Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Ubuntu, ale baliście się zapytać
Powyższy, dość enigmatyczny tytuł, nie zapowiada poradnika, albo mini FAQ dotyczącego Ubuntu. Tekst zresztą napisany jest przez fana KDE, więc to dodatkowo może budzić wątpliwości co do treści. Ostatnio jednak zauważam, że moje wpisy i komentarze stawiają mnie po trzeciej stronie barykady, co jest o tyle dziwne, bo nie uważam w ogóle, że wokół Ubuntu powstają jakiekolwiek zasieki.
Canonical samo zuo
Określanie Canonical za wszystko co złe dzieje się z Ubuntu jest dla mnie bzdurą. Problem leży po tej stronie, że gdyby Canonical nie robiłby tych "złych rzeczy" z dystrybucją to sytuacja dystrybucji byłaby jeszcze gorsza, bo nikt by nie zrobił nic lepszego od nich. A taka możliwość istnieje, choćby przez możliwość stworzenia własnego forka Ubuntu. Tyle, że dla wielu osób taka możliwość to jeszcze nie to. Oni by chcieli... No właśnie, nie wiadomo czego chcą?
Wszystkie pretensje jakie mamy do Canonical padają dopiero w momencie, gdy ta firma wykona jakiś ruch w celu zmian w dystrybucji. Wcześniej, gdy słyszymy, że coś nie działa nikt, absolutnie nikt, nie ma rzeczowego pomysłu jak to naprawić. Gdy jednak w końcu Canonical bierze się za poprawianie znów pojawiają się głosy: "Nie, tak jest też źle" i żadnej lepszej propozycji zmian. Oczywiście zapewne są osoby na tym świecie, które potrafiłyby zrobić lepiej Ubuntu od Canonical, sęk w tym, że oni dobrze wiedzą, że po zakończeniu prac spotkają się z tą samą społecznością malkontentów, którzy teraz będą się ich czepiać. W końcu to z tej społeczności się wywodzą.
Marketing Ubuntu
O marketingu Ubuntu krążą legendy, jednak dla mnie to raczej marketing z epoki kamienia łupanego. Nie jest to wina Canomnical, po prostu zastosowanie typowego marketingu rynkowego w open source nie może przynieść pożądanych efektów. Każdy pieniądz jaki Canonical wydaje na promocję swojego systemu, równocześnie promuje jakieś zasoby konkurencji.
Drugi problem to możliwość łatwego dostępu do źródeł Ubuntu, co ułatwia weryfikację haseł o niezawodności Ubuntu wśród użytkowników. Oczywiście nie sugeruję tu, że nie pozwala to kłamać Canonical w kwestiach promocji. Problem leży po innej stronie. Canonical pozwala dzięki temu na publiczną dyskusję o tych błędach. Inne dystrybucje robią to w cywilizowany sposób: widzisz błąd - zgłoś go na bug trackerze dla dobra wszystkich dystrybucji. Canonical sugerując, że można oceniać Ubuntu względem tych dystrybucji, pozwala jednocześnie na ocenę pod względem błędów, a na to nie pozwala żadna dystrybucja.
Największym paradoksem jest to, że wiele z błędów wytykanych konkurencji znajdziemy także we własnym repozytorium. Sugerowanie, że Mint jest kiepski, bo Cinnamon posiada błędy jest głupie, bo te środowisko leży także w repozytorium Ubuntu, więc ta dystrybucja także posiada ten sam błąd. Z łatwością zauważają to osoby, które nie są związane z Linuksem i odbierają to jak wojnę Polsko-Polską i raczej nie będą się w takie konflikty mieszać. Marketing taki przynosi więc odwrotny skutek od zamierzonego. Według mnie to źródło całego flame waru w Linuksie.
Jako użytkownika KDE nie interesuje mnie czy ktoś do oglądania filmów używa Dragon Playera, czy VLC, albo Bangarang. Skoro mu pasuje, któryś z tych programów i dzięki temu Linux chodzi mu lepiej, to dlaczego miałbym mieć coś przeciwko? Gorzej, gdy pojawiają się osoby, które mówią, że "jeśli ma ktoś używać Ubuntu (KDE, Minta itp.), to niech lepiej pozostanie na Windows". I nie wziąłem tego twierdzenia z kosmosu.
Syndrom NIH
To co jest "sukcesem" Canonical to nie fakt, że użytkownicy Ubuntu uważają, że ich dystrybucja jest inna od reszty dystrybucji. Sukces polega na tym, że użytkownicy innych dystrybucji uważają Ubuntu za coś innego od ich dystrybucji. Pozwala to na utrzymanie statusu "elitarności" Ubuntu właśnie dzięki opiniom użytkowników innych dystrybucji, którzy nieświadomie potwierdzają ten fakt dzięki umiejętnym prowokacjom. Nie ma jednak niczego w Ubuntu, czego nie można by było zaadoptować w innej dystrybucji. Co ciekawe Canonical nie robi tego specjalnie, to jest po prostu efektem ignorowania przez tę firmę tego oprogramowania, którym się nie zajmuje, co zresztą powinno być poczytane in plus, zważywszy na to, że Canonical mógłby coś zepsuć. Postępują więc według mnie uczciwie.
