Niesłychane
Mimo iż nie chciałem, pod naporem kilku osób postanowiłem przelać swoje spontaniczne wystąpienie na papier – tfu – na blaga. Pomysł memetyki powstał na HotZlocie, 15 minut przed samym wystąpieniem. Jest więc niezwykle… osobliwy.
Internet jest…*
Czasem ciężko jest uwierzyć co skrywa Internet. Każdego dnia możemy spotkać coś całkowicie nowego i niesłychanego. A czasem po prostu ciężko jest uwierzyć kim jest osoba po drugiej stronie kabla. Przyznajcie, zgadlibyście, że ja (30 letni facet) jestem maniakalnym miłośnikiem bajki My Little Pony (a właściwie to G4 – MLP:FIM ), czyli tak zwanym Brony? Zapewne nie. Anonimowość to cudowna rzecz – o ile faktycznie możemy być bezimienni w XXI wieku ciasteczek i sesji.
Trochę o kucykach
Wiem, wiem – co to za wpis o bajce dla 13‑latek na stronie DP. Zdzierżcie. Będzie lepiej. Chyba.
Nowa seria My Little Pony zatytułowana Przyjaźń To Magia to coś więcej niż tylko li wybredna sucz do robienia kasy. To cudowna sucz do robienia kasy, z której ubaw po pachy czerpać mogą wszyscy, którzy są na tyle męscy by przyznać się publicznie, że uwielbiają małe kucyki. Za warstwą lukru i dziwnej kreski jest bowiem historia, która w prosty i łopatologiczny sposób próbuje nam wmówić, że przyjaciele są fajni i można na nich polegać. Żadnych ogródek, żadnych domyśleń – kawa na ławę i jazda!
Autorką i pomysłodawczynią serii jest Pani Lauren Faust (notabene pochodzenia lekko polskiego), która za Power Puff Girls (Atomówki) i Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster dostała nominacje do Emmy.
Gdzie leży haczyk - ktoś wreszcie wpadł na pomysł, że razem z dziećmi bajki na The Hub oglądają rodzice i sporo żartów (oraz cichych ukłonów) jest skierowanych właśnie do nich.
Ale jakim cudem My Little Pony stało się sławne poza kręgiem młodych fanek koników?
Wszystko zaczęło się o tutaj: http://www.cartoonbrew.com/ideas-commentary/the-end-of-the-creator-dri...
Ten niewielki (no może to lekka przesada) artykuł zapoczątkował największą aktualnie internetowa subkulturę, która dzięki 4chanowi zawładnie światem. Czym jest 4chan? O tym za chwilę. Wróćmy, póki co do artykułu. Opisuje on problem jaki istnieje aktualnie w świecie kreskówek, czyli zanik kreatywności autorskiej na rzecz trzepania kasy. Nie oszukujmy się, za Kucykami stoi Hasbro oraz The Hub, które chcą wyciągnąć od rodziców biednych pociech grube miliony na zabawki, koszulki, plakaty, gry, tornistry oraz inne gadżety włącznie z odtwarzaczem MP4 w kolorach tęczy. Przyjaźń, magia, moralność – tematy główne bajki to tylko zasłona dymna.
Kilka osób zaskoczonych taką opinią o tej całkiem ciekawej kreskówce wrzuciło link w sekcje /co/ na 4chanie – najbardziej odjechanym forum na świecie. Anonimowi szybko podchwycili temat i chcąc zobaczyć o co tak naprawdę chodzi, zaczęli oglądać Przyjaźń To Magia. Ku zaskoczeniu chyba wszystkich – spodobało im się to co zobaczyli. I się zaczęło…
4chan
Wytłumaczmy sobie najpierw czym jest CzwartyKanał: to śmietnik.
Totalny, największy, najbardziej odjechany śmietnik Internetu jak istnieje. ImageBoard – czyli forum obrazkowe stworzona kilka lat temu, aby fani Japońskich kreskówek mieli sobie gdzieś pogadać, które zmieniło się samoistnie w centrum największych trolli jakich można znaleźć w sieci. Siła i potęga 4Chana leży w anonimowości, każdy może tam wstawić co chce bez potrzeby podpisania się. Mało tego, można bez problemu podszyć się pod kogoś wpisując po prostu jego ksywkę.
- Jedyną zasadą jest totalny zakaz dziecięcej pornografii.
- Drugą zasadą jest brak innych zasad!
Teoretycznie są różne podfora z różną tematyką, w praktyce jest różnie. Najciekawsze i najstraszniejsze miejsce to jednak /b/ - czyli Random! To co tam się dzieje…
Anonimowi na 4chan mają siłę. Niesamowitą. Zniszczyli już niejedna osobę i to nie tylko w Internecie. Wystarczy, że ktoś coś wrzuci a resztę to podłapie na zasadzie kuli śnieżnej. Natychmiast znajdą się osoby mieszkające w pobliżu, znające hasła dostępu do facebooka, umiejące włamać się do banku, czy korzystające z tego samego masażysty co ofiara.
