Mniejsze zło. Dialog Zielonego Ekologa z Pozytywistą Klimatycznym
Andrzejki roku pańskiego 2019. Do klimatycznego holocaustu pozostało jeszcze kilkadziesiąt lat. Dzień wcześniej, Parlament Europejski, 429 głosami „za” (przy 225 na „nie” i 19 „wstrzymuję się”) przyjął rezolucję w sprawie kryzysu klimatycznego. W takich okolicznościach, w piwnicznym pubie, spotkali się Zielony Ekolog i Pozytywista Klimatyczny. Usiedli przy barze, zamówili po piwie i wsłuchali się w piosenkę „The Seed” Aurory Aksnes, którą barman, nie do końca legalnie, odtwarzał ze Spotify:
You cannot eat money, oh no You cannot eat money, oh no When the last tree has fallen And the rivers are poisoned You cannot eat money, oh no You cannot eat money, oh no You cannot eat money, oh no When the last tree has fallen And the rivers are poisoned You cannot eat money, oh no Oh no...
Kiedy piosenka skończyła się, Pozytywista Klimatyczny powiedział do Barmana – Zamiast Spotify może pan używać SoundrackYourBrand. Będzie legalnie i bez problemów z ZAIKS–em.
Zielony Ekolog zamyślił się. Nie do końca rozumiał o czym mówi Pozytywista i wcale się tym nie przejmował. Wspominał swoją młodość, kiedy organizował protesty ekologiczne przeciwko Hucie Siechnice i elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Doskonale pamiętał ekscytację jaką wywołał u niego pierwszy kontakt z ekopolityką. Zieloną syntezą nurtów konserwatywnych, liberalnych i socjalistycznych stworzoną przez społeczność ruchów antywojennych i antyjądrowych.
– Myśl globalnie, działaj lokalnie, wiesz skąd się to wzięło? – Ekolog spojrzał na Pozytywistę.
– Kojarzę, to hasło Zielonych. Niczym wyjęte z Ewangelii.
– Dlaczego tak sądzisz?
– Pasuje do wszystkiego. Może być uzasadnieniem dla czegokolwiek.
– Nie wiem kto je wymyślił. Było hasłem założycielskim Friends of the Earth. Kiedy dawno temu, wstępowałem do Polskiego Klubu Ekologicznego, kierowałem się tym hasłem. Wydawało mi się, że zrównoważony rozwój, demokracja partycypacyjna, społeczna mądrość i sprawiedliwość wystarczą, aby powstrzymać kapitalistyczną globalizację i pęd do wzrostu gospodarczego za każdą cenę.
– Mam nadzieję, że nie jesteś wojownikiem?
– Wojownikiem? – Ekolog uniósł ze zdziwienia brwi.
– Pan minister kultury, zanim został pierwszym człowiekiem mieszkającym w tablecie, zajmował się socjologią. W ramach działań socjologii śledczej, takich operacji badawczych pod przykrywką, został działaczem ruchu ekologicznego. Tak zebrał materiały i wydał książkę „Polscy Zieloni”, w której, w zasadzie pozytywnie, opisał ten ruch społeczny. Wojownikami nazywał przedstawicieli radykalnych nurtów ekologicznych, którzy dla realizacji ekstremalnych celów gotowi byli do ekstremalnych działań.
– To zależy co uznajesz za działania ekstremalne. Zimą 2007 roku siedziałem na linach w Rospudzie.
– Cóż, patrząc z dzisiejszej perspektywy, dobrze widać, że mieliście wtedy rację. Dziś wiemy, że można było i zbudować obwodnicę, i uratować bagniska.
– W takim razie, byłem wtedy wojownikiem. Walczyliśmy o 1000 hektarów pierwotnych mokradeł. Takich, których, poza Doliną Rospudy, nie znajdziesz nigdzie na zachód od Uralu.
– Tak, rozumiem to. Jednak to nie wy wygraliście. Minister środowiska, Jan Szyszko, sam siebie nazywający ekologiem, z pełnym poparciem reszty rządu, za pierwszego PIS–u, totalnie was zlekceważył. Rospudę uratowała Komisja Europejska, TSUE i wreszcie polskie sądy na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich.
