Jawbone UP — nie tylko gadżet
W grudniu 2013 roku przybliżyłem wam ciekawy moim zdaniem gadżet służący do monitoringu snu i aktywności ruchowej - Fitbit One. Po zwróceniu "fasolki" (była tylko wypożyczona do testów) długo zastanawiałem się nad zakupem tego urządzenia. Przyzwyczaiłem się do niego i nauczyłem się przy jego pomocy kontrolować i korygować swoje nawyki ruchowe i nawyki związane z codziennym wypoczynkiem. Dodatkowym bodźcem zachęcającym mnie do jego zakupu była świetna współpraca z programem Pact (dawniej: GymPact) dzięki któremu mogłem "zarabiać" podczas swojej codziennej aktywności ruchowej.
Po rozważeniu "za" i "przeciw" uznałem, że w moim przypadku opaska Fitbit Flex będzie dużo bardziej praktycznym rozwiązaniem i postanowiłem że przy pomocy aplikacji "Pact", uzbieram na taką opaskę. Ponieważ zakup Fitbita nie był na czele listy moich zakupów, termin jego nabycia ciągle się przesuwał aż stwierdziłem, że opaska pojawi się u mnie na Mikołaja. Ponieważ w Polsce opaski Fitbit są dosyć drogie (używane od 350 zł, nowe od 450 zł), poprosiłem kolegę często podróżującego za ocean o przywiezienie Fitbit Flex z USA, gdzie kosztuje ona 99,95 USD, a często można ją spotkać na rozmaitych promocjach nawet po 60 USD. W trakcie poszukiwań stosownej promocji, kolega trafił na wyprzedaż opasek Jawbone UP za 22 USD i po konsultacji ze mną zakupił mi taką opaskę.
Jawbone UP - budowa
Opaska Jawbone UP nie jest jakimś szczególnie młody produktem (obecnie na rynku dostępna już jest 3 generacja tego urządzenia). Podobnie jak Fitbit Flex nie jest to profesjonalne urządzenie do monitoringu aktywności ruchowej i snu, co wcale nie przeszkadzało jej zdobyć wielkiej popularności wśród koszykarzy NBA oraz wśród gwiazd kina, a z opaską widywano Demi Moore.
Wygląd samej opaski może się podobać, choć mnie osobiście nie powalił na kolana. O ile Fitbix Flex z daleka sugeruje, że jest elektronicznym gadżetem, o tyle Jawbone UP skrzętnie ukrywa swoje elektroniczne wnętrze. Z zewnątrz wygląda jak zwykła, silikonowa bransoletka co nie każdemu może się spodobać. Zaprojektowano ją w ten sposób, aby równie dobrze prezentowała się na męskim i damskim nadgarstku. Dodatkowo producent oferuje kilka jej kolorów oraz trzy rozmiary (S, M i L). Co ciekawe, na każdym pudełku jest specjalna forma, którą możemy przymierzyć w sklepie bez konieczności wyciągania opaski z pudełka.
Producent pod zewnętrzną, silikonową powłoką Jawbone UP umieścił całkiem zmyślną elektronikę, na którą składa się:
- Niewielki akumulator zapewniający opasce pracę przez około 9 do 10 dni.
- Czujnik ruchu i snu Motion X wraz z pamięcią do przechowywania danych.
- Alarm wibracyjny
- Diody informujące o pracy w trybie dziennym i nocnym.
- Wtyczkę "mini jack" do komunikacji ze smartfonem.
- Przycisk do przełączania się pomiędzy funkcjami opaski.
Wszystkie elementy elektronicznie umieszczono na elastycznym szkielecie wykonanym z metalu, który teoretycznie ma być odporny na wielokrotne wyginanie. Dodatkowo wtyczka "jack" osłonięta jest gumową zatyczką chroniącą elektroniczne elementy opaski przed wilgocią. Warto pamiętać, że element ten jest często gubiony przez użytkowników, gdyż rodzime jak i zagraniczne serwisy aukcyjne pełne są ofert sprzedaży nowych zatyczek. Jak podaje producent, opaska jest odporna na zachlapanie i powinna wytrzymać zanurzenie w wodzie do 2 m. Nie zaleca się w niej pływać, choć jak wynika z moich obserwacji basen wytrzymuje.
Taka konstrukcja ma swoje zalety i wady. Oczywiście Jawbone UP jest naprawdę solidny i bez trudu przetrwa rozmaite, przypadkowe uderzenia i zarysowania o co nie trudno podczas codziennego użytkowania. Ma to jednak jedną wadę, gdyż opaska jest odczuwalnie sztywna i może sprawiać, że ręczne pisanie będzie mało komfortowe. Ja ją wówczas ściągam, ewentualnym rozwiązaniem jest noszenie jej na mniej aktywnej ręce.
