Co z tobą, kochany Microsofcie?
Studia pochłaniają dosyć sporą ilość mojego czasu. Nie przeszkadza mi to w śledzeniu na bieżąco poczynań jednej z firm, która do pewnego momentu bardzo mi imponowała. Mowa o Microsofcie.
Mówią, że co drugi Windows jest udany. Pomysł ten sprawdzał się aż do teraz. Licząc od XP, który był udanym systemem, kolejnymi sukcesywnymi projektami powinny być 7 i 10. Właśnie, Windows 10 - system, który łamie wszelkie reguły. Na temat najnowszego produktu Microsoftu zostało dotychczas wiele powiedziane. Niestety, niektóre z ostatnich decyzji Microsoftu wkurzyły mnie do tego stopnia, że muszę podsumować te zmiany w niniejszym wpisie.
Zacznijmy, jak zwykle, od historii. Nie byłbym sobą, gdybym teraźniejszości nie rozważał analizując przeszłość :) Co sprawiło, że Windows 10 jest teraz taki, jaki jest? Wszyscy znamy ideę, którą Microsoft promuje już od czasu Windowsa 8. To wtedy zaczęła się kafelkowa rewolucja, która miała zmienić świat. Aplikacje miały stać się uniwersalne. Raz napisane – działać wszędzie. Program miał sam dostosowywać swoją funkcjonalność zarówno do dostępnych czujników i parametrów technicznych, jak i rodzaju urządzenia z którego korzysta użytkownik. Kupno Nokii w 2014 roku miał otworzyć nowy kierunek rozwoju dla mobilnego systemu Microsoftu – Windows Phone. Ówczesne dziecko Microsoftu było ostro reklamowane, nawet w polskiej telewizji. Niestety i reklama nie pomoże, kiedy produkt choruje, a lekarz nie zamierza podać właściwej dawki leków …
Windows 8 – nieudana rewolucja
Początkiem szeroko zakrojonej rewolucji miał stać się Windows 8. To właśnie przy premierze tego systemu Microsoft udostępnił system przed premierą dużej liczbie użytkowników. W tym okresie zostały wydane aż trzy wersje ósemki, które każdy mógł testować Są to: Developer Preview, Consumer Preview i Release Preview. Była to niejako „próbka” przed prowadzonym dzisiaj na dużą skalę programem Windows Insider.
Windows 8 wprowadził tzw. aplikacje uniwersalne, wtedy zwane jeszcze aplikacjami Metro lub Modern UI. (Wiem, że pojęcie UWP pojawiło się dopiero po premierze win10, ale dla uproszczenia na określenie aplikacji metrowych/modernowych będę używał właśnie skrótu UWP) Idea była prosta i zaszczytna. Nie ma wątpliwości, że programy UWP stanowiły bardzo duży krok naprzód w porównaniu do starego podsystemu win32. UWP oferują o wiele większe bezpieczeństwo. W końcu dostaliśmy możliwość dogłębnej kontroli uprawnień, jakie ma dana aplikacja do systemu. Dostaliśmy sklep Windows, czyli centralne repozytorium z zaufanymi programami, które możemy zainstalować i odinstalować jednym kliknięciem. Co więc poszło nie tak? Wróćmy do czasów bety Windows 8.
Dla osób zainteresowanych w tamtym czasie tematem nie stanowiło zaskoczenia, że Windows 8 będzie miał całkowicie inny interfejs w porównaniu do poprzednich wersji. Był to odważny i poniekąd słuszny krok Microsoftu. Gdyby wydali system niczym nie różniący się (oprócz nazwy) od Windows 7, wszyscy by krzyczeli, że Microsoft idzie na łatwiznę i sprzedaje „odgrzewany kotlet”. Kafelkowy interfejs Windows 8 bardzo dobrze się sprawdzał na ekranach dotykowych. Był to jeden z najwygodniejszych sposobów prezentacji treści, z jakimi dotychczas się spotkałem (nie, Android do tego nie miał szans). Microsoftowej rewolucji mógł pomóc Intel, który w tym samym czasie wszedł na rynek ze swoimi Atomami. Nie były to najwydajniejsze chipy, ale idealnie sprawdzały się w urządzeniach 2 w 1. Mając do wyboru Androida, na którego jest mnóstwo zabawkowych aplikacji, a Windowsa, na którym możesz normalnie pracować, wybrałbyś z pewnością Windowsa. Lecz w tej beczce miodu było bardzo dużo dziegciu.