Z 4chanem związana jest jeszcze jedna rzecz. Właśnie ona łączy go z My Little Pony. Memy.
Virus ALERT!
Mem, czyli wirus przenoszony powietrzem, kablem, papierem, falami radiowymi i telewizyjnymi. Jest to pewna struktura, fraza, zachowanie, które zapada w naszej pamięci i w odpowiednim momencie jest wykorzystywane by coś podkreślić, zasugerować, kogoś rozbawić. To nasza definicja tego hasła.
Kojarzycie polskie memy? Najsławniejsze słowne: Kopytko, Ale urwał, Kadetem Tera, Nie wejdziesz, czy choćby ostatnie, Wiedz, że coś się dzieje. A wizualne? Troll face, Fuuuuuu, Jezus świebodziński i inne.
Może dorzućmy jeszcze parę zagranicznych do wyliczanki? Dat Ass, Lol wut, O Rly, Sad Keanu, Boxxy, Philosoraptor, Pedobear i wreszcie GIFy My Little Pony oraz miliony innych internetowych wirusów.
Memy istniały jednak od zawsze i nie są wymysłem Intertuby. Pojęcie jest stare jak świat, choć właściwie to sięga lat 70tych :) Ba nawet istnieje memetyka – nauka o memach. Mem w znaczeniu wcześniejszym to najmniejsza jednostka ewolucji kulturowej, która jest powielana i może ulegać mutacji. Co łatwo zauważyć mem jest ideologicznym odzwierciedleniem genu, który jest powielany(rozprzestrzeniany) i podlega mutacji. Nie każdemu ta teoria się podoba, ale mi osobiście ona pasuje.
Gdzie leży problem?
Nyan nyan nyan nyan nya nyan – NyanCat jeden z aktualnie popularniejszych memów, o którym jest głośno z różnych powodów, doczekał się 400 godzinnej wersji na Youtubie. 72 godzinnej wersji. 4 godzinnej wersji. A wersja półtoraminutowa była wgrana na serwery giganta Googlowskiego już blisko 30 000 razy.
Trwająca 220 minut wersja lecące czworonoga zostawiającego za sobą ślad tęczy została uruchomiona 3 mln razy. Nawet nie chce wiedzieć ile GB łączy zostało zmarnowanych. Ile bezproduktywnych godzin. Jakich cudów można by dokonać w czasie oglądania pier**** kota srającego tęczą!
Domyślacie się więc już do czego zmierzam – spora część aktualnie istniejących memów to nic innego jak tylko wirus niszczący nie tylko nasze umysły, ale także niepotrzebnie nadmuchujący infrastrukturę międzykontynentalnej sieci. Oczywiście można powiedzieć sobie „nie oglądam” i teoretycznie odciąć się od problemu. Nie jest to jednak takie proste. Gdy w sąsiednim mieście wybucha epidemia groźnej grypy nie przejmujemy się tym? Nie prawda – zaczynamy martwić się o nasze zdrowie, co jeśli ktoś to przytarga. W przypadku memów jest podobnie, bo zawsze ktoś go przytarga w tej lub innej formie zarażając nas i naszych znajomych.
W przypadku normalnej choroby, idziemy do lekarza, dostajemy receptę, kupujemy w aptece odpowiednie preparaty i leczymy się w domu. Pytanie tylko czy na wirusa zwanego mem jest jakieś lekarstwo, które uleczy nie tylko nas ale i cały Internet.
Nie.
Spójrzmy jeszcze, kto tak naprawdę roznosi to dziadostwo po sieci. Bo dzięki temu będziemy mogli porozmawiać o ewentualnym tymczasowym rozwiązaniu.
Miejscami powstawania memów oraz ich głównymi nosicielami są duże serwisy o lekko społecznościowym zapędzie. W Polsce znane JoeMonster, Demotywatory, Komixxy, Wykop, bash, za granicą podobne acz inne – są to strony gdzie każdy może się udzielać, coś wstawiać, komentować, choć wszyscy pozostają teoretycznie anonimowi. Kto jest głównym użytkownikiem tych serwisów jest mało istotne – ważniejsze jest kto jest bardziej aktywnym użytkownikiem komentującym, a czas i chęci by komentować mają przeważnie osoby młode. Obstawiam średnią na 13‑17 lat, czyli tuż przed, tuż po i czas samego gimnazjum. O zaletach i wadach gimnazjum moglibyśmy osobne epopeje pisać i nie to chciałem poruszać, ale wszyscy wiemy, że dzieci w tym wieku są bardzo podatne na zewnętrze bodźce, których szukają aby móc się na czymś wzorować i zaistnieć w grupie, której żyją na co dzień.