– Uważam, że wygraliśmy. Od tamtej pory głosy ekologów były brane pod uwagę przy projektowaniu przebiegu nowych dróg.
– To może być efekt zmiany rządów. Mówisz o dekadzie Tuska. Kiedy PIS do władzy wrócił, wszystko zaczęło się od nowa. Tym razem w Puszczy Białowieskiej. Ten sam scenariusz. Minister, ten sam, sam siebie nazywający ekologiem, nie widzi nic złego w masowej wycince drzew na terenie pierwotnej puszczy. Przecież on też wiedział, że takich lasów na zachód od Uralu zostało już niezbyt wiele. Historia z Rospudy powtórzyła się, protesty ekologów rozbito siłą a puszczę uratowała Komisja Europejska i TSUE, tym razem grożąc karami finansowymi.
– Mówisz zmiana rządów? Skąd wiesz, być może to nasze działania były jednym z motorów dla tej zmiany rządów?
– Owszem, to możliwe. Byliście trybikiem w wielkiej maszynie zmiany.
– A Ty? Nie przeraża ciebie, że ludzie zmieniają poglądy, kiedy wejdą do establishmentu?
– Nie do końca jestem pewien czy tu faktycznie chodzi o zmianę.
– Co masz na myśli?
– Na pewno wiesz o tym, że my Polacy, ogólnie, deklarujemy, że ochrona środowiska naturalnego jest ważniejsza niż zachowanie miejsc pracy. Myślimy globalnie. Jednocześnie, kiedy problem robi się lokalny, zaczyna dotyczyć naszego miejsca pracy albo naszego portfela, to całkowicie ignorujemy kryteria ekologiczne. Masz tu swoje hasło w praktycznym zastosowaniu.
– Haha, sam powiedziałeś, że tym hasłem można uzasadnić cokolwiek! – Ekolog obrócił się w stronę baru, razem z obrotowym siedziskiem hokera i powiedział do Barmana – kolega stawia następną kolejkę.
Barman kiwnął głową i zabrał się do nalewania. Wszyscy trzej wpatrzyli się w strumień złocistego płynu wypełniający sobą przeźroczystą przestrzeń wewnątrz pokala. Ciszę przerwał Barman.
– Panowie, wtrącę się do waszej rozmowy. Słuchałem wczoraj wiadomości. Mówili o tym co się działo w Parlamencie Europejskim…
– Śledzi pan obrady europarlamentu? – zapytał Barmana Pozytywista.
– Nie – odpowiedział Barman – widziałem reportaż z akcji protestacyjnej aktywistów. Potem komentowały to mądre głowy w studiu telewizyjnym. Jeden powiedział, że Biedroń jest niepoważny, bo głosował przeciw...
– Przepraszam, ale przeciw czemu, wie pan? – wtrącił Ekolog.
– Chyba chodziło o atom. – Barman skończył nalewać i postawił na blacie dwa napełnione pokale.
– O! To jest dobry przykład – powiedział Pozytywista – w trakcie ostatnich kampanii wyborczych wyglądało na to, że Wiosna jest ekologiczna i rozumie zagrożenia związane ze zmianami klimatycznymi. Kiedy przyszło do praktycznej weryfikacji takich deklaracji, okazało się, że wielu z nich ma poglądy antyjądrowe i gotowi są blokować rozwój tej technologii.
– To skomplikowana kwestia – Ekolog kiwał głową w prawo i lewo – energia atomowa jest niebezpieczna i bardzo szkodliwa dla środowiska.
– Nie, to prosta sprawa – odpowiedział Pozytywista – energetyka jądrowa jest najlepszym istniejącym narzędziem do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.
– Panowie, może ja wam wódki naleję? – zaproponował Barman. Pozytywista zaprzeczył kiwnięciem głowy. Spojrzał na Ekologa.