Po pierwsze, produkty Microsoftu zaczęły cierpieć na przykrą dolegliwość zwaną „rozdwojeniem jaźni”. Jak już wspominałem, nie mam nic przeciwko aplikacjom uniwersalnym, lecz dwa panele sterowania, które nijak się mają do siebie są bardzo dużą przesadą. W kwestii interfejsu mocno zabolało mnie usunięcie Aero. Przezroczystość z Windows 7 może była obciążająca dla sprzętu, ale wyglądała bardzo ładnie i dodawała uroku systemowi. Kolejną kwestią było stopniowe ograniczanie możliwości wpływania na system przez użytkownika. Stanowi to pewien paradoks. Pojawiło się więcej miejsc, w których możemy wpływać na system, ale stopniowo zabierano z nich kolejne opcje. Te posunięcia sprawiły, że nowy produkt Microsoftu nie był lubiany zarówno przez normalnych użytkowników, jak i starych wyjadaczy.
Mimo, iż nie jestem jakimś specjalistą, to za całkowity bezsens uważam wprowadzenie kafelków do serwerowej wersji Windowsa. Po co tam są te kafelki, ktoś będzie grał w gry z Windows Store czy przeglądał UWP’owego Facebooka?
W samym Windowsie 8 znalazło się oczywiście kilka bardzo dobrych rozwiązań. Jednym z nich była synchronizacja plików z Onedrive na żądanie. Dzięki temu mieliśmy dostęp do wszystkich naszych plików na dysku Microsoftu. Jednocześnie, pliki te nie zajmowały ani jednego bajta miejsca na naszym dysku twardym. Treść była ściągana dopiero wtedy, kiedy wyraźnie sobie tego zażyczyliśmy. Szkoda, że w Windows 10 ta funkcja zniknęła i powróciła dopiero teraz, jako nowy „feature”.
Warto powiedzieć także co nieco o aplikacjach z serii MSN, takich jak MSN Zdrowie&Fitness, MSN wiadomości czy MSN finanse. Były to bardzo udane programy, których próżno było szukać u konkurencji. Nie były zbyt skomplikowane, a jednocześnie zawierały wszystko to, co może być potrzebne przeciętnemu użytkownikowi. Nie były także przesiąknięte natarczywymi reklamami, które na Androidzie skutecznie utrudniają żywot.
Microsoft, aby zachęcić starych użytkowników do przejścia na ich nowy produkt, zorganizował ciekawą promocję. Otóż każdy, kto posiadał system od XP w górę, mógł za 129 zł zakupić aktualizację w wersji BOX do Windowsa 8.Sam skorzystałem z tej możliwości, dzięki czemu miałem legalny system, który mogłem zainstalować na dowolnym komputerze. Jednakże, te i inne promocje z powodu złego PR‑u nowego systemu nie zachęciły zbyt dużej ilości użytkowników do aktualizacji.
Sytuacji zbytnio nie poprawiło Windows 8.1. Mimo, że to coś, co było w zasadzie Service Packiem do Windows 8 rozwiązywało wiele jego problemów, to nie stanowiło idealnego antidotum. Pojawiło się kilka nowych funkcji. Jeśli nie lubiłeś kafelków, mogłeś tak skonfigurować system, aby tymi kafelkami nie raził i uruchamiał się od razu do pulpitu. Można powiedzieć, że w tym momencie w Microsofcie zaistniało pewne niezdecydowanie, w jakim kierunku dalej iść? Czy porzucić swoje nowe aplikacje uniwersalne, wracając do korzeni, czy iść dalej w zaparte? W końcu podjęto decyzję, która nieco wypośrodkowywała odpowiedź na ten dylemat.
Lecz Windows 8 nie było najgorsze. Największą porażką i naciągnięciem konsumentów w tamtym czasie był Windows 8 w wydaniu RT. To był system, który próbował udawać coś, czym nie był. Sprzęt z Windows RT nie był tani. Często taniej można było zaopatrzyć się w jakiegoś notebooka z pełnoprawnym Windowsem 8. Zresztą, istniał jeszcze jeden powód, dzięki któremu wersja RT nie odniosła oczekiwanego w Redmond sukcesu. W wielu miejscach była po prostu niedostępna. Osobiście w sklepach w tamtym czasie nie spotkałem się z ani jednym urządzeniem, które posiadałoby na pokładzie ten wynalazek. Główną siłą tego sprzętu miał być sklep z aplikacjami. Niestety, w ciągu kolejnych miesięcy nie pojawiało się w nim nic ciekawego.