Memy są takim elementem – znasz je, znaczy, że czytasz te same serwisy, oglądasz podobne filmy, słuchasz identycznej muzyki, jesteś swój!
Młode mózgi chłoną te najmniejsze jednostki ewolucji kulturowej i rozpowszechniają chcąc dodatkowo mieć poczucie istnienia – „coś stworzyłem, używają tego inni podobni do mnie, to znaczy że jestem kimś ważnym”. Na siłę więc powstają kolejne mutacje w niewielkim gronie (zgodnie z teorią mutacji genów) - choć teraz niewielkie grono to setki tysięcy użytkowników jednego serwisu. Tu leży drugi problem. O ile dawne memy krążyły po niewielkim obszarze i jedynie najlepsze i najbardziej przydatne wychodziły na skalę kraju, teraz nawet najsłabszy mem powtórzony pięć razy okazuje się być czymś wielkim co sprawia, że słabe mutacje przechodzą do mainstreamu – a te słabe to właśnie kilkunastogodzinne filmiki z latającym kotem.
Cenzura
Ktoś zapytał – nie pamiętam kto – czy aby to ogarnąć powinniśmy cenzurować sieć. Jest to bez wątpienia pierwsza myśl jak przychodzi do głowy. Przefiltrować wszystko i zablokować według pewnych kluczy – niestety choć kuszące, jest dużo gorsze. Podobnie jak z alkoholem za czasów prohibicji, jedyne co zakaz daje to ludzi, którzy się specjalizują w jego omijaniu. W podziemiach nie ma żadnych regulacji więc przechodzi wszystko – nawet najgorszy chłam, a młode osoby by być modne podchwycą nawet to. Tutaj potrzebna jest całkiem inna droga.
Edukacja
Jest to chyba jedyne sensowne, ale nie stuprocentowe rozwiązanie. Należały by uczyć ludzi korzystania z dobrodziejstw Internetu oraz ostrzegać przed zgubnym wpływem niektórych memów. Niestety rozbijamy się o stary dobry argument, który już i tak poruszałem – edukacja i podręczniki nie nadążają za postępem technologicznym. Nic nowego.
A co należało by zrobić – poza wytłumaczeniem dzieciom oraz ich rodzicom do czego naprawdę służy Internet i jak się nim bezpiecznie posługiwać, należało by też uzmysłowić skutki pewnych czynności. Oglądnięcie 400 godzinnego fruwającego kota poza zmarnowaniem czasu spowoduje ściągnięcie 400GB danych. Niestety nie każdy ogarnia co to znaczy dla łączą, infrastruktury i rachunku telefonicznego jeśli oglądamy filmik na komórce.
Podsumowując pesymistycznie
W momencie, w którym młode umysły (lat 10 do 14) powinniśmy odpowiednio ochronić przed złym wpływem nie tylko memów niszczących nasz świat ale i ogólnie ogłupiających mediów jedyne co robimy to zostawiamy ich sam na sam z komputerem i całym ogromnym Internetem. A jak wspomniałem na samym początku Internet jest… *. Nigdy nie wiesz co zobaczysz jutro. Nigdy też nie wie tego 10 letnie dziecko i tym bardziej jego rodzice.
Podsumowanie optymistyczne
Internet jest… * Wiecie, że planking jest już passe? – Teraz robi się Owling!
Pytania na koniec do Was
- co to są złe memy? - czy faktycznie walczyć ze złymi memami? - czy jesteście na tyle odważni aby oglądnąć całą serię My Little Pony?
Za sformułowanie hasła "pie**** kot srający tęczą" oraz pomoc w wybraniu odpowiedniej wersji spolszczonego tytułu MLP:FIM - creditsy należą się mojej ukochanej.
PS. Choć nie ukrywam, że z miłą chęcią ograniczałbym Internet osobom do 15 roku życia. Wiem że to nieludzkie podejście do sprawy, ale jak mnie czasem mierzwiiii~
PS2. Teraz już na zawsze zostanę połączony wraz z memami jako jedność, mimo iż ich tak wiele nie używam w codziennym życiu.
PS3. Przepraszam za wprowadzenie kogoś w błąd podczas HotZlotu - Boxxy nie była facetem(ba nawet teraz wróciła). Pomyliłem ją z HF - BloodyBunny, ale co tu się dziwić, tych milczących dziewczyn było tyle, że ciężko je spamiętać a była późna godzina, jakieś piwko, dwa...
PS4. Internet jest zajefajny :)