– Słuchaj, rozumiem, że odwołujesz się do początków nowoczesnych ruchów Zielonych, które wykiełkowały ze społecznych protestów wobec prób jądrowych. Zgadzam się, że wojskowe zastosowania technologii jądrowej mogą być zagrożeniem. Bomba atomowa została wymyślona po to, aby niszczyć duże powierzchnie, np. całe miasta. Jest jednak i druga strona, nie wojskowa. Medycyna używa bomb kobaltowych do walki z nowotworami. Nie jesteś przeciwny radioterapii, prawda?
– Dlaczego miałbym być? W tym przypadku pozytywne efekty przewyższają potencjalne ryzyko. Zupełnie inaczej jest w przypadku elektrowni jądrowych. Mam tu dwa argumenty… A przy okazji – powiedział patrząc na Barmana – niech pan leje następne dwa. Tym razem ja zapłacę.
– Niech zgadnę, te dwa argumenty to odpady i awarie? - stwierdził Pozytywista.
– Czarnobyl i Fukushima to katastrofy a nie awarie. Bagatelizujesz bardzo poważny problem – odpowiedział Ekolog.
– Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ocena wydarzeń w Czarnobylu zależy od tego czy opierasz się na prozie Swiatłany Aleksijewicz czy na ustaleniach ekspertów.
– Których ekspertów masz na myśli? Może tych z IAEA?
– Ciekawa sprawa. Nie pytasz mnie „jakie ustalenia”, tylko pytasz „których ekspertów”. Rozumiem, że skoro badanie przeprowadziła lub sfinansowała IAEA to odrzucasz wyniki tych badań jako niekoszerne?
– Och, nie pierwszy raz rozmawiamy więc dobrze wiem, że ty robisz tak samo z ustaleniami ekspertów Greenpace.
– Tylko te, w których eksperci opłaceni przez Greenpace lekceważą prawa fizyki. Czy to się komuś podoba czy nie silnik, czyli maszyna zamieniająca energię na pracę, elektryczny ma największą sprawność, czyli stosunek wytworzonej energii użytecznej do energii zasilającej silnik, ze znanych nam silników. Dlatego jeśli chcemy zużywać energię optymalnie to musimy zastępować maszyny nieelektryczne elektrycznymi. Od silników w pojazdach po piece hutnicze. Jednak, jakoś musimy ten prąd wytworzyć. I tutaj znowu kłania się fizyka, bo na dużą skalę prąd optymalnie można produkować za pomocą indukcji elektromagnetycznej. W praktyce korzystamy z turbiny parowej, czyli silnika cieplnego zamieniającego energię cieplną pary wodnej do wytworzenia energii mechanicznej napędzającej generator prądu elektrycznego. Aby wytworzyć parę musimy podgrzać wodę. Do tego możemy wykorzystać spalanie paliw kopalnych, co wiąże się z bardzo dużą emisją gazów cieplarnianych lub biomasy, co też wiąże się z dużą emisją gazów cieplarnianych albo reaktor jądrowy, tutaj emisja gazów cieplarnianych jest bardzo mała. I znowu fizyka: efektywność energetyczna reakcji rozszczepiania jąder uranu jest znacznie wyższa niż efektywność spalania paliw. Z jednego grama uranu można wytworzyć tyle prądu co z dwóch ton dobrej kaloryczności węgla. Podsumowując: silnik elektryczny ma najwyższą sprawność ze znanych nam silników. Najbardziej efektywną metodą wytwarzania prądu na dużą skalę jest obecnie elektrownia jądrowa, w przyszłości na pewno się to zmieni i energetykę jądrową opartą o rozbijanie jąder zastąpi fuzja jądrowa a potem antymateria.
– Prąd możemy wytwarzać ze źródeł odnawialnych!
– Tak, możemy. Tyle, że wiążę się to ze spalaniem gazu albo biomasy i emisjami gazów cieplarnianych do atmosfery.
– Zielona energia nie jest takim zagrożeniem jakim są odpady radioaktywne.