Mobile First, Cloud First
Hasło dzisiejszego CEO Microsoftu brzmi „Mobile First, Cloud First”. A więc, co się w tym czasie działo z Windows Phone? Wydawało się, że rozwój systemu szedł w dobrym kierunku. Sam skusiłem się wtedy na Lumię 735, którą kupiłem okazyjnie za niecałe 400 zł. System Windows Phone mnie zachwycił responsywnością działania. Do tej pory używałem tylko urządzeń z androidem pochodzących z dosyć niskiej półki cenowej. W porównaniu do tych telefonów, Lumia działała wyśmienicie. Kolejną zaletą był bardzo dobry aparat, który jakością wykonywanych zdjęć dorównywał kompaktowi. Nie brakowało też aplikacji. Wśród dostępnych w sklepie Windows Phone znalazły się wszystkie, które były niezbędne do życia: Facebook, Messenger, jakaś pogoda czy wiadomości. Swoje aplikacje mobilne oferowały także wszystkie ważniejsze banki. Lumia była o tyle lepsza do bankowości, że na bieżąco dostawała z Redmond aktualizacje bezpieczeństwa. Jest to coś, o czym na Androidzie można tylko pomarzyć… Brakowało oczywiście gier, ale nie stanowiło to problemu dla kogoś, kto od grania miał inne sprzęty.
Windows Phone w przeciwieństwie zarówno do PC‑towego Windowsa jak i Androida, był świetnie zaprojektowany. Wszystko było logiczne. Wszelkie potrzebne opcje były łatwo i szybko dostępne. Weźmy na stół prosty przykład – odinstalowanie aplikacji. W zwykłym Windowsie trzeba wchodzić przez panel sterowania w aplet Dodaj/Usuń programy, w którym możemy wykonać odpowiednią akcję. W Androidzie należy grzebać w ustawieniach systemu, których rozkład jest całkowicie inny w zależności od producenta telefonu i nakładki, jaką zastosował. A jak to wyglądało w Windows Phone? Przytrzymujesz palcem aplikację, którą chcesz odinstalować i wybierasz opcję odinstaluj. Projektanci UI Windows Phone byli po prostu geniuszami. Dlaczego nie zatrudniono równie zdolnych ludzi w innych działach?
Znałem sporo osób, które w tym czasie używały telefonu z Windows Phone jako głównego urządzenia. Każdy te urządzenia zachwalał. Jednakże, kilka błędnych kroków Microsoftu zadecydowało, że platforma, przed którą otwierała się świetlana przyszłość będzie miała spore kłopoty…
Windows 10 i kilka błędnych kroków
Mobile first
Zacznijmy od mobilnej wersji systemu .Przełomowy mógł być projekt Astoria, który umożliwiałby odpalanie androidowych aplikacji na Windows Phone. Rozwiązanie te zlikwidowałoby problem z niedoborem programów na mobilnej platformie Microsoftu. Niestety, z niewiadomych przyczyn projekt został zawieszony.
Wraz z premierą Windows 10 została zamknięta większość aplikacji z serii MSN, w tym moje ulubione MSN Zdrowie&Fitness. Od tamtego czasu rozwój Windows Phone stanął w miejscu. Już przy buildzie 14393 można było powiedzieć, że Windows Phone stał się martwy. Od tego momentu był już tylko sztucznie podtrzymywany przy życiu. Bardzo bolesnym uderzeniem w policzek fanboyów Lumii był fakt, że często aplikacje Microsoftu ukazywały się najpierw na konkurencyjnych platformach, a dopiero kilka miesięcy później na Windows Phonie. Tym sposobem jeden z bardzo dobrze rokujących produktów został odesłany do lamusa.
Co prawda, ostatnio słychać o Surface Phonie i nowym CShell, które mają stanowić kolejną rewolucję. Jednakże, pozostaje pytanie: Czy użytkownicy, którzy już dwa razy dali się oszukać tej firmie (Windows Phone 7 i Windows Phone 8/10), będą na tyle niemądrzy, aby dać się wykiwać po raz trzeci? Nie sądzę.
Desktop next
No a co można powiedzieć o Windows 10? Przede wszystkim, z mojego doświadczenia - jest to jeden wielki bug. Microsoft chyba to przewidział, zmieniając wcześniej wygląd bluescreena na bardziej przyjazny J Do czasów Windows 8.1. niebieski ekran śmierci ujrzałem maksymalnie kilka razy. I wszystkie te przypadki wywołałem osobiście, podłączając różne urządzenia, których sterowniki nie do końca współpracowały z Windowsem. To, co w Windows<10 było niespotykane, w Win10 stało się chlebem powszednim. Najmłodszego dziecka Microsoftu używam od pierwszych wersji z programu Windows Insider. Pierwsze buildy działały całkiem nieźle. Problem w tym, że beta rządzi się całkowicie innymi prawami od wersji RTM. W wersji testowej można przymknąć oko na pewne niedogodności czy usterki. Natomiast w RTM powinniśmy wyrobić sobie zero tolerancji dla takich przypadków.
