Szukasz pracy, niekoniecznie w IT – parę wskazówek o CV i rozmowach kwalifikacyjnych
28.09.2014 21:46
Wstęp
Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, w życiu każdego przychodzi chwila, gdy po zakończonej edukacji lub w trakcie jej trwania – zwyczajnie należy pójść do pracy. Życie jest bowiem brutalne i rachunki same się nie opłacą, powietrze nas nie wykarmi, a hobby czy inne przyjemności również wymagają zazwyczaj jakiegoś wkładu pieniężnego.Ostatnimi czasy na tutejszym forum bądź na blogu pojawiały się wpisy dotyczące wskazówek w napisaniu CV bądź relacje z podjęcia pierwszej pracy. Nim jednak to nastąpi – należy napisać trzymające się ram CV oraz przejść etap rozmowy kwalifikacyjnej, a tak naprawdę im dalej w las tym bardziej okazuje się, że oba etapy mogą być pewnym wyższym rodzajem sztuki przetrwania.
Idąc tym tropem, postanowiłem opublikować parę wskazówek dotyczących znalezienia pracy, bazując na własnych przejściach. Nie chciałbym skupiać się w owej publikacji na zdobywaniu doświadczenia zawodowego jako takiego, lecz na samym etapie poszukiwania pracy i być może jak podbić swoje szanse choćby trochę.
W życiu odbyłem bądź co bądź naprawdę sporą ilość rozmów kwalifikacyjnych i w zasadzie nadal od czasu do czasu się na nie udaję nawet nie poszukując nowej pracy – stąd rzec mogę, iż umiejętność szybkiego znalezienia pracy w krytycznych sytuacjach jest bezcenna, a każda rozmowa kwalifikacyjna czegoś uczy, przy czym doskonalenie własnego CV jest w zasadzie procesem nieskończonym, gdyż zawsze znajdzie się coś, co można poprawić jeśli nie w kwestii samej zawartości to wyglądu całości.
Rozmów kwalifikacyjnych odbyłem w zasadzie tyle, iż parokrotnie zastanawiałem się nad publikacją e‑booka poświęconego poszukiwaniu pracy. Dodatkowo zaprzęgając do tego internet, śmiało można podzielić się wrażeniami z rozmowy w sieci, dzięki czemu użytkownicy mogą wymieniać się informacjami i na tej podstawie w ogóle określić, czy warto wybrać się do danej firmy na spotkanie. Aktualnie jeśli tylko ktoś pyta się mnie o pomoc w zakresie rozmów kwalifikacyjnych, chętnie służę mu odpowiedzią z doświadczenia, gdyż te wydaje mi się, iż zdobyłem w tej materii całkiem spore. Czasy, gdy nasi rodzice oraz dziadkowie łapali jedną pracę i pracowali w ten sposób do emerytury - dawno minęły. Dziś czasy są szorstkie i umiejętność sprawnej zmiany pracy jest niestety wymagana, a poza tym – każda praca uczy czegoś nowego, więc zamykając się na amen w jednej pracy, możemy tak naprawdę potencjalnie ograniczać sobie progres zawodowy jeśli chodzi o nowe doświadczenia i umiejętności. Jeśli umiemy rzeczy tylko z zakresu A, możemy mieć problem znajdując pracę w zakresie B, a parokrotnie widziałem już problemy z adaptacją osób do nowej pracy, które przez wiele lat robiły to samo w jednej firmie.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż muszę zmieścić się tym samym w pewnych ramach tekstu aby wpis nie był zbyt długi, bo naprawdę jest o czym pisać, a chcę uniknąć efektu TL;DR. Z tego powodu pewne aspekty mogą być zwyczajnie pominięte lub bardzo ogólne i mam tego świadomość. Opisane są tu moje doświadczenia, jednak jak każdy mogę się mylić – doświadczenie jednak mówi mi, że nawet profesjonalne agencje pomagające w rekrutacjach mają spore niezgodności między sobą w udzielanych poradach, zatem nie ma rozwiązania idealnego. Ilu ludzi, tyle pomysłów.