Opaskę wyposażono także w dwie niewidoczne podczas noszenia diody. Jedna z symbolem słońca (ewentualnie kwiatka jak koś woli) oznacz pracę w trybie dziennym, druga z symbolem księżyca, oznacza pracę w trybie nocnym. Symbole te służą także do informowania użytkownika o konieczności naładowania akumulatora opaski (wówczas obydwa migają).
Funkcje Jawbone UP
Oczywiście nie wygląd opaski jest najważniejszy, gdyż kupujemy ją dla jej funkcji, a nie jako gadżetu do ozdoby. Jeśli chodzi o zadnia i sposób ich realizowania przez opaskę, mnie osobiście ona bardzo zaimponowała. Wszelkie ustawienia opaski dokonujemy z poziomu aplikacji jaką musimy zainstalować na smartfonie lub tablecie. Jawbone UP komunikuje się ze smartfonem poprzez wtyczkę 3.5 mm "jack" którą zwyczajnie wpinamy do gniazda słuchawkowego smartfona. Rozwiązanie może nie do końca wygodne, ale Jawbone posiada w swojej ofercie opaskę Jawbone UP24, która komunikuje się ze smartfonem poprzez Bluetooth, niestety jest też nieco droższa.
Zanim jednak podepniemy opaskę do telefonu, warto pamiętać aby po jej wpięciu podgłośnić telefon (wówczas podgłośniamy tylko parametry współpracy ze słuchawkami - tak powyżej 75%), a następnie uruchamiać aplikację. Wystarczy to zrobić przed pierwszymi ustawieniami. Najczęstsze problemy z synchronizacją opaski wynikają właśnie ze zbyt ściszonego gniazda słuchawkowego.
Po uruchomieniu aplikacji do obsługi Jawbone UP, musimy ją najpierw dodać do aplikacji i już z jej poziomu możemy sprawdzić numer seryjny, kolor, stan naładowania baterii. Są tu też funkcja kalibracji urządzenia oraz możliwość sprawdzenia gdzie ostatnio opaska była używana, gdyby kto miał problem z jej znalezieniem. Dane umożliwiające jej odnalezienie pochodzą jednak z miejsca, gdzie opaska była po raz ostatni podpięta do smarfona i uzyskała połączenie z internetem, jak wynika z powyższego, nie ma gwarancji, że ją znajdziemy.
Po przypisaniu opaski do aplikacji i użytkownika (wymagane jest złożenie konta na Jawbone) możemy zająć się konfiguracją opaski. Warto tu powiedzieć, że jedną opaskę można przypisać do kilku urządzeń z zainstalowaną aplikacją "UP". Z poziomu aplikacji możemy ustawić wiele interesujących funkcji. Między innymi jest możliwość ustawienia, aby opaska po określonym czasie bezczynności przypominała użytkownikowi, by się trochę poruszał (funkcja szczególnie polecana pracownikom biurowym). Opaska posiada także możliwość ustawienia rozmaitych przypomnień. Można ustawić, by Jawbone UP przypominało nam, by o określonej porze iść spać lub by w wybrane dni iść np. pobiegać. tego rodzaju przypomnienia można ustawić nawet z podziałem na dni pracujące i dni wolne od pracy.
Tym co jednak jest absolutnym hitem urządzenia jest monitoring snu i alarm. Gdy położymy się do snu, naciskamy przycisk przełączając Jawbone UP w tryb nocny, a urządzenie rozpoczyna monitoring naszego snu. Analizuje czas, po jakim uśniemy i monitoruje sen dzieląc go na fazy snu głębokiego i płytkiego. Gdy ustawimy sobie budzik na właściwą godzinę, opaska obudzi nas w fazie snu płytkiego poprzedzającego godzinę na jaką go ustawiliśmy. Co ciekawe, urządzenie a raczej aplikacja je obsługująca dokonuje pewnej analizy naszego snu na podstawie zebranych już danych i z czasem coraz lepiej trafia w moment, gdy po obudzeniu czujemy się naprawdę wyspani. Sam mechanizm budzenia odbywa się poprzez delikatną wibrację opaski na nadgarstku śpiocha. Muszę przyznać, że funkcja ta jest naprawdę perfekcyjna i w mojej ocenie lepiej się sprawdza niż w produktach Fitbit. Jawbone UP mimo umieszczenia jej na prawej (bardziej aktywnej) ręce, nie nalicza w nocy przypadkowych kroków co zdarzało się w Firbit One.
