Powerbank HyperGear, którego nie zje ani telefon, ani... pies.
Każda nowa premiera smartfonów, niesie za sobą nowe możliwości tych urządzeń. Zaczynają one coraz bardziej przypominać kieszonkowe komputery, a tradycyjna funkcja dzwonienia staje się… pewnym dodatkiem. Nie trudno zauważyć, że w parze za rozwojem procesorów, wyświetlaczy, układów graficznych zaszytych wewnątrz naszego telefonu, nie idzie rozwój baterii. Owszem, mają one coraz większe pojemności, ale nie ma to szczególnego przełożenia na zauważalnie dłuższy czas pracy na baterii. Krótko mówiąc, drepczemy w miejscu i musimy pogodzić się z tym, że chcąc wykorzystać drzemiący potencjał naszego telefonu, musimy go ładować raz dziennie.
W nieco gorszej sytuacji znajdują się Ci, dla których telefon to także narzędzie dość intensywnej pracy albo intensywnej rozrywki. Miłośnicy grania, oglądania filmów lub buszowania w sieci nie mają raczej co liczyć na skromne ładowanie telefonu wieczorem. Trzeba skorzystać z ładowarki częściej. A łowcy Pokemonów ? Dla osób biegających w poszukiwaniu unikatowego Pokemona, pełny akumulator w telefonie to rzecz bezcenna, a na ładowanie w biegu nie ma co liczyć, no, chyba że mamy solidny powerbank. Nie darmo się mówiło, że wraz z pojawieniem się tej gry, wzrosło zainteresowanie tego typu akcesoriami do telefonów.
Oczywiście solidny powerbank to nie tylko kaprys miłośników Pokemonów. Czasem to kwestia potrzeby, wygody albo bezpieczeństwa. Osobiście nie wyobrażam sobie ruszenia na całodniową, górską wyprawę bez pełnego powerbanku. Nawet jakbym miał go nie użyć, warto mieć go w formie pewnego zabezpieczenia.
Na rynku jest wiele tego typu urządzeń i każdy bez trudu znajdzie coś dla siebie z uwzględnieniem przedziału cenowego, pojemności i wyglądu. Obfitość możliwości wyboru jest cenna, choć nie ma się co oszukiwać, że większość tanich produktów to pobożne życzenia sprzedawcy, ubrane w jakieś lepsze lub gorsze opakowanie. Na szczęście zdarzają się także produktu solidne, ciekawe i warte uwagi.
HyperGear to amerykańska firma wywodząca się ze słonecznej Kalifornii. Specjalizuje się w akcesoriach współpracujących z urządzeniami mobilnymi, a wśród nich dość ważne miejsce zajmują przenośne powerbanki, z których HyperGear jest dumny — przynajmniej tak twierdzą.
W ofercie powerbanków szczególnie wyróżnia się linia Battery Pack With Digital Battery Indicator, a mówiąc po naszemu, powerbank z wyświetlaczem. Linia ta jest ciekawa nie tylko ze względu na wzornictwo, ale także z uwagi na pojemności, jakie oferują te powerbanki i… dość przystępną cenę. W moje ręce trafił najmocniejszy przedstawiciel tej rodziny — Dual USB Portable Battery Pack with Digital Battery Indicator o pojemności 20000 mAh.
Wielu producentów sprzętu doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważne jest pierwsze wrażenie klienta, nawet wówczas, gdy jeszcze nie zdąży go faktycznie użyć. Z tego też powodu, wiele firm przyciąga i kusi wyglądem swoich urządzeń. Nieliczni są świadomi tego, że pierwszy kontakt klienta, to kontakt z opakowaniem produktu.
Do tej nielicznej grupy zalicza się HyperGear.Powerbank zapakowany jest w przyjemne, tekturowe kolorowe opakowanie i nie sprawia wrażenia, jakby producent zdobył je na skupie makulatury. Co ciekawe, opakowanie powerbanku ma klapkę zamykaną na magnes, po uchyleniu której, możemy rzucić okiem na urządzenie. Na opakowaniu producent umieścił wiele informacji na temat możliwości i pojemności oferowanego powerbanku. Jest to o tyle cenne, że instrukcja, jaką znajdziemy wewnątrz, jest bardzo uboga. W zestawie znajdziemy sam powerbank oraz kabel USB - mini USB umożliwiający nam ładowanie powerbanku i telefonu (o ile to nie jest telefon ze stajni Apple, bo tu musimy mieć albo kabel Lightning, albo odpowiednią przelotkę). Pierwsze wrażenie po wyciągnięciu z pudełka — ciężki. Jest to jednak dowód na to, że wewnątrz producent ukrył akumulatory magazynujące energię, a nie powietrze i pobożne życzenia, jak mają to w zwyczaju robić producenci tanich urządzeń. Krótko mówiąc, waga jest raczej adekwatna do deklarowanej pojemności.
HyperGear o pojemności 20000 mAh waży 438 g i jest to już waga, którą raczej już odczujemy. Nie ma się co oszukiwać, nie jest to powerbank kieszonkowy, ale jeśli zamierzamy go zabierać na dalsze wędrówki czy na plażę, jego masa traci na znaczeniu i nie przeszkadza.
Wygląd powerbanku nie ustępuje temu, co mogliśmy odczuć podczas kontaktu z jego pudełkiem. Obudowa wykonana z plastiku posiada ciekawą fakturę sprawiającą wrażenie, że jest on pokryty delikatną warstwą gumy. Powerbank, choć nie jest przenośny, raczej nie wyślizgnie się z ręki. Spód urządzenia zrobiony jest już z błyszczącego plastiku, który ochoczo zbiera nasze ślady daktyloskopijne. Ciekawy jest kształt urządzenia. Nie jest kanciasty i z dalszej odległości przypomina... poduszkę.
Z bliższej… nie wiem, co przypomina, ale mnie się podoba. Obudowa robi naprawdę dobre wrażenie i użytkownik nie ma prawa czuć, że używa czegoś, co się lada chwila może rozlecieć. Nie ma tu źle spasowanych elementów, nieprzyjemnych kantów czy ostrych krawędzi. Wykonanie — duży plus.
Oczywiście uwagę zwraca cyfrowy wyświetlacz, przedstawiający nam stan naładowania urządzenia. Na jednej krawędzi znajdziemy dwa gniazda USB służące do podłączania ładowanych urządzeń oraz jedno gniazdo mini USB do ładowania samego powerbanku. Na prawej krawędzi jest intrygujący przycisk. Otóż powerbank HyperGear ma przycisk do jego włączania. Po naciśnięciu przycisku wyświetla się nam stan naładowania naszego zasobnika energii, ale też przyciskiem włączamy funkcje ładowania urządzeń. Samo wpięcie kabla nie wystarczy.
Jak większość tego typu urządzeń, produkt HyperGear posiada gniazda USB o różnej mocy wyjściowej. Jedno jest oznaczone jako gniazdo przekazujące prąd o natężeniu 1 A, natomiast drugie może przekazać prąd o natężeniu 2.4 A. To drugie gniazdo może być z powodzeniem wykorzystane do ładowania smartofnów smartfonów mogących wykorzystać tak wysokie natężenie, tabletów, a nawet niektórych komputerów przenośnych. HyperGear nie oszukuje (co zdarza się innym producentom) i powerbank jest w stanie przekazywać prąd o deklarowanym natężeniu w sposób ciągły i stabilny, nawet wówczas, gdy jednocześnie ładujemy dwa urządzenia z dwóch portów.
Dzięki takiemu rozwiązaniu czas ładowania iPhone 7, który potrafi zassać do 2 A jest nawet krótszy niż czas jego ładowania przy użyciu ładowarki z iPada. Gniazdo USB oferujące 1 A może zostać wykorzystane przez starsze urządzenia, nieobsługujące prądu o takim natężeniu.
W trakcie ładowania wyświetlacz na powerbanku wskazuje nam w sposób ciągły stan jego naładowania, choć operuje tylko czterostopniową skalą 100%, 75%, 50% i 25%. Gdy podpięte urządzenie naładuje się do pełna, po chwili powerbank przechodzi w tryb czuwania i wygasza wyświetlacz.
Oczywiście w tego typu urządzeniach wygląd i wykonanie jest ważne, ale nie najważniejsze. Najważniejsze jest to, jak wygląda jego realnie pojemność.
Niestety, producenci powerbanków, wszyscy, jak jeden, mają w zwyczaju informować nas o pojemności akumulatorów wewnątrz, a nie o tym, jaka jest realna pojemność urządzenia. Jak wiadomo, to, że powerbank ma 10000 mAh nie znaczy, że tyle z niego uzyskamy. Wiąże się to ze stratami wynikającymi z samego procesu ładowania i konwersji napięcia prądu. Akumulatory powerbanków magazynują prąd o napięciu 3.5‑3.7 V, podczas gdy współczesne telefony i tablety wymagają ładowania prądem o napięciu 5 V. Sytuacja trochę analogiczna do tej, jaką od wielu lat obserwujemy u prodycentów twardych dyskow. Kupujemy dysk 500 GB, ale realnie mamy 465 GB.
HyperGear informuje orientacyjnie, ile razy można naładować najpopularniejsze urządzenia, a więc do dzieła. Zanim jednak zaczniemy ładować nasze urządzenia, trzeba poświęcić trochę czasu na naładowanie samego powerbanku. Powerbank ładuje się dość długo. Przy użyciu ładowarki 1.5 A jego pełne ładowanie zajęło 13 godzin. Ładowarka z iPada, dająca prąd o natężeniu 2 A skróciła ten czas do 9 godzin. To i tak sporo, ale pamiętajmy, że powerbank ma pojemność, jakiej nie powstydziłby się niejeden komputer przenośny.
Zgodnie z sugestią, w pełni naładowany powerbank powinien umożliwić naładowanie iPhone'a 7 aż 8 razy (8 × 1960 mAh = 15680 mAh), iPhone'a 5s mamy naładować 10 razy (10 × 1510 mAh = 15100 mAh) oraz 3 razy możemy naładować iPada Mini 4 (3 × 5124 mAh = 15372 mAh).
Można więc przyjąć, że realna pojemność powerbanku to około 15000 mAh. Ja postanowiłem zmierzyć to w praktyce, używając różnych urządzeń o różnych pojemnościach, pamiętając jednak o tym, by urządzenia nieumiejące skorzystać z gniazda dającego prąd o natężeniu 2.5 A ładować gniazdem bardziej tradycyjnym - 1 A.
Do testów użyłem iPhone 7, iPad mini 2, Apple Watch 2, iPhone 8 Plus. Testy praktyczne wykazały, że w pełni naładowany PowerBank o pojemności 20000 mAh wystarczył mi:
- 3 x pełne ładowanie iPhone 7 (1960 mAh)
- 1 x pełne ładowanie iPada Mini 2 (miał tylko 2%. Akumulator 4440 mAh
- iPhone 8 Plus został naładowany o 75% (rozpocząłem, gdy miał 25%. Akumulator 2691 mAh)
- 2 x naładowałem Apple Watch (zaczynałem, gdy miał 10%. Akumulator 246 mAh)
Jeśli to dokładnie zsumować:
(3 x 1960) + (0,98 x 4440) + (0,75 x 2691) + (1.8 x 246) = 12692 mAh
Skrupulatnie zliczając owe ładowania i wiążąc je z pojemnościami urządzeń, powerbank HyperGear realnie może dostarczyć około 12500-13000 mAh. Czy to wynik dobry, czy zły ?
Powiedziałbym niezły na tle konkurencji, która czasem bardziej kreatywnie operuje liczbami. Jak ma się to do deklaracji HyperGear. Też nie tak źle. Z moich wyliczeń wynika, że iPhone 7 nie naładujemy 8 razy, ale 6 lub 7 razy. To wynik naprawdę niezły, jeśli traktujemy to urządzenie jako dodatkowe źródło energii podczas wycieczek za miasto, gdzie nie ma prądu, a łączność ze światem jest potrzebna.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, twierdząc, że produkt HyperGear jest naprawdę solidny i może stać się dobrym towarzyszem wycieczek. Nie jest to PowerBank kieszonkowy, bo jest zbyt duży i zbyt ciężki, ale jeśli umieścimy go w torbie czy jednej z kieszeni plecaka, jego masa i rozmiar stracą jakiekolwiek znaczenie. Jego pojemność, choć realna jest niższa od tej deklarowanej, z pewnością wystarczy nam na to, by kilku urządzeniom zagwarantować pracę nawet przez kilka dni, a nam zapewnić rozrywkę, dostęp do sieci lub bezpieczeństwo, jeśli tego będzie wymagała sytuacja.
Historia Feli
Skąd w tytule stwierdzenie, że tego powerbanku nie zje pies ? Pewien mój znajomy miał psa o imieniu Fela. Typowy Labrador, z lekką nadwagą i nieskończoną miłością do smakołyków. Fela doskonale wiedziała co i kiedy ktoś je i bezbłędnie meldowała się u konsumenta. Fela miała też taką naturę, że jak nie było co jeść, lubiła chwycić coś do pyska i żuć.w ramach rozrywki. A gdy ktoś coś jej usiłował odebrać, różnie to bywało. Fela więc żuła kable, myszki i co tam jej psia fantazja podpowiedziała. Razu pewnego porwała baterię, którą ktoś kierowany zdrowym rozsądkiem, postanowił odebrać Feli. Fela na złość chyba, baterię połknęła. Na szczęście obyło się bez większych sensacji i po konsultacji z lekarzem, niecierpliwie wypatrywaliśmy, czy bateria sama opuści psa. Na szczęście opuściła, bez widocznych uszkodzeń, a Fela cieszy się dobrym zdrowiem do dziś. Jednak po tym incydencie, przestała przychodzić do serwisu. Z całą pewnością, Fela powerbanku HyperGear nie zdołałaby połknąć.