Nim jednak zacznę, chciałbym przypomnieć o tajemnicy poliszynela – uważajmy na to, co piszemy w sieci bądź mediach społecznościowych. Rekruter bądź pracodawca z pewnością zechce prześwietlić nas przy pomocy Googla czy Facebooka (sprawdźcie swoje ustawienia wyświetlania dla osób spoza znajomych). Dlatego trzeba mieć na uwadze co się pisze i w internecie całkowicie pisać pod anonimowym nickiem, a jeśli wyrabiamy sobie wizerunek pod własnymi danymi, trzeba miarkować słowa. Z tego powodu w tym wpisie chciałbym powiedzieć więcej o pracodawcach chociażby, jednak nie mogę, gdyż mając moje CV przed nosem czy wchodząc na prywatne www, albo zwyczajnie kojarząc nicka i fakty między portalami gdzie się poruszam – można dotrzeć do moich danych osobowych, gdyż zazwyczaj pisuję komentarze w portalach pod własnym imieniem i nazwiskiem. Zatem jeśli powie się za dużo w internecie – może to działać niekorzystnie na nasz wizerunek, a internet nie zapomina niestety... Warto o tym pamiętać.
Rozwinięcie
1. CV:
- najważniejsze to nie przesadzać z umiejętnościami. Po co pisać dobrą znajomość Office, kiedy nie umie się stworzyć korespondencji seryjnej albo raportu z wykresem w Excelu? Mówienie o dobrym języku angielskim może mieć też test - np. rozmowa kwalifikacyjna po angielsku. Nie ma sensu podnosić sobie sztucznie kwalifikacji, bo to wyjdzie – jak nie na rozmowie to w pracy, a wtedy najemy się nieco wstydu a pracodawca dokona raz jeszcze weryfikacji przydatności naszej osoby...
- pamiętaj o interliniach i wyrównaniach. Spójny tekst to podstawa. Przy okazji w miarę swojego wzroku i słownika edytora tekstu - pozbawiony ortografów. Czasem nie da się ich uniknąć, są nawet w tym tekście, każdy to rozumie - ale postarajmy się je ograniczyć
- Twoje zdjęcie musi być schludne, jednak czasem można pozwolić sobie na odrobinę większą kreatywność niż „suche” zdjęcie uczelniane, które podawaliście do dokumentów. Wiele osób takie zdjęcie w CV umieszcza, zatem każde delikatne oraz pozytywne odstępstwo od tej niepisanej normy na pewno zostanie wychwycone przez osobę rekrutującą, bo to już jeden czynnik, jaki odróżnia Twoje CV od wielu innych
- pracodawcy często podają swoje wersje klauzul zezwalających na przetwarzanie. Niestety jest tutaj spora samowolka i prawdę mówiąc w pewnym momencie miałem parę wersji CV, każda z inną klauzulą przetwarzania danych, gdyż co firma to inaczej przeredagowana klauzula. Było to męczące i przy masowym wysyłaniu CV można się zagubić. Zdecydowałem się mieć tylko jedną wersję CV ze zgodą na przetwarzanie danych opierając się na ustawie z dn. 29.08.97 r. o Ochronie danych Osobowych Dz. Ust. nr 133 poz. 883
- pamiętaj o wyrażeniu zgody na przetwarzanie danych osobowych w procesie rekrutacji. Dopisz odpowiednią sentencję na końcu CV i listu motywacyjnego (on też uczestniczy w rekrutacji). W przeciwnym razie dokumenty nie będą przetwarzane, czyli z rekrutacji nici. Oczywistość? Jasne, jednak zadziwiająco wielu ludzi nie dopisuje wyrażenia zgody na przetwarzanie...
