, że jeśli na hektarze powierzchni znajduje się choćby jedna przeszkoda, możecie być pewni, że w nią uderzycie. :) Mówię to niestety z własnego doświadczenia, które kosztowało mnie jedno połamane śmigło.
Jeśli znajdziemy już odpowiednie miejsce warto zwrócić uwagę na siłę i kierunek wiatru. Jeśli utracimy kontrolę nad modelem, właśnie w tę stronę będzie nam uciekał. Jeśli nasz dron jest małą lekką zabawką, nawet niewielki podmuch może „zabrać” multikopter poza zasięg nadajnika. Dlatego takimi modelami latamy przy bezwietrznej pogodzie, o poranku lub o zachodzie słońca. W takich warunkach dobrze jest sprawdzić realny zasięg aparatury, gdyż producenci nie zawsze podają wartości zgodne z prawdą.
Oprócz kontaktu z przeszkodami unikajmy też nieplanowanego kontaktu z ziemią. Często chcemy za wszelką cenę wylądować jak najbliżej siebie i wykonujemy gwałtowne manewry na małej wysokości. Zniżając lot zmniejszamy swój margines błędu i skracamy czas na właściwą reakcję. Takie zachowanie kończy się najczęściej tak zwanym „kretem”, czyli twardym lądowaniem i możliwymi uszkodzeniami sprzętu.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Warto poświęcić kilka akapitów kwestiom bezpieczeństwa. Incydenty, które jakiś czas temu miały miejsce w pobliżu Lotniska Chopina obnażyły, delikatnie mówiąc, lekkomyślność niektórych droniarzy. Należy pamiętać, że jednostki bezzałogowe są zawsze tylko gośćmi w przestrzeni powietrznej, w bardzo wielu przypadkach gośćmi niepożądanymi. Zasada numer jeden to - trzymamy się z dala od lotnisk. Unikamy również dróg publicznych, zabudowań i zbiorowisk ludzi. Tam działają profesjonaliści po przeszkoleniu i z dedykowanym ubezpieczeniem OC w razie wypadku. Nie latamy również pod liniami energetycznymi.
Jeśli kupujemy multikopter z myślą o dziecku, wybierzmy coś małego i lekkiego. Z racji niewielkiej masy maszyna nie narobi wielu szkód w razie wypadku. Siła działająca na śmigle również jest niewielka, więc w razie przypadkowego jego dotknięcia podczas wirowania , skończy się na zadrapaniu lub drobnym skaleczeniu. Ochronić przed tym pomogą osłony na śmigła. Przydadzą się również podczas lotu w pomieszczeniach lub na zewnątrz, jeśli obawiamy się uderzenia śmigłem w przeszkodę. Gdy oswoimy się nieco ze swoim sprzętem, najlepiej zdemontować osłony. To tylko dodatkowa masa pogarszająca parametry naszego drona i jego właściwości aerodynamiczne.
Warto zadbać także o nasze oczy. Długotrwałe wpatrywanie się w niebo, zwłaszcza przy słonecznej pogodzie może prowadzić do zmęczenia, zaczerwienienia i łzawienia oczu. Patrząc pod słońce nie będziemy w stanie obserwować drona i możemy uszkodzić sobie wzrok. Czapka i okulary przeciwsłoneczne lub przyciemniające nakładki na okulary korekcyjne ochronią wasze oczy i poprawią komfort pilotowania.
Baterie
Kupując multikopter koniecznie zainwestuj w przynajmniej dwa dodatkowe pakiety akumulatorów. Warto również dokupić ładowarkę umożliwiającą ładowanie kilku baterii jednocześnie.
O baterie należy dbać, wówczas posłużą nam ładnych parę lat. Odpowiednie użytkowanie i przechowywanie akumulatorów litowo-polimerowych (LiPo) znacznie wydłuża ich żywotność. Baterie przechowujemy naładowane w 50‑70%, co oznacza, że po skończonym locie i rozładowaniu pakietu powinniśmy go nieco podładować, zanim schowamy go do przysłowiowej szafy. Są różne szkoły. Jedni trzymają lipole w lodówce, inni za oknem, na balkonie. Należy pamiętać, że akumulatory powinny być przechowywane w suchym miejscu, z dala od wilgoci, najlepiej w szczelnym, ognioodpornym pojemniku. Na rynku dostępne są również specjalne torebki do przechowywania LIPO Safe Bag.
Akumulatory litowo-polimerowe nie mają nadmiernej tendencji do samorozładowywania się, jednak najlepiej w przeddzień lotów naładować wszystkie baterie, pamiętając także o tych w nadajniku. Do kontroli napięcia i procentowej pojemności znakomicie sprawdzają się testery. Koszt takiego urządzenia to ok. 5$.
Na „do widzenia”
Czy mamy do czynienia z tanią zabawką, czy półprofesjonalnym quadrokopterem warto sporządzić sobie listę na wzór stosowanej w lotnictwie procedury startowej. Na podstawie instrukcji obsługi tworzymy spis kolejno realizowanych kroków. Najczęściej zapomina się bowiem o kalibracji horyzontu drona, co skutkuje „uciekaniem” modelu i problemami ze sterowaniem. I to by było na tyle.
Jeśli wśród społeczności dobrychprogramów są osoby mające swoje doświadczenia z dronami zachęcam do ujawnienia się w komentarzu, a jeśli nagrywacie wasze poczynania, podzielcie się swoimi filmami. :)
Do zobaczenia w powietrzu.