– Wiesz, kiedyś przez zupełny przypadek trafiłem na dwudniową konferencję dla firm zajmujących się odpadami. Kiedy w trakcie imprezy integracyjnej, gdzie wódkę podawano w szklankach do whisky, na dosyć solidnym rauszu dosiadłem się do stolika, przy którym siedzieli zupełnie nie znani mi osobnicy, zadali mi jedno tylko pytanie: fermentacja czy kompostowanie? Klimat był tam taki, że bez namysłu odpowiedziałem: fermentacja! Co wywołało entuzjazm i natychmiastową potrzebę rozlania kolejnej butelki.
– Zakładam, że wiesz o tym, że fermentacja to proces beztlenowy a kompostowanie tlenowy?
– Tak, to jasne. Chodzi mi o coś innego. Zrozumiałem wtedy, że zgodnie z paradygmatem ekologicznym, taki domowy kompostownik odpadów jest rozwiązaniem przyjaznym dla środowiska, prawda?
– Oczywiście, dlaczego miałby nie być?
– To ilustruje, że trzeba przełamać ten paradygmat. Musimy uznać gazy cieplarniane za szkodliwe dla środowiska odpady, które wypuszczamy do atmosfery.
– Chcesz powiedzieć, że kiedy tutaj siedzimy, oddychając wydmuchujemy dwutlenek węgla to szkodzimy środowisku?
– Myślisz lokalnie więc ucieka ci problem globalny. Od zawartości gazów cieplarnianych w atmosferze zależy średnia temperatura. Zależność jest taka, że im więcej jest tych gazów, tym ta temperatura jest wyższa. Im wyższa jest średnia temperatura, tym bardziej destabilizuje się klimat. Klimat wytrącony z obecnej równowagi, zmieni się tak, że duże obszary planety przestaną nadawać się do zamieszkania dla ludzi, jeszcze większe przestaną się nadawać dla rolnictwa. Tam, gdzie będzie można dalej mieszkać, warunki zmienią się na znacznie gorsze.
– Nie jestem klimatycznym denialistą. Rozumiem na czym polega problem z globalnym ociepleniem.
– Myślę, że powinniśmy mówić o katastrofie klimatycznej a nie o globalnym ociepleniu.
– Mogę się z tym zgodzić. – Oświadczył Ekolog po chwili namysłu. – Myślę jednak, że chcesz mnie ustawić na pozycji, w której będę musiał przyznać, że odpady radioaktywne są mniejszym złem.
– Dokładnie taki mam plan. Chcę naświetlić punkt widzenia. Ilość dwutlenku węgla jaką wydycha pojedynczy człowiek nie ma żadnego znaczenia dla klimatu. Ilość dwutlenku węgla oraz innych gazów cieplarnianych, które emituje do atmosfery cała ludzka cywilizacja ma znaczenie fundamentalne. Nasza cywilizacja musi wytwarzać energię, aby zaspokajać potrzeby życiowe. Wytwarzanie i korzystanie z tej energii związane jest z emisją gazów cieplarnianych. Gazy cieplarniane są odpadami, z którymi nie potrafimy sobie poradzić inaczej niż wypuszczać je do atmosfery. Jak widzisz oddychanie jest dla nas naturalne. Nie potrafimy budować tak wysokich kominów, aby te gazy wypuszczać w kosmosie poza naszą atmosferą. Jeśli nie przestaniemy wypuszczać tych odpadów w takich ilościach do atmosfery to nasza cywilizacja upadnie. Energetyka jądrowa pozwala wytwarzać ogromne ilości energii przy bardzo niskich emisjach gazów cieplarnianych. Z odpadami radioaktywnymi umiemy sobie radzić. Jest to możliwe dlatego, że jest ich mało. Z jednego grama uranu można wytworzyć tyle samo prądu co z dwóch ton węgla. Podobna relacja dotyczy także ilości odpadów. To jest właśnie wybór mniejszego zła.
– Każesz mi wybierać między kiłą a rzeżączką. To nie jest żaden wybór.
– Nieleczona rzeżączka, w najgorszym razie, kończy się bezpłodnością, a nieleczona kiła, zwykle uszkodzeniem układu nerwowego, utratą wzroku i poważnymi zaburzeniami psychicznymi. To którą wybierasz?