Technologizacja świata, niekoniecznie dobrą przyszłością
29.09.2015 17:50
Nieczęsto zdarza mi się, abym miał problem z napisaniem tekstu. Zaczynając go nie wiem również, czy uda mi się przekazać refleksję taką, jaką zrodziła się w mej głowie. Nie chcę wyjść również na paranoika, który obawia się scenariusza z Terminatora czy Matriksa – nic z tych rzeczy :‑) Skąd moje przemyślenia? Wydaje się, że tech-gadżety zaczynają otaczać nasze życie z każdej strony. Tekst jest felietonem, jednak pozwala zajść w głowę, gdzie będziemy za jakiś czas.
Technologia prze do przodu. W ciągu ostatnich dekad, dokonał się naprawdę niezwykły przełom. Wystarczy zapytać naszych rodzicieli, zapytać o ich dzieciństwo – niby czasy nie tak odległe, a jednak wydaje się, jakby były czasami „krzesiwa i ognia”. Czasy zupełnie odmienne od tych, które mamy obecnie. Rzekłbym, że ich okres – był czasem relacji międzyludzkich, a nasz pewnym ich osłabieniem, za to wielkiego skoku technologicznego.
Obecna technologia pędzi – jeszcze 15 lat temu chodziliśmy z „cegłami” w kieszeni, czyli komórkami, które miały zielone / czerwone podświetlenie, czasem jeszcze wysuwaną dla lepszego zasięgu antenkę, a pojemność na dane wynosiła około 1,5MB. Moc komputerów również nie powalała (pamiętam, że w 1999 roku, rządziłem na osiedlu posiadając P400MHz, 64MB RAM i 16MB Rivę TNT). Odtwarzacze DVD o gabarytach magnetowidu były hitem, szczególnie takie, które potrafiły uruchomić pirackie płyty z filmami AVI. To tylko mały skrawek różnic, jak było dawniej i teraz. Co będzie dalej?
Przyznam, że lubię świat wykreowany przez Cyberpunk. Maszyny różnego rodzaju i ludzie – uzupełniają się wzajemnie. Miasta przedstawiane są jako wielopiętrowe metropolie, często asfaltowe ulice zastąpione zostały powietrznymi korytarzami, a świat spowity jest nocą oraz chłostającym deszczem. Na myśl przychodzą mi dwa filmy i podejrzewam, że przynajmniej jeden z nich, będzie doskonale znany fanom gatunku. Mowa o „Blade Runnerze” z Harrisonem Fordem oraz „Nirvanie”, z Christopherem Lambertem. Fani Mangi oraz Anime, mogą dodać jeszcze „Ghost in the Shell”.
Cyberpunk jako futurystyczna wizja przyszłości, posiada jednak mroczną stronę. Wizja globalnego rozwoju technologii, w którym bioniczne wszczepy są na porządku dziennym, globalne sieci posiadają wszystkie dane, cyborgi trapione są rozterkami niczym ludzie itd. Pytanie jednak – czy widzieliście obraz tej przyszłości, w której ludzie są szczęśliwi? Niestety w tej futurystycznej wizji, podział klasowy uwypuklił się jeszcze bardziej – bogaci żyją w innym świecie, tym na najwyższych piętrach wieżowców, podczas gdy biedni na poziomie ulic w nędzy. Rozwój technologii wcale nie sprawił, że świat stał się lepszy – stał się jeszcze gorszym miejscem. Takim, w którym postęp jest widoczny, ale z dobrej woli, nie chciałbym tam żyć.
Obserwując nasz postęp technologiczny – nie popadając w paranoję, ale technologizacja jest widoczna coraz bardziej. Rozwijają się AI w postaci Cortany firmy Microsoft, zamiennie Siri autorstwa Apple. Potrzebujący zaczynają posiadać bioniczne protezy rąk czy oczu, którym co prawda daleko do tych, które posiadał Adam Jensen w grze Deus Ex: Human Revolution, ale początek wydaje się obiecujący. Komputery, internet i smartfony, przynajmniej niektórych z nas, zaczynają wciągać coraz bardziej - na tyle, że psychologowie biją czasem na alarm, ponieważ mogą stać się uzależnieniem. Dodajmy do tego gogle wirtualnej rzeczywistości, które oferują nam Occulus i choćby Sony ze swoim PlayStation VR. Co prawda wirtualne hełmy nie są nowością, technologia była już lata temu, jednakże błędnika nie udało się wtedy oszukać. Nieprzypadkowo wspominam o goglach VR, ponieważ pojawiły się już głosy pewnego niepokoju. Kto grał na Occulusie wie, że taka forma jest bardziej rzeczywista dla mózgu, aniżeli granie na monitorze komputera. Dlatego też istnieją spekulacje, że dla niektórych mogą być formą używki, odskoczni od rzeczywistości, zastąpieniem świata wersja cyfrową. Więzi międzyludzkie ulegają osłabieniu, a gadżety zaczynają przejmować kontrolę.
Ogólny pęd świata w dziedzinie elektroniki i komputeryzacji - nie ustaje. Przyznam, że mały bo mały, lecz dyskomfort sprawia mi myśl o czynieniu „smart” wszystkiego, co tylko się da. Były na Kickstarterze zbiórki choćby na smart kuwetę i doniczkę dla kwiatów – naprawdę trzeba „smartować” takie rzeczy? Spotkać można już sterowane smartfonem systemy alarmowe domów, piece centralne, internet rzeczy pcha globalną sieć do lodówek, pralek oraz innych rzeczy codziennych. Już dziś w fabrykach roboty wypierają czasem człowieka, spychając go do kontroli końcowej produktu, gdyż na samej produkcji bywa zbędny. Myślę, że im więcej technologii, tym mniej myślimy samodzielnie (ilu z Was częściej liczy w pamięci, niż kalkulatorem?). Idąc dalej, im więcej technologii, tym mniej człowiek staje się potrzebny (zależy od danej pracy).
Pomyślcie tak – w obecnym pędzie komputeryzacji, gdzie będziemy za 50 lub 100 lat? Czy będzie wtedy lepiej? A może wzorem Cyberpunku, technologia paradoksalnie zmarginalizuje ludzkie myślenie, więzi społeczne, uwypukli podział klasowy społeczeństwa (kto ma pieniądze, ten ma władzę)? Oczywiście nie przeczę, że technologizacja świata ma dobre strony – bioniczne ręce czy nogi mogą pomóc wielu osobom, a wysyłanie robotów na front jest lepsze niż ludzi. Cyberpunk pokazuje jednak, że ludzie w rzeczywistości hi‑tech, niekoniecznie są szczęśliwsi. Maszyny wychodzą na pierwszy plan, a ludzkość dopiero za nimi. Czy do tęgo dąży świat? Mam nadzieję, że nie.
* Spis mojego blogowania: klik
grafiki: popsci, writersanontaunton, pixabay