Jestem technologiczną lamą — i dobrze mi z tym
10.06.2018 | aktual.: 10.06.2018 23:34
Jak większość z Was - jestem zafascynowany światem IT. Dotyczy to nowinek sprzętowych, oprogramowania, różnych urządzeń, konsol do gier itd. Myślę, że nie wyobrażam sobie innej pasji oraz sposobu życia. Mało tego - jestem również małym pracoholikiem, gdyż mariaż IT oraz marketingu jest moją strefą zawodową. A jak mówił Konfucjusz: "Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu".
Jak u wielu - pasja do IT miała oblicze "geeka". Już od czasów Commodore 64, oprócz grania oczywiście, pisałem programy w BASICU i tekstowe przygodówki. Gdy znajomi mieli PC z Windows 95 na pokładzie, byłem wręcz oczarowanymi tymi urządzeniami. Kiedy dostałem własnego PC, reinstalacje i rozwiązywanie problemów z Windows 98 były rozrywką samą w sobie. W toku lat miałem zajawki z programowania, kodowania webowego, tworzenia muzyki na komputerze, grafiki w której dorobiłem się skromnego portfolio itd. Nie będę wyliczał wszystkiego, ponieważ nie chcę nikogo zanudzać. Było tego sporo, a przez lata wydawało mi się, że naprawdę lubię hardware, a Linux przez pierwsze lata był mekką. W końcu system gdzie mogę dowolnie konfigurować, sprawdzać, kompilować, psuć, zmieniać dystrybucje itd. Było to fajne i z uśmiechem podchodziłem do różnych napraw.
Przenieśmy się teraz do współczesnych czasów, gdzie sprawy przybrały inny obrót. Myślę, że to proces, który zachodzi u niejednej osoby z segmentu IT. Otóż...stałem się wygodnicki i widzę, że coraz bardziej to postępuje. Czy to coś złego? Tutaj właśnie nie mam pewności - nawet w obrębie tego portalu, zauważyć można polaryzację. Jak dziś wygląda to u mnie?
Zdjęcie, które widzicie u góry wpisu to wiadomość MMS od kolegi, którą otrzymałem całkiem niedawno - w poniedziałkowy poranek, w sam raz na przywitanie tygodnia. Po raz kolejny w pewnej firmie, coś poszło nie tak, a pracownicy nie mogli się zalogować do swoich systemów operacyjnych na serwerze. Jako, że z tego co wiem, nie był to pierwszy przypadek tego typu, pomyślałem zirytowany: "czy to nie może po prostu działać?!". Ów MMS był jednocześnie motywatorem, dla którego powstał ten wpis.
Jeśli chodzi o mnie - w ubiegłym roku, po ponad dekadzie z Linuksem, przesiadłem się ostatecznie na Macbooka. Uważam to za świetną decyzję - uwierzcie lub nie, naprawdę odpoczywam teraz przy pracy z komputerem. Będę jednak szczery i nie wiem, czy moim następnym komputerem będzie coś od Apple - słono kosztują i można to odczuć, lecz kupno Maka to jedna z najlepszych decyzji komputerowych jakie podjąłem. Oczyście macOS ma swoje wady i przez ponad rok widziałem parę "errorów". Ba - musiałem podchodzić ze 3 razy do aktualizacji na High Sierra, ponieważ update miał tendencję do zawieszania się, co kończyło się odzyskiwaniem systemu do wersji Sierra. Także nie powiem, że jest kompletnie bezobsługowy, ale to naprawdę niewielka rzecz przy wygodzie, jaką macOS mi zaserwował. W ciągu roku udało się namówić 2 osoby do przesiadki na Maka. Obie zadowolone ze zmiany. To po prostu działa. Oczywiście nadal uwielbiam Linuksa, wrzucam na maszynę wirtualną Fedorę i Ubuntu, lecz moim marzeniem nie jest powrót do Pingwina. Linux jest naprawdę fajny, lecz przez wszystkie lata (2006 - 2017) - musiałem jednak klepnąć parę rzeczy w konsoli, tudzież szukać rozwiązania problemu w Google. A na obecnym etapie życia, nie mam już na to ochoty. Może kiedyś.
Idąc dalej - bożonarodzeniowa promocja sprawiała, że wymieniłem Androida na iOS, czyli kupiłem w końcu iPhona. Przez parę dni miałem "androidowe skrzywienie", czyli chciałem "przeorać" niektóre rzeczy w iOS, ale w końcu mi przeszło. Mam fajny telefon, który nieźle działa, a przy okazji świetnie integruje się z Makiem. I póki co nie zdarzyło się, żeby sprawiał problemy. Ponownie wygoda. A wspominam o tym dlatego, że dawniej będąc zdenerwowany Androidem - przeskoczyłem na Windows 10 Mobile i byłem zadowolony, jednak dziś coraz mniej powodów, aby upierać się przy Windows. Myślę jeszcze nad Apple Watch jako uzupełnienie ekosystemu i dopełnienie tej wygody (mój Androidowy smartwatch dogaduje się z iOS, lecz w ograniczonym stopniu). Niemniej znajomy użytkownik powiedział mi, że jeśli chciałbym Apple Watch jako przedłużenie iPhona, czyli zarządzanie telefonem z poziomu zegarka, to nie będę zbyt zadowolony. Co innego, jeśli ktoś uprawia sport i wykorzysta Watcha - tutaj możliwości spore.
Kiedy tak myślę, zawsze lubiłem też konsole do gier - nie obchodzą mnie podzespoły, system operacyjny, wersja sterowników, detale itd. Po prostu wkładam płytkę, instaluję i gram przez najbliższe lata. Dla mnie przykład urządzenia, które jeśli nie ma wad fabrycznych, to piękny przykład wygodnej, bezproblemowej elektroniki domowej.
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ urządzenia i oprogramowanie są coraz bardziej skomplikowane, lecz nie mam już ochoty, aby zderzać się z komplikacjami. Wybieram coraz częściej urządzenia zapewniające wygodę. Podobnie nie mogę znieść już oprogramowania, które serwuje co chwilę błędy. Mam w swoim otoczeniu parę firm zajmujących się oprogramowaniem. I do szewskiej pasji doprowadziłaby mnie praca na helpdesku, widząc w kółko słowo "problem", "nie działa", "zepsuło się", "błędna aktualizacja", "issue", "ticket" itp. Ile można walczyć z bugami? Myślę, że taka obserwacja w długim dystansie sprawiła, że obcowanie z błędami czy niedorobionymi rozwiązaniami, zaczęło mnie bardzo irytować. Prawdopodobnie dlatego straciłem kompletnie ochotę na rozgryzanie niektórych kwestii, problemów z softem czy używanie Linuksa. Wolę zapłacić więcej, lecz używać maksymalnie bezkolizyjnych rozwiązań. Kiedy sporo pracujecie to walka z błędami jeszcze po powrocie do domu, nie jest czymś fajnym. W imię czego tracić bowiem czas, na używanie po prostu kiepskich produktów?
Dochodzimy zatem do sedna. Stałem się technologiczną lamą, ale dobrze mi z tym. Czy każdy zwolennik IT musi "grzebać pod maską"? Przeszedłem z etapu zabawy technologią, do wymogu niezawodności w zastosowaniach codziennych. Myślę, że co by nie mówić - nie ma nic złego w byciu taką lamą. I chyba najważniejsze - że można być fanem IT, bez konieczności bycia geekiem. Być może to naturalny etap obcowania z IT, a może objawiło się u mnie wypalenie i zmęczenie materiału? :‑)