Mały test monitora Dahua LM27-P301A
Jakiś czas temu miałem okazję przekonać się na własnej skórze, co potrafią monitory marki Dahua – firmy znanej raczej z produkcji systemów monitoringu. Produkty miały etykietkę „gaming”. Celowały tak w grupę konsumentów szukających sporej matrycy o wysokim odświeżaniu. Na dokładkę trafiła do mnie jeszcze jedna konstrukcja mająca nieco inne priorytety. Poznajcie LM27-P301A.
Taka historia: Dahua w swoim portfolio od dawna ma całkiem sporo monitorów. W Polsce są one stosunkowo nowinką. Na początek trafił do mnie model E330C z matrycą 34” typu ultrawide. Ekran całkiem ok dla graczy. Całości jednak brakowało podstawowych funkcjonalności oraz niektóre parametry matrycy pozostawiały nieco do życzenia. Później był model E230C. Natywna rozdzielczość matrycy 32” wynosiła 1920 x 1080 px – taki wynalazek. Zachętą dla graczy miał być duży ekran, wysokie odświeżanie i atrakcyjna cena. Teraz pora przyjrzeć się modelowi Dahua P301A. W mojej ocenie w przeciwieństwie do poprzedników jest produktem kompletnym, świetnym do codziennej pracy i rozrywki.
Prostota i funkcjonalność
Monitor P301A dostaniemy w trzech rozmiarach: 24, 27 i 32 cale. Pośredni egzemplarz zakupimy w kwocie między 800 a 1000 zł. Niektóre sklepy wyceniają go drożej, dlatego omijamy je łukiem. Sprawa jest dość nietypowa, bo wersje 24 i 27 w niektórych miejscach nachodzą na siebie cenowo. W efekcie wybór będzie raczej oczywisty.
W monitorach przytoczonych na samym początku mamy elementy konstrukcji, które można spotkać np. produktach Cooler Mastera. Z tą jednak różnicą, że Dahua sięgała po tworzywo tańszego sortu. Natomiast P301A charakteryzuje zupełnie inna, całkiem solidna, minimalistyczna, bez zbędnych udziwnień konstrukcja. Matową matrycę okalają cienkie ramki z trzech stron. Pod grubszą dolną krawędzią zobaczymy przyciski funkcyjne. Działają z pewnym kliknięciem, acz wymagają użycia nieco siły. Mimo tego nie wieje od nich taniochą.
Noga to kawałek stali okryty plastikiem. Z głównym ekranem łączy się prostym zatrzaskiem. Podstawkę do tej konstrukcji przykręcamy szybko-skrętką. W sumie na żadnym etapie montażu nie trzeba sięgać po narzędzia. Jeśli zajdzie taka konieczność testowany model wspiera standard VESA 75 x 75. Ciekawostką jest skala miary w calach na froncie podstawy.
Wymiary naszego pacjenta bez podstawy to odpowiednio: szerokość 613,3 mm, głębokość 57,2 mm, wysokość 367 mm. Waga z podstawą oscyluje poniżej pięciu kilo. W przeciwieństwie do wcześniejszych konstrukcji marki Dahua tym razem mamy pełen zakres regulacji: obrót prawo lewo, pochył przód tył, zmiana wysokości w zakresie 120 mm oraz obrót ekranu (pivot). Regulacja w dowolnym kierunku wymaga użycia nieco siły, najlepiej obu rąk. Niemniej ogółem wszystko działa całkiem sprawnie. Obudowa nie trzeszczy i nie skrzypi.
Zasilanie czerpiemy zwykła świnką, podłączaną pod tylną dolną krawędzią. P301A ma wbudowany w środku zasilacz, co niektórzy aprobują a inni skreślają. Oszczędza to miejsce na biurku i pod nim, nie wymagając od nas manipulowania dodatkową kostką. Natomiast w przypadku awarii zasilania trzeba dziada rozkręcić, co super wygodnym nie jest. Na szczęście nie musicie się tym martwić na zapas, bo producent daje 3 lata gwarancji.
Kontynuując z tyłu mamy jeszcze do dyspozycji: DisplayPort 1.4, HDMI 2.1 (kabel dołączony w pakiecie) oraz port USB‑C (przewód również w zestawie). Ten ostatni pełni rolę sygnału i zasilania dla urządzeń peryferyjnych. Zatem super opcja dla notebooków najróżniejszej maści. Mając różne źródła obrazu P301A wspiera dwie funkcje dzielenia obrazu - PiP oraz PBP. Pod dolną krawędzią ukrywa się jeszcze wyjście audio. Monitor nie ma wbudowanych głośników.