- pozwól sobie na małe urozmaicenie CV. Logicznym jest, iż przez ręce i oczy rekrutera przechodzi zastraszająca ilość CV. Tak naprawdę CV nie są czytane – są wzrokowo skanowane i tak ocenia się przydatność kandydata. Klasyczne CV z czystym tekstem po prostu jest...zbyt klasyczne, zbyt typowe, nie wyróżnia się. Niektórzy tworząc CV zamiast tekstu oceniają swoje umiejętności na wykresach, robią je na kreatywność w postaci wycinanek itd. Jest to oczywiście dobre i takie CV rzeczywiście się wyróżnia, jednak nie można tu przesadzić. Tak naprawdę sztuka jest trudna i prosta zarazem – ma być inaczej, jednak nie można przesadzić – kostka dobrej czekolady smakuje wyśmienicie, ale parę tabliczek pod rząd jest już przeładowaniem słodkości
- w miejscach gdzie zaczynasz sekcje (typu doświadczenie zawodowe, umiejętności itd), wstawiaj czaro-białe, półprzezroczyste grafiki. Odpowiednio dobrane do danej sekcji (np. pucharu czy medalu przy sekcji osiągnięć) sprawiają, iż CV wydaje się pełniejsze, żywsze, ma coś więcej niż zwykła biała kartka ze szpaltą tekstu. Osobiście mam w ten sposób urozmaicone CV, zdjęcia są czarno-białe i półprzezroczyste, bardzo fajnie wtapiają się w tło i ożywiają całość. W momencie, w którym ożywiłem swoje CV, od razu zauważyłem wzrost ilości telefonów z zaproszeniem na rozmowę - poważnie...
- jeśli nie chcemy wstawiać żadnych grafik do CV - można w programie, w którym tworzymy życiorys wstawić delikatny efekt szumu na kartce. Oczywiście bez przesady z szumem. Nadaje to pewnej wizualnej szorstkości i już wizualnie odbiera się to inaczej niż tradycyjna, zwykła i gładka strona. Popatrzcie zresztą na tło bloga jakie dobrało Dobreprogramy - ono również nie jest gładkie, lecz ziarniste
- można delikatnie zaokrąglić rogi naszego zdjęcia. Dzięki temu nie posiada kanciastych rogów i uwierzcie mi, że zdjęcie od razu wygląda inaczej
- do punktowania listy użyjmy bulletów, co wygląda ładnie i odmiennie niż zlewające się myślniki. Wskazówkę tę wyniosłem z pewnej agencji reklamowej i przyznam, że mieli rację. Co prawda myślniki jako forma punktowania listy jest zgodna z zasadami naszego języka, jednak bullet wygląda po prostu ładniej i lepiej
- życiorysy u rekrutera drukowane są hurtem, zatem można założyć iż w trosce o wydłużenie eksploatacji tuszu firmowego - drukowane są w skalach szarości aby go zaoszczędzić. Można mieć zatem zdjęcie w takich barwach od razu w CV. Dobre zdjęcie często na tym zyskuje, a skoro CV drukowane jest i tak czarno-białe przez pracodawcę, to tak czy siak będziemy dla niego „szarzy” :-)
- starajmy się wstawić w miarę aktualne zdjęcie do CV - unikniemy zaskoczenia osoby rekrutującej, spowodowanego różnicą między nami obecnie, a nami ze zdjęcia
- wysyłajcie CV hurtowo. Zauważyłem po wpisach na forum czy blogu, iż niektórzy wysłali CV w parę miejsc i czekali na odpowiedź, której czasami nigdy nie było. Błąd – wysyłajcie CV hurtowo, znajdźcie jakiś serwis pracy i filtrujcie wyniki pod swoje kryteria, zapiszcie się w owych serwisach do newsletterów ogłoszeń, abyście każdego dnia mieli nowości z interesującego zakresu na skrzynce, nie czekajcie specjalnie na odzew. Wiadomo, że na XY waszych aplikacji odpowie tylko parę firm, zatem nie ma co się ograniczać. Warto też wejść w Google, poszukać ciekawych firm oraz wysłać tam dokumenty aplikacyjne niezależnie czy szukali pracowników, czy nie. W ten sposób też można znaleźć pracę – nie zawsze taką metodą odpowie dużo firm, jednak możemy mile się zaskoczyć