Podobną funkcję ma także opcja drzemki w ciągu dnia. Nie od dziś wiadomo, że najbardziej optymalnym czasem drzemki jest około 15‑25 minut. Także i w takiej sytuacji opaska przeanalizuje kiedy jej użytkownik zasnął i obudzi go w fazie snu płytkiego.
Jednak nadrzędną funkcją Jawbone UP jest analizowanie i zachęcanie do aktywności fizycznej. Podobnie jak w konkurencyjnych produktach, zachęcanie odbywa się głównie za pomocą rywalizacji i wyznaczania sobie osiągnięć. Urządzenie w ciągu dnia mierzy jaki dystans pokonaliśmy, ile kroków zrobiliśmy i ile spaliliśmy kalorii. Wyniki przedstawiane są za pomocą prostych i atrakcyjnych wykresów. Bardzo ciekawie prezentuje się też możliwość ustanowienia wagi docelowej użytkownika. Program UP obliczy nam, ile czasu potrzebujemy przy naszej aktywności, aby osiągnąć interesującą nas wagę.
Opcja ta jednak wymaga dużo większego reżimu od użytkownika, gdyż dobrze jest wówczas skorzystać z opcji wprowadzania danych dotyczących posiłków jakie spożywamy. Zadanie niby proste, bo baza jest ogromna, a i użytkownik ma możliwość wprowadzania nowych produktów opierając się na danych zamieszczonych na etykiecie. Aplikacja rozpoznaje także kody kreskowe wielu produktów i ich wyszukiwanie jest dużo prostsze. Problem w tym, że wielu użytkowników wprowadziło produkty z błędami, co ma wymierny wpływ na bilansowanie naszej diety. Niestety, nie udało mi się znaleźć opcji umożliwiającej naniesienie korekt, ale szczególnie nad tym nie rozpaczałem, gdyż wprowadzanie moich kanapek znudziło mi się po kilku dniach.
Opaska Jawbone UP została wyposażona przez producenta w pamięć przechowującą dane, jednakże nie jest ona zbyt wielka, gdyż zaleca się jej synchronizowanie z aplikacją przynajmniej raz dziennie. Z obserwacji wynika, że jest ona w stanie zapamiętać dane z kilku dni jednak nie udało mi się znaleźć informacji na temat sytuacji, gdy nie jest ona synchronizowana przez kilkanaście dni, Fitbit wówczas kompresuje dane. Co zrobiłby Jawbone, nie mam pojęcia. Akumulator zapewnia pracę opaski przez 9 do 10 dni. Jawbone ładujemy poprzez dedykowany kabel i ładowarkę z portem USB. Ja wykorzystuję ładowarkę z iPhone'a, która potrzebuje na naładowanie akumulatora opaski z 20% do 100% około 1 godziny.
Podsumowanie
Jawbone UP to bardzo ciekawa alternatywa dla produktów Fitbit. Wygląd może być mniej atrakcyjny, jednak opaska posiada zdecydowanie lepsze czujniki i oprogramowanie. Opcja monitoringu snu jest zdecydowanie lepsza niż to, co oferuje Fitbit. Fitbit jednak lepiej wypada w kwestii synchronizacji, gdyż można go połączyć zarówno z urządzeniami mobilnymi jak i z komputerem. Jawbone UP nie posiada aplikacji na komputer.
Dla wielu osób uciążliwym może być konieczność podpinania opaski do telefonu i pamiętania o tym, jedynym wyborem dla nich jest droższy Jawbone UP24. Skoro jesteśmy już przy cenach, warto się zastanowić czy zakup takiej opaski ma sens. Ceny Jawbone UP w Polsce są ciągle bardzo wysokie i kwestie sensu wydania 300 czy 350 zł pozostawiam każdemu pod indywidualną rozwagę. Ja osobiście chyba nie byłbym skłonny wydać aż tyle pieniędzy za Jawbone UP. Kwota za jaką udało mi się nabyć mój egzemplarz jest w mojej ocenie bardzo atrakcyjna, gdyż oceniając ją tylko przez pryzmat świetnego budzika, moim zdaniem było warto. Jawbone UP świetnie współpracuje też z programem "Pact" i dzięki niej ciągle zarabiam, już nie tylko podczas spacerów z psem. Podobnie jak w przypadku Fitbita, wystarczy w ciągu dnia zrobić 10 tys. kroków. Mój dzień łącznie z trzema spacerami z psem, raczej nie schodzi poniżej 11tys. kroków więc myślę, iż osiągnięcie tego wyniku i zarobienie na cudowny budzik Jawbone UP, nie będzie szczególnie trudnym wyzwaniem dla każdego.