Matryca w monitorze Dahua LM27-P301A
Monitor posiada ekran o przekątnej 27” i proporcjach 16:9. Natywna rozdzielczość matrycy IPS wynosi 2560 x 1440 px, przy maksymalnym odświeżaniu 75Hz. Według informacji w systemie jest to panel 8‑bitowy. Producent deklaruje jasność 350 nitów za sprawą podświetlenia E‑LED. Czas reakcji ma nie przekraczać 5 ms, acz wiemy, że każdy producent ten i wiele innych parametrów interpretuje inaczej.
Skoro IPS to i kąty widzenia muszą się zgadzać. Mamy odpowiednio 178° w pionie i w poziomie. ekran oferuje pokrycie barw wynoszące 100% palety sRGB, 102% NTSC, 98% DCI‑P3 oraz 92% Adobe RGB. Niestety nie mam pod ręką kolorymetru, aby zweryfikować założenia producenta.
No dobrze, a jak się tego używa? Na mój gust P301A zjada E230C oraz E330C. Po uruchomieniu ekran ma jasność i kontrast skręconą na 50%. W takich warunkach kradnie z gniazdka 26,7W. Jeśli pójdziemy na całość z jasnością zużycie podskoczy do 39.1W. Na marginesie w spoczynku pobiera ok. 1W. Połowa jasności spokojnie wystarczy do pracy w oświetlonym pomieszczeniu. Wybierając maks raczej nie uzyskamy 350 nitów. Jeśli idzie o równomierność podświetlania matrycy wypada o niebo lepiej niż ta w E230C czy E330C.
Generalnie kolory są żywe, acz nieprzesycone. Z poziomu OSD użytkownik otrzymuje kilka predefiniowanych profili (ciepły, zimny itd.), plus zakres własnej kalibracji. Mamy też gotowe profile pod gry podzielone ze względu na gatunki. Nie doszukałem się nigdzie wprost opcji dopalania pikseli spotykanej w gamingowych monitorach. Samo menu monitora bardzo uproszczono a poruszanie po nim nie sprawia większych kłopotów. Poszczególne sekcje i przypisane im opcje podzielono sensownie.
Z użyciem Dahua LM27-P301A pograłem w Battlefield 2042. Nie jest to ultra-szybki FPS, pokroju Counter Strike czy Valorant, choć do najwolniejszych też nie należy. Generalnie nie miałem żadnych problemów z odświeżaniem 75Hz a do tego jest opcja włączenia Adaptive-Sync. W teorii można poczuć delikatną różnicę zestawiając 60 i 75Hz podczas grania czy nawet pracy na samym pulpicie.
Na upartego doszukamy się różnic w kwestii smużenia, albo innych zjawisk na korzyść droższych, gamingowych ekranów. Mimo tego zabawa z P301A nie sprawiała mi żadnych problemów. Nie dopatrzyłem się poważnych artefaktów, smużenia lub utraty detali na obiektach podczas szybkich ruchów myszą. Nie męczył też wzroku. Ogółem bez problemu skupiłem się na rozgrywce – a chyba przecież o to właśnie chodzi.
Słowem podsumowania
Według mojego źródła Dahua P301A w rozmiarze 24 oraz 27 cali sprzedawał się niczym świeże bułeczki w sklepie x‑kom. Wcale mnie to nie dziwi. Szczególnie, jeśli większy ekran można przygarnąć za kwotę równą lub mniejszą 900 zł. W tych pieniądzach otrzymujemy solidny, sprawnie działający monitor do szerokiego zastosowania.
Jakość wykonania nie krzyczy do nas „premium”, ale nie jest to też plastik-fantastik. Cieszy mnie też brak podświetlania RGB i innych udziwnionych dodatków. Dostajemy rozdzielczość 2560 x 1440 px na matrycy IPS z żywymi kolorami, co idealnie nadaje się multimediów i pracy z dokumentami. Początkujący adept fotografii czy grafiki też nie powinien narzekać. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę szeroki zakres regulacji ułożenia ekranu i parametrów matrycy.
W wolnych chwilach można spokojnie pograć. Nie ważne czy mówimy o konsoli albo komputerze. Co prawda wisienką na torcie byłoby chociaż odświeżanie 100Hz, ale w cenie poniżej tysiąca złotych pewnie wszystkiego chyba mieć nie można. Nie przedłużając Dahua LM27-P301A to bardzo ciekawa opcja warta rozważenia, gdy będziecie szukać nowego, niedrogiego monitora.