Dlaczego więc nie używać Unity w innych dystrybucjach? Bo nie! Dlaczego nie używać Mira? Bo nie! Nie ma jednak żadnych technicznych przesłanek, nie ma też konfliktu jeśli chodzi o licencję. Tyle, że ta niechęć do używania to efekt zabiegów Canonical, który dzięki temu zyskał możliwość ukierunkowania marketingu na własne pomysły, pomimo że te pomysły cały czas pozostają własnością społeczności. Użytkownicy innych dystrybucji zakodowali sobie jednak w podświadomości, że używając czegokolwiek z Ubuntu, będą jednocześnie reklamować tę dystrybucję zamiast swojej. Tymczasem Canonical nie ma żadnych problemów z dodaniem Cinnamona do swojego repozytorium. Można oczywiście zastanowić się, czy to przypadkiem nie jest reklamowanie Minta? Ależ absolutnie nie. Reklamą byłoby pozwolić robić Mintowi coś czego nie robi społeczność Ubuntu, bo to świadczyłoby o elitarności Minta.
Kubuntu = Ubuntu + KDE
Zasadniczy cel Kubuntu to promocja środowiska KDE wśród ... użytkowników Ubuntu. Zdziwiłbym się dlaczego Kubuntu miałoby reklamować KDE wśród użytkowników innych dystrybucji, skoro tam też jest KDE i mają te dystrybucje swoją społeczność do reklamowania go wśród użytkowników innych środowisk. W każdym razie tylko z tego względu każdy użytkownik Kubuntu powinien uczestniczyć w życiu społeczności Ubuntu, a nie żadnej innej i tym bardziej w społeczności samodzielnej.
Ubuntu ostatnio poczyniło wiele kroków w celu zbliżenia się do KDE, choćby poprzez przyjęcie jako podstawy deweloperskiej dla swojego oprogramowania języka QML. Od tej pory będzie łatwo można przenosić aplikacje dostępne dla Plasma Active także dla Ubuntu Touch i już bogatą bazę aplikacji QML Ubuntu Touch do Plasma Active. Kubuntu może tu być świetnym łącznikiem także dzięki wersji desktopowej, która wzbogacona w nową Plasmę w wersji 2, także dostarczy sporo dobra spod znaku QML do Ubuntu. I o to chodzi w Kubuntu, a nie żeby wykopać Ubuntu z rynku.
Mam nadzieję, że to dostatecznie usprawiedliwia mój stosunek do Starszego Brata. W każdym razie obowiązuje zasada "nikt tu nikogo pod pistoletem nie zatrzymuje" i każdy może zmienić Ubuntu tak jak mu się podoba, co zresztą dystrybutorzy Kubuntu udowodnili w dostateczności.
... i troszkę o Mageii
Artykuł jest wynikiem dyskusji jaką niedawno prowadziłem na chacie. Chodziło o pewien artykuł recenzujący trzy dystrybucje, które przejęły schedę po Mandrivie. W końcu wygrała ROSA, co nie zmienia faktu, że uważam taką dystrybucję za bezsensowną. Mageia nie jest żadną kontynuacją Mandrivy, to jej fork co w założeniu oznacza, że dystrybucja ta ma na celu właśnie zmianę tradycji jaka stała do tej pory u podstaw Mandrivy. Dystrybutorzy określają to zresztą jasno:
Mageia do tej pory: wystartowała we wrześniu 2010 roku jako odgałęzienie Mandriva Linux
Mój oponent stwierdził, że nie ważne jest co piszą oficjalnie, bo podstawowe znaczenie ma opinia o tej dystrybucji szerzona nieoficjalnie przez fanów. I tu pojawia się problem, bo według mnie jeśli fani piszą co innego o dystrybucji niż oficjalne źródła, to czy przypadkiem nie występują oni przeciwko własnej dystrybucji.
Sytuację taką mieliśmy ostatnio, kiedy fani Ubuntu głośno krzyczeli o ponoszeniu opłat za używanie pakietów Ubuntu przez każdego "innego" niż oni. Oczywiście nikt nie przejął się jedną z podstawowych obietnic, jakie zapisane są na stronie About the Ubuntu project :
Ubuntu is free. Always has been and always will be. From the operating system to security updates, storage to software.
W zasadzie twierdzenie czegoś innego oznacza wypaczenie marketingu Ubuntu i tym samym działanie przeciwko tej dystrybucji. Większość FUDu jaki powstaje więc wokół Ubuntu to niestety zasługa fanów, którzy nie rozumieją przesłania tej dystrybucji. Część z nich migruje niestety po jakimś czasie na inne dystrybucje, bo Canonical nie ma zamiaru spełniać ich absurdalnych żądań i już jako antyfani dalej rozsiewają plotki o tym jak to Canonical nie spełnia pragnień użytkowników.
Kto się boi Ubuntu?
Wracając więc do tytułu - boimy się pytać o Ubuntu. Boimy się, bo szukając informacji doszukamy się niesamowitych rzeczy, przed którymi wielu nas przestrzegało. Boimy się eksperymentować z innymi środowiskami, bo to podobno może zaszkodzić rozwojowi Ubuntu. Wielu osobom po prostu brak otwartości i tyle.
Życzę wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku