Asus BT1AD - pierwsze wrażenia
18.11.2015 14:17
Chciałbym podzielić się z Państwem odczuciami, które towarzyszą mi po zakończeniu badania sprzętu od ASUSa i Intela. Do testów otrzymałem komputer typu "Desktop PC".
Zaraz po odbiorze paczki czekało mnie miłe zaskoczenie. Zamiast osamotnionej jednostki centralnej w pudełku znalazłem klawiaturę, mysz oraz gwarancję z dodatkowymi płytami z oprogramowaniem.
Zacznijmy więc od drobniejszych rzeczy, czyli peryferii. Urządzenie wskazujące to standardowa, ale bardzo wygodna mysz ASUS MOBTUO. Pośród innych urządzeń tego typu wyróżnia ją dość spora bryła, wygodny oldschoolowy kształt i... niebieska dioda LED. Miłośnicy solidnego designu powinni być zadowoleni.
Kolejna subiektywnie miła rzecz to klawiatura PK1100U, na szczęście nie profilowana. Nie lubię, gdy ktoś zmusza mnie do pracy na "łamanej" klawiaturze, nie trafiam wtedy w przyciski :) - siła przyzwyczajenia mocniejsza od siły adaptacji. Idźmy dalej przeglądając kolejne przedmioty z pudełka, czyli dokumenty załączone do jednostki centralnej. Pierwsza mała, skromna kartka z jakże bardzo istotną informacją: Windows(r) 8 Downgrade Notices. Ufff..., tradycjonaliści mogą odetchnąć z ulgą. Wyraźnie odczuwa się profesjonalne podejście producenta komputera w stosunku do klienta. Nie wiem jakie mieli Państwo doświadczenia z administratorami, ale ja w pracy (branża IT) zawsze dostawałem wolną rękę co do wyboru systemu operacyjnego. Podobnie jak większość moich znajomych, korzystam z Windows 7 i patrząc na interfejs oraz sposób zaprojektowania najnowszego systemu z Redmond wnioskuję, iż siódemka pozostanie moim "main choice" jeszcze przez długi, dłuuugi okres czasu. Oczywiście w dokumentacji nie mogło zabraknąć karty gwarancyjnej oraz "Installation Guide". Fajnie, że nie ma przydługich instrukcji użytkowania, których de facto nikt nie czyta.
Kolejną część pakietu stanowi oprogramowanie. Z reguły jestem bardziej software niż hardware więc istotną dla mnie sprawą są dyski odzyskiwania systemu Windows 8 Pro, obecne w liczbie 2 egzemplarzy. Może się wydawać, że to nic szczególnego, zwykła redundantność, ale z pewnością paru osobom przybyło siwych włosów po awariach dysków twardych i próbach odzyskania systemu bez krążków typu "recovery". Widzę przykładowy scenariusz, w którym jeden dysk leży spokojnie u pracownika w biurku, drugi natomiast ma w swoich bogatych archiwach administrator. Następna załączona płytka to Nero 12 Essentials OEM. Miło, że ktoś zaplanował i przewidział fakt, iż nie korzystam z wbudowanych w system operacyjny narzędzi nagrywających. Ostatni krążek stanowi standardowo płytka ze sterownikami typu oneclick.
Kolejnym elementem zestawu jest, jak zapewne łatwo się domyśleć, sam komputer. Gdybym miał go określić jednym słowem, powiedziałbym że jest... mały. Świetnie zmieści się na niewielkim biurku. Solidna metalowa obudowa zapewni odporność na uderzenia i różnego rodzaju mechaniczne uszkodzenia.
Przyjrzyjmy się z bliska frontowi. Z przodu znajdziemy przycisk "Power" z podświetlaną jasnoniebieską diodą, wyjście słuchawkowe, wejście mikrofonowe i dwa wejścia USB SuperSpeed. Na przednim panelu został również umieszczony napęd DVD z diodą. Swoją lampkę sygnalizacyjną posiada też dysk twardy. Po podłączeniu zasilania, przez przedni panel widać zieloną diodę zainstalowaną na płycie głównej.
Na tylnym panelu obecna cała masa konektorów. Sam nie wiem jak producentowi udało się je wszystkie tam zmieścić. Znajdziemy wśród nich zdublowane wyjście słuchawkowe i mikrofonowe oraz wejście line-in. Te ostanie docenią zwłaszcza osoby pracujące np. w zawodzie dziennikarza oraz sympatycy digitalizacji muzyki przechowywanej analogowo. Jeżeli chodzi o wyjścia obrazu, to mamy do dyspozycji złącze HDMI, DVI‑D dual oraz DVI‑I dual. Moim skromnym zdaniem zabrakło złącza D‑Sub, które wciąż jest niechlubnym standardem w wielu firmach. Porty USB otrzymujemy w imponującej liczbie sześciu (to już osiem razem z przednimi). Wyraźnie widoczne jest złącze PS/2 pomysłowo oznaczone podwójnym kolorem. Nie zabrakło też portu równoległego oraz RS‑232 (elektronicy wiedzą, że bardzo się przydaje i nie jest reliktem minionej epoki!). W dalszej kolejności mamy złącze ethernetowe wyposażone w dwie diody.
Do jednostki dodano uchwyt pozwalający na pionowe ustawienie sprzętu, tak aby zajmował jeszcze mniej miejsca.
Na koniec zostawiłem sobie najlepszą część zestawu. Producent zdecydował się usunąć zasilacz z obudowy komputera i zastosować rozwiązanie znane z laptopów. Mamy więc spory oddzielny bloczek na przewodzie zasilającym. Mówiąc szczerze to taki zasilacz o parametrach 19V i 6,3A świetnie nadawałby się jako podzespół bazowy do zasilacza warsztatowego, np. regulowanego w zakresach 0‑15V, 0‑5A. Niestety taka przeróbka pozostanie tylko w sferze moich marzeń ;)
To tyle w dzisiejszym wpisie. Dzięki za poświęcony czas.