To nie jest demokracja!
Merytokracja - wieloznaczne pojęcie określające najczęściej system, w którym pozycje uzależnione są od kompetencji, definiowanych jako połączenie inteligencji i edukacji, weryfikowanych za pomocą obiektywnych systemów oceny (np. certyfikatów)[1]. Merytokracja stanowi przeciwieństwo władzy budowanej w oparciu o członków rodziny (nepotyzm), klasy (oligarchia) czy narodowość (nacjonalizm). WikipediaZ wielkim zażenowaniem przeczytałem ostatnie wypociny lucasa__, w których autor sięga po kolejną próbę pobudzenia uśpionych jeszcze zimowym letargiem trolli do większej aktywności. Schemat znany lucasowi__ od lat, czyli atakowanie szefa Ubuntu, nawet gdy ten niechcący puści bąka pod stołem, sprawdza się kolejny raz odpowiednią liczbą komentarzy. Tylko po co?
W jednym autor jednak ma rację - Ubuntu to nie jest demokracja i... bardzo dobrze. Żadna dystrybucja nie powinna się kierować zasadami demokratycznymi, a już zwłaszcza dystrybucja dla początkujących. Nie kieruję się nimi także Netrunner, którego szef, a zarazem ojciec dyrektor - Clemens Tönnies Jr., postanowił pożegnać się z ulubionymi dekoracjami okien lucasa__, nie zważając na jego protesty w najnowszym wydaniu systemu.
W każdym razie u podstaw rozwoju każdej dystrybucji linuksowej leży merytokracja. Głos mają osoby, które są najbardziej kompetentne w danej dziedzinie. W przypadku Open Source jest to bardzo łatwo weryfikowalne, po prostu większy wpływ na rozwój systemu mają osoby, które coś dają od siebie, dzięki czemu społeczność wie komu ufać. Oczywiście w takim kontekście sugerowanie, że wybór systemd, w miejsce upstart, jest decyzją nie tyle nawet sprawiedliwą, co racjonalną.
Lucasowi__ to zdaje się jednak nie pasować, bo niszczy od wieków wytykany przez niego schemat, że Ubuntu nie współpracuje ze społecznością tylko tworzy własne, konkurencyjne oprogramowanie. Tu znowu warto przytoczyć wartości merytokratyczne takiego postępowania, bo Canonical wiele ryzykuje wdrażając nowe rozwiązania, wydając na nie pieniądze i nie mając gwarancji, że się zwrócą. Kto na tym straci? Tylko i wyłącznie Mark S. Kto, w przypadku powodzenia, na tym zyska? Cała społeczność! I oczywiście weryfikacja jakości nowego oprogramowania, będzie otwarta dla każdego.
Sorry lucas__ ale pokazałeś w swoim artykule szczyt ignorancji, nie tylko na temat zasad rozwoju Ubuntu, ale całego Wolnego Oprogramowania, którym Ubuntu nadal jest i nic nie wskazuje, że nim nie nie będzie. Przynajmniej w świetle ostatnich decyzji, które jeszcze bardziej wiążą Ubuntu z Wolnym Oprogramowaniem.
Ostatnio sporo pracuję nad dokumentacją Kubuntu, która mam nadzieję trafi do następnego wydania tej dystrybucji. Inną ciekawą zmianą będzie zapewne polubienie się tej dystrybucji z Firefoksem, który w domyślnym zestawie oprogramowania zastąpi Rekonq, przeglądarkę KDE. Jest to decyzja jak najbardziej merytoryczna i racjonalna, zważywszy na fakt, że Rekonq ciągle zdawał się być wieczną Betą.
Inną nowością Kubuntu 14.04 będzie Kubuntu Driver Manager. Wprowadzenie tego narzędzia jest zresztą związane z powyższym tematem, gdyż program ten powstaje na bazie ubuntu-driver-managera, który wyparł jakiś czas temu inny projekt Canonical, czyli Jockey. Osoby, które od lat instalowały sterowniki graficzne tą drogą na innych dystrybucjach, zapewne nie domyślały się nawet, że mogą to robić, dzięki pracy Canonical i społeczności Ubuntu. W każdym razie to nie pierwszy raz, kiedy deweloperzy Ubuntu zastępują jedne narzędzie innym, lepszym i jest to zyskowne także dla innych.
Na zakończenie proponuję mniej demokracji, która słynie głównie tylko z głosowań, a więcej merytokratycznego wkładu dla swoich swoich ulubionych dystrybucji. Sam uciekam już, bo Deadline już za kilka dni.