Kolejnym minusem jest menu start. I nie chodzi tu wcale o jego wygląd czy użyteczność. Osobiście bardzo mi się podoba. Problemem jest to, że bardzo często lubi się zacinać. Klikając przycisk, responsywny system powinien mi dać natychmiastową odpowiedź. Tymczasem w Windows 10 odpowiedzi na kliknięcie przycisku „Start” czasem mogę się nie doczekać. W takich wypadkach pomaga tylko restart. Po nim przez jakiś czas wszystko działa sprawnie. Można oczywiście radzić sobie różnymi dodatkowymi programami, typu Classic Shell. Ale zadaj sobie proste pytanie: Czy profesjonalny system do pracy nie powinien nadawać się do użytku od razu po instalacji?
Kolejnym problemem Windows 10 jest Windows Update. I nie chodzi tu o uporczywe wgrywanie aktualizacji, którego w żaden sposób nie da się kontrolować. Solą w oku jest instalacja sterowników z Windows Update. Istnieją tutaj trzy możliwości:
· Sterownik ściągnie się w odpowiedniej wersji dla odpowiedniego sprzętu (60% szans)
· Sterownik ściągnie się dla odpowiedniego sprzętu, ale w przestarzałej wersji. (30%)
· Sterownik ściągnie się w wersji nie przeznaczonej dla danego sprzętu (10%)
Podane wyżej „procentowe” wyniki szans opierają się oczywiście tylko na sprzęcie, który posiadałem lub na którym pracowałem. Nie musi tak być u każdego. Może ja po prostu pecha mam do tego systemu. Nie zmienia to faktu, że pierwszym krokiem, który robię po instalacji systemu, jest wyłączenie automatycznego instalowania sterowników z Windows Update.
Należałoby się powiedzieć słówko o przeglądarce Edge vide "Spartan", ale leżącego podobno się nie kopie :)
Słówko o najnowszych decyzjach
Microsoft chce na siłę przymusić ludzi do używania aplikacji uniwersalnych. Niestety, fatalnej realizacji nie uratuje nawet dobry pomysł. Przymuszanie ludzi do korzystania z aplikacji UWP, wyłączając podsystem win32 nie jest dobrym krokiem. Cieszę się, że Microsoft się zreflektował i pozwolił na darmowe wyłączenie tego ograniczenia.
Podsystem Linuksa w Windowsie – w tym ogniu krytyki muszę przyznać dziesiątce jeden plus. Pewnie podsystem Linuksa jest owocem nieskończonych prac nad Astorią. Dzięki temu rozwiązaniu nie musimy instalować Linuksa, jeśli chcemy skorzystać z doskonalszych narzędzi linuksowych. Mamy oczywiście cyngwina, ale to nie jest ten sam poziom wydajności i wygody w użytkowaniu. Jedyną wadą tego rozwiązania jest to, że generuje kolejne luki w zabezpieczeniach i znacznie zwiększa możliwą powierzchnię ataku.
Microsofcie, ogarnij się!
Microsoft od zawsze podziwiałem. Nie za ich decyzje jako takie, a za usilne dążenie do wyznaczonego celu. Niestety, niektóre z ostatnich kroków tej firmy wydają się mało zrozumiałe. Windows 10, który od kilku lat nie wyszedł ze stanu bety, Windows Phone, który miał świetne perspektywy na walkę z Androidem i iOS, a został potraktowany jak kula u nogi, której należy się pozbyć. Miejmy nadzieję, że w przyszłych miesiącach Satya Nadella zauważy pewne niedociągnięcia w firmie i doprowadzi to wszystko do porządku.
Mój fanpage i WWW
Jeśli podobał ci się mój wpis, zapraszam do polubienia mojego fanpage'a, do którego link znajdziesz tutaj. Zapraszam również do odwiedzenia mojej strony http://www.kompikownia.pl, na której, oprócz artykułów z dziedziny IT znajdzie się miejsce także na inne tematy.
EDIT:
Gdy najedziesz na mój nick przy komentarzach, zauważysz, że mój user-agent wskazuje na Windows 10. Niestety, na sprzęcie, który obecnie posiadam nie ruszy Linux :( Cierpię z tego powodu, ale cóż, takie życie.