- musicie wiedzieć, jakiej pracy tak naprawdę szukacie. Szkoda czasu aby wysyłać życiorys gdzieś, gdzie tak naprawdę wiecie, że nie chcecie pracować, albo że i tak zwolnicie się po tygodniu, bo nie lubicie danego typu pracy (dla jednych to magazyny, dla drugich call center itd). Szkoda czasu na wysłanie w takie miejsca, szkoda czasu na taką rozmowę bo sami wiecie już na starcie, że nie chcecie tam pracować. Co innego, gdy sytuacja zmusza do takiej pracy, jednak to nieco inna historia
- zależnie od źródła mówią one, aby CV trzymać w ryzach 2 stron (+ 1 strona na list motywacyjny). Czasem jest to problematyczne, gdyż sam w pewnym momencie musiałem skrócić CV z trzech stron do dwóch i rodzi się wtedy dylemat co usunąć nie zaniżając siebie w CV. Niemniej warto się skondensować i stworzyć CV nieco uniwersalne – aplikując bowiem do pracy fizycznej, to CV "doktora fizyki z habilitacją" nie będzie miało sporego wzięcia, bo pracodawca weźmie raczej Pana Mietka spod sklepu (z różnych przyczyn, od obeznania z robotą po płacę). Zależnie gdzie aplikujemy, warto dostosować CV pod profil firmy, jednak wiem sam po sobie, iż miałem parę wersji CV i nie było to wygodne (pod pracę fizyczną oraz umysłową i z różnymi klauzulami). Mając CV w miarę uniwersalne - wystarczy zmienić szybko parę linijek i jest CV pod konkretny typ pracy
2. List motywacyjny
Tutaj krótko:
- wielu uważa, że List Motywacyjny to takie słodkie pitu pitu, które z obowiązku doczepiane jest do CV. Coś w tym jest, jednak nadal jest częścią życiorysu i warto o niego również zadbać
- Należy napisać krótko dlaczego my, nasze mocne cechy i co firma zyska na Twojej osobie. Przykładowo mamy spore doświadczenie w danej materii poparte sukcesami, realizujemy założony cel do końca a firma zyska pracownika silnie czującego się w branży, co przełoży się na lepszą rozpoznawalność marki i zmotywowaniu pozostałych pracowników do jeszcze większej efektywności. Parę zdań, ale mocnych i chwytliwych. Po prostu każdy z HR powie, że LM to najbardziej przewidywalna i oklepana część. Sprawmy aby było nieco inaczej, choćby troszeczkę
- List Motywacyjny ma zachęcać, zatem możemy poeksperymentować z jego formą. Ma on zmotywować do wyboru nas jako potencjalnego pracownika, zatem podobnie jak z CV, można nadać mu inną formę. Przykładowo szukamy pracy w informatyce, zatem czemu nie zrobić listu, na którym jest przykładowo grafika monitora, a na monitorze treść listu motywacyjnego? Rozumiecie – trochę kreatywności się tu przyda :-) Osobiście tego typu odmienną konwencję przyjąłem we własnym LM i parokrotnie zdarzało mi się słyszeć od rekruterów, iż List przyciągnął szczególnie ich uwagę. Warto nad tym pomyśleć
3. Rozmowa Kwalifikacyjna
Hmm...trochę już tekstu napisałem – mam nadzieję, iż nie jest go jeszcze za dużo, ponieważ to mój ulubiony etap, gdzie mógłbym napisać sporo. Można zaliczyć tu niekorzystne gafy, ale dla równowagi powiem też, iż pracodawcy tak samo popełniają masę faux pas przy okazji rozmów. Warto tu pamiętać o ważnej zasadzie: "nie będziesz miał drugiej szansy na zrobienie pierwszego, dobrego wrażenia".
- nie spóźniamy się. Wyrobiłem sobie nawyk, aby przyjść 5 minut przed czasem. Nie jest to ani za wcześnie, ani za późno. Przy okazji pokazaliśmy, że potrafimy być w porę. Czasem zdarzy się korek, zepsute auto w trasie czy autobus - siła rzeczy. Dlatego zawsze dobieram czas tak, aby być pod miejscem rekrutacji ok. 30 minut przed rozmową, taka rezerwa czasowa gdyby coś w trasie poszło nie tak, a przez pozostały czas do rozmowy można pozwiedzać okolicę
- nie zawsze garnitur jest wymagany na rozmowę. U osób młodszych zauważam, iż chadzają oni obowiązkowo w garniaku na rozmowy, bo trzeba być oficjalnym. Niekoniecznie – owszem, gdybym miał pokazać się na rozmowie do pracy jako np. przedstawiciel finansowy, to pewnie przyszedłbym w garniturze bo zazwyczaj w tym stroju pracują i jest to część ich dress codu. Niemniej osobiście chadzam w dość ładnych ubraniach sprawiających iż wyglądam porządnie, schludnie i ładnie na rozmowie – tyle wystarczy. Nazwałem to sobie stylem kościelnym – czyli nie w garniturze, ale i tak szykownie. Dorzuciłbym tu też czyste buty
- rozmowa kwalifikacyjna to jak sama nazwa wskazuje - rozmowa. Jest to oczywiście część obycia z tematem, kwestia tremy itd, ale rozmowa to też dyskusja, zatem rozmawiajmy z pracodawcą i sami ciągnijmy trochę rozmowę. Osobiście rozmawiam z pracodawcą, podaję swoje argumenty. Nie siedźmy cicho i tylko odpowiadajmy na pytania – rozmawiajmy. Pracodawca bardziej nas wtedy zapamięta niż takiego milczka odzywającego się wyłącznie wtedy, kiedy trzeba odpowiedzieć na pytanie
- jeśli mamy tremę, to przed wyjściem na rozmowę stańmy przed lustrem i powiedzmy sami do siebie parokrotnie coś, co nas motywuje. Pamiętacie słynne „Jesteś zwycięzcą!”? Zatem możecie się śmiać, ale przed trudną rozmową stawałem przed lustrem i mówiłem parokrotnie do siebie, że jestem zwycięzcą i dostanę tę pracę. Szczerze? Dziwnym trafem zawsze dostawałem po czymś takim pracę w firmie, do której szedłem na rozmowę. Oczekując też na spotkanie i będąc pewnym doświadczenia na stanowisku na które aplikowałem, mówiłem sobie w myślach również, że to ja rozdaję tu karty bo wiem co umiem, zatem dostanę tę pracę bo wiem co mam w głowie i jak to wykorzystać. Proste triki, ale na mnie działające - może warto spróbować?
- trudne pytania w stylu ile chciałoby się zarabiać, dlaczego akurat do danej firmy aplikowaliśmy, co wniesiemy do firmy itd. Tak naprawdę większość z Was wie dlaczego pracuje, i nie zawsze odpowiedzią jest „dla spełnienia zawodowego”, czyż nie? No ale właśnie, ile chciałbym zarabiać... Na pewno nie zarobi się tyle, ile powinno, to wiadomo :-) Niemniej znam stawki w danym fachu, znam teren, wiem jakich zarobków się spodziewać, zatem podajemy naszą kwotę - nie za niską, ale też nie z kosmosu, sami musimy wyczuć kondycję firmy. Podawanie niskich stawek czy uciekanie od odpowiedzi zostanie zauważone, a spotkać się to może po prostu z płacą niezadowalającą (w końcu nie negocjowaliśmy). Dlaczego chcę tutaj pracować? Praca pozwoli mi jeszcze bardziej udoskonalić swoje umiejętności, które będą użyteczne dla firmy i podniosą standardy. Pytania te są podchwytliwe, czasem myślimy jedno ale słodzimy drugim, jednak nie należy dać się na nich zagiąć. Rzekłbym, że są one celowe, ponieważ pracodawca wie doskonale na jakie stanowisko zatrudnia, a więc wie jakie sam daje płace i dlaczego dane stanowisko w firmie jest potrzebne. Rozmowa to małe przedstawienie, zatem trzeba się nauczyć w nim odnajdywać
- przygotujmy się, szczególnie w firmach IT lecz nie tylko, iż rozmowa będzie czymś więcej. Zdarza się, że zamiast suchej rozmowy, magluje się kandydata testami. Bądźmy na to przygotowani, aby nie dać się stresowi. Niejednokrotnie przychodziło mi składać różne skomplikowane układanki 3D z wielu elementów (np. kule) czy rozwiązywać testy dotyczące znajomości działania biznesu oraz odpowiedzialności działów i współpracy między nimi. Chodzi o to, byście nie byli zaskoczeni. Testy takie to domena firm IT, jednak i handlowcy mogą być takiemu poddani
- mówi się, aby nie uciekać wzrokiem od pracodawcy. Jest w tym trochę racji - jeśli będziemy świdrować go wzrokiem, będzie to wyglądać nieco...niepokojąco. Jeśli nie chcemy spoglądać pracodawcy prosto w oczy, poleca się kierować wzrok pomiędzy oczy i podnieść go nieco powyżej (metoda na tzw. trójkąt). Wygląda to wtedy tak, jakbyśmy patrzyli w oczy, choć tak naprawdę patrzymy troszkę wyżej
Zakończenie
Cóż, chyba tekst jest już nieco długi, zatem pora kończyć. Pominąłem tu sporo kwestii, niektóre skróciłem do minimum, jednak wszystko to celowo w trosce o miejsce – blog to blog, czyli miejsce skondensowanych wpisów, które nie mogą być zbyt długie, a jeśli są to wielu odpada przed końcem.
Mam nadzieję, że jakakolwiek wskazówka Wam się do czegoś przyda. Nie są one niczym odkrywczym, ale czasem bywają pomocne. Być może jeśli chcielibyście, zsumowałbym kolejne niuanse i opublikował z czasem drugą część.
Zwyczajnie określiłbym, że etap poszukiwania pracy jest trudniejszy niż sama praca, gdyż musimy wyprzedzić tu wiele innych osób, które również wybierają się na dane stanowisko, w konkretnej firmie. Niemniej istnieją jak widać proste triki, które pomagają podbić notowania kandydata.
Suplement poza wpisem głównym - o gafach pracodawców podczas rekrutacji
Na zakończenie wstawię link do filmiku, który nagrałem już jakiś czas temu. Nie znam się za bardzo na montażu wideo, słowa gubią czasem "ą" i jest nieco sztywno, a sam filmik trwa około 40 minut, jednak na bazie doświadczeń własnych zgromadziłem przemyślenia dotyczące tego, gdzie pracodawca popełnia właśnie błędy związane z rekrutacją. Tak – pracodawcy również święci nie są, ale pozwala nam to też wyciągnąć jakieś wnioski dotyczące tego, gdzie przyszłoby nam potencjalnie pracować. W sumie miał być to wstęp do szerszej serii podcastów – być może coś jeszcze z tego wyniknie. Jeśli przymkniecie uszy na łamaną momentami polszczyznę, da się słuchać - niektóre rzeczy słyszy się u siebie dopiero po przesłuchaniu takich nagrań. Jestem ich świadom, także nie musicie mi ich wytykać w komentarzach, jeśli mielibyście taką ochotę :‑)
Spis mojego